Sfera seksualna człowieka w Biblii

(fot. shutterstock.com)
o. Ksawery Knotz, Mira Jankowska / br

Czy teksty Pisma Świętego mogą dowartościować piękno miłości zmysłowej? O seksie z o. Ksawerym Knotzem rozmawia Mira Jankowska

Mira Jankowska: - W niektórych środowiskach Kościoła katolickiego dziedzina seksualności jest traktowana jako ta gorsza strona natury ludzkiej. Czy Kościół krzywo patrzy na cielesność i seksualność człowieka?

o. Ksawery Knotz: - Odpowiedź jest prosta: jeśli się wierzy w Boga chrześcijan, to wiadomo, że ten Bóg stworzył świat i stworzył człowieka. Nie stworzył nic złego, wręcz przeciwnie - stwarzając człowieka, powiedział, że to dzieło jest nie tylko dobre, ale bardzo dobre! Wyróżnił je. Jeśli czytamy Biblię, to nie możemy powiedzieć, że w człowieku tkwi takie zło, które by wyszło z ręki Boga. Ciało w takim razie jest dobre, a jeżeli jest dobre, to i seksualność też. To jest oczywiste i większość ludzi to przyjmuje.

DEON.PL POLECA

Na rekolekcjach, które prowadzę, cytuję wypowiedź papieża Piusa XII sprzed 50 lat, który mówi, że to jest normalne, że człowiek szuka i używa przyjemności poprzez współżycie seksualne. Przyjemności fizycznej i duchowej, i że takie używanie i szukanie przyjemności jest czymś dobrym, ponieważ Pan Bóg tak właśnie nas stworzył, tak sobie wymyślił. Tylko że trzeba szukać i używać tej przyjemności mądrze. Ta sfera jest dla nas, żebyśmy się nią cieszyli. A to znaczy, że małżonkowie powinni się zastanawiać, jak się najlepiej rozbudzić, jak przeżyć tę przyjemność w najlepszy sposób, jak ją znaleźć we współżyciu seksualnym. I znaczy to też, że doświadczenie orgazmu jest doświadczeniem pożądanym i dobrym, które jest zaplanowane przez Pana Boga. Stwórca chce, aby ludzie właśnie takim silnym przeżyciem przyjemności się cieszyli. Jeżeli mąż pieści żonę, to robi to, co jest dane ku jej rozbudzeniu przez Pana Boga. Więcej, jeśli mąż ją pieści, to w ten sposób realizuje wolę Boga, który tak, a nie inaczej stworzył kobietę.

Skąd więc wziął się manichejsko-gnostycki nurt myślenia, który sprowadza sferę cielesną do kwestii grzechu, do myślenia, że lepiej się tym w ogóle nie zajmować, a jeśli już współżyć to tylko ze względu na prokreację, pomijając radość i przyjemność płynącą z tej witalnej energii człowieka?

- Docenienie seksualności nie jest novum w Kościele dla - powiedzmy - tzw. elity, która już w średniowieczu na ten temat pisała głębokie rozważania. Takie otwarte mówienie to raczej, jeśli tak można powiedzieć, novum dla ogółu wiernych. Dotąd był to rzeczywiście temat tabu i zaniechany ze szkodą dla Kościoła, ewangelizacji i wierności Ewangelii, bo kwestie te są tak ważne, że te zaniedbania są poważną przeszkodą w ewangelizacji.

Dziś, tak samo jak kiedyś, wnikają do Kościoła różne nurty myślenia tworzące w świecie specyficzne kultury, które Kościół czasem nieopatrznie przyjmuje. Z biegiem lat zaczyna się je postrzegać jako poglądy Kościoła, choć są obce Ewangelii. Naszym zadaniem jest wyrzucać wszystko, co nie ma źródła ewangelicznego i sięgać do naszego własnego źródła, do Biblii i rzeczywistej tradycji Kościoła.

Czy to znaczy, że Kościół nasiąknął myśleniem, które nie jest chrześcijańskie?

- Nasiąknął myśleniem manichejskim. Doszło do pewnych uproszczeń - cielesny wymiar grzechu połączono z grzeszną cielesnością i tak ciało zaczęło się kojarzyć z grzesznością. Czasami jest tak, że myśl wyrażona w jednym kontekście zostaje wykorzystana w kontekście innym i tak dochodzi do nieporozumień. Dam przykład z rekolekcji: małżonkowie pytali się mnie jak to jest z seksem oralnym, bo słyszeli argumentację w Kościele, że narządy rodne mają służyć swojemu celowi, a celem narządów rodnych jest prokreacja, więc nie są one do pieszczenia i całowania, ale do rozmnażania. Takie celowościowe myślenie jest w zasadzie prawdziwe, ale idąc tym tropem powiemy, że piersi są do karmienia, więc też nie do całowania a ręce są przecież do pracy, więc po co mamy całować rękę kobiety?

