Skąd ojciec Józef Andrasz wiedział, że to Jezus objawia się siostrze Faustynie i kim jest ten zapomniany jezuita?

O. Józef Andrasz SJ (fot. andrasz.jezuici.pl)

- Można powiedzieć, że kult Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach swe początki zawdzięcza krakowskiemu spowiednikowi siostry Faustyny. Dzięki ojcu Andraszowi, klasztor w Łagiewnikach już w latach II wojny światowej stał się prężnym ośrodkiem szerzenia orędzia Miłosierdzia - mówi o. Mariusz Balcerak SJ, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego ojca Józefa Andrasza SJ, pierwszego spowiednika i kierownika duchowego siostry Faustyny Kowalskiej.

Tomasz Kopański: Ojciec Józef Andrasz był spowiednikiem i kierownikiem duchowym na początku i pod koniec drogi zakonnej siostry Faustyny. Jak rozpoczęła się ich wspólna droga?

O. Mariusz Balcerak SJ: - Warto przypomnieć, że ojciec Andrasz pierwszy raz spotkał się z siostrą Faustyną w kwietniu 1933 roku. Siostra Faustyna przyjechała wtedy do Krakowa, aby złożyć śluby wieczyste, które były poprzedzone ośmiodniowymi rekolekcjami ignacjańskimi. To właśnie w tym czasie siostra Faustyna otworzyła swoje serce przed ojcem Andraszem. Powiedziała mu to, co dzieje się w jej duszy i to, co Jezus jej komunikuje.

Miała przekonanie, że była zrozumiana przez ojca Andrasza, oraz że ten kapłan potwierdził to, co działo się w jej duszy. Pan Jezus sam potwierdził siostrze Faustynie, że działa przez ojca Andrasza. Chciał, aby ona słuchała tego kapłana i uznała to, co on mówi za prawdę.

Ojciec Andrasz pomógł naprowadzić siostrę Faustynę na odpowiednią drogę po tym, jak pojawiły się w niej wątpliwości co do objawień Jezusa Miłosiernego. Skąd ten kapłan wiedział i miał przekonanie, że Jezus faktycznie objawia się siostrze Faustynie?

- Myślę, że należałoby tutaj wspomnieć o solidnej wiedzy i wykształceniu ojca Andrasza. Odbył nasze jezuickie studia: filozofię, teologię. Znał cztery języki w mowie i w piśmie: francuski, niemiecki, grecki i łaciński. Jezuici, głównie francuscy, byli twórcami tak zwanej "Biblioteki Życia Wewnętrznego", czyli zbioru czterdziestu tomów perełek z duchowości mistycznej, teologii duchowości, teologii ascetycznej. On sam z tej "Biblioteki" przetłumaczył 16 tomów. Samo tłumaczenie tych pozycji książkowych dało mu ogromną wiedzę jeśli chodzi o pewne doświadczenia mistyczne, sposób obcowania Jezusa w duszy człowieka. Myślę, że znając treść tych duchowych lektur, nabył dzięki temu przeogromnej wiedzy w tej dziedzinie.

Jego wiedza była połączona z doświadczeniem, bo sam był człowiekiem modlitwy. Regularnie przeżywał co roku ośmiodniowe rekolekcje ignacjańskie, przeżył też dwukrotnie miesięczne rekolekcje ignacjańskie. Był również ofiarnym spowiednikiem różnych osób: świeckich i konsekrowanych. Miał osobiste doświadczenie Jezusa, które otrzymał na własnej modlitwie. Sprawowanie sakramentów, takich jak Eucharystia otwierało go także na większą łaskę zjednoczenia z Bogiem. Oprócz wiedzy, którą nabył w Towarzystwie Jezusowym, również przez własne doświadczenie modlitewne miał poznanie Boga. Umiał pewne rzeczy rozróżnić, rozpoznać. Stąd miał przekonanie, które pozwoliło mu rozeznać, że to, co dzieje się w duszy siostry Faustyny jest łaską Bożą.

