Zwolnij. Te nawyki uratują ci życie
Dobry plan na życie ogarnia każdą jego przestrzeń i potrzebę: prywatną, zawodową, fizyczną, psychiczną i duchową - wszystkie maxi i mini sprawy. Depresja, na którą zachorowałem, była dla mnie bolesnym, ale skutecznym przebudzeniem.
Odkąd pamiętam, zawsze miałem w zwyczaju zadawanie sobie pytania: "Jak ogarnąć?". Wprawdzie w dzieciństwie był to mniej współczesny zwrot: "Jak to zrobić?", ale w gruncie rzeczy chodzi przecież o to samo. Od zawsze interesowało mnie działanie poprzedzone planowaniem i analizowaniem tego, jak coś działa, jak powinno działać́ lub być wykonane.
To pytanie szczególnie nabrało znaczenia, kiedy zachorowałem na depresję i nagle przestałem ogarniać całe moje życie. Wtedy zainteresowałem się psychologią i rozwojem osobistym, w efekcie czego założyłem bloga jakogarnac.pl, na łamach którego do dzisiaj dzielę się moimi spostrzeżeniami na temat ogarniania rzeczywistości.
Choroba - mój niechciany, ale bardzo pouczający towarzysz - nauczyła mnie, że zdecydowanie łatwiej, przyjemniej i z lepszymi efektami idzie się przez życie, gdy jest ono dobrze zaplanowane. Dobrze, czyli z uwzględnieniem nie tylko aktywności zmierzających do osiągniecia wyznaczonych celów, ale również czasu na modlitwę, odpoczynek czy budowanie relacji z innymi osobami. Dobry plan na życie ogarnia bowiem każdą jego przestrzeń i potrzebę: prywatną, zawodową, fizyczną, psychiczną i duchową - wszystkie maxi i mini sprawy.
Gdy wiedza staje się przekleństwem - nadmiar informacji może cię zabić
Wraz z ogromnym postępem technologicznym pojawiły się też nowe jednostki chorobowe, jak na przykład Syndrom FOMO (ang. Fear Of Missing Out), czyli chorobliwy lęk przed tym, że coś nas omija. Wyraża się on między innymi kompulsywnym sięganiem po smartfona, by odczytać nowe posty na ścianie Facebooka, Twittera czy sprawdzić skrzynkę̨ poczty elektronicznej.
Nie trzeba uciekać się do nowoczesnej elektroniki, by poznać właściwości zbyt szybkiego życia. Każdy z nas jest jego uczestnikiem, bo nawet jeśli udaje nam się żyć wolniej, to reszta świata pędzi w coraz szybszym tempie, wywierając na nas presję.
Zmiana jest konieczna, bo taki stan zapewnia miejsce dla zbyt wielu rzeczy, za to o wiele za mało na modlitwę i rozwój duchowy.
Jak zatem zwolnić tempo? Warto przyjrzeć się postawie Jezusa Chrystusa, który także w tej kwestii może być naszym wzorem do naśladowania. Zbawiciel, choć działał w świecie diametralnie innym od naszego, również nie narzekał na brak zajęć. Często jednak udawał się w miejsca ustronne, by oddawać się modlitwie. Dopiero potem wracał do świata, który miał wobec niego niezliczone oczekiwania. To niezwykle cenna wskazówka, bo pokazuje, że nie musimy decydować się na życie pustelników, by złapać głębszy oddech i nabrać sił do mierzenia się z codziennymi trudami.
Dwa kroki do upragnionej wolności
Pierwszym krokiem do odnalezienie własnego sposobu na slow life, jest uświadomienie sobie pędu własnego życia oraz potrzeby zwolnienia. Bez tego trudno będzie ci wdrożyć jakikolwiek długofalowy pomysł na zmniejszenie tempa. Oczywiście w życiu każdego człowieka może wydarzyć się coś, co Bóg spróbuje wykorzystać, by przypomnieć, że szalony pęd zazwyczaj prowadzi na manowce. Sam jestem tego przykładem. Depresja, na którą zachorowałem, była dla mnie bolesnym, ale skutecznym przebudzeniem.
