Lekarstwo na egoizm

(fot. Stuck in Customs/flickr.com)

„Wtedy przywrócę narodom wargi czyste, aby wszyscy wzywali imienia Pana i służyli Mu jednomyślnie. W tym dniu nie będziesz się wstydzić wszystkich twoich uczynków, przez które dopuściłaś się względem Mnie niewierności” (So 3, 9-10).

Św. Jan od Krzyża, którego wspomnienie dzisiaj obchodzimy, niestrudzenie głosił w swoich pismach, że pełne narodzenie Boga w naszych sercach wymaga przejścia przez ciemną dolinę duchowego oczyszczenia.

Hiszpański karmelita był przekonany, że Bóg ocalał ludzi nie tylko w przeszłości, lecz kontynuuje swoje dzieło w teraźniejszości. Podkreśla, że Pismo św. nie jest zapisem zakończonej już historii, ponieważ Duch Święty ciągle do nas mówi. Zdaniem św. Jana, zmienił się tylko sposób komunikowania Boga z człowiekiem. Z chwilą Zesłania Ducha Świętego działanie Boga uwidacznia się szczególnie w ludzkim wnętrzu.

Według św. Jana „noc zmysłów” i „noc ducha” to nieuniknione etapy w duchowej pielgrzymce wierzącego na podobieństwo fizycznego wzrastania. Na początku drogi wiary, kiedy człowiek nawraca się, Bóg zachowuje się jak matka, która „ogrzewa dziecko ciepłem swego łona, karmi je dobrym mlekiem i łagodnym pokarmem”. Jednak w miarę rozwoju dziecka, mama stopniowo odstawia je od piersi i uczy chodzić, aby potomek mógł przygotować się do „większych i ważniejszych rzeczy”. Oczyszczeniu przyświeca więc pozytywny cel. Chodzi o to, aby stać się dojrzałym człowiekiem bardziej kochającym Boga, siebie i bliźniego, czyli odwrócić się od powszechnej również w tamtych czasach samorealizacji.

DEON.PL POLECA

Problem jednak w tym, że początkujący na drodze modlitwy popadają w najrozmaitsze słabości, które przeszkadzają w dążeniu do głębszego zjednoczenia z Bogiem. Św. Jan nie nazywa tych przypadłości grzechami, lecz niedoskonałościami, które w subtelny sposób kręcą się wokół egoizmu.

Na przykład, ktoś z dumą opowiada o swoich osiągnięciach i możliwościach do tego stopnia, że zaczyna odczuwać samozadowolenie. Sądzi, że wszystko zawdzięcza swojej przemyślności i pracy. Przy okazji chciałby, aby Bóg uwolnił go od wszelkich słabości i zapewnił mu wewnętrzny spokój, jakby Stwórca był jedynie środkiem do celu, a nie kresem dążeń człowieka.

Ktoś inny przejawia w sobie nienasyconą zachłanność i łapczywość na Boże dary. Nie zadowala go to, co już otrzymał od Stwórcy. Chce więcej. Zaczytuje się bez końca w książkach, pracuje bez opamiętania, mnoży akty religijne tylko po to, by chełpić się swoją pilnością, wiedzą i rzekomymi cnotami przed innymi.

Jeszcze inna osoba modli się i pozostaje wierna zobowiązaniom wypływającym z powołania dopóty, dopóki sprawia jej to przyjemność. Bóg, jej zdaniem, powinien nieustannie zsyłać pocieszenia i spełniać życzenia, które czyniłyby jej drogę łatwiejszą.

Z tych i innych powodów potrzebna jest nadzwyczajna interwencja Ducha Świętego, który w bolesny sposób „podważa” wewnętrzną motywację człowieka. Według św. Jana, istnieją trzy podstawowe znaki tego oczyszczenia: Jeśli wierzący kontynuuje modlitwę, Bóg w pewnym momencie odbiera mu to, na czym polegał: wszelką satysfakcję i pociechę z modlitwy, z uczęszczania na mszę św. i czytania Pisma św. Wszystko staje się suche, jałowe i puste. Po drugie, osoba wierząca odnosi wrażenie, jakby staczała się po równi pochyłej. Sądzi, że odwraca się od Boga, traci ducha i wiarę. Ponieważ do tej pory działała pod wpływem egoistycznych motywów (nie wiedząc o tym), wydaje się jej (kiedy te motywy straciły swoją atrakcyjność), że cały jej wewnętrzny świat się obrócił się w ruinę. Tymczasem w tej oschłości „Bóg przelewa do duszy swoje dobra”, pisze karmelita. Po trzecie, człowiek zauważa, że pomimo wysiłków nie potrafi przywrócić dawnego zapału w modlitwie, bo w sumie jego pierwotne źródło w pewnym sensie wyschło.

