Jerozolimska kobieta lituje się nad Jezusem
Jesteś potrzebny Jezusowi i każdy twój najmniejszy gest ma znaczenie. Gdy rozszalały tłum toczył walki, ona jedna odważyła się podejść i zobaczyć kogoś więcej niż tylko skazańca.
Nie wiemy, jak długo Szymon z Cyreny pomagał nieść Jezusowi krzyż. Ilu scen był świadkiem, czy dotarł na samą Golgotę? Ci, którzy pluli Jezusowi w twarz, przeklinali Go i popychali, pozostali bezimiennym tłumem. Na kartach historii zapisali się pokorni, cisi i odważni - ci, którzy wychodzili przed tłum.
Taką postacią była Weronika. Gdy umęczony Jezus opadał z sił, a dookoła rozszalały tłum walczył również między sobą, ona z całą swoją kobiecą delikatnością podeszła niezauważona aż do samego Chrystusa. Podeszła, bo widziała kogoś więcej niż tylko skazańca. Jezus zapewne się zdziwił, że tak piękna i zamożna kobieta chce Go dotknąć niezmuszana przez nikogo. Weronika miała w sobie wrażliwość na piękno, dostrzegła w Jezusie tę samą postać, którą wcześniej Apostołowie oglądali na górze Tabor. "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
Jej imię, którym dzisiaj ją określamy, wzięło się prawdopodobnie od gestu, jaki wykonała. Ocierając twarz Jezusowi, w Chrystusie na nowo odkryła przed ludźmi prawdziwe Boże oblicze. On pozostawił swój wizerunek na jej chuście. "Vera icon" - czyli prawdziwy obraz. To jednocześnie wizerunek Boga i człowieka, przymierze wypisane krwią.
Z każdym krokiem spotykało Jezusa coraz większe cierpienie. Dlatego też każdy najmniejszy gest dobra wobec Niego miał znaczenie. Ci wszyscy ludzie spotykani na drodze nie tylko mieli dawać świadectwo, ale także być umocnieniem dla samego Jezusa, który niesie krzyż. Każda ta osoba to cichy dowód, że dobro w człowieku zwycięża. To potwierdzenie, że walka Boga o człowieka ma sens.
Jeśli chcesz towarzyszyć Jezusowi, pamiętaj, że każdy najmniejszy gest ma wielkie znaczenie. Nie myśl tylko kategoriami wielkości. Widzisz? Zanim ty spostrzegłeś pragnienie Jezusa, Weronika już była u Jego stóp. Wyprzedziła cię. W pomaganiu nie chodzi o ściganie się i porównywanie, ale o pewien refleks miłosierdzia. Tyle razy mogłeś pomóc, ale nie zdążyłeś. Możemy czekać, że zrobi to ktoś inny, bardziej kompetentny, zdolniejszy. Nawet jeżeli nie możesz realnie pomóc, może znasz po prostu kogoś, kto potrafi to zrobić, albo twoja obecność zwróci uwagę innych na potrzebę pomocy. Jesteś potrzebny! Miłosierdzia nie mierzy się efektywnością, ale otwartością serca. Twarz ludzi, którym okażesz miłosierdzie, odbije się w twojej duszy jak na płótnie.
To, co czuł Jezus w tej sytuacji, każdy z nas może sobie łatwo wyobrazić. Tak wiele razy w życiu byliśmy fałszywie ocenieni. Na podstawie wyglądu, rzeczy i sytuacji, które nic o nas nie mówiły. Ile takich osób spotkaliśmy, które powiedziały nam: widzę, jaki jesteś naprawdę. Chciały nas poznać, dostrzec prawdę, nie zraziły się powierzchownym widokiem. Te same uczucia nie były obce Jezusowi.
Czy ją zauważył? Może była chwilą wytchnienia i odpoczynku w tej drodze, a może wszystko działo się tak szybko, że niczego nie spostrzegł. Poczuł jedynie, że wyszła z Niego moc, jak wtedy, gdy uleczył kobietę cierpiącą na krwotok. Na pewno Weronika nie pozostała niezauważona. Nawet jeśli ich spojrzenia się nie spotkały, to przynajmniej sercem ją dostrzegł. Taki gest nie pozostaje bez echa.
* * *
Ta wyjątkowa droga krzyżowa każe nam skupić się na Jezusie, poznać w nim to co ludzkie i bliskie naszemu sercu. Wszyscy jesteśmy oporni, a nasze serca zbyt ciasne dla drugiego człowieka Na kolejne rozważania zapraszamy w każdy czwartek i sobotę Wielkiego Postu.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"
Skomentuj artykuł