Piórkowski SJ: Starsi chodzili do kościoła motywowani strachem i mentalnością zasługi. Dla młodych taka wiara jest śmieszna

Facebook / Dariusz Piórkowski SJ / mł

Starsze pokolenia "chodziły do kościoła" także dlatego, że napędzono je strachem i mentalnością zasługi. Dla młodego pokolenia wiara, do której "nagania się" straszeniem, mówieniem o piekle jest po prostu śmieszna. Sami zresztą słusznie zauważają, jak można uczynić z kogoś przyjaciela strachem i przymusem. No nie można. I jeśli w tym realnym Kościele nie znajdą głębszego doświadczenia Boga, innej motywacji niż kij i marchewka, to nie dziwię się, że nie pojawiają się w kościołach - pisze Dariusz Piórkowski SJ na swoim facebookowym profilu.

Za każdym razem gdy jestem z młodymi ludźmi ( a ja dla nich to już, tak, tak, dziadek) nie tylko mam okazję posłuchać, jak myślą, co czują, ale i zobaczyć, jak świat i Kościół się szybko zmienia. To bardzo bystra młodzież, która ma już ogromną wiedzę (moje pokolenie w ich wieku jej nie miało), ale stawiają wiele pytań, aż się z nich wylewają te pytania. Oczywiście, ja nie mam na wszystkie odpowiedzi. Jednak to jest niezwykle ożywcze i właściwie bez tego nie byłoby rozwoju. Bo pytania często dotyczą pewnych samooczywistości. I mogą drażnić, ponieważ okazuje się, że my, starsi, nigdy nad tym nie myśleliśmy. Pytania zmuszają do koniecznych zmian, dlatego denerwują, dlatego się ucisza tych, którzy je stawiają.

DEON.PL POLECA

 

 

Ale też po raz kolejny (bo to nie pierwszy raz) mam okazję zrozumieć, dlaczego wielu młodych nie odnajduje miejsca w obecnym Kościele (może nie w całym, tu bym przesadził, gdybym tak twierdził). Dla przykładu, dla tego pokolenia wiara, do której "nagania się" straszeniem, mówieniem o piekle jest po prostu śmieszna. Sami zresztą słusznie zauważają, jak można uczynić z kogoś przyjaciela strachem i przymusem. No nie można. I jeśli w tym realnym Kościele nie znajdą głębszego doświadczenia Boga, innej motywacji niż kij i marchewka, to nie dziwię się, że nie pojawiają się w kościołach.

Starsze pokolenia "chodziły do kościoła" także dlatego, że napędzono je strachem i mentalnością zasługi. To już młodych w ogóle nie rusza. I bardzo dobrze. No może jeszcze mentalność zasługi, ale od strony zdobywania stopni, kwalifikacji, kolejnych ocen, punktów, co jest silne w edukacji i biznesie. Tutaj może się i u nich wkradać do wiary. Niemniej zmiany są bardzo szybkie.

Dla nich to oczywiste, że to nie tylko kobieta ma chodzić z wózkiem na spacer, ale mężczyzna też. Bo te role społeczne i rodzinne się zmieniają. Kiedyś było inaczej, dzisiaj tak. Psychologia i nauka w powiązaniu z wiarą to dla nich niemal oczywistość. Nie wyobrażają sobie, aby mogło być inaczej.

No i na koniec, wracając od tematu zasług i zasługiwania - nadal uważam, że potrzebujemy innego słowa na wyrażenie tego, co obecnie stoi za tym pojęciem. Ale zasługa to nic innego jak uzyskiwanie powolnego podobieństwa do Boga, mocą podarowanej nam Jego miłości i przez podjęcie jej i praktykowanie w życiu. Jest taki etap w życiu dziecka, kiedy chce robić to samo, co mama lub tata. Gdy do mojej mamy przyjeżdżają wnuczki, to chcą lepić kluseczki czy robić ciasteczka tak jak babcia. Żeby robić "tak jak babcia", trzeba wziąć ciasto i zrobić kluseczki, albo foremką wykroić ciasteczka. To właśnie dla mnie oznacza "zasługa". Im bardziej będziemy "zasługiwać", czyli ćwiczyć się w miłości (w robieniu kluseczek), tym bardziej będziemy podobni do Boga. I o to chodzi w wierze i naszym życiu.

