Oblicza judaizmu - czerpać z różnorodności
Od momentu, kiedy Adam poczuł się samotnie w raju, wszystko poza Stwórcą posiada jakiegoś towarzysza - trochę tak, jakby pojedynczość w judaizmie była zarezerwowana dla “Jedynego". Spójrzmy na nasze życie: do modlitwy potrzeba dziesięciu Żydów i żaden z nich nie ma nieodłącznie jemu przypisanej roli. Mamy też dwie Tory - pisemną, czyli Pięcioksiąg Mojżesza, i ustną, czyli Talmud, Midrasze czy pisma kabalistyczne, takie jak Zohar. Najwięksi mędrcy Talmudu studiowali w parach - zugot; do dziś powinno się mieć partnera w studiach, czyli chawrutę. Nawet przywódcy musieli dzielić się swoimi kompetencjami. Starożytnym państwem izraelskim rządzili jednocześnie królowie i kapłani, ale była też władza ustawodawcza oraz sądownicza: siedemdziesięcioosobowy Sanhedryn i mniejsze sądy - Beit Diny. Wydaje się więc, że jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź na pytanie, czy jest jeden judaizm. Jeden jest tylko Bóg.... Religie tworzone są przez człowieka i odpowiadają na jego potrzeby - może dlatego jest ich taka mnogość.
W najbardziej jednoczącym momencie w historii, na górze Synaj, wydaje się, że spotykamy homogeniczny tłum tylko co wyzwolonych niewolników. Nic bardziej błędnego: jest to obóz podzielony na dwanaście rodów, do których Bóg i Mojżesz przemawiają w osobny sposób. Droga przez pustynię ku duchowemu powołaniu i w końcu los w Ziemi Izraela każdego z nich jest inny. Co potem? Dziesięć z nich ginie w odmętach historii z powodu kłótni o to, czy świątynia jednego Boga aby na pewno musi być tylko jedna. Mnogość czasem oznacza konflikt, a jednak właśnie tak został stworzony świat.
Różnorodność wzbogaca nas wewnętrznie, choć stanowi wyzwanie, konieczność zmagania się z potrzebami drugiego, z innym spojrzeniem i perspektywą, innym życiowym doświadczeniem. Jest to konieczność dzielenia dóbr i dostosowywania się do drugiego. Liczebność stanowi o sile; to też znak błogosławieństwa, ale prowadzi do podziałów i sporów. Jak to zwykle bywa, marzenia człowieka - takie jak Adama o towarzyszu - sprowadzają na niego zarówno błogosławieństwo, jak i wyzwanie duchowe. Wyzwanie owo jednak to szansa na duchowy, emocjonalny i moralny rozwój. Człowiek wspina się po drabinie - wspina się i upada, i znów się wspina…
Przyjście mesjasza według jednej z opinii pojawiających się w Talmudzie (Sanhedryn rozdz. 11) ma być powszechnym stanem jednoczącej świadomości. To moment, w którym całe stworzenie złączy się z Bogiem, kiedy my ze słowa i z prochu “rozanielejemy" w posłuszeństwie i duchowej harmonii. Dzieło stanie się jednym - zespoli się ze swoim Stwórcą. Na ziemi zapanuje wtedy wszechogarniający transcendentalny pokój - Szalom - taki pokój, który jest imieniem Boga - esencją Jego wszechobecności. Jak doprowadzić do tego upragnionego stanu umysły wszystkich stworzeń na ziemi? Na ten temat już od wieków toczą się spory…
Geneza podziałów
Nie wiemy dokładnie, kiedy i dlaczego doszło do powstania owych sporów. Nie jest też jasne, kiedy zostały one zaakceptowane przez autorytety religijne i tak wrosły w charakter judaizmu, że stały się językiem samej religii i jej wyznawców. Domyślamy się, iż taka była wola Boga, który postanowił dać człowiekowi Torę na własność. Skoro różnią się między sobą ludzie, to i Tora musi mieć różne oblicza. Każdy człowiek jest stworzony na obraz Boga i w ludzkiej interakcji z tekstem “uwalnia się" coś z owej boskiej kreacji.