Na szczęście takie momenty olśnienia mogą być też mniej bolesne. Wspaniałym rozwiązaniem są choćby wyjazdowe rekolekcje. Kilka dni spędzonych za murami klasztoru czy domu rekolekcyjnego, gdzie zamiast zgiełku świata i bodźców audiowizualnych dominują cisza i modlitwa, to sprawdzony sposób na otwarcie oczu. W takich warunkach serce szybko upomni się o zwolnienie tempa i wsłuchanie się w jego głos. Mimo że zawsze gorąco polecam metodę rekolekcyjną, zaliczam ją jednak bardziej do terapii wstrząsowych, bo nie stanowi elementu codziennego życia.
Jeśli kiedykolwiek miałeś okazję być na rekolekcjach, kursie chrześcijańskim, pielgrzymce czy innym duchowym wydarzeniu, pewnie doświadczyłeś tego, że powrót do codzienności prędzej czy później okrada cię z jego owoców. Zapał gdzieś ulatuje, postanowienia idą w zapomnienie, a miejsce wyciszenia szybko zajmuje nadaktywność. Dzieje się tak dlatego, że rekolekcje wprawdzie ładują duchowe akumulatory, ale my działamy jak... smartfony - potrzebujemy codziennego ładowania, a nie podłączania do prądu zaledwie kilka razy w roku (a przecież taka statystyka, jeśli chodzi o rekolekcje i tak jest niezłym osiągnięciem!). Jak zatem doładowywać się każdego dnia?
To jest krok drugi do życia w wolniejszym, bardziej naturalnym tempie. Kiedy już uświadomisz sobie, w jakiej gonitwie żyjesz, warto, byś poszukał przyczyn takiego stanu rzeczy. Co ważne, grono energetycznych wampirów znajduje się w tobie, a nie w świecie zewnętrznym. Ostatecznie przecież to ty decydujesz, któremu z nich pozwolisz na wysysanie energii poprzez popychanie do nadaktywności. Kiedy jednak nie jesteś świadomy ich działania, bezwolnie podążasz za ich zwodniczym głosem.
Takim wampirem może być brak asertywności, kompleksy, porównywanie się z innymi ludźmi czy po prostu żądza posiadania. Te przykłady stanowią oczywiście tylko niewielki wycinek całości tego szkodliwego grona, ale trud zlokalizowania przyczyn jesteś w stanie podjąć tylko ty sam - poprzez zrozumienie i analizowanie własnych myśli, emocji, postaw i zachowań. Kiedy to uczynisz i dobierzesz ładowarkę odpowiednią do przyczyny ubytków energii, znajdziesz się już o krok od znalezienia własnego sposobu na slow life.
Nawyki ratujące życie
Chciałbym cię zapoznać ze świecką metodą, opracowaną przez Hala Elroda na jego własny użytek i spopularyzowaną w książce Fenomen poranka. Jak zmienić swoje życie. Dzięki tej metodzie udało mu się wydostać z długów i depresji. Zaproponowany przez niego program zmiany sposobu życia składa się z 6 kroków, których wdrożenie może być łatwe i bardzo przyjemne. Od pierwszych liter angielskich nazw każdego z nich Elrod utworzył skrót SAVERS, który można rozumieć jako ratujące życie nawyki. Składowe tego skrótu to Silence (Cisza), Affirmations (Afirmacje), Visualization (Wizualizacje), Exercise (Ćwiczenia zyczne), Reading (Czytanie), Scribing (Pisanie).
Na każdy z nawyków z tego zestawu możesz poświęcić zarówno 10 minut, jak i 60 sekund. W tym drugim przypadku chodzi o skrócenie snu o zaledwie 6 minut, co nie jest aż tak ogromnym poświęceniem nawet dla fanów popularnej zasady "zaraz wstanę z łóżka, jeszcze tylko pięć minutek".
SAVERS, praktykowane jako następujące po sobie czynności, świetnie działają także w każdej innej porze dnia. Wystarczy wygospodarować sobie dogodny czas, w którym można zająć się nimi na serio.
