Sakrament nierozerwalnej jedności

(fot. MaX - Sergio/flickr.com)
ks. Mariusz Pohl / "Różaniec"

Sakrament małżeństwa to nie tylko wspólne życie oparte na uczuciach i fizycznej bliskości. Jest to także wzajemne zobowiązanie do trwałej, nieodwołalnej miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej.

Zobowiązanie to, wyrażone słowami przysięgi małżeńskiej, wypowiedziane świadomie i dobrowolnie, potwierdzone błogosławieństwem kapłana, działa natychmiast: sprawia cud! Oto bowiem mocą słów złożonej przysięgi, Bożego błogosławieństwa i działania łaski przestajemy być "ja" i "ty", a zaczynamy być "my".

Trwałość, jedność i wierność wspólnoty małżeńskiej wymaga jednak osobowej dojrzałości i wzajemnego poczucia odpowiedzialności za siebie i swoje dzieci. Bez tych cnót w życiu małżeńskim szybko dochodzi do konfliktów, wzajemnych pretensji i rywalizacji. Okazuje się, że małżonkowie często nie potrafią prowadzić wspólnego życia w jedności i wzajemnym zrozumieniu, że nie łączy ich nic poza fascynacją seksualną i płomiennymi uczuciami, które przecież w końcu osłabną. Niestety, gdy do głosu dochodzi realna rzeczywistość, ze swoimi surowymi wymaganiami i prawami, młodym otwierają się oczy i zaczynają dostrzegać, że do siebie nie pasują.

Najczęstszym źródłem konfliktów i problemów jest wypaczona motywacja i błędne pojęcie miłości: kocham cię, ponieważ jesteś najpiękniejsza; będę cię kochała, jeśli zapewnisz mi bezpieczny byt. Tymczasem miłość nie może być obwarowana jakimkolwiek "ponieważ" czy "jeśli". Bo co będzie, gdy spotkam piękniejszą albo gdy przestaniesz mi dawać poczucie bezpieczeństwa? Dobrze, gdy szukamy konkretnych motywów swojej miłości i wiemy, dlaczego wybraliśmy na małżonka właśnie tę, a nie inną osobę. Trzeba jednak umieć swoją motywację przekształcać i pogłębiać, by kochać kogoś dla niego samego, aktem bezwarunkowego i trwałego wyboru, bez względu na doraźne okoliczności.

Aby jednak ta właściwa wizja i motywacja miłości mogła przynieść owoce trwałego, małżeńskiego szczęścia, potrzeba dojrzałej osobowości małżonków. Dojrzałość zaś nie bierze się nagle, sama z siebie. Jest to długotrwały proces stopniowego dochodzenia i dorastania do życiowej mądrości, przekonań moralnych, siły woli, pewności uczuć, wrażliwości sumienia, poczucia odpowiedzialności, mocy charakteru itp. Żeby kochać, trzeba nad sobą pracować. Nie wystarczy tylko znaleźć odpowiednią osobę do małżeństwa, trzeba także samemu być odpowiednią osobą.

Niestety łatwo tu o pomyłki, zaniedbania i lekkomyślność. Człowiek pozbawiony poprawnej wizji miłości, a do tego bez charakteru, nastawiony egoistycznie, nieodpowiedzialny, bez sumienia i o słabej woli nie zdoła sprostać wymaganiom, jakie niesie wspólne życie i rodzina. A z niedojrzałej postawy rodzą się wielkie i bolesne dramaty. Tym bardziej powinno to mobilizować wszystkich młodych, planujących małżeństwo, do rozwagi, odpowiedzialności i gruntownego zbadania swoich motywów.

