Na dobranoc i dzień dobry - J 4, 43-54

(fot. Audringje / Foter / CC BY-NC-SA)
Mariusz Han SJ

Kalkulowanie nie pomoże…

Powrót do Galilei. Syn dworzanina

Jezus wyszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto.

DEON.PL POLECA

Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Jezus rzekł do niego: Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie.

Powiedział do Niego urzędnik królewski: Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko. Rzekł do niego Jezus: Idź, syn twój żyje. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło.

Rzekli mu: Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka. Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: Syn twój żyje. I uwierzył on sam i cała jego rodzina. Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.

Opowiadanie pt. "Prawo na własny użytek"

W "Chmurach" komediopisarza greckiego Arystofanesa ojciec posłał syna do szkoły sofistów, aby nauczył się w niej dobrze liczyć i w ten sposób pomógł wydobyć go z długów. Syn wraca i bije ojca.

Ten broniąc się przypomina synowi prawo: "nie bij rodziców", ale syn odpowiada zgodnie z logiką właściwą też zasadom ojca: - To prawo jest wczorajsze, wy je ustanowiliście. Od dziś natomiast, my, synowie, ustanowimy inne - "bij ojca swego".

Ojciec zdruzgotany takim rozumowaniem uświadamia synowi, że postępując tak naraża się na to, że zostanie pobity kiedyś przez własne dzieci. Ale syn odpowiada twardo: "Mogą się przecież nie narodzić. Ich przyjście na świat zależy ode mnie".

Zrozpaczony ojciec spalił dom sofistów, w którym jego syn nauczył się tzw. kalkulowania…

Refleksja

Wciąż obliczamy, dodajemy, odejmujemy, dzielimy i mnożymy w naszym życiu. Zimne kalkulacje tego co powinno się zrobić, a czego nie, bo przecież się nie opłaca, wprowadzają w nasze życie poczucie sauku i marazmu. Bo przecież nic od nas nie zależy, wszystko nie ma zatem najmniejszego sensu. Bo to co na papierze i w naszej głowie, i ni jak się ma do tego, co dzieje się w naszym życiu…

Jezus nie kalkulował. Wciąż mówił jednak, abyśmy byli sobą. Przez swoją autentyczną postawę otwartości serca dawał nadzieję, która zmieniała ludzkie serca i podejście do codzienności. Wiedział, że nasze życie zależy od wielu czynników: ludzi, środowiska, sytuacji, postaw, itp., stąd nie miało sensu, aby zbyt wiele planować, bowiem rzeczywistość i jej kształtowanie nie zależą tylko od nas. Trzeba zatem odnaleźć się w tym " tu i teraz" i cieszyć się tym tyle, na ile tylko nas stać…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Dlaczego w naszym życiu wciąż kalkulujemy i przeliczamy?
2. W jaki sposób wciąż być sobą?
3. Jak zmienić nasze podejście do codziennych wyzwań i zadań?

I tak na koniec...