Ojciec Andrasz był najczęściej wymienianym kapłanem przez siostrę Faustynę w jej "Dzienniczku". Co możemy o nim przeczytać?

- Tak, ojciec Andrasz, jezuita, jest wymieniany w Dzienniczku 59 razy. Siostra Faustyna napisała, że słowa ojca Andrasza wypowiedziane w czasie Spowiedzi św., podczas której rozpoznał działanie Jezusa Miłosiernego w jej duszy, są i pozostaną na zawsze takimi słupami ognistymi, które będą oświetlać jej duszę w dążeniu do największej świętości.

Ojciec Józef Andrasz SJ

Kolejną sprawą jest to, że siostra Faustyna miała nadzwyczajną łatwość i swobodę w otwieraniu się przed ojcem Andraszem. Nie czuła skrępowania ani lęku. Sama przyznała, że słowa ojca Andrasza, wypowiedziane przez niego podczas jej pierwszej spowiedzi, dodały jej skrzydeł do lotu. To są poważne stwierdzenia, które oznajmiają kim on był i w jaki sposób jego kierownictwo duchowe wpływało na siostrę Faustynę.

Taki wygląd obrazu Jezusa Miłosiernego jaki znamy, zawdzięczamy w dużej mierze ojcu Józefowi Andraszowi. Skąd ten kapłan oraz autor dzieła Adolf Hyła wiedzieli, jak ma ten obraz wyglądać?

- Ta historia jest dość skomplikowana. W czasie II wojny światowej, gdy Kolegium jezuitów w Krakowie zostało zlikwidowane i zamienione przez Niemców na szpital wojskowy, ojciec Andrasz często mieszkał w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. W 1942 roku zgłosił się do klasztoru Adolf Hyła z propozycją namalowania jakiegoś obrazu do kaplicy, który chciał ofiarować jako wotum za ocalenie rodziny z wypadków wojennych. Przełożona, Matka Irena Krzyżanowska w porozumieniu z ojcem Andraszem prosiła o namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego według wizji Siostry Faustyny.

Malarz otrzymał reprodukcje kopii pierwszego obrazu, jaki namalował Kazimirowski w Wilnie, oraz opis tego wizerunku z "Dzienniczka" Siostry Faustyny. 7 marca 1943 roku ojciec Andrasz poświęcił pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły. Kronikarka domu zakonnego sióstr dość dokładnie opisała tę uroczystość, w której uczestniczyły z wielką radością nie tylko wszystkie siostry, ale i wychowanki, a sam ojciec Andrasz mówił w kazaniu, że nie spodziewał się tak szybkiej realizacji posłannictwa siostry Faustyny.

Zanim jednak powstał obraz pędzla Hyły, istniały już dwa namalowane przez studentkę ASP.

- Pierwsze dwa małe obrazy Jezusa Miłosiernego, które malowała studentka Akademii Sztuk Plastycznych, poświęcił ojciec Andrasz  już 6 lutego 1941 roku do dwóch klas wychowawczych w zakładzie prowadzonym przez siostry i wtedy po raz pierwszy oficjalnie powiedział o objawieniach siostry Faustyny.

Ten pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Hyły znajduje się obecnie w kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia we Wrocławiu. Natomiast w Łagiewnikach znajduje się drugi obraz Hyły, który zamówiła przełożona matka Irena, ponieważ ten pierwszy miał kształt prostokąta i nie pasował do wnęki ołtarza, gdzie był umieszczany na uroczyste nabożeństwa ku czci Miłosierdzia Bożego.