Przysięga małżeńska w istocie wyraża decyzję całkowitego związania swojego życia z osobą, którą się wybiera raz na zawsze i obdarza wyłączną miłością. Aby taką decyzję trafnie i odpowiedzialnie podjąć, trzeba się dobrze wzajemnie poznać i sprawdzić swoją miłość wtedy, gdy jest na to czas, a więc w okresie chodzenia ze sobą i narzeczeństwa. Ostatecznie jednak przy podejmowaniu decyzji o ślubie - obok roztropności - musi narzeczonym towarzyszyć nadzieja, że skoro małżeństwo jest sakramentem i angażuje się w nie sam Bóg, to nie pozostawi ich bez pomocy, że da siłę, by miłość - o ile jest autentyczna - przezwyciężyła przeszkody i kryzysy.

Na szczęście wiele małżeństw potrafi wytrwale je pokonywać, mimo że w ich życiu nie brakuje kłótni, milczących dni, urazów, obrażania się na siebie… Takie jest życie. I właśnie w takim życiu dochodzi do głosu świętość małżeństwa. Nie polega ona na absolutnej nieskazitelności moralnej i idealnym charakterze. Ludzi odznaczających się takimi cechami nie ma. Doskonałość nie oznacza bowiem braku wad, lecz wolę ich wytrwałego przezwyciężania. Święci małżonkowie to nie ci, którzy nie popełniają błędów, lecz ci, którzy potrafią je wyznać, naprawić, wybaczyć sobie i wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. To ci, którym nigdy nie zabraknie cierpliwości, by walczyć z własną słabością i uczyć się znosić słabości drugiego.

Świętość życia małżeńskiego, podobnie jak życia w ogóle, polega na podejmowaniu trudu codziennego trwania przy Bogu, dźwigania swojego krzyża, a także na służbie i wykonywaniu niepozornych, prozaicznych, a często uciążliwych obowiązków. To z takich cegiełek buduje się gmach całego życia małżeńskiego. Dopiero z perspektywy lat widzimy, czym naprawdę jest miłość i że jest ona święta. Święta, bo pochodzi nie tylko od człowieka, ale ostatecznie jest darem Boga. Jest to jednak dar, który - jak każdy dar Boga - stanowi zarazem zadanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sakrament nierozerwalnej jedności
Komentarze (29)
TM
tydzień MIŁOSIERDZIA
3 października 2012, 23:31
Sobota w Tygodniu Miłosierdzia ma przypomnieć jak wielkie znaczenie w pomnażaniu miłości na ziemi ma sakrament małżeństwa, który Chrystus ustanowił w tym celu, by Jego miłość do Kościoła była stale uobecniana w miłości małżonków. Będzie to okazja do otoczenia miłością i modlitwą małżonków przeżywających trudności materialne, egzystencjalne, ale także rozkład więzi małżeńskiej lub kryzys duchowy. <a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,11635,tydzien-milosierdzia-od-7-do-13-pazdziernika.html">http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,11635,tydzien-milosierdzia-od-7-do-13-pazdziernika.html</a>
G
gn
28 września 2011, 12:21
Nawoływanie do "rozwagi, odpowiedzialności i gruntownego zbadania swoich motywów" do jednych nie dociera, a innych odstrasza. A innym daje do myślenia! Jeśli, Aurorze komentarza, masz takie osobiste doświadczenie, to ok.
ST
są tez myślący
28 września 2011, 10:44
Nawoływanie do "rozwagi, odpowiedzialności i gruntownego zbadania swoich motywów" do jednych nie dociera, a innych odstrasza. A innym daje do myślenia!
G
gn
28 września 2011, 10:40
Zastanawiam się, po co wiązać się z człowiekiem nieodpowiedzialnym, nastawionym egoistycznie, bez charakteru, bez sumienia, zniewolonym nałogami. To jest jakiś absurd! Z tego muszą wynikać nieszczęścia, "wielkie, bolesne dramaty". Człowiek w wieku 18-20 lat powinien już na tyle rozwinąć swoje myślenie przyczynowo-skutkowe, mieć doświadczenia wyniesione z koleżeństwa i przyjaźni i to minimum o życiu wiedzieć. Nawoływanie do "rozwagi, odpowiedzialności i gruntownego zbadania swoich motywów" do jednych nie dociera, a innych odstrasza.