Jak wdrożyć SAVERS w codzienność? Wiele zależy od tego, jakie nawyki ratujące życie chcesz wypracować. Przede wszystkim jednak będziesz potrzebował wygospodarowania czasu tylko dla siebie i od tego powinieneś zacząć. Pamiętaj, że to nie musi być długi czas. Wystarczy kilka minut, za to codziennie, bo regularność jest kluczowym elementem pracy nad nawykami.
Poniżej znajdziesz przykładowy plan zastosowania SAVERS w codzienności. Możesz go zastosować w niezmienionym wydaniu, ale zachęcam do modyfikacji, które będą dokładniej odpowiadały Twoim potrzebom.
1. Praktykowanie ciszy - wyeliminuj wszystkie źródła hałasu. Następnie usiądź wygodnie na krześle, połóż nogi na podłodze i zamknij oczy. Co dalej? Po prostu bądź. Wsłuchaj się w ciszę, która Cię otacza. Trwaj w niej przez minutę lub dwie.
2. Chwila wdzięczności - teraz poświęć chwilę na krótką modlitwę. Niech będzie przepełniona szczerym dziękczynieniem za otrzymane od Boga łaski. Postaraj się wymienić kilka powodów do wdzięczności. Przecież jest ich niezliczona ilość.
3. Uruchomienie wyobraźni - Bóg jest dobry i przygotował dla każdego z nas niezliczone łaski. Wyobraź sobie to dobro, którego sobie życzysz, i uwierz, że Cię spotka. Bo "Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy" (Hbr 11, 1).
4. Krótkie ćwiczenia - wstań z krzesła i przez kilka minut postaraj się rozruszać swoje ciało. Zrób kilka przysiadów i pompek lub wsiądź na rower treningowy. Ważne, by dostosować ćwiczenia do Twoich możliwości fizycznych. Tu nie chodzi o pracę nad mięśniami. Jeśli praktykujesz SAVERS rano, ten element zestawu ma za zadanie obudzić Cię i odpowiednio dotlenić.
5. Ciekawa lektura - przeczytaj kilka stron inspirującej książki lub ciekawego artykułu. Co dokładnie czytać? Oczywiście może to być Pismo Święte, ale nie musi. Niech to będzie coś, co Cię naprawdę interesuje. Znam ludzi, którzy poprzez takie fragmentaryczne czytanie są w stanie przeczytać kilka książek w roku, a w inny sposób nie mieliby na to czasu.
6. Pisanie z mocą - następnie sięgnij po kartkę i długopis (najlepiej przygotować je wcześniej i trzymać zawsze w tym samym miejscu, by na drodze do praktykowania SAVERS nie stanęły problemy związane z szukaniem zagubionych rzeczy). Możesz zapisywać to, co wcześniej przeczytałeś, albo spisywać swoje przemyślenia. Pamiętaj, że to, co zapisane, zaczyna istnieć i nabiera w ten sposób mocy sprawczej!
Ćwiczenie nr 1:
Przemyśl, w jaki sposób możesz dostosować SAVERS do własnych potrzeb. Ważne, by twój zestaw zawierał każdy z 6 elementów, a więc ciszę, afirmację, wizualizację, ćwiczenia fizyczne, czytanie i pisanie. Następnie zapisz to, co wybrałeś, i staraj się realizować każdego dnia.
***
Więcej praktycznych ćwiczeń i porad znajdziesz w naszym "Ogarniaczu". Znajdziesz tam m.in.
- Spójną strategię radzenia sobie z wyzwaniami codzienności
- 12 inspirujących i motywujących tekstów. Zacznij każdy miesiąc z nową energią!
- Uniwersalny planer czasu z rozkładem miesięcznym i tygodniowym. Sam decydujesz, w którym miesiącu zaczniesz, nie ogranicza Cię rok kalendarzowy.
- Proste narzędzia na każdy dzień. Stosowane regularnie, przynoszą zdumiewające efekty.
Notujcie postępy, motywujcie się wzajemnie i dajcie znać, jak wam idzie! :)
***
Adrian Wawrzyczek - mąż, tata, dziennikarz, bloger (jakogarnac.pl), specjalista social media, autor "Ogarniacza"
Skomentuj artykuł