Monika i Marcin Gajdowie: tajemnica Dobrej Nowiny to umieranie, które nie prowadzi do śmierci

fot. Dominikanie.pl / YouTube
Monika i Marcin Gajdowie / YouTube

"Celem naszej chrześcijańskiej drogi jest wejść w pokorę" - posłuchaj odcinka rekolekcji wielkopostnych "Sztuka wojny, czyli taktyka walki duchowej".

"Życie o którym Jezus mówi, żeby nie bać się go uśmiercić, to krótko mówiąc nasze ego, rozumiane jako mechanizmy obronne, jako pułapka, która w dzieciństwie może się przydawała (…), ale teraz zabiera nam spontaniczność" - mówi Marcin Gajda. "Ego to paskudna struktura w nas. Jeśli walczymy z nią wprost, tylko się umacnia (…). W związku z tym będziemy mówili o wygaszaniu ego, czyli wchodzeniu w pokorę. To jest cel naszej chrześcijańskiej drogi" - dodaje.

"Ile to już razy zaczynaliśmy Wielki Post z długą listą obietnic i wyrzeczeń? Ile razy w głowie powtarzaliśmy sobie, że więcej nie będziemy grzeszyć? Potrzebujemy sztuki prowadzenia duchowej walki. Potrzebujemy sposobów na podejmowanie nieustannej walki ze złym". "Sztuka wojny, czyli taktyka walki duchowej" to wielkopostny cykl, publikowany na kanale YouTube Dominikanie.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Monika i Marcin Gajdowie: tajemnica Dobrej Nowiny to umieranie, które nie prowadzi do śmierci
Komentarze (1)
AM
Anna Malkowska
12 marca 2022, 11:14
Zawsze coś umiera lub ktoś. Spontaniczność jest wtedy, gdy nie patrzysz na konsekwencje swojego działania. Znasz je, lecz zapominasz o nich. Gdy znasz konsekwencje, i one są twoim celem, robisz wszystko by to osiągnąć, ale ludzie, którzy weryfikują to zachowanie, widzą tylko zachowanie i zaczynają je tłumaczyć, roztrząsać, pobłażać, czy przymykać oczy. I albo zmieniasz cel, albo dodajesz cel. Najpierwszy sprawdzającego, potem cel. Np: kara za niestosowanie się przepisów kościoła katolickiego jest ekskumenika, czyli stwierdzenie, że ktoś odwrócił się od Boga i wydalenie poganina. Ale żeby ktoś to stwierdził i podjął określone działanie, które jest nam nota bene potrzebne, to kombinujemy, nie przestrzegając przepisów, omijajac punkty, interpretując. Potem potrzeba jest już tak duża, że zaczynają ja odczuwać najbliżsi - dzieci odchodzą z kościoła, starsi idą do piachu. A wystarczyłoby "pójść za potrzeba". Ale i tu jest problem - nie ma za bardzo przepisów, mówiących o powrotach.