Na tym polega wegetarianizm po chrześcijańsku

Na tym polega wegetarianizm po chrześcijańsku
(fot. depositphotos.com)

Czy kupując mięso, zastanawiamy się, w jakich warunkach żyją zwierzęta przeznaczone na rzeź? Czy bierzemy to pod uwagę, sięgając po towary w sklepach?

„Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro" - napisał papież Benedykt XVI w orędziu z 1 stycz­nia 2010 roku, które jest doskonałą syntezą nauczania społecz­nego Kościoła w kontekście trudnych wyzwań współczesności.

DEON.PL POLECA




Gdy przeczytałem książkę Andrew Linzeya Teologia zwie­rząt, zachwyciłem się ideą Bożej hojności oraz chrystologicz­nymi podstawami służby stworzeniu. Ową służbę wspomaga koncepcja Boga, który cierpi i współuczestniczy w cierpieniu stworzonych istot. Zainspirowany ową książką zacząłem pisać o wegetarianizmie i naszym stosunku do zwierząt.

Wiele mówimy o sprawach naszych domowych pupilów, psów czy kotów, chciałbym jednak raczej pisać o sytuacji dzi­kich zwierząt żyjących (jeszcze) w swych naturalnych środowi­skach oraz o zwierzętach hodowlanych. Dziś o tych ostatnich, gdyż właśnie współczesna przemysłowa produkcja mięsa i węd­lin oraz jej patologie wydają mi się największym wyzwaniem. Czy kupując mięso, zastanawiamy się, w jakich warunkach żyją zwierzęta przeznaczone na rzeź? Czy bierzemy to pod uwagę, sięgając po towary w sklepach?

Warto poznać wstrząsający dokument Świński interes, zwłasz­cza że część zdjęć do niego powstała w wielkich fermach w Polsce. Oglądamy krajobraz zwierzęcej apokalipsy, która roz­grywa się w tłoku i gnojowicy. Efektem jest dramat zwierząt, zanieczyszczenie środowiska, żywność skażona antybiotykami czy rakotwórczymi dioksynami.

Po pierwsze, zachęcam do niejedzenia takiego mięsa. Wiemy, że w kuchniach wiejskich - polskiej, włoskiej czy francuskiej - jest bardzo dużo ciekawych dań bezmięsnych. A u nas znako­mite pomysły znajdziemy w... kuchni postnej. Warto przy­pomnieć, że stare książki kucharskie zawsze miały rozdziały z daniami przeznaczonymi specjalnie na czas postu. Mamy mocną tradycję niejedzenia mięsa - czerpmy z tego!

Po drugie, warto się zastanowić, skąd wzięła się taka sytuacja wielkoprzemysłowej produkcji mięsa i dlaczego na nią przyzwalamy. Odpowiadając na to i rozbudowując kontekst naszej debaty, warto przywołać głosy analizy i ostrzeżenia, jakie zna­my. Jest ich sporo. Pozwólcie, że powołam się na jednego z kla­syków myśli ekologicznej - Henry'ego Davida Thoreau. Lektura dzieł tego filozofa i artysty - jak zauważa profesor Tadeusz Sławek - ukazuje diagnozę, że społeczeństwo Zachodu do­konało specyficznego wyboru, naruszając równowagę między doświadczeniem bycia a technicznym i ekonomicznym po­stępem.

Nasza wspólnota nie jest już wspólnotą świata, lecz jedynie prowizoryczną wspólnotą wyłącznie ludzkich inte­resów. Wysiłek wypracowywania sensu został zastąpiony dą­żeniem do wzbogacenia się; niezależność jednostki wycofała się przed presją konformizmu. Dzieje filozoficznej i politycz­nej kultury Zachodu to historia napięcia między „neutralną bezinteresownością" ogołoconego świata a zawsze już „stron­niczym", „interesownym" sposobem, w jaki człowiek znajduje się w tymże świecie.

Wydaje się, że obecnie nastąpiła zdecydowana przewaga owe­go sposobu „interesownego", wyrażająca się w absolutnej domi­nacji technologii i ekonomii nad całą złożoną rzeczywistością. Nie brakuje oczywiście głosów sprzeciwu, wołania, że „świat nie jest towarem", protestów przeciwko makdonaldyzacji spo­łeczeństwa, przeciw modyfikacjom genetycznym organizmów, patentowaniu genomu istot żywych czy nasion, zamianie pracy zakochanych w ziemi ludzi na produkcję żywności, przeciwko przywłaszczaniu sobie wody - jednego z najcenniejszych da­rów Bożych i dobra wspólnego wszystkich - butelkowaniu jej i wstawianiu na półki sklepowe dla zysku nielicznych, eksploa­tacji najcenniejszych ekosystemów przyrodniczych na czele z Amazonią - „płucami świata", i tak dalej. Jednak przeciętny konsument (również polski) wybiera to, co tańsze i promowa­ne, zwykle nie interesując się, skąd to się wzięło na półce i czy niska cena nie kryje w sobie niszczącej eksploatacji przyrody albo niewolniczej pracy pracowników. Niestety...

To kilka moich przemyśleń. Więcej ich znajdziecie u Szy­mona Hołowni w jego książce-świadectwie Boskie zwierzęta - polecam!

W kwestii jedzenia i rolnictwa warto postawić jeszcze kilka pytań.