Na marginesie dodam, że należy uważać, aby nie pomylić nocy zmysłów z depresją, chociaż oba stany mogą się ze sobą przenikać. Podstawowa różnica jest taka, że osoba cierpiąca na depresję zazwyczaj do przesady przygląda się sobie, podczas gdy człowiek przechodzący oczyszczenie zwraca się przede wszystkim ku górze, czując, że zaszła jakaś dziwna zmiana w jego relacji z Bogiem.

Myślę, że oczyszczenie duchowe nie dokonuje się jedynie w czasie przeznaczonym na formalną modlitwę. Św. Karol Boromeusz, zwracając się wprawdzie do księży, podkreśla, że „w medytacji znajdujemy siłę, aby Chrystus narodził się w nas i w innych ludziach”. Ale wydaje się ,że biskupowi Mediolanu nie chodziło wyłącznie o ścisłą modlitwę, lecz o pewną stałą postawę serca. Św. Karol zwraca uwagę, że „modlitwa myślna powinna poprzedzać wszystkie nasze czynności, towarzyszyć im i po nich następować”. Św. Paweł nazywa ten stan „nieustanną modlitwą”.

Jeśli mistycy są przekonani, że działanie Boga w duszy jest dla nas niewidzialne, a Jego zbliżenie się do człowieka powoduje często oschłość i pustkę, to dlaczego Bóg nie mógłby działać również w tych doświadczeniach, w których trudno nam sobie wyobrazić Jego obecność? Jeśli każda dobra aktywność w ostatecznym rozrachunku pochodzi od Boga, to dlaczego nie uznać, że także w innych sferach ludzkiego życia (poza aktami ściśle religijnymi) doświadczamy duchowego oczyszczenia? Wypełnianie wielu codziennych obowiązków i pracy , a także służba bliźnim, zwłaszcza jeśli nie sprawiają nam one przyjemności i przychodzą z pewnym trudem, mogą w gruncie rzeczy uwalniać nas od egoizmu i uczyć cnót. Nie chodzi tutaj jednak o cierpiętnictwo i hołdowanie zasadzie: „Im gorzej, tym lepiej”. Życie dostarcza nam wystarczająco dużo okazji do przekraczania siebie, chociażby wtedy, kiedy nam się najzwyczajniej w świecie „nie chce”, ale jednak przełamujemy nasze opory.

Św. Jan wyraźnie zaznacza, że oczyszczenie nie jest zarezerwowana jedynie dla wybranych mistyków i doświadczeń uznawanych przez nas za stricte religijne. Wszelkie sytuacje, w których zapominamy o sobie, koncentrując się na dobru innych, przyczyniają się do naszego duchowego wzrostu. Na przykład, oczyszczenie może przeżywać mama, którą tak pochłania karmienie jej niewowlęcia, że w owej chwili przestaje myśleć o sobie. Ale to samo wydarza się, kiedy po raz kolejny musi przewinąć dziecko, lub utulić je w płaczu, chociaż czasem jest już zmęczona powtarzaniem tych samych czynności. Oczyszczenie może pojawić się wtedy, kiedy lektura książki zajmuje mnie do tego stopnia, że nie zauważam upływu czasu. W praktyce oczyszczenie zakłada postawę kontemplacyjną, czyli uważne skoncentrowanie na tym, co robię i ukierunkowanie tego działania na dobry cel, obojętnie, czy będzie to bieganie, naprawianie samochodu, czy koszenie trawnika. W ten sposób bardziej otwieram się na Boga, który jest obecny cały czas, chociaż o Nim w danej chwili nie myślę.