KW
Ksiądz wyjaśnia powyżej:
28 września 2011, 06:51
"Niestety łatwo tu o pomyłki, zaniedbania i lekkomyślność. Człowiek pozbawiony poprawnej wizji miłości, a do tego bez charakteru, nastawiony egoistycznie, nieodpowiedzialny, bez sumienia i o słabej woli nie zdoła sprostać wymaganiom, jakie niesie wspólne życie i rodzina. A z niedojrzałej postawy rodzą się wielkie i bolesne dramaty. Tym bardziej powinno to mobilizować wszystkich młodych, planujących małżeństwo, do rozwagi, odpowiedzialności i gruntownego zbadania swoich motywów." Z tym, że czasem jest tak, że się nie planuje nieodpowiedzialności, a ona sama wyłazi.
ZD
zadajesz dziwne pytanie
28 września 2011, 06:47
Ale jaka jest logika w świadomym zadawaniu cierpień współmałżonkowi? Jakie korzyści przynosi takie zachowanie? A może to nie jest świadome lecz wynika z jakichś zranień, które trzeba by było wspólnie znieść i dać uleczyć? Bardzo jest to wszystko skomplikowane, nie na moją głowę i moje myślenie. Miłość jest jednak dużo prostsza. Zapytaj tych, co krzywdzą, dlaczego to robią. Jeśli robią nieświadomie, to chyba po poinformowaniu opamiętaliby się, a tak nie jest przecież. To często zniewolenia, na które nie ma się wpływu - jak ktoś nie chce się zmienić, to wołami nie zaciagniesz na terapię. Tak, to jest pozornie skomplikowane, a miłośc jest prosta może dla prostych ludzi.
G
gn
27 września 2011, 23:50
Ale jaka jest logika  w świadomym zadawaniu cierpień współmałżonkowi? Jakie korzyści przynosi takie zachowanie? A może to nie jest świadome lecz wynika z jakichś zranień, które trzeba by było wspólnie znieść i dać uleczyć? Bardzo jest to wszystko skomplikowane, nie na moją głowę i moje myślenie. Miłość jest jednak dużo prostsza.
OI
o ile..
27 września 2011, 23:08
Jeśli już przyjdą cierpienia, to łatwiej jest nieść je we dwoje :) O ile cierpienia nie zadaje ten drugi własnie, to oczywiście, że TAK.
G
gn
27 września 2011, 22:50
Jeśli już przyjdą cierpienia, to łatwiej jest nieść je we dwoje :). Jeśli jest miłość, to powiedziałabym, że cierpienie nawet przyczynia się do jej wzrostu :).  To o co chodzi ludziom?
.
...
27 września 2011, 22:42
 Czego ludzie szukają? Co znajdują? Czy są z tym szczęśliwi? a kto mówi, że w małżeństwie chodzi o szczęście(potocznie rozumiane), z nauczania(potocznego:)) słyszanego w kościele, w  życiu chodzi raczej przecież o niesienie cierpień - czyż nie ????? .
G
gn
27 września 2011, 22:23
Artykuł mówi o jedności, a komentarze o rozwodach. Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego ludzie tak komplikują życie sobie i innym? Przecież można normalnie i spokojnie żyć nawet, gdy spotkają się dwa trudne charaktery. Czego ludzie szukają? Co znajdują? Czy są z tym szczęśliwi?
TT
trzy traumy
27 września 2011, 21:49
Zdrada jest traumą, porzucenie jest traumą, rozwód jest traumą. Dokładnie - to są trzy traumy, a nie jedna.
BZ
bez znaczenia
27 września 2011, 20:44
Sędziowie nie powodują tej traumy; traumę swoim dzieciom czyni ten rodzic, który zdradza i porzuca drugiego małżonka, a tym samym porzuca dzieci. Wcale nie sam rozwód jest traumą, ale jest nią odejście z domu jednego rodzica i pozostawienie drugiego samego z dziećmi. Stan taki może trwać całymi latami, nawet bez formalnego rozwodu.
