"Nikt nie zostaje księdzem przez przypadek, nawet, jeśli później się pogubi"
- Każdy człowiek, który dochodzi do kapłaństwa, to jest ksiądz z powołania, niezależnie od tego, co wydarzy się później. Jeśli się pogubi, to nie znaczy, że został księdzem przez przypadek. Po prostu zaprzepaścił łaskę - mówi o. Lech Dorobczyński.
Seria "Kapłaństwo po ludzku" to nowy cykl rozmów, który przygotowuje Fundacja Służąc Życiu. Jednym z gości cyklu został franciszkanin, o. Lech Dorobczyński. W rozmowie opowiada m.in. o tym, po co tak naprawdę są seminaria duchowne, jak to się stało, że sam został kapłanem i czym jest nawrócenie.
Jak to się stało, że został franciszkaninem? Jak opowiada, Pan Bóg postanowił sobie z niego zażartować.
- Czujesz, że Pan Bóg cię chce w zakonie, a gdy patrzysz wokół siebie, widzisz, że jest tylu ludzi doskonalszych, lepszych. A Bóg mówi do ciebie: chodź za mną - wspomina o. Dobroczyński. - Kiedyś pośród łez pytałem Jezusa: czemu ja? Przecież widzę moje słabości. Wtedy Jezus w słowie mi odpowiedział: "nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników". Więc powiedziałem: okej, to jest moje miejsce.
Czy bycie księdzem albo siostrą zakonną to "lepsza" wersja powołania? Jak mówi franciszkanin, nie ma odlanej formy, w którą Bóg wsadza człowieka i jeśli do niej pasuje, to nadaje się do zakonu, a jak nie pasuje, to jest powołany do małżeństwa.
- Tak nie jest. Pan Bóg powołuje kogo chce i kiedy chce i często jesteśmy tym zdumieni. Ja jestem takim "nudnym" powołaniem. Po prostu miałem szczęście, będąc dzieckiem, spotkać naprawdę fantastycznych księży i patrząc na nich, myślałem sobie: jak dorosnę, chciałbym być tacy, jak oni - opowiada o. Dobroczyński.
Czy seminarium jest po to, by zostać księdzem? Tak się powszechnie uważa, jednak franciszkanin proponuje, by spojrzeć na to z innej perspektywy.
- Jeśli ktoś idzie do seminarium, to nie powinien myśleć, że idzie po to, żeby zostać księdzem. Idzie tam po to, żeby rozeznać swoje powołanie. Dlatego czas seminarium to jest czas rozeznawania powołania, a nie czas przygotowania do kapłaństwa. I to jest uwalniająca myśl: idę do seminarium zobaczyć, czy to jest moje miejsce, czy Pan Bóg serio mnie powołuje - wyjaśnia zakonnik.
W rozmowie odnosi się też do kwestii księży, którzy porzucili kapłaństwo. Mówi się o nich często, że po prostu nie mieli powołania i dlatego zrezygnowali z bycia księżmi, a ci, którzy naprawdę zostali powołani przez Boga, zostali i służą. O. Dorobczyński uważa, że to nieprawda.
- Każdy człowiek, który dochodzi do kapłaństwa, to jest ksiądz z powołania, niezależnie od tego, co wydarzy się później. Jeśli się pogubi, to nie znaczy, że został księdzem przez przypadek, tylko że zaprzepaścił laskę. Jeśli dotarł do święceń, co wcale nie jest łatwe, to znaczy, że Pan Bóg chciał, żeby był księdzem - mówi o. Dorobczyński.
Pytany, jak doświadcza Boga w swoim prywatnym życiu, odpowiada, że coraz bardziej czuje potrzebę spędzania z Bogiem większej ilości czasu, bo obowiązki proboszcza przeszkadzają mu w poświęcaniu czasu na budowanie tej relacji.
- Pan Bóg non stop przekonuje mnie o tym, że jest, ze kocha, że błogosławi. I mam wrażenie, że coraz głośniej do mnie puka i mówi: Lechu, więcej czasu mi poświęć. Nie ukrywam, że życie zakonne i proboszczowskie sprawia, że człowiek myśli o innych rzeczach. To są boże rzeczy, ale cierpi na tym relacja z Bogiem. Dlatego muszę wrócić do tego, żeby sobie przed Nim posiedzieć i z nim pobyć.
Całej rozmowy możesz posłuchać tutaj:
Źródło: Służąc Życiu / YouTube.com
Skomentuj artykuł