No to gdzie w końcu mamy się całować? Bo przecież nawet usta są do jedzenia…

- No i do mówienia... Takie myślenie - pokazujące sens i cel naszej cielesności - kiedy zostaje przeniesione na inną płaszczyznę, prowadzi do nieporozumień. Pozornie logiczna, jak by się wydawało, argumentacja prowadzi do absurdu. Odmiennym przypadkiem są pewne reguły wyrażone w Katechizmie Kościoła Katolickiego, na przykład odnośnie masturbacji, które zwracają uwagę na fakt, że czym innym jest wchodzenie w relację z drugą osobą - między mężem i żoną - poprzez narządy rodne, a czym innym samotne przeżywanie przyjemności, które nigdy tym samym nie będzie i zamiast radości, szczęścia zostawi pustkę, poczucie niespełnienia w życiu. Tutaj taka argumentacja jest na miejscu. Trzeba jednak uważać, o czym się mówi, by nie doprowadzić do chaosu w nauczaniu Kościoła.

No to zacznijmy od początku. Na czym mamy budować właściwą wizję człowieka? Do czego się odwołać, żeby zrozumieć, kim jestem w moim cielesnym wymiarze i jaki mam z niego zrobić użytek?

- Do głowy przychodzi mi taka odpowiedź, która może nie jest wyczerpująca, ale odwołuje się specyfiki naszych czasów. Dziś możemy praktycznie wszystko zanegować, nawet pewne fragmenty Ewangelii. Człowiek może sobie powiedzieć tak: być może takie a takie poglądy są uzasadnione z perspektywy historycznej, ale teraz żyjemy już w innym świecie, nie ma co się kierować archaicznymi zapiskami. Dla wierzących zawsze jednak będzie aktualne pochylanie się nad Słowem Bożym. Gdy tak się wgłębia w myślenie biblijne tworzy się równocześnie pewną kulturę życia, która jest odmienna od kultur, jakie ją otaczają. Wspólnota Kościoła jest środowiskiem, w którym doświadcza się miłości i trudno jest to nawet wytłumaczyć komuś, kto pozostaje na zewnątrz tej wspólnoty. Takie chrześcijańskie rozumienie miłości wymaga osobistego doświadczenia, dopiero wówczas wyraźnie widać, że tu jest proponowana inna koncepcja małżeństwa, a także - co się z tym wiąże - inna niż w innych kulturach koncepcja seksualności, Ten styl się przyjmuje, jeśli się żyje w Kościele, a za tym idą konkretne zachowania.

Czy to, czym żyją lub czym pragną żyć chrześcijanie, to z jednej strony Biblia, a drugiej strony - jak mówi teologia - tradycja, kultura?

- Kultura katolicka wchodzi w kontakt z innymi kulturami i w ten sposób staje przed coraz to innymi wyzwaniami. Dzięki temu możemy odkryć coś nowego, jakieś aspekty Ewangelii do tej pory nie rozumiane, jak i przejąć niewłaściwe sposoby myślenia. Przykład: krytykujemy teraz w Kościele mentalność oświeceniową, w której nie było miejsca na Boga, a zamiast Niego na czysty rozum. W czasie oświecenia polepszyła się edukacja - np. powstały szkoły kładące nacisk na używanie rozumu. Wydawało się, że droga ta uchroni ludzkość przed różnymi nieszczęściami. Tymczasem mamy za sobą rewolucje, mnóstwo wojen, w tym dwie światowe, grożą nam terroryści, więc widać, że się to nie udało. Jednak w szkole katecheza wierzy w rozum, jest bardzo "oświeceniowa".

Mówi się wprawdzie o głoszeniu Ewangelii, ale w rzeczywistości religia to kolejny przedmiot, na którym należy przyswoić jakąś wiedzę. Młody chrześcijanin oczywiście może się dzięki temu wiele nauczyć, ale z tej wiedzy wiary nie będzie. Nie będzie nawet chodzenia to kościoła, a może nawet i odraza na długi czas...Zanikł natomiast nurt nadprzyrodzony katechezy opierający się na wtajemniczeniu w chrześcijaństwo, modlitwach o uzdrowienie, egzorcyzmach, skrutiniach wiary zamiast egzaminów. Kto dzisiaj próbuje te rzeczy robić jest nieufnie traktowany w Kościele, a nawet zwalczany w wielu parafiach. Oświecenie tak krytykowane za racjonalizm rugujący wiarę bierze górę nad własną tożsamością Kościoła. Ale odeszliśmy od tematu. Tylko, że w sferze seksualnej jest tak samo. Skąd ci ludzie mają wziąć siłę do życia świętego? W jaki sposób my ich tego uczymy?

W takim razie może spróbujemy się przyjrzeć jak mówi się o sferze seksualnej człowieka w Biblii. Przychodzi mi na myśl księga Pieśni nad pieśniami, dawniej nie zawsze w Kościele czytana, a przepojona przecież zmysłowością i będąca analogią miłości Boga do człowieka, jak mówi teologia.