To ciekawa historia, ponieważ do kaplicy klasztornej w Łagiewnikach obraz Jezusa Miłosiernego zamówiła również Przełożona Generalna, Matka Michaela Moraczewska u lwowskiego malarza Stanisława Batowskiego. I gdy ten obraz przyjechał do Łagiewnik, to siostry były w kłopocie, który z tych obrazów ma być w kaplicy: Hyły czy Batowskiego. Z tego kłopotu wybawił je kardynał Adam Sapieha, który przy różnych okazjach bywał w Łagiewnikach. Gdy przyjechał w październiku 1943 roku, siostry przyniosły do niego dwa obrazy i zapytały, który z nich umieścić w kaplicy. Kardynał Sapieha odpowiedział: "Jeśli obraz Hyły jest jako wotum, niech ten będzie w kaplicy". I tak też się stało.

Jaka była dalsza historia drugiego obrazu Adolfa Hyły?

- Obraz pędzla Hyły, który wielkością i kształtem odpowiadał wnęce bocznego ołtarza, poświęcił również ojciec Andrasz, tym razem w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, 16 kwietnia 1944 roku. Początkowo ten obraz zajmował miejsce na bocznej ścianie kaplicy po prawej stronie od wejścia i tylko na uroczyste nabożeństwa, ku czci Miłosierdzia Bożego, umieszczany był w ołtarzu, ale od 1959 roku na stałe zajął miejsce w bocznym ołtarzu, przykrywając obraz Serca Bożego.

Warto tu jeszcze wspomnieć, że pierwotny wygląd tego obrazu był trochę inny, gdyż w tle był łagiewnicki pejzaż. Wynikało to z interpretacji teologicznej tego obrazu, jaką artyście malarzowi przedstawił ojciec Andrasz. Według niego obraz przedstawia Miłosiernego Jezusa, który idzie przez ziemię, by leczyć schorzałą ludzkość, by swe miłosierdzie, które symbolizują promienie, wylewać na dusze ludzkie. Jego spojrzenie jest pełne miłosierdzia, jak na krzyżu, a ręka uniesiona w geście błogosławieństwa wszystkim, którzy uciekają się do Jego miłosierdzia.

Ta interpretacja obrazu nie odpowiadała jednak księdzu Michałowi Sopoćko.

- Ksiądz Michał Sopoćko treść teologiczną tego obrazu ściśle łączył z liturgią pierwszej niedzieli po Wielkanocy, z Ewangelią według świętego Jana, która opowiada o ukazaniu się Zmartwychwstałego Pana w Wieczerniku i ustanowieniu Sakramentu pojednania (J 20). Dlatego też Hyła zamalował łagiewnicki pejzaż, umieszczając postać Jezusa na ciemnym tle, a pod Jego stopami namalował posadzkę. Na tym obrazie spełniły się słowa Jezusa, wypowiedziane do Siostry Faustyny, przy Jego pierwszym objawieniu: "Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie" (Dz. 47 – przyp. red.). W realizacji tego życzenia Jezusa niemałą rolę odegrał właśnie ojciec Andrasz.

Zasługą ojca Andrasza było też wprowadzenie uroczystych nabożeństw ku czci Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Już po pierwszym poświęceniu obrazu Jezusa Miłosiernego w 1943 roku ojciec Andrasz zainicjował uroczyste nabożeństwa ku czci Miłosierdzia Bożego, które odbywały się w kaplicy klasztornej w trzecie niedziele miesiąca. Tłumnie przybywali na nie mieszkańcy Krakowa i okolic, bo czasy były trudne, a ludzie szukali nadziei i ocalenia właśnie w Miłosierdziu Bożym. Trzeba tu podkreślić wielką odwagę ojca Andrasza, płynąca z jego głębokiego przekonania potrzebie czci dla Miłosierdzia Bożego, które jest ratunkiem dla człowieka i świata. Te nabożeństwa w czasie wojny osobiście celebrował ojciec Andrasz, on też głosił kazania. Potem na te nabożeństwa przybywali także inni kapłani z Krakowa, a wśród nich młody ksiądz Karol Wojtyła.