Co kłóci się z zachowaniem kontemplacyjnym? Dla przykładu, studenci w Stanach coraz częściej zjawiają się na wykładach z komputerem, tylko po to, by sprawdzać pocztę co pięć minut i buszować w Internecie. Nie mogę się też nadziwić osobom, które udają się do parku ze słuchawkami na uszach, by cały czas słuchać muzyki. Albo jak można poważnie rozmawiać z jedną osobą przez skype’a, jeśli w tym czasie zajęty jestem czatowaniem z inną osobą i jeszcze w krótkich odstępach między odpowiedziami kończę kolejnego maila?

Thomas Merton powiedział kiedyś, że cała duchowa walka w człowieku dotyczy jego narcyzmu, pragmatyzmu i niepokoju, trzech słabości, które w języku swoich czasów wspomina również św. Jan od Krzyża. Prawdziwe życie duchowe, którego źródłem jest Duch Święty, pomaga nam odwrócić się od skoncentrowania na sobie. Tego zwrotu nie możemy jednak dokonać o własnych siłach, bo nie sięgamy do podstaw naszej duszy. Często niezwykle mgliście znamy samych siebie. Oczyszczenie, dzięki któremu obumiera nasz egoizm, często boli, ponieważ jest ogniem wypalającym w nas nagromadzone naleciałości. Ale właśnie tak Bóg powoli rodzi się w naszych sercach, jak dziecko w bólach porodu. Jednak jaka później radość z jego narodzenia!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lekarstwo na egoizm
Komentarze (19)
T
Tomasz
15 grudnia 2010, 19:06
Wspaniale Jan od Krzyża interpretuje fragmenty Biblii - to jest szkoła duchowego czytania! Ale i jego dzieła - zwłaszcza po 400 latach - trzeba tłumaczyć na czasy nam współczesne, wyjaśniać różne zawiłości. Kilka lat temu czytałem "Noc jest mi światłością" Wilfrida Stinissena OCD - polecam. Z jakimi książkami warto jeszcze się zapoznać, by lepiej zrozumieć dziś karmelitańskiego mistyka?
E
ela
14 grudnia 2010, 17:53
Jedyne czego nie mogę spokojnie słuchać to stwierdzenie, że "mało kto ma tyle czasu, aby codziennie modlić się przez godzinę czy dłużej" - stanowczo protestuję! Każdy ma dostatecznie dużo czasu, zależy tylko czy woli go przeżuć czy przeżyć. Ja nie mogę słuchać oceniania innych i takich dyżurnych połajanek; że ludzie zagonieni, w pogoni za czymś tam itd. Chyba, że to własne doświadczenie, to rozumiem, ale czasami brzmi jakby było o innych. Oczywiście, że może być tak, że komuś trudno wygospodarować więcej czasu na dłuższą modlitwę, co wcale nie musi zaowocować gorszą relacją z Bogiem.
Dariusz Piórkowski SJ
14 grudnia 2010, 16:50
Droga ad, ale ja nie piszę, że sie Pani czepia. Przeciwnie, o to chodzi, żeby z tych tekstów wywiązała się jakaś dyskusja. Bo często mam wrażenie, że w naszych rozmowach (piszę tu ogólnie o wszystkich) myślimy podobnie, tylko używamy różnych pojęć. Stąd tyle nieraz zamieszania. Jak się precyzuje i dyskutuje, to się rzeczy wyjaśniają i nawzajem sobie pomagamy:)  To jest właśnie plus Internetu, że jest interakcja, natychmiastowy odzew. Także proszę się nie czuć nieswojo. Te moje teksty czasem są rzeczywiście zbyt "gęste", dlatego w komentarzach rozkładamy je na czynniki pierwsze. Również pozdrawiam i dziękuję za komentarze
A
ad
14 grudnia 2010, 16:41