RJ
rozwód jest traumą dla dzieci
27 września 2011, 19:53
Rozwód cywilny nie ma żadnego znaczenia dla katolika. Nawet gdy sąd go orzeknie to i tak nic to nie zmieni i sakrament małżeństwa TRWA nadal, bo małżeństwo katolickie nie może być rozwiązane przez władzę cywilną. Orzeczony rozwód nie daje katolikowi żadnego prawa do wiązania się z inną osobą. I dlatego nie ma sensu pomstować na sędziów, że "rządzą" rozwodami. Nikt nie pomstuje, tylko stwierdza fakty. A fakty są jakie są. Sędziowie decydują o rozwodzie w Polsce. Niezgoda na rozwód jest świadectwem wiary w Chrystusa. Pan Jezus uczył, że "każdy, kto oddala swą żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną pojął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa" (Mt 5,32).
BZ
bez znaczenia
27 września 2011, 19:46
Rozwód cywilny nie ma żadnego znaczenia dla katolika. Nawet gdy sąd go orzeknie to i tak nic to nie zmieni i sakrament małżeństwa TRWA nadal, bo małżeństwo katolickie nie może być rozwiązane przez władzę cywilną.  Orzeczony rozwód nie daje katolikowi żadnego prawa do wiązania się z inną osobą. I dlatego nie ma sensu pomstować na sędziów, że "rządzą" rozwodami.
MR
modlitwa RCSM
27 września 2011, 16:31
"Panie Jezu, dziękujemy Ci, że ukochałeś nas miłością bez granic, nie wahając się nawet oddać życie za nas. Dziękujemy Ci za to, że Twoja miłość chroni nas od zła, podnosi nas z największych upadków i leczy nasze najboleśniejsze rany. Dziękujemy Ci za Twoją obecność w sakramencie małżeństwa i za to, że u Ciebie zawsze możemy znaleźć lekarstwo na każde zło i siłę do pokonywania wszelkich trudności i kryzysów. Oddajemy Ci naszą pamięć, rozum, wolę, dusze i ciała wraz z naszą płciowością. Przyrzekamy codziennie spotykać się z Tobą na wspólnej modlitwie i w lekturze Pisma św., w częstym przyjmowaniu Komunii św. i w adoracji Najświętszego Sakramentu. Postanawiamy regularnie przystępować do sakramentu pojednania, nie ulegać zniechęceniu i natychmiast podnosić się z każdego grzechu. Postanawiamy nie kupować, nie czytać i nie oglądać czasopism, programów ani filmów o treściach pornograficznych. Przyrzekamy nie używać żadnych środków antykoncepcyjnych i rezygnujemy z samej postawy antykoncepcyjnej. Przyrzekamy być zawsze gotowymi na przyjęcie każdego dziecka, które Ty, Panie, pragniesz powołać do istnienia. Pragniemy być dla nich dobrymi wychowawcami, własną postawą i własnym świadectwem ukazującymi drogę do Ciebie. Panie Jezu, ucz nas systematycznej pracy nad sobą, umiejętności kontrolowania naszych pobudzeń seksualnych i emocji. Prosimy Cię o odwagę w codziennym przeciwstawianiu się złu, abyśmy unikali wszystkiego, co uzależnia i zniewala, a przede wszystkim narkotyków, alkoholu i nikotyny. Ucz nas tak postępować, aby w naszym życiu najważniejsza była miłość. Maryjo, Matko nasza, prowadź nas drogami wiary do samego źródła miłości – do Jezusa. Za bł. Janem Pawłem II pragniemy całkowicie zawierzyć się Tobie: »Totus Tuus, Maryjo«! W Twoim Niepokalanym Sercu składamy całych siebie, wszystko, czym jesteśmy, każdy nasz krok, każdą chwilę naszego życia. Amen!”.
