Czy jest coś gorszego niż zakompleksiony facet?

(fot. shutterstock.com)

Czy jest coś gorszego niż zakompleksiony facet? Wiadomo - pająk w ciastku, lody o smaku brukselki albo jak ktoś zdejmie buty w przedziale w pociągu. W sumie długo można by wymieniać. Jednak naprawdę złą rzeczą jest zakompleksiony facet, który udaje, że wcale nie ma kompleksów.

Facet z gatunku - "już taki jestem i się nie zmienię". Taki, co z jednej strony nie dopuści do siebie słabości, bo jest idealny, a z drugiej strony nie pozwoli sobie na poprawę, bo przecież to by oznaczało, że coś jest z nim nie w porządku. Dlaczego wszyscy musimy być tacy "super", skoro siła może kształcić się w słabości? Dlaczego nie możesz być po prostu średnim facetem? Dlaczego nie możesz być przeciętny?

Znam taką historię z zakładu pracy mojego taty. Było dwóch pracowników. Przyjmijmy, że byli to Kowalski i Nowak. Nowak to był jeden z tych gości, którzy "nigdy się nie mylą" i nie mogą pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Pracowali razem przez weekend, bo było bardzo duże zlecenie, a oni chcieli dorobić i trzaskali nadgodziny. Ramię w ramię spawali jakieś konstrukcje. Po dniu pracy okazało się, że nie zauważyli jednego detalu w projekcie i właściwie wiadomo, że każda konstrukcja, którą do tej pory zrobili, ma defekt, jest przesunięta o kilka centymetrów i chyba bez poprawek nie będzie się już do niczego nadawała. Co zrobili Kowalski i Nowak? Zrobili to, co często robimy wszyscy z naszymi lękami, problemami i wtopami - pominęli to milczeniem i wrócili do roboty. Sprawa zamieciona pod dywan, może nikt się nie zorientuje, może to jakoś przejdzie bokiem. Po weekendzie okazało się, że oczywiście połowa konstrukcji jest do poprawki i nic z nich nie będzie. Ale wtedy z całą mocą ukazał się perfekcjonizm Nowaka i fakt, że on nigdy w życiu się nie myli. Poszedł do przełożonego i powiedział, że te, co są dobrze zespawane, to on spawał, a ta druga połowa to pewnie Kowalski.

DEON.PL POLECA

Tak wygląda moja zbroja

Nie możemy być przeciętni. My nie popełniamy błędów. My jesteśmy "super goście", piękni kawalerzy, prawdziwi mężczyźni. Zakładamy ten pancerz za każdym razem, kiedy coś może nie pasować, kiedy można nam coś zarzucić, i mamy na swoją obronę cały zestaw przedmiotów i zachowań. Nasza zbroja to idealny zestaw wymówek: przecież pracuję czy studiuję, przecież przedwczoraj wyrzuciłem śmieci, przecież dzwoniłem do rodziców, przecież chodzę do kościoła i najlepsza wymówka, którą można usprawiedliwić bardzo wiele niewłaściwych zachowań: przecież OGARNIAM. Staram się, jestem dobrym człowiekiem, nie popełniam błędów. Ja się nie zmienię, ja już taki jestem i teraz, świecie, radź sobie ze mną. Ja już nie muszę. Babcia mi powiedziała, że fajny ze mnie kawaler.

Perfekcjonista to najczęściej ma właśnie zadbaną zbroję. Czasem mamy bardzo dobrze posortowane pliki w komputerze, czasem świetnie ułożoną kolekcję winyli czy książek albo doskonale poukładane śrubki w pudełkach w garażu. Wokół może być największy bajzel wszech czasów - ale ważne, że partycje dysków są poczyszczone, motor zaparkowany na zimę, a wszystkie postacie w grze rozwinięte na maksa. A jak się na zewnątrz dzieje źle, to wystarczy tylko wrócić na swoje podwórko i być sobie na nim królem.

Bo wiesz. Nie wypada nie być doskonałym. Przed tobą jest wysoko postawiona poprzeczka. Niezależnie od tego, czy twoim wzorem męskości był Batman, Zidane czy wujek Marcin z Niemiec, który jeździł drogim samochodem i miał zawsze dla ciebie coś słodkiego. Nikt raczej nie marzył o tym, żeby zostać Jasiem Fasolą - drobnym łamagą i pociesznym frajerem. Mało tego. Nikt nie marzył o tym, żeby być ŚREDNIM. Kto w podstawówce mówi, że chciałby być dobrym ojcem i mężem, porządnym sąsiadem, całkiem uczciwym Polakiem czy fajnym kolegą, na którym można polegać? Czy Kuba Wojewódzki zaprosi do swojego programu porządnego spawacza? Uczciwego kierowcę TIR-a, przykładnego listonosza? No niestety, ale nie bardzo.

Był taki gość, co znał się na wszystkim, świetnie sobie ze wszystkim radził i zawsze robił wszystko idealnie. Dobrze montował kaloryfery, zakładał gniazdka, miał dużą wypłatę, porządek w domu, autorytet u ludzi, szacunek u dzieci, udane małżeństwo, piątki w szkole i powodzenie w towarzystwie. Wiesz jak się nazywał? Nie nazywał się, bo nie było nikogo takiego. Zaryzykujmy na moment tezę, że nie musisz być bezbłędny. Pomyśl inaczej - jeśli nie pozwolisz sobie na bycie przeciętnym, nigdy nie staniesz się lepszym. Musisz od siebie wymagać, nawet gdyby inni od ciebie nie wymagali, a gdy jesteś doskonały, to czego więcej ci trzeba? Sam Jezus mówi nam, jak można być super i to na ile sposobów. Super są cisi, super są ci, którzy się smucą, ci z czystym sercem, ubodzy duchem.