Z lekka czuję się nieswojo, że może się czepiam jak zauważył gość c., więc już przestaję - właściwie mam tylko nadmierną sklonność do porządku i ładu, ale popracuję nad tym:)) Trochę mnie onieśmiela fakt, że Autor ze mną rozmawia - zatem tylko jeszcze jedna uwaga i milczę - niezmienność relacji człowiek - Bóg ( a nie Bóg-człowiek ) rozumiem w ten sposób, że bez względu na naszą ewolucję moralną, emocjonalną, intelektualną, techniczną itd.,itp. podlegamy tym samym trudnościom, lękom, niepokojom; nasze środowisko, epoka, czas przydają im tylko konkretnych kształtów, w róznych epokach, na różnym poziomie stoimy naturalnie przed innymi wyzwaniami, co innego nam ułatwia tę relację, co innego utrudnia; natomiast ostatecznie, zawsze jest to Relacja z całym bagażem trudności i z całym swoim bogactwem - i w moim odczuciu to właśnie jest niezmienne w zmieniającym się, oczywiście ewoluującym świecie Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nowe teksty Ojca:))
Dariusz Piórkowski SJ
14 grudnia 2010, 16:38
O tak, postawa kontemplacyjna nie jest łatwa. Chyba całe życie trzeba się tego uczyć. Ciekawie pisze o tym chociażby Franz Jalics SJ w książce "Rekolekcje kontemplatywne". Polecam. Czasem wielozadaniowość jest nieuchronna, bo inaczej się po prostu nie da. Okoliczności i obowiązki ją wymuszają. Ale mam wrażenie, że raczej sami ładujemy się w robienie kilka rzeczy na raz, chociaż nie musimy ich robić. Może za dużo chcemy naraz? Piszę o tym, bo sam mozolnie się tego uczę. Bardzo pomaga modlitwa kontemplacyjna, trwanie w skupieniu i ciszy, pomimo rozproszeń. Wtedy widać dopiero co w tych naszych głowach siedzi i ile niepotrzebnych trosk.
DA
DO ANNY
14 grudnia 2010, 16:35
Znacznie lepiej siegnąc do dzieł św. Jana od Krzyża niż czytać wywody o. Dariusza bo trzeba starannie przesiewac co pochodzi od samego Świętego a co od ojca. Wywody o. Dariusza nie budzą zaufania. Kobieto, uspokój się!!
A
Anna
14 grudnia 2010, 16:29
Znacznie lepiej siegnąc do dzieł św. Jana od Krzyża niż czytać wywody o. Dariusza bo trzeba starannie przesiewac co pochodzi od samego Świętego a co od ojca. Wywody o. Dariusza nie budzą zaufania. A kto kocha i chce lepiej poznać JP2 to musi siegnąć po Św. Jana od Krzyża a także chociażby do rozprawy doktorskiej ks. Karola Wojtyły.
Dariusz Piórkowski SJ
14 grudnia 2010, 16:15
Drogi ad, Dziękuję za wypowiedź. Tak, ten tekst jest tylko migawką, zachętą. Resztę można sobie rozjaśnić, jeśli ktoś chce, czytając samego św. Jana i mnóstwo róznych opracowań. Moja uwaga o modlitwie i czasie to raczej pewna obserwacja dotycząca wielu małżonków i rodziców, którym nie jest tak łatwo modlić się przez godzinę dziennie. Nie chodzi o to, że dłuższa modlitwa jest niemożliwa. Chociaż są tacy, którzy ją znajdują. Oczywiście, każdego dnia mamy 24 godziny do dyspozycji. Niemniej, zakonnik będzie się inaczej modlił niż mąż czy żona, którzy wychowują dzieci itd. Św. Franciszek Salezy kiedyś napisał, żeby nie robić z małżonków zakonników:) i zaznaczał, że oni modlą się w inny sposób. Czy relacja z Bogiem podlega niezmiennym prawom bez względu na epokę? Tak i nie. Jakoś jesteśmy też zależni od miejsca, czasu i kultury, w której żyjemy. Myślę, że również człowiek jako taki się zmienia. 2000 lat temu nie byliśmy zdolni do wielu rzeczy, co pokazuje, że w człowieku zachodzi rozwój w pewnych aspektach. Jeśli rozumiemy stworzenie człowieka nie jako jednorazowy akt, ale pewny ciągły proces,  to coś w człowieku dojrzewa. Tak mi się wydaje.
A
ad
14 grudnia 2010, 15:50