Czy Bóg Stwórca chce świata totalnie monokulturowego, ściśle kontrolowanego przez człowieka? Oto żywe istoty stwo­rzone przez Boga, powstałe w czasie milionów lat ewolucji pod miłującym okiem Pana Świata, są dziś zamieniane w materiał dowolnie traktowany w laboratoriach globalnych firm. Dlacze­go akcent kładzie się na technologię i prawa patentowe, pomija­jąc tradycje rolnicze, lokalną kulturę upraw, współpracę między gospodarzami i ignorując ich odpowiedzialność i miłość do zie­mi? Czy tworząc rolnictwo bez rolnika, nie skazujemy milio­nów mieszkańców wsi na nędzę i wykluczenie społeczne?

Takie pytania zadawałem sobie, spotykając się z Małopolskim Stowarzyszeniem Rolników Ekologicznych. Gdy szukałem czegoś, od czego mógłbym zacząć swoją wypowiedź, trafiłem na pojawiające się w mediach doniesienia anonsowane zachę­cająco: „Jak za jednym zamachem rozwiązać problem globalnego ocieplenia, przeludnienia, dręczących ludzkość epidemii, chorób odzwierzęcych, niehumanitarnych warunków chowu i uboju zwierząt, jednocześnie przyczyniając się do rozwoju medycyny, ochrony środowiska naturalnego i jakże cennej bioróżnorodności?".

O co chodzi? - zapytamy. Co to za cudo? Otóż zespół ho­lenderskich naukowców eksperymentuje z mięsem tworzonym metodą badań in vitro i chce produkować kotlety z komórek macierzystych zwierząt hodowlanych. Na razie proces produk­cji jednego burgera trwa mniej więcej osiem miesięcy i kosztuje dwieście pięćdziesiąt tysięcy euro. Naukowcy mają jednak na­dzieję, że za dziesięć lub dwadzieścia lat postęp technologiczny pozwoli wytwarzać tanią wieprzowinę, wołowinę czy baraninę na skalę przemysłową.

Oto żywe istoty stwo­rzone przez Boga, powstałe w czasie milionów lat ewolucji pod miłującym okiem Pana Świata, są dziś zamieniane w materiał dowolnie traktowany w laboratoriach globalnych firm.

Cieszyć się z tego czy smucić? Oto poważni ludzie za wiel­kie pieniądze, wspierani przez międzynarodowe instytucje i różnych ideologów, tworzą rolnictwo bez rolnika, pro­ponując żywność o nieznanych właściwościach, którą chcą kar­mić nas, obiecując przy okazji bezmięsność owego „sztucznego mięsa". Trudno przy tym ukryć olbrzymie zużycie energii na ową hodowlę oraz liczne antybiotyki i środki przeciwgrzybicze, gdyż mięsko pozbawione układu odpornościowego mogłoby się nam zepsuć.

Oto inny cytat: „Osiągnięcia genetyki, i szerzej biologii mo­lekularnej ostatnich dziesięcioleci, przyniosły nowe, nieznane wcześniej możliwości modyfikowania genotypu organizmów na drodze biomanipulacji. Możliwości te zaczęto szybko i coraz szerzej wykorzystywać w medycynie i przemyśle farmaceutycz­nym oraz praktyce hodowlanej roślin i zwierząt". W ten sposób profesor Zbigniew Mirek rozpoczyna prezentację wydawnic­twa Komitetu Ochrony Przyrody PAN na temat GMO - orga­nizmów genetycznie zmodyfikowanych. Z tomu wyłania się zarówno obraz stopnia rozpoznania zagrożeń ze strony GMO dla bioróżnorodności, jak i wiele innych problemów, które generują. A ja przekonuję się, że rację ma profesor Stanisław K. Wiąckowski, który w swych monografiach inżynierię gene­tyczną opisał jako „najpoważniejszy problem etyczny w historii nauki".

Te tematy muszą sobie przemyśleć rolnicy i ogrodnicy, zwłaszcza że i papież Franciszek wskazuje pracę rolników jako szczególne powołanie służące Ziemi i innym ludziom. Jego noworoczne orędzie na 2014 rok, którego tematem jest bra­terstwo jako podstawa i droga do pokoju, zawiera kilka myśli inspirujących dla chrześcijańskiego ekologa. W punkcie 9. czy­tamy:

„Rodzina ludzka otrzymała od Stwórcy wspólny dar: przyrodę. Chrześcijańska wizja stworzenia zawiera pozytywny osąd dotyczący ingerencji w przyrodę, aby czerpać z niej ko­rzyści, pod warunkiem, że będzie to działanie odpowiedzial­ne, to znaczy szanujące wpisaną w nią »gramatykę« i mądrze używające zasobów, z korzyścią dla wszystkich, szanujące pięk­no, celowość i przydatność poszczególnych istot żywych oraz ich funkcję w ekosystemie". I tu pojawiają się niezwykłe słowa o powołaniu do odpowiedzialnego zarządzania Ziemią - powo­łaniu, które wymaga przełamania chciwości, pychy panowania, posiadania, manipulowania, eksploatacji. Takim powołaniem szczególnie ważnym jest rolnictwo, które z jednej strony ma pielęgnować i zachować zasoby naturalne, a z drugiej - nakar­mić ludzkość.

Fragment pochodzi z książki "Boska ziemia".

Filozof i ekolog, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA), szef portalu "Święto Stworzenia"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Stanisław Jaromi OCMConv
  • Czy Biblia usprawiedliwia wycinanie lasów?
  • Skąd się wziął mit, że ekologia to lewacka mrzonka, z którą katolikom jest nie po drodze?
  • Po co papież mówi o zmianie klimatu?
  • Co zrobić z argumentem, że człowiek jest...

Skomentuj artykuł

Na tym polega wegetarianizm po chrześcijańsku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.