Inni rabini twierdzą, że jest to spowodowane wadą ludzkich charakterów, brakami w pilności i kłopotami z pamięcią Talmidej Chahamim (Uczonych Uczniów) - przerostem ludzkiej ambicji i kłótliwością, które rozdarły Torę na miliony głosów… Jedni więc dążą do ujednolicenia, inni siłę tej religii dostrzegają w jej mnogości. Na pewno wszyscy czujemy, szczególnie dziś, że stworzenie własnego judaizmu z mnogości interpretacji - to konieczność i wyzwanie stojące przed każdym wyznawcą - jest wyzwaniem, które nadaje niepowtarzalny wymiar religijności każdej osoby i wyjątkowości każdej drogi powrotu, po której każdy z nas wspina się w samotności..
Wciąż słyszę wypowiadane tonem ekspertów nazwy różnych odłamów judaizmu. Żydzi ortodoksyjni to tacy, konserwatywni zaś to tacy, a reformowani to już zupełnie inni… Przecież to tak nowe, świeże podziały… Może właśnie dlatego takie widoczne. Nawet jeśli jestem Żydem przymiotnikowym, powiedzmy Żydem ortodoksyjnym, nie oznacza to, że można się w pełni na owym przymiotniku oprzeć i że jest się do owego przymiotnika na śmierć i życie przywiązanym. Żyd ortodoksyjny na przykład może korzystać na równi z Szulchan Aruch (XVI-wieczny kodeks prawa żydowskiego) i z myśli zrodzonej w czasie świeckiej żydowskiej haskali, uczestniczyć w chasydzkich mistycznych rytuałach i słuchać izraelskiego rapu. Reformowany czy konserwatywny Żyd może być syjonistą, może też studiować w ortodoksyjnej jesziwie (szkole religijnej) - przestrzegać koszeru i szabatu zgodnie z prawem żydowskim i regularnie odwiedzać groby cadyków.
Część z nas, na przykład ja, wolimy byt Żyda bezprzymiotnikowego - chcemy mieć prawo podejmowania decyzji zgodnych z naszym pojmowaniem świata - w momencie, kiedy daną decyzję podejmujemy. Nie chcemy, by podziały o naturze politycznej decydowały o naszej duchowej drodze. Nie oznacza to jednak, że rezygnujemy z autorytetów religijnych i rabinów - jednak nie traktujemy ich jak wyroczni, raczej wchodzimy z nimi w dialog - są adwokatami tradycji i żywymi z nią łącznikami. Spory są wewnątrz nas, są częścią języka, jakim mówimy do siebie, w jakim siebie tworzymy…
Nie jest ważne ani jaki mam przymiotnik, ani nawet czy jestem Żydem, najważniejsze - mawiał mój ojciec - jakim się jest człowiekiem. Warto czerpać z różnorodności, doceniać wielobarwność świata. Gdyby Bóg chciał, żeby świat był czarno-biały, stworzyłby dwa kolory. Mamy ogromną tradycję i spuściznę - każdy może z niej zaczerpnąć coś dla siebie: i Żyd, i Grek, i Polak. Tora była dana narodowi żydowskiemu, a może raczej poprzez naród żydowski… Może nasza różnorodność jest wskazówką do tego, by poszukiwać własnej drogi - nie wyczerpaliśmy wszystkich możliwości. Jest ponad sześć miliardów zupełnie osobnych sposobów na zbudowanie wewnętrznej prawdy. Może dobrze po prostu być. Po prostu być jednym z tych miliardów głosów - przecież każdy jest jak Abel - każdy jest całym światem…
Miriam Gonczarska - studiowała żydowską literaturę religijną w wyższych szkołach talmudycznych w Izraelu, sekretarz rady religijnej Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Rzeczpospolitej Polskiej, członkini zarządu Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów.
Skomentuj artykuł