Źródło: Facebook / mł

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Piórkowski SJ: Starsi chodzili do kościoła motywowani strachem i mentalnością zasługi. Dla młodych taka wiara jest śmieszna
Komentarze (7)
AS
~Antoni Szwed
3 grudnia 2025, 18:34
To nauczanie kościelne takie, jakie serwuje Piórkowski stało się tak lekkie, tak niewymagające niczego od nikogo, takie niezobowiązujące, że aż stało się nieinteresujące. Po co młodzi mają chodzić do kościoła, skoro tam tacy duchowni, jak wyżej wymieniony jezuita, niczego od nich nie wymagają, lub inaczej: sprawiają takie wrażenie, że poważne nauczanie katolickie należy już do przeszłości. Piekła już nie ma, zostało samo niebo, które dla wszystkich jest dostępne bez starania, bez wysiłku (zresztą, ono też jest mało interesujące). Grzech to przeszłość, za niego nie ma już kary. A zresztą, kto teraz grzeszy? Owszem, karą to kiedyś kaznodzieje straszyli ciemnych, nieoświeconych ludzi, ale dziś wszyscy są oświeceni, więc kary się nie boją. Po co do takiego kościoła mieliby chodzić młodzi ludzie? Czyż nie lepiej w tym czasie pójść do kabaretu i pośmiać się trochę … po ciężkiej robocie w produkcji, handlu, czy marketingu?
AS
~Antoni Szwed
3 grudnia 2025, 18:30
To nauczanie kościelne takie, jakie serwuje Piórkowski stało się tak lekkie, tak niewymagające niczego od nikogo, takie niezobowiązujące, że aż stało się nieinteresujące. Po co młodzi mają chodzić do kościoła, skoro tam tacy duchowni jak wyżej wymieniony jezuita niczego od nich nie wymaga, lub inaczej: sprawia takie wrażenie, że poważne nauczanie katolickie należy już do przeszłości. Piekła już nie ma, zostało samo niebo, które dla wszystkich bez starania, bez wysiłku (a zresztą, ono też jest mało interesujące). Grzech to przeszłość, za niego nie ma już kary. A zresztą, kto teraz grzeszy? Owszem, taką karą to kiedyś kaznodzieje straszyli ciemnych, nieoświeconych ludzi, ale dziś wszyscy są oświeceni, więc kary się nie boją. Więc po co do takiego kościoła mieliby chodzić młodzi ludzie? Czyż nie lepiej w tym czasie pójść do kabaretu i pośmiać się trochę … po ciężkiej robocie w produkcji, handlu, czy marketingu?
RK
~R K
2 grudnia 2025, 19:38
Nie chodzę do kościoła, bo go nie czuje. Nigdy nie czułem relacji z Bogiem, samego Boga, potrzeby sakramentów. I nie zmieni tego strasznie grzechem ciężkim i piekłem. Chodzenie że strachu jest przepełnione fałszem i hipokryzją. Może kiedyś się to zmieni, może ktoś mnie do tego zachęci, zmotywuje, zainspiruje, ale straszeniem nic nie zyska
LH
~Leon Hedwig
4 grudnia 2025, 19:47
Kościół to nie jest swojska kiełbasa żeby go czuć. Ale takie dzieciuchy tego nie rozumieją.
MK
~Melo Koton
2 grudnia 2025, 07:40
Ojciec Dariusz jak widać już niedaleko jest od innych swoich konfratrów, którzy też "nie za bardzo widzieli siebie" w dotychczasowym Kościele. I odeszli od niego twierdząc, że poczekają aż przyjdzie inny, lepszy, ewentualnie założą swój własny.
EM
~Ewa Maj
1 grudnia 2025, 17:39
Może "upodabnianie się", jeśli to ma być na wzór dziecka zapatrzonego w rodzica. I byłby to ruch jakoś podobny do ruchu Boga, który stał się podobnym do nas we wszystkim oprócz grzechu. Z miłości jest to pragnienie, by się upodobnić. Choć też można przesunąć akcent na "się" i wtedy upodabnianie siebie do Boga może nieść to samo niebezpieczeństwo, co zasługiwanie na Boga. Dla miłości nie ma chyba alternatywy.
PR
~Ppp Rrr
1 grudnia 2025, 11:44
Bardzo słusznie. Pytanie tylko, czy Kościół będzie zdolny do zmiany, skoro przez 1700 lat operował strachem i przemocą. Pozdrawiam.