Drogi Ojcze, Nie ośmielam się polemizować z tezami rozważania, jedyne na co chcę zwrócić uwagę to na niejasność wywodu. Ta niejasnośc przeszkadza dlatego, że kwestia oczyszczenia jest niezwykle złożona, na oczyszczenie sklada się wiele - zarówno otwartość na Boga, jak i działanie Ducha Świętego, nasza postawa, poziom i umiejętnośc rozeznania naszych motywów jak i łaska, której doświadczamy lub jej pozorny brak - to wszystko o czym Ojciec oczywiście pisze, ale w formie nadto, jak dla mnie, nieuporządkowanej. Ponadto, nawiązując już bezpośrednio do odpowiedzi Ojca, to oczywiste, że formy modlitwy się zmieniają, tyle tylko, że człowiek się nie zmienia, jego relacja z Bogiem podlega niezmiennym prawom, bez względu na epokę, środowisko... A że modlitwa może przybierać różne formy? To również jasne, należałoby jedynie życzyć sobie, żeby mieć takie otwarcie na Boga, w którym wszysto co robimy, najmniejsza rzecz, była modlitwą właśnie.   Jedyne czego nie mogę spokojnie słuchać to stwierdzenie, że "mało kto ma tyle czasu, aby codziennie modlić się przez godzinę czy dłużej" - stanowczo protestuję! Każdy ma dostatecznie dużo czasu, zależy tylko czy woli go przeżuć czy przeżyć. Pozdrawiam Ojca i bardzo dziękuję za odpowiedź PS dodam tylko, że czytanie uważam za jedno z najmilszych zajęć:))
R
R
14 grudnia 2010, 15:43
Czasami czyta się świete teksty i ulega się iluzji, że wraz z ich czytaniwem człowiek też staje się święty. To tak trochę jak narkotyk. I to jest największe niebezpieczeństwo lektury mistyków takich jak Jan od Krzyża lub Eckhart.
MJ
Maria Jolanta Sienko
14 grudnia 2010, 15:36
Wspaniale ! Dziekuje ! Czasami jedno zdanie wystarczy zeby zrobic duzy krok w strone Boga i zrozumiec swoje ja .
Dariusz Piórkowski SJ
14 grudnia 2010, 15:21
Droga Elu, ten tekst to po prostu przypomnienie, że istnieje coś takiego jak oczyszczenie duchowe. I że nie jest to tylko dla wybranych. Kościół naucza o czyśćcu, ale czyściec to nic innego jak dalszy ciąg oczyszczenia, które rozpoczyna się na ziemi. Prędzej czy później musimy być oczyszczeni, nasze motywacje będą przemienione, inaczej trudno będzie oglądać Boga.
Dariusz Piórkowski SJ
14 grudnia 2010, 15:16
Drogi ad, masz rację, o tym, czy oczyszczenie duchowe w nas następuje, decyduje również nasza motywacja i intencja. Na tym polega problem, że my nie wiemy, po co robimy różne rzeczy, nie znamy swoich motywacji i o tym również wspomina święty. Często wydaje nam się, że jesteśmy tacy szlachetni, pobożni i bezinteresowni, a de facto kryją się za tym różne "interesowne" motywacje. Św. Jan od Krzyża uważa, że większość wierzących jest zaproszonych do tego, aby wejść na drogę oczyszczenia, tylko że tego nie chce. Po drugie, niewątpliwie w oczyszczeniu duchowym najważniejsza jest modlitwa. Ale modlitwa polega na pewnym etapie na skupieniu na tu i teraz, na Bożej obecności. Nic nie przeszkadza temu, aby skupić się na koszeniu trawnika i robić to dobrze, a wtedy jestem bardziej obecny całym sobą. To nie jest łatwe. Tutaj chodzi o modlitwę w bardzo szerokim znaczeniu. Wyraźnie o tym napisałem. Trzeba również zważyć na to, że dzisiaj zmieniły się również formy modlitwy. Mało kto ma tyle czasu, aby codziennie modlić się przez godzinę czy dłużej, chyba że w zakonach kontemplacyjnych. Ale pisma św. Jana od Krzyża nie są tylko dla zakonników. Dlatego uważam, że oczyszczenie dokonuje się również na inne sposoby. W końcu, zaczytywanie się w książkach bez końca i czytanie w taki sposób, że nie czuję upływu czasu to mogą być dwie różne sprawy. Św. Jan nie jest przeciwnikiem czytania, ale zwraca uwagę na to, jak i dlaczego czytamy.
E
ela
14 grudnia 2010, 15:06