W 1944 roku w Łagiewnikach po raz pierwszy uroczyście obchodzono pierwszą niedzielę po Wielkanocy jako święto Miłosierdzia. I to jest również zasługą ojca Andrasza, który uważał, że takie święto jest bardzo potrzebne w Kościele. Zwracał uwagę na to, że wprowadzanie nowych świąt, dla których inspiracją są objawienia prywatne, nie jest czymś nowym w Kościele. Tak było w przypadku wprowadzenia święta Bożego Ciała, Najświętszego Serca Jezusowego, Chrystusa Króla czy świąt maryjnych. Był jednak realistą i wiedział, że będzie to długi i trudny proces, dlatego radził uzbroić się w cierpliwość. Sam w tej sprawie rozmawiał z Prymasem Polski Augustem Hlondem, który go zapewniał, że sprawą zajmuje się watykańska Kongregacja.

Można więc powiedzieć, że kult Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach swe początki zawdzięcza krakowskiemu spowiednikowi siostry Faustyny. Dzięki ojcu Andraszowi, klasztor w Łagiewnikach już w latach II wojny światowej stał się prężnym ośrodkiem szerzenia orędzia Miłosierdzia.

Kolejną sprawą, która była ważna w rozwoju kultu Bożego Miłosierdzia jest fakt, że ojciec Andrasz napisał książeczkę, zatytułowaną: "Miłosierdzie Boże ufamy Tobie". W tej pozycji syntetycznie zebrał wszystko i wyjaśnił, czym jest obraz Jezusa Miłosiernego i dlaczego trzeba go czcić, objaśnił kwestię koronki do Bożego Miłosierdzia oraz kwestię nabożeństwa w pierwszą niedzielę po Niedzieli Zmartwychwstania. To było dalszym krokiem, aby podtrzymać ten kult, ale też żeby go teologicznie utwierdzić w określonych ramach.

Jak w obecnej chwili przebiega proces beatyfikacyjny ojca Józefa Andrasza?

- W październiku 2022 roku otrzymałem od Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego, oficjalne pismo, w którym Jego Ekscelencja ustanawia mnie wicepostulatorem procesu beatyfikacyjnego ojca Józefa Andrasza SJ. Miałem czas, żeby troszeczkę zapoznać się z osobą ojca Andrasza, dojść do pewnych ogólnych źródeł, które mówią o ojcu Andraszu. W styczniu tego roku udało mi się zgromadzić członków Komisji historycznej i członków Komisji teologicznej, którzy zostali zaprzysiężeni. Są to dwie komisje, które będą badać pisma ojca Andrasza, jego korespondencję, osobę, a także to, co powiedział i robił pod kątem eklezjologicznym; tj. wpływu na Kościół oraz pod kątem jego zgodności nauczania z teologią, nauką Kościoła i Pismem Świętym.

Te Komisje będą też badały cnoty ojca Andrasza, czyli w jakim stopniu przez to, co robił i pisał, realizował w sobie cnoty teologiczne, kardynalne, moralne. W tym momencie skanujemy, kopiujemy pewne dokumenty, książki, kazania, które dotyczą ojca Andrasza, i które on sam wypowiedział. Staramy się też zajrzeć do akt IPN-u, żeby zrobić kwerendę wskazującą na to, czy ojciec Andrasz miał jakieś teczki założone przez ówczesną Służbę Bezpieczeństwa. Z tego, co zostało już wstępnie przebadane widzimy, że ojciec Andrasz był czysty i nie było żadnych papierów na niego.

Poza tym zajmuję się jeszcze ogólną promocją kultu ojca Andrasza. Głoszę o nim kazania, daję konferencje, promuję go w Internecie czy na Facebooku. Podejmuję różne czynności, które mogą popularyzować jego osobę, nie tylko w Małopolsce, ale też w całej Polsce oraz na świecie.

Kiedy możemy się spodziewać beatyfikacji ojca Andrasza?

