J 8,10-11 to moje Słowo na Wielki Post! Otrzymaj Słowo dla siebie!

DEON.pl

Jest taka ewangeliczna opowieść, którą na wiele dziesiątków lat wykreślono z Pisma Świętego. Usunęli ją chrześcijanie, gdyż czuli się zgorszeni opisaną tam postawą Jezusa. Tekst wrócił do kanonu dopiero w czwartym wieku. Czym aż tak bardzo się gorszyliśmy?

Pomódl się o dobre przyjęcie tego Słowa:

Duchu Święty, otwórz mój umysł i otwórz moje serce, abym te natchnione przez Ciebie słowa czytając, poznawał i rozumiejąc przyjmował. Daj mi też siłę, abym posłuszny Bożemu natchnieniu mógł z radością kierować się nimi w życiu. Amen.

Tekst Twojego Słowa (J 8, 10-11):

Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?». A ona odrzekła: «Nikt, Panie!». Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»

DEON.PL POLECA

Rozważanie abpa Grzegorza Rysia:

Jest taka ewangeliczna opowieść, którą na wiele dziesiątków lat wykreślono z Pisma Świętego. Usunęli ją chrześcijanie, gdyż czuli się zgorszeni opisaną tam postawą Jezusa. Zwłaszcza wschodni wielcy Ojcowie Kościoła nie mieli tego ustępu w swoich egzemplarzach Biblii, dlatego daremne będzie szukanie u nich komentarzy do tej perykopy. Tekst wrócił do kanonu dopiero w czwartym wieku. Trafił wówczas, wszystko na to wskazuje, nie do tej Ewangelii, z której został wyłączony. To zapewne nie Jan, ale raczej Łukasz jest jego autorem. Minęło jednak już tyle czasu, że sami chrześcijanie zapomnieli skąd ów teks wycięli.

Czym aż tak bardzo się gorszyliśmy? Opowiadaniem o spotkaniu Jezusa z kobietą złapaną na cudzołóstwie (J 8, 1-11). Nawet dzisiaj nasza wrażliwość się buntuje: jakże łatwo Jezus rozgrzesza tę kobietę! W starożytności ten skandal miłosierdzia doprowadził do "ocenzurowania" Pisma. Cudzołóstwo było wszak w tej wspólnocie grzechem nie do odpuszczenia. Kościół pierwszych wieków wyróżniał trzy przypadki zła, za które nakładał pokutę "dożywotnią": zaparcie się wiary, morderstwo i cudzołóstwo. W przypowieści widzimy tymczasem, jak Jezus kobietę, która w oczach ludzi obarczona jest "niewybaczalną" winą, w jednym momencie rozgrzesza. A przecież nie przyszła sama do Chrystusa prosić o spotkanie, lecz pochwycili ją faryzeusze i uczeni w Piśmie. Przyprowadzili do Niego kobietę, wiedząc, jaką miarą należy wymierzyć jej sprawiedliwość - dlatego zgodnie z Prawem gotowi są ją ukamienować. Tym samym wystawiali Jezusa na próbę: czy sprzeciwi się prawu mojżeszowemu, czy też uzna przewidzianą karę? Gdy oni mówili, On był pochylony nad ziemią. Gdy zapytali Go o zdanie, odrzekł: "Ten z was, który jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem". A potem odprawił kobietę. Wcześniej - rozgrzeszył. Nie zadał żadnej pokuty. Zostawił jej tylko polecenie: "idź i od tej pory nie grzesz więcej". Zachowanie Jezusa faktycznie jest gorszące. Nie wydaje się to zbyt łatwe?

A - z drugiej strony - jak to jest znaleźć się w sytuacji tej kobiety, kiedy człowiek zostaje siłą wystawiony na widok publiczny, a nadgorliwi stróże wypowiadają litanię twoich przewinień? To opowieść o tym, jak jest nieraz ciężko zawierzyć Bożemu miłosierdziu. Jak łatwo o nim rozprawiać, a jak trudno je uznać, kiedy dotyka człowieka, którego widzimy przez pryzmat jego złych czynów… Wydaje się jednak, że ktoś w tej historii miał szczęście. Cudzołóstwa nie popełnia się samotnie. Na kobietę miały za to spaść kamienie, o mężczyźnie, z którym grzeszyła, nikt nawet nie wspomniał. Zapewne uciekł, a jej uciec się nie udało; może nie miała sił, może nie zdążyła? On odszedł, a wraz z nim przepadła wiedza o jego grzechu. Ona pozostała - i trafiła pod ocenę tłumu. Kim chcielibyśmy być w tej historii? Mężczyzną, który zachował swoją prywatność i święty spokój? Uważajmy, bo… on nie trafił na karty Ewangelii, a ona tak.

Grzech kobiety stał się - paradoksalnie - jej drogą do Boga. Choć nie z własnej woli, ale stanęła przed Chrystusem. (Nie wiemy natomiast, czy cudzołożący mężczyzna kiedykolwiek spotkał się z Bogiem). Tym samym otrzymała możliwość rozliczenia się z własnego grzechu. Dlatego znacznie lepiej jest nam odnaleźć się w jej losie. Bo ostatecznie rzecz biorąc, do Boga nie ma innej drogi niż ta, która wybrukowana jest naszymi grzechami. Z własnego grzechu wychodzimy ku Chrystusowi, który przyszedł "zbawić to, co zginęło". W Ewangelii Mateusza Jezus mówi: "Lekarz nie jest potrzebny zdrowym, lecz chorym. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: »Miłosierdzia chcę, a nie ofiary«. Bo nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników" (Mt 9, 12-13). Jezus przyszedł na świat właśnie dla tej kobiety i dla Zacheusza, dla tych, którzy mają odwagę stanąć przed Nim ze swoim grzechem. A jeśli zaczniesz uciekać, to zapewne uda ci się ukryć. Tylko że ostatecznie to będzie ucieczka nie przed grzechem, ale przed Bogiem. Trzeba mieć odwagę, by stanąć w prawdzie o sobie i dzięki spotkaniu z Bogiem ruszyć w nową drogę. Zacząć żyć na nowo.

Rozważanie pochodzi z książki "Skandal miłosierdzia"

Jak zrozumieć, co to Słowo oznacza dla mnie?

To Słowo może przeprowadzić Cię przez Wielki Post. Aby poznać je i odkryć jego znaczenie, musisz się nim modlić. Proponujemy Ci metodę modlitwy Słowem Bożym "Lectio Divina", którą Kościół modli się od wieków. Kliknij TUTAJ i czytaj, jak to robić »

Zachęcamy także do wchodzenia głębiej w Słowo Boże poprzez kontemplację ewangeliczną i modlitwę prostoty. To wymagająca forma - ale idealna na Wielki Post! Czytaj o tym, w jaki sposób stosować kontemplację Słowa Bożego»

Przeczytaj też te artykuły o rozumieniu Słowa Bożego i modlitwie Nim:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

J 8,10-11 to moje Słowo na Wielki Post! Otrzymaj Słowo dla siebie!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.