PL
przed laty tak nie było
27 września 2011, 14:55
Tak czy tak - przechlapane. Sędzia rządzi, bo ma do tego prawo! Na jedno wychodzi! A jeszcze 30 lat temu, gdy jeden małżonek nie zgadzał się na rozwód, to nie ma mocnych - rozwodu nie było!!
S
Słaba
27 września 2011, 14:41
"Rozwodami rządzą sędziowie! Gdy jeden małżonek chce separacji (bo jest katoliliem i ze względu na Chrystusa nie zgadza się na rozwód), a drugi małżonek domaga się rozwodu - zawsze "zwycięża" orzeczenie o rozwodzie!! (Taki jest przepis)." Rozwody są orzekane na podstawie Kodeksu Cywilnego. Tam jest rzeczywiście taki przepis i nawet sędzia tym nie rządzi... Co do zgody na rozwód - pisałam o tym już w innym wątku - nie ma w prawie polskim możliwości odroczenia sprawy rozwodowej, do czasu wydania wyroku przez sąd kanoniczny, jeśli strona pozwana tego żąda (argumentując, że jej zgoda lub niezgoda na rozwód, zależy od wyroku sądu kanonicznego).
WM
wszystko mi wolno, ale...
27 września 2011, 14:14
Inny tekst o. Salija "Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód": <a href="http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/szukajacym_drogi/zgoda_rozwod.html">www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/szukajacym_drogi/zgoda_rozwod.html</a> Pytanie źle zadane, ponieważ "wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść" - z Listu do Koryntian 6..
JS
jedynie słuszna prawda sędzieg
27 września 2011, 11:40
Nic samo sie nie stanie....... Owszem. Rozwód też sam się nie robi. Rozwodami rządzą sędziowie! Gdy jeden małżonek chce separacji (bo jest katoliliem i ze względu na Chrystusa nie zgadza się na rozwód), a drugi małżonek domaga się rozwodu - zawsze "zwycięża" orzeczenie o rozwodzie!! (Taki jest przepis).
26 września 2011, 16:35
Możliwe. Nie chciałoby mi się zajmować tymi sprawami, gdybym był księdzem. Wolałbym to całkowicie zostawić świeckim. Padło tu już stwierdzenie, że ślub może być "uświęceniem kopulowania". Rozważam grzeszność seksu przedmałżeńskiego oraz autoerotyzmu i nie znajduję w nich ciężkich przewin, a jedynie niedoskonałości, bo niewątpliwie łatowść tzw. sublimacji energii seksualnej, konstruktywna wstrzemięźliwość są nieocenionymi umiejętnościami, łaskami. Tymczasem "twarde prawo, ale prawo"...
.
...
26 września 2011, 16:00
Dlaczego męczą celibatariuszy zajmowaniem się sprawami damsko-męskimi? Celibatariusze sami chętnie się tym "męczą", często mam wrażenie, że jest to dla nich ucieczka w temat zastępczy - od zajęcia się solidnym przeżywaniem własnego kapłaństwa...można na kogoś pogrzmieć, powytykać bliżniemu "słomkę w oku", i mieć w ten sposób poczucie, że się zrobiło kawał dobrej roboty. Wszystko oczywiście z pozycji niepodważalnego autorytetu(bo przecież to ksiądz się wypowiada).
26 września 2011, 13:15
Dlaczego męczą celibatariuszy zajmowaniem się sprawami damsko-męskimi?
