Właśnie tak zaczyna się pojednanie w Syrii
Gdy otrzymaliśmy zaproszenie do najnowszej kampanii Caritas Internationalis "Share the Journey" (pol. "Podziel się podróżą"), która ma za zadanie przyjmować uchodźców i pomagać im w integracji z nowym społeczeństwem, poczuliśmy się zmieszani. W jaki sposób ta kampania mogłaby zostać przeprowadzona w Syrii? Którzy z nas mieliby być gospodarzami, a którzy przybyszami?
W Syrii nie ma uchodźców. Choć większość osób została wygnana z domów, to wszyscy jesteśmy jednym, cierpiącym społeczeństwem, które doświadcza długiej wojny. Nie oszczędziła ona żadnej rodziny. Mieliśmy poczucie, że ta kampania nie jest czymś dostosowanym do Syryjczyków będących w Syrii i na początku nie widzieliśmy sensu w braniu w niej udziału.
Z czasem nasze podejście się zmieniło. Zorganizowaliśmy posiłek dla osób nie posiadających dachu nad głową, będących przedstawicielami różnych religii. Rozpoczęliśmy organizację kolacji, który miał się odbyć 23 czerwca w holu ortodoksyjnego kościoła Świętego Krzyża. Zaprosiliśmy także wielu księży i biskupów z Kościoła katolickiego.
Towarzyszyła nam cała masa obaw. Jak zareagują katoliccy biskupi na zaproszenie do ortodoksyjnych chrześcijan, alawitów, druzów…? Jesteśmy krajem, który dużo wycierpiał przez osiem lat wojny, przez dystans i podziały między ludźmi. Dzieli nas wschód i zachód, miasto i wieś. Dzielimy się na tych, którzy opuścili kraj, i tych, którzy zostali. Wszyscy cierpimy, a nasze serca wypełnia nienawiść i ból.
Pomimo naszych zmartwień zorganizowaliśmy wspólne miejsce dla wielu rodzin w różnych regionów, które zasiadły do jednego stołu. To była ryzykowna decyzja, ale nie można jej było inaczej przeprowadzić. Caritas służy wszystkim ludziom i nie dyskryminuje żadnej grupy. Nasze obawy były słuszne, bo gdy rodziny przybyły do kościoła, napięcie między wszystkimi zaczęło wzrastać. Pewna starsza pani prosiła aby nie sadzać jej przy tym samym stole co muzułmanów, którzy zabili jego syna.
(fot. Caritas Syria)
Sama zasiadłam obok pani, która bardzo się smuciła uśmiechnięta. Zaczęłam z nią rozmawiać, aby poczuła się bardziej komfortowo. Była uciekinierką z Homs. Pięć lat temu zbrojna grupa zaatakowała w jej sąsiedzctwie, i biła jej najstarszego syna, aż ten utracił przytomność. Od tego zajścia cierpi on na problemy psychiczne. Jej drugiego syna postrzelono ponad dziesięć razy w nogę i teraz jest kaleką. Trzeci syn został porwany wraz z żoną i rocznym dzieckiem. Nie ma z nimi żadnego kontaktu.
"Wolałabym żeby zabrali mi oko, nerkę, nawet serce, ale nie syna" - mówiła do mnie ze łzami w oczach.
Położyłam rękę na jej ramieniu i starałam się pocieszyć jej zranione serce. Kiedy się trochę uspokoiła, powiedziałam jej: "Każda rodzina w tym kraju wiele wycierpiała. Czy widzisz tę kobietę z szalikiem, siedzącą przy naszym stole? Straciła męża, którego kilka lat temu został zabił ostrzał z moździerza, a jej syn utracił obie nogi. Obecnie opiekuje się 4 dziećmi, jedno z nich jest niepełnosprawne. Jest sama, bez żadnego źródła dochodu".
