W duszy jak w jaskini zbójców

(fot. vandinglewop/flickr.com)

To takie trochę nieoficjalne przemówienie do wszystkich zebranych - pozbawione klimatu wzniosłości, typowej dla nauczania Jezusa - zaczyna się od wyrzutów z powodu zmarnowanej szansy. Nie tylko że nie słuchali Jana, to jeszcze "zdmuchnęli" lampę jego nauki. Woleli siedzieć w ciemnościach. W tym wszystkim widać też, jak wielkim echem w całym Izraelu odbiło się nauczanie Jana: był on osobą powszechnie znaną i nikomu nie trzeba było tłumaczyć, że jest prorokiem.

Te gorzkie wyrzuty mogły jednak wzbudzić protest. Jeśli chcemy być w zgodzie z prawdą, to trzeba powiedzieć, że cały Izrael, a przynajmniej znaczna jego część odnosiła się z szacunkiem do Chrzciciela, a szeroka sława poparta uznaniem ze strony tłumów niejednokrotnie chroniła go od śmierci. Z rezerwą traktowała go jedynie garstka wpływowych przywódców religijnych, a Herod, który go zabił, zrobił to nie dlatego, że go nienawidził (bo "chętnie go słuchał"), ale dlatego, że się go bał. Ani jednak Herod, ani przywódcy religijni nie mieli okazji, aby usłyszeć wyrzuty, jakie Jezus wypowiedział we fragmencie przypadającej na dzisiejszy dzień Ewangelii. Czy zatem Jezus nie popełnił podstawowego błędu kaznodziejów: czy nie wyrzucał grzechów tym, którzy ich nie popełnili? (kaznodzieje krzyczą czasami na ludzi dobrych i pobożnych, bo tacy przychodzą do kościoła, prawdziwi grzesznicy stronią od Mszy jak diabeł od święconej wody).

Ludzie przychodzili do Jana, bo dobrze się go słuchało i udzielał mądrych wskazówek. Był też dla nich wyrzutem sumienia, przyjmując więc chrzest, dawali wyraz swoim najgłębszym pragnieniom życia dobrego, zgodnego z prawem Boga. Wielu po chrzcie wróciło do swoich normalnych zajęć, może nawet stali się lepszymi ludźmi, niewielu jednak zrozumiało, że wszystko to ma na celu otwarcie oczu ich dusz, aby gdy wzejdzie w końcu Słońce Sprawiedliwości, ucieszyli się jego światłem, a nie zaczęli mrużyć oczu, jak światło to ich oślepiło. Tymczasem kiedy Pan Jezus zaczął nauczać, w wielu przypadkach musiał rozpoczynać... od nowa: tłumaczyć, przekonywać, udowadniać. Gdyby ludzie "wykorzystali" łaskę nauczania Janowego, zdecydowanie łatwiej byłoby im przyjąć ten ostateczny dar, jakim był sam Bóg, jaki zamieszkał pośród swego ludu.

DEON.PL POLECA

No tak. Jak chodzi o duchowe dobra, to wcale nie musimy - ani nawet nie powinniśmy - stosować do nich jakichkolwiek reguł związanych z umiarem, zdrowym rozsądkiem czy ubóstwem. W kwestii bogactwa duchowego możemy być pazerni, nieumiarkowani, dążyć do niego po trupach i wszelkimi dostępnymi środkami; możemy kraść duchowe skarby, gromadzić je w nadmiarze. Możemy wszystko. To właśnie to wyrzuca Jezus swoim słuchaczom: mogli skorzystać znacznie bardziej na tym, że mieli obok siebie Jana.

Połowę Adwentu mamy już za sobą - wykorzystajmy drugą połowę na to, aby w naszej duszy jak w jaskimi zbójców pełno było kosztowności, drogich kamieni i innych skarbów łaski. Nie żałujmy sobie niczego!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W duszy jak w jaskini zbójców
Komentarze (3)
A
Adam
16 grudnia 2011, 17:57
Dobrze, to może było ciut nieuprzejme z tym uprzedzaniem, powinienem przede wszystkim na ten czas życzyć dobrze przeżytej końcówki Adwentu, a nie marudzić;) Oby nie brakło nam w tym czasie Bożych Łask, pozdrawiam :)
A
Adam
16 grudnia 2011, 17:49
Pozwolę sobie uprzedzić wszelkie komentarze (jeśli takowe mają zamiar się pojawić) oburzających się na zwroty i słownictwo użyte w tym tekście, jak np. "jaskinia zbójców" albo "pazerni, nieumiarkowani, dążyć do niego po trupach" - co prawda sposób przedstawienia pewnych prawd jest tu dość kontrowersyjny, ale całe szczęście zostało to napisane w dorym duchu (mam nadzieję i przeczucie ;D). Ciekawy tekst, pozdrawiam.
Agu
16 grudnia 2011, 11:31
świetnie napisane