- Obecnie jesteśmy na etapie przedprocesowym. Oznacza to, że proces beatyfikacyjny odbywa się na szczeblu diecezjalnym. Przyjmuje się, że sama kwestia przeglądnięcia, gromadzenia dokumentów i napisania recenzji oraz opinii zajmuje około dwóch, trzech lat. Jeśli ukończymy ten proces do końca 2024 roku, to będzie dobrze. Potem są kolejne procesy zarezerwowane w prawie kanonicznym, czyli wypowiedzenie się recenzentów w Komisji Episkopatu Polski oraz akceptacja przez naszego, krakowskiego arcybiskupa.

Później następuje zatwierdzenie dokumentów i recenzji oraz wysłanie ich do Rzymu. Jeżeli tam ojciec Andrasz uzyska status Sługi Bożego, to dopiero wtedy możemy oczekiwać na jakieś zjawisko niewyjaśnione przez medycynę czy naukę (za jego wstawiennictwem – przyp. red.). Przyspieszy to proces beatyfikacyjny i ojciec Andrasz zostanie ogłoszony błogosławionym Kościoła katolickiego. Trudno powiedzieć, kiedy to wszystko się zakończy, ale patrząc na lokalne działania, które podejmujemy, to myślę, że nasze prace idą dość sprawnie.

Dlaczego ojciec Andrasz jest wciąż mało znaną postacią, mimo że tak wiele odegrał w kulcie Bożego Miłosierdzia i w życiu siostry Faustyny?

- Myślę, że to jest kwestia tego, że błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko również miał duży wpływ na rozwój kultu Bożego Miłosierdzia oraz na duszę siostry Faustyny. Ponadto działania sióstr od Jezusa Miłosiernego także były dość prężne i wpłynęły na to, że ksiądz Michał Sopoćko jak gdyby wyszedł na bardziej znaną pozycję. Myślę, że Pan Bóg ma swoje własne ścieżki, co do czasu i osoby ojca Andrasza.

Co ojca najbardziej fascynuje w postaci ojca Andrasza i co my możemy się od niego nauczyć?

- Patrząc na ojca Andrasza fascynuje mnie kwestia jego wiedzy i mądrości. Druga rzecz, to jego duchowa intuicja i umiejętność towarzyszenia ludziom, czyli bycia Bożym kierownikiem duchowym, który sam się modli, umie rozeznawać poruszenia duchowe w sobie, w swojej duszy i jest taką osobą, która idzie przy człowieku, wskazując mu różne kierunki. Myślę, że tego sam osobiście mogę się od niego uczyć i na nim wzorować.

Zwykły człowiek, penitent ojca Andrasza mógł nauczyć się od niego roztropności. Była to, że tak powiem, taka odważna roztropność. Ojciec Andrasz w pewnych momentach był pionierem np. kultu Bożego Miłosierdzia, ale robił to rozważnie i dyskretnie. Potrafił podtrzymywać to Boże natchnienie, ten płomień Bożego Miłosierdzia.

Ojciec Andrasz nauczy zwykłego człowieka zaufania [Bogu]. On sam zaufał Jezusowi Miłosiernemu. Był człowiekiem zawierzenia, zaufania Jezusowi. Myślę, że nauczył się tego od św. Ignacego i od siostry Faustyny i to praktykował.

Kiedy wczytuję się w to, co pisał ojciec Andrasz oraz w to, co pisały o nim różne siostry w dziennikach duchowych, to myślę, że zasługuje on w pełni na to, aby być błogosławionym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skąd ojciec Józef Andrasz wiedział, że to Jezus objawia się siostrze Faustynie i kim jest ten zapomniany jezuita?
Komentarze (1)
..
~. .
14 maja 2023, 23:15
"ojciec Andrasz był czysty i nie było żadnych papierów na niego." Jezus czysty nie był i dlatego pan Jezus a nie św.Jezus (Mt 10,24) A pewnie już nie pamiętacie czym Jezus się splamił na honorze