Kto chciałby być specem od grzejników

Po sieci krąży mem ze słowami, które wypowiedział podobno sam Michael Jordan. Jeśli nie wiesz, kto to jest, to można to wytłumaczyć na trzy sposoby - zapomniany golfista, starszy LeBron James albo po prostu największa legenda koszykówki w historii. Taki Ronaldo i Messi, tylko że z kosza. Ten kultowy sportowiec mówi tak:

"Nie trafiłem do kosza ponad dziewięć tysięcy razy, przegrałem ponad trzysta meczów. Dwadzieścia trzy razy to do mnie należało oddanie decydującego rzutu i nie trafiłem. Ponosiłem w życiu porażkę za porażką. I dlatego osiągnąłem sukces".

W filmie "Juno" jest taka scena. Nastolatka siedzi ze swoim ojcem przed dwójką potencjalnych rodziców adopcyjnych dla jej dziecka, które niebawem ma przyjść na świat. To "wpadka" z kolegą ze szkolnej ławki. Dziewczyna nie chce aborcji, pragnie urodzić dziecko, ale nie jest w stanie się nim zaopiekować. Razem z koleżanką znajdują "idealnych rodziców" zastępczych - bogatą parę żyjącą dostatnio na przedmieściach. Ich dom to realizacja katalogu "najpiękniejsze mieszkania 2007", zaś ich życie to pasmo sukcesów i ważnych stanowisk. Mimo to wręcz kipi w nich od frustracji, a na ich relacji kładą się rozmaite cienie. To może brzmieć dość dramatycznie, ale "Juno" to zasadniczo lekki, przystępny, wręcz komediowy film.

Nastolatka, w rolę której wcieliła się Ellen Page, siedzi razem z ojcem naprzeciwko wspomnianego małżeństwa. Ojciec Juno, Mac MacGuff (w tej roli J.K. Simmons), bardzo wspiera córkę od samego początku. Zachowuje spokój, rozsądek, jest troskliwy, wyrozumiały, a przy tym totalnie ludzki i poczciwy. Jest facetem - nie przekoloryzowanym i bez patosu. Przyszła matka adopcyjna dziecka "Juno" w kuriozalnej rozmowie pyta go o to, czym się zajmuje zawodowo. On bez wahania odpowiada, że "ogrzewaniem i systemami klimatyzacji". Jest w nim tyle męstwa i odpowiedzialności, że spokojnie wystarczyłoby za cały piękny dom razem z samochodem i dwójką właścicieli. Zdumiona i przejęta kobieta jeszcze przez chwilę opowiada o sobie - głównie po to, by podkreślić, jak bardzo nadaje się na matkę, po czym zadaje jeszcze jedno pytanie. Dopytuje, do czego MacGuff czuje się stworzony. To niesamowite, jak wiele mówi nam zaledwie kilkanaście sekund tego filmu. Ojciec ze spokojem i uśmiechem, z pewną satysfakcją odpowiada, że oczywiście do "ogrzewania i systemów klimatyzacji". I nie ma w tym żadnego kłamstwa.

Proszę, nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o to, żeby nie odnosić sukcesów, by nie szukać oryginalnych pomysłów czy unikać powodzenia i dostatku. Sięgaj oczywiście najdalej, jak się da, rozwijaj się, ale rób to mądrze. Kompleksy, nasze poczucie własnej wartości i to, co się z nami dzieje, często może wypływać z tego, co nam imponuje. A imponują nam czasem bardzo niepotrzebne rzeczy. Warto zadbać o zgodę z samym sobą i budować swoje szczęście na odpowiednich wartościach - za te niekoniecznie czekają nas splendor i oklaski. Dla niektórych wzorem są aktorzy, muzycy, celebryci, to ich pyta się o życiowe rady. Nie zawsze doceniamy tych uczciwych i pracowitych, serdecznych i lojalnych - ale przeciętnych. Czy robi na nas wrażenie facet, który czuje się stworzony do "ogrzewania i systemów klimatyzacji"? A dlaczego nie? Przecież to jest kawał porządnej roboty - nie bez znaczenia dla świata! Ile jest jeszcze takich zajęć, z których nie byłoby może tysięcy serc pod postami na Instagramie? Mało tego! Ile w nim siły, męstwa, wsparcia...

Wielokrotnie bywamy nie w porządku wobec siebie. Czujemy się gorsi, bo "nie mamy sukcesów", bo "nie jesteśmy idealni". Ten obraz ideału, do którego dążymy, bywa z założenia błędny. Niektóre kompleksy po prostu nie mają prawa bytu, bo wynikają z bardzo nieistotnych powodów. Z kolei uciekanie od swoich prawdziwych wad, zakładanie maski i zbroi perfekcyjnego ogarniacza - pozbawia nas możliwości do pracy nad sobą i sprawia, że stajemy się spiętymi dzbanami.

Żeby w nas nie było kłamstwa ani obaw. Żeby mądrze dążyć do dobrych wzorów, uczciwie, bo parafrazując słowa Johna Eldredge’a (autora książki "Dzikie Serce") - Świat nie oczekuje od nas rzeczy wielkich, tylko takich, które sprawią, że będziemy żywi. Świat potrzebuje ludzi żywych. Świat potrzebuje aktorów, muzyków, ekscentryków, ale też dobrych ojców, życzliwych kolegów i świetnych specjalistów od grzejników.

Mateusz Marek - komik, klown w fundacji Czerwone Noski Klown w Szpitalu, wykonawca i twórca w zespole: Sekcja Muzyczna Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn. Copywriter i felietonista. Współpracuje z grupą RMF.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy jest coś gorszego niż zakompleksiony facet?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.