Mózg kalkuluje, ale duch wzywa, a serce wie swoje (Stephen King)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - J 4, 43-54
Komentarze (5)
AA
a a
7 stycznia 2017, 16:09
Proszę zwrócić uwagę na jego słowa "Ja nie żartuję i dam przykłady. Niejakiego Bartosza z portalu "Tezeusz" uspokoiłem, pastora zielonoświątkowego doprowadziłem do jako takiego ładu.........." Wygląda to tak, jakby uprał go po "pysku" do tego stopnia, że ten pastor z podłogi się nie podniósł o własnych siłach. Biedny pastor ale jesli on własnego ojca uprał podobnie to nie dziwi już nic w jego postępowaniu.
ZL
z l
7 stycznia 2017, 15:48
DEON Proszę o zablokowanie wypowiedzi "misjonarza" To nie są żarty jak sam pisze.
ZL
z l
7 stycznia 2017, 15:46
Faktycznie bardzo żle to wygląda. "misjonarz "coraz bardziej zachowuje się agresywnie. A oto co napisał do mnie dwa dni temu. "2017-01-05 13:49:09 Temat: to nie żarty Od: misjonarzm Ja nie żartuję i dam przykłady. Niejakiego Bartosza z portalu "Tezeusz" uspokoiłem, pastora zielonoświątkowego doprowadziłem do jako takiego ładu (jako takiego, bo dalej tkwi w swojej sekcie, ale przynajmniej już nie wyzywa od: "religijnych", nie odsyła nas do piekła, nie szydzi z Najświętszej eucharystii i przede wszystkim nie szydzi z księży, biskupów i papieża. Innego brata odłączonego też uspokoiłem, przestał pisać o swoim nie do końca uporządkowanym wyznaniu. Wogóle zrobiłe się ogólny spokój na tamtym portalu, zauważam, że na "deon-ie" też, ale póki będą tu przylatywać zakręceni bracia odłączony o zapędach sekciarskich (nie ma ich wyznań w żadnym znanym katalogu), to dalej będą śmieci. Nie pozwolę zaśmiecać, było nie było świetnego portalu, zwłaszcza głupotami, mające podłoże "demoniczne" (herezje, udawadniane na podstawie niepoprawnej wiedzy, również o złym duchu). Poniżej zaś walka: Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha, badź nam obroną, oby go Bóg pogromić raczył, pokornie proszę, a Ty wodzu zastępów anielskich, szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich, po tym świecie krążą, mocą Bożą, strąć do piekła, amen. O nędzniku a jesteś w stanie obiecać mi chodźby jedną godzinę życia ? Któż, jak Bóg ? - amen. " Nie wiem czy traktować to jako groźbę czy wypowiedź chorego człowieka.
7 stycznia 2017, 15:36
W "Chmurach" komediopisarza greckiego Arystofanesa ojciec posłał syna do szkoły sofistów, aby nauczył się w niej dobrze liczyć i w ten sposób pomógł wydobyć go z długów. Syn wraca i bije ojca. Ten broniąc się przypomina synowi prawo: "nie bij rodziców", ale syn odpowiada zgodnie z logiką właściwą też zasadom ojca: - To prawo jest wczorajsze, wy je ustanowiliście. Od dziś natomiast, my, synowie, ustanowimy inne - "bij ojca swego". Podobną historię napisał o sobie Janusz  występujący pod nickiem misjonarz. Typowym dla siebie słownictwem ‘’ a co ja nie mogę, wszystko mogę ‘’ opisał jak pobił własnego ojca i doprowadził do utraty pracy swojego kolegę z tejże pracy, który miał go nazywać gejem. To są jego wypowiedzi: ''Proszę sobie uważać, bo jak mnie kolega w pracy tak obraził, to doniosłem przełożonej a ona odpowiedziała tylko "dobrze" a mój kolega niedługo potem, wyleciał z roboty. No co, ja to nie umiem się bronić ? Ano właśnie, umiem, i będę się bronił - amen.'' ''...znowu doszło do kłótni między rodzicami i mój ojciec zaczął wyzywać, wobec mnie moją mamę. Nie wytrzymałem i dostał tak mocno "po pysku", że aż upadł, normalnie nie mógł wstać.
7 stycznia 2017, 15:33
Mimo upływu czasu człowiek ten dalej podtrzymuje swoje czyny uważając je za dobre. Celowo obstawia się obrazkami świętych czy nawet samego Jezusa Chrystusa i cytuje różne modlitwy celem zakrycia kim naprawdę jest. Mimo ostrych słów od różnych osób aby zaprzestał ohydnych swoich wypowiedzi ( w większości cynicznych) ten dalej ubliża osobom piszącym na tym forum.  Osoba ta jest bardzo niebezpieczna co świadczy o jego słownictwie i czynach względem własnego ojca czy też innych ludzi. Bez żadnych zahamowań określa twarz swojego ojca jako ‘’pysk’’ a brak możliwości podniesienia się jego ojca po pobiciu przez niego określa dobrze mu tak. ( sam osobiście to opisał) Bez żadnych zahamowań doprowadza podstępem do zwolnienia kolegi z pracy za to, że ten nazwał go gejem .nie patrząc za co ten człowiek ma żyć. A nazwał go właściwie bo sam dostarczył mu dowodów poprzez swoje słownictwo i inne charakterystyczne cechy określające gejów. Teraz znowu zaczyna swoje gierki w swoim stylu .afiszując się obrazkami świętych i cytatami z Pisma.  Miał się dobrowolnie zgłosić na policję za pobicie własnego ojca ale jak widać nie zrobił tego i zaczyna od nowa paskudzić forum. Zobaczymy jak się to skończy. Jestem pewna, że wcześniej czy później trafi jednak do zakładu karnego lub do zakładu psychiatrycznego. Jego postawa, zachowanie na to wskazują.