Mnie się zawsze podoba co Ojciec pisze. Tutaj może faktycznie trochę chaosu, trochę "mądrości" a trochę "życiowego" przesłania, tak zresztą powinno być, ale rozważanie krótkie, no fakt, trzeba samemu sobie dopowiedzieć, przemyśleć. A ci ludzie w parku ze słuchawkami, to może słuchają "modlitwa w drodze" ?? Ja nie hołduję zasadzie "Im gorzej tym lepiej". Rozpaczam nad moją sytuajcą bytową, rodzinną i społeczną, i uważam, że kiedy w życiu jest lepiej to łatwiej jest o wiarę. Ale generalnie poziom tego rozważania jest trochę za wysoki jak dla zwykłych odbiorców. To materiał na jakąś naukę interaktywną, albo cały cykl.. pozdrawiam.
T
teresa trinici
14 grudnia 2010, 15:02
Uwaga! Długo zdawało mi się,że są rzeczy,sprawy ,których nigdy się nie wyrzeknę. Potrzeba jednak sprawiła,że z lekkim sercem sprzedałam dziś na złom moją własną bransoletkę, a ponieważ nie posiadam obrączki...ciężko pracuję na to,żeby móc czasami poczuć ją na palcu- i ...znowu się udało. Chyba będę pierwszą osobą,która po śmierci powie  Bogu- a teraz proszę w nagrodę o moją małżeńską obrączkę,co to mi ją ciągle przyobiecywałeś Panie ,przymierzając co jakiś czas na serdeczny palec prawej ręki. Paradoks?
A
ad
14 grudnia 2010, 14:46
to dzisiejsze rozważanie nie za bardzo spójne - chyba Autor za dużo chciał powiedzieć a mówiąc dużo powiedział niejasno... Bo jak pogodzić "ciemną dolinę duchowego oczyszczenia" z "bieganiem, naprawianiem samochodu, koszeniem trawnika" nawet jeśli są to "dobre aktywności", prowadzące do "większego otwarcia na Boga"? To jednak nie całkiem to samo, zwłaszcza jeśli nie bardzo się wie po co się biega, albo kosi się trawnik np. po to, żeby wzbudzić zazdrość sąsiada:)) Autor sam wpada w pułapkę niejasności dając z jednej strony negatywny przykład kogoś kto "zaczytuje się bez końca w książkach" żeby za chwilę pisać o zbawiennym wplywie sytuacji, w której "lektura książki zajmuje mnie do tego stopnia, że nie zauważam upływu czasu". Na wszelki wypadek - z przyjemnością czytam rozważania O. Piórkowskiego, zapewniam o sympatii dla oo Jezuitów , a rocznik 1963 uważam za bardzo dobry:)) Tym bardziej jednak chciałoby się pięknego, logicznego rozważania zamiast, przepraszam,  pomieszania z poplątaniem...
Dariusz Piórkowski SJ
14 grudnia 2010, 12:29
O tak, dzieła św. Jana od Krzyża to niełatwa lektura, ale nie zapomnę nigdy co mawiał mój mistrz nowicjatu (my jezuici nazywamy go magistrem): "Nie bójcie się spoglądać na szczyty". I miał rację. Jak człowiek nawet nie popatrzy na góry, to się w nim nie zrodzi pragnienie, aby się na nie wspiąć. Pierwszy raz czytałem św. Jana od Krzyża w szkole średniej. Niewiele zrozumiałem, ale dzisiaj jest trochę inaczej. To klasyka i skarbiec Kościoła, który został dla nas otwarty, by z niego czerpać.
A
Alfista
14 grudnia 2010, 11:36
Dzieła Św. Jana od Krzyża od przeszło dwudziestu lat na mej półce kilka razy się zabierałem, ale zapał gaśnie. Nawet tak jednego popołudnia w zeszłym tygodniu chwyciłem wolumin w dłonie. Ojcze Dariuszu dzięki za przypomnienie.
W
WGYQR
14 grudnia 2010, 10:06
Za ciężki temat, by tak po nim lekko pojechać w krótkim poście. Efekt jest taki, że od tego gadulstwa, wszystko się dewaluuje, spłyca. Środek jest przekazem powiedział McLuhan i miał rację. O pewnych rzeczach lepiej pomilczeć. Tak se myślę. A czytanie świętych lektur w samotności prowadzi raczej do otępienia i alienacji. Nie mierzmy się łatwo z Janem od Krzyża. Częściej w tej "nocy ducha" trzeba psychiatry, pisał Anzelm Grun. Takie czasy. Niestety.