(fot. Caritas Syria)
Staruszka spojrzała na owdowiałą matkę. Tym razem jej oczy były pełne współczucia i powiedziała: "Tak, każdy cierpiał wystarczająco podczas tej wojny, każdy ma własny ból...".
Przypomniałam sobie historię, którą opowiedział mi kiedyś kolega z Caritas Italiana. Bardzo mnie wtedy poruszyła i dała mi nadzieję.
"Opowiem ci o moim doświadczeniu, które przeżyłem po wojnie w Bośni i Hercegowinie, kiedy Caritas Italiana chciała pomóc ludziom w jednym z tamtejszych obszarów. Wtedy podział i spory między ludźmi były tak liczne! Ten człowiek mógł być twoim wrogiem w czasie wojny, inny mógł zabić kogoś z rodziny sąsiada. To długa lista opowieści pełnych gniewu, nienawiść i żądzy zemsty" - wspominał.
"Na początku nasz cel był taki jak wszystkich innych organizacji humanitarnych. Staraliśmy się zapewnić źródło dochodów dla rodzin, dlatego rozdaliśmy każdej z nich po krowie, ale niestety to tylko pogorszyło sprawę. Zaczęli porównywać krowy. Jeden powiedział, że zaopatrzyliśmy jego przyjaciela w grubszą, ponieważ należy on do pewnej partii politycznej, a drugi twierdził, że daliśmy jego sąsiadowi najlepsze zwierzę, ponieważ jest chrześcijaninem. Dlatego postanowiliśmy zaangażować ich w pewnego rodzaju pracę zespołową, w której każdy z nich może być częścią. Powstała fabryka wyrobów mleczarskich, a my wszyscy przyczyniliśmy się do wzięcia udziału w procesie budowlanym, ale to też nie wystarczyło. Zaczęliśmy organizować warsztaty konwersacyjne, na które zaprosiliśmy wszystkich z nich. Podczas sesji każdy opowiadał innym o swojej nędzy podczas wojny i własnym bólu, byle tylko uświadomić sobie, że ta wojna dotarła do wszystkich bez wyjątku, że bolała wszystkich i spowodowała wiele strat. Dopiero wtedy zaczęli się rozumieć" - mówił mój znajomy.
(fot. Caritas Syria)
Spojrzałam ponownie na kobietę, która siedziała obok mnie. Wyglądała na mniej zestresowaną i zaczęła cieszyć się posiłkiem!
Ta chwila ze starszą panią oddziałała wkrótce na wszystkich uczestników. Zaczęliśmy zapraszać ich do dzielenia się swoimi historiami ze wszystkimi. Młody człowiek, który został porwany i torturowany przez dwa lata przez zbrojne grupy, zaczął mówić przed wszystkimi o swojej tragedii. Poprosił uczestników spotkania, aby pomodlili się za jego brata, który został porwany wraz z nim, a wciąż nie wrócił do domu. Po nim zabrało głos wielu ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy zaczęli dzielić się smutnymi historiami z innymi.
Na zakończenie tego wydarzenia wraz z obecnymi biskupami modliliśmy się wszyscy razem - chrześcijanie i muzułmanie - i prosiliśmy Boga o pokój, o przebaczenie i miłość, aby napełnić wszystkie serca w Syrii.
(fot. Caritas Syria)
Opinie, które spływają do nas od zaproszonych osób, pokazują, że mogliśmy nie tylko nakarmić głodnych ludzi posiłkiem, ale także głęboko dotknąć ich serc, aby zacząć proces przebaczenia i nawiązywania więzi z innymi.
Caritas Syria mogło wziąć udział w kampanii "Podziel się podróżą" na swój własny, szczególny sposób - na sposób zwany "Pojednanie". Chcemy, aby to wydarzenie było pierwszym krokiem, aby Caritas Syria mogła odegrać rolę w odbudowie zniszczonych mostów między Syryjczykami i osiągnąć prawdziwy pokój, który pochodzi z głębi serc, a następnie rozprzestrzenić się po całym kraju.
Skomentuj artykuł