D
Debil
26 września 2011, 10:14
I tu jest problem z małżeństwem,  że Bóg daje za płytko w stosunku do potrzeb człowieka. Co zrobić, aby było głębiej. Zobaczymy. Modlitwa i życie eucharystyczne w obecnej formie są za słabe. Nawet jeśli popatrzymy na świętych małżonków np. na rodziców NMP to widać, że umarli, że ich wspólnota małżeńska nie była tą, która jest marzeniem małżonków. A jak popatrzymy na małżeństwa współczesne pod kątem psychologii głębi to widać, że głębi nie ma za wiele, że związek nie jest tym co ludzie by chcieli mieć. I tu jest problem. Obecna forma sakramentu to takie uświęcone kopulowanie dwóch zwierzątek z łaską Bożą, do tego żeby mogły się na wzajem udomowić jak będą grzeczne. To jest raczej obraza godności człowieka w stosunku do Bożej możliwości jako Stwórcy. Co zatem zrobić, aby przenieść więzi małżeńskie przenieść daleko w wymiar nadprzyrodzony? Trzeba będzie popróbować i liczyć, że hierarchia będzie skłonna do współpracy.
D
Debil
26 września 2011, 10:02
To the young Royal couple. Well, in my opinion giving a statement about possible ways of going out of financial and economical crisis or about steps towards social securities in case of prologend crisis, its second stage, might give her or in general, the young couple, more respect in the media and society. The dress is in-place, maybe high-heels should be replaced by flat ones and the dress should be below the knees. Moreover, one thing more, a child and official military practice could serve the young princess much.
K
katolik
26 września 2011, 09:49
Dlaczego w takim razie tyle małżeństw się rozpada? Czy ten sakrament ma jakąkolwiek moc?
ZJ
zawsze jest czas
26 września 2011, 09:19
ta takie wpędzanie w poczucie winy ojcze Jacku. Nikt nam nie mówi dlaczego się rozwodzimy. Z każdej strony wpędza się nas w poczucie winy....a my sami nie wiemy dlaczego takich wyborów partnerów dokonujemy z którymi potem najzdrowiej rozejść się bo inaczej będzie jeszcze gorzej. Zranienia emocjonalne z domówi rodzinnych są tak głebokie że rozwdzimy sie bo nie umiemy wybierać zdrowych emocjonalnie partnerów.Bo sami jesteśmy chorzy........ proszę mi nie mówić ze mam to oddać Jezusuowi i On to uzdrowi.Nic samo sie nie stanie....... Zawsze jest czas, by zwrócić się o pomoc do Jezusa. Tu i teraz.
S
sara
26 września 2011, 09:16
ta takie wpędzanie w poczucie winy ojcze Jacku. Nikt nam nie mówi dlaczego się rozwodzimy. Z każdej strony wpędza się nas w poczucie winy....a my sami nie wiemy dlaczego takich wyborów partnerów dokonujemy z którymi potem najzdrowiej rozejść się bo inaczej będzie jeszcze gorzej. Zranienia emocjonalne z domówi rodzinnych są tak głebokie że rozwdzimy sie bo nie umiemy wybierać zdrowych emocjonalnie partnerów.Bo sami jesteśmy chorzy........ proszę mi nie mówić ze mam to oddać Jezusuowi i On to uzdrowi.Nic samo sie nie stanie.......
PR
plaga rozwodowa
26 września 2011, 08:46
O. Jacek Salij OP: Niestety małżeństwa sakramentalne też się rozpadają - lecz tłumaczy dalej: Jako społeczeństwo – łącznie z ludźmi wierzącymi i często przystępującymi do komunii – daliśmy przyzwolenie na rozwody. Rozwód stał się najprostszą drogą rozwiązania kryzysu w małżeństwie. Zdarza się, że popierają go, a nawet do niego popychają rodzice jednego z małżonków. Doradzanie rozwodu przez bliskich i znajomych stało się u nas plagą. Również wielu katolików zachowuje się tak, jakby mieli za nic naukę Chrystusa Pana o tym, że „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10,9). <a href="http://prasa.wiara.pl/doc/941060.Laska-sakramentu-po-rozwodzie">http://prasa.wiara.pl/doc/941060.Laska-sakramentu-po-rozwodzie</a> Chwała Bogu za ten tekst.