- Ta księga liczy sobie dwa i pół tysiąca lat. Niektóre jej fragmenty są tak bardzo seksualne, że śmiało można je określić jako erotyki. Tymczasem na dzisiejszych internetowych stronach katolickich nie trafi Pani na żaden erotyk, nawet współczesny, bo "nie wypada". Na szczęście w Piśmie Świętym wypada! Co więcej, znajdziemy tam bardzo obrazowe i dosadne porównania, na przykład gdy Oblubieniec i Oblubienica zaczynają współżyć, czytamy tam, że on wchodzi na nią, jak na palmę. W naszym kręgu kulturowym alegoria palmy może nie być zbyt czytelna. Wie Pani, jak człowiek się wdrapuje na palmę? Trzeba ją objąć nogami…

Całym sobą właściwie…

- I tak zachowuje się Oblubieniec! Tu w grę już wchodzą zaawansowane pieszczoty. Oblubieniec wdrapuje się na palmę, aby skosztować owocu ukrytego wśród gałęzi. Myśli o piersiach ukochanej, które pragnie smakować, upoić się tym pokarmem.

Można by pomyśleć, że te fragmenty to prawie afrodyzjak... Mogą inspirować nawet współczesnych kochanków. Możemy zatem powiedzieć, że teksty Pisma Świętego - nie tylko Pieśni nad pieśniami - dowartościowują piękno miłości zmysłowej?

- Normalnej ludzkiej miłości między mężczyzną i kobietą - zmysłowej, psychicznej, duchowej - która zawsze jest cielesna i nie może być inna. Przez wieki te pieśni interpretowano bardzo duchowo, mistycznie, np. św. Jan od Krzyża wyrażał głębokie stany mistyczne właśnie za pomocą tych - erotycznych przecież pieśni. Ta pieśń mówi też o głębokich duchowych stanach człowieka. To pokazuje, że w tradycji Kościoła zakorzenione jest myślenia, które z jednej strony odsłania spotkanie mężczyzny i kobiety na płaszczyźnie fizycznej, zmysłowej, a z drugiej ujawnia ich zjednoczenie duchowe, wręcz mistyczne - na wzór miłości Boga do człowieka. Oba wymiary doskonale się uzupełniają i żadnego z nich nie wolno usuwać.

W trakcie rekolekcji mówi Ojciec, że w akcie seksualnym można spotkać Boga, czyli w akcie małżeńskim - tak, w innym - nie? Czyli pozamałżeńskim.

My katolicy mamy świadomość sakramentu małżeństwa, który jest dla nas ważny. Niektórzy może go nie rozumieją, nie wiedzą, gdzie Pan Bóg jest obecny na mocy tego sakramentu. Z Chrystusem spotykamy się, tak jak i w innych sakramentach, również w małżeństwie. W trakcie rozważań rekolekcyjnych dochodzimy ostatecznie do tego, że Bóg jest obecny w więzi, którą małżonkowie tworzą i budują także poprzez współżycie seksualne. Małżonkowie dzielą się życiem, rozmawiają ze sobą, modlą się wspólnie, pomagają sobie, przytulają się, pieszczą, całują i współżyją seksualnie. Wszystko to jest więzią małżeńską i to w niej jest obecny Stwórca. Tak naucza Kościół. Dla wielu jest to odkrywcze i jednocześnie radosne, pogłębia ich wiarę i doświadczenie Pana Boga. Uczymy się w ten sposób dostrzegać obecność Pana Boga nie tylko w Kościele, czy traktować Go jako super head huntera, który mi znalazł pracę, za co Mu podziękuję, ale odkrywamy Go w tak ważnej sferze życia jak małżeństwo i współżycie seksualne.

Do tej pory właściwie nie mówiliśmy w Kościele o ciele. Jeżeli już to ciało kojarzyło się z grzechem. Nie uważa Ojciec, że nasze życie w Kościele sprowadza do tego, że to wolno, a tego nie wolno. A Pan Bóg to taki policjant z pałą, który czyha na nasze potknięcie i do tego - jak to mi ktoś powiedział - jest przewrażliwiony na punkcie seksu.

Jak ktoś ma "duchowość przepisową", to nie można się z nim dogadać. Seksualność to nie jest sfera, którą da się ogarnąć w kilku przepisach, jak człowiek ma się zachowywać. Jest to sfera, przez którą wchodzimy w relację z inną osobą, więc trzeba jakoś znać siebie samego i poczuć ciało innej osoby i umieć podzielić się z nią swoją miłością. To całkiem inne spojrzenie, w którym nie jest dopuszczalna etyka kazuistyczna nakazów i zakazów. Takie coś można stosować w więzieniu, a nie w życiu, nie w małżeństwie, nie w miłości.


Mira Jankowska - twórczyni Mistrzowskiej Akademii Miłości oraz MAM PRAXIS Instytutu Praktycznych Umiejętności Społecznych, dziennikarka, producent i gospodyni widowisk edukacyjnych oraz autorka cyklu audycji w radiu PLUS "Kochaj i rób, co chcesz, czyli Mistrzowska Akademia Miłości".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sfera seksualna człowieka w Biblii
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.