Codzienna modlitwa, która zmieniła życie naszej rodziny
Bo skoro Bóg błogosławi, to przecież to nie moja odpowiedzialność, co z synkiem będzie. Bo ja robię, co mogę, wszystko co tylko mogę i Bóg mi daje tyle sił, ile trzeba. A reszta nie zależy ode mnie.
Mój synek urodził się bardzo malutki, z nieznanych przyczyn. Miał też wadę wrodzoną układu moczowego wymagającą kilku operacji. Wielka niewiadoma co do przyszłości. Wielkie wymagania jak chodzi o opiekę, w porównaniu ze zdrowym bobasem.
Od początku stwierdziłam, że nie nadaję się na mamę dla takiego dziecka, bo przecież za nerwowa jestem, nie umiem z lekarzami rozmawiać i inne takie wątpliwości miałam. Dziękowałam jednak Bogu za syna i jego życie, ale ze złością i rozpaczą wołałam: "Jezusie, Synu Boga żywego, dałeś mi takiego syna, to daj mi siły i umiejętności!".
Każda medyczna decyzja obciążała niesamowicie odpowiedzialnością i strachem. Ten strach był trudny do zniesienia. Synek miał jedną operację udaną. U mnie stres wywołany opieką, pielęgnacją, strachem, że jak coś zrobię źle, to zniweczę skutki operacji, spowodował załamanie nerwowe.
Poszłam do psychologa, pomógł mi pozbyć się poczucia winy i odpowiedzialności za ewentualne pogorszenie stanu zdrowia dziecka. Druga operacja - realizacja koszmarów z moich najczarniejszych snów, wszelkie możliwe komplikacje określane mianem "niezwykle rzadkie". Transfuzja, brak powodzenia operacji, całe to cierpienie dziecka na marne.
Przed trzecią operacją trafiłam na tekst o błogosławieniu dzieci, że jak się błogosławi, to sam Bóg im błogosławi. Powtarzam odtąd dzieciom często: "niech ci Bóg błogosławi i cię strzeże". I ta krótka modlitwa absolutnie rewolucjonizuje moje podejście.
Bo skoro Bóg błogosławi, to przecież to nie moja odpowiedzialność, co z synkiem będzie. Bo ja robię, co mogę, wszystko co tylko mogę i Bóg mi daje tyle sił, ile trzeba. A reszta nie zależy ode mnie. Niebywała odmiana, wreszcie ulga, wreszcie luz. Syn ma mieć trzecią operację, wg rokowań nie ostatnią, ale ciężką i obarczoną dłuższą rekonwalescencją, podczas której "trzeba bardzo uważać".
Wyszukuję nowennę, która ma w sobie bliskie mi treści uwielbienia. Nowenna do Dzieciątka Jezus Koletańskiego, bo to Dzieciątko jest zupełnie jak mój niemal 3-letni synuś. Uwielbiamy Jezuska z dziećmi, z rodziną, modlą się nowenną chrzestni. Prosimy o siły do przyjęcia tego, co Pan Bóg przewidział dla synka i dla nas. Po operacji znów "niezwykle rzadkie" komplikacje, ale dzięki modlitwom "Jezusku, opiekuj się" i "Jezusku, ufam Tobie", jakoś mija.
Po wyjściu do domu, podczas zmiany opatrunków widzę, że operacja się nie udała. Duża przetoka, szwy się rozchodzą, ropa, znamy już z mężem ten scenariusz. I wtedy wpadłam w płacz i wołałam: "Zrobiłam co mogłam, wszystko, co tylko mogłam. Co ja jeszcze mogę, co?" i wtedy usłyszałam w sobie głos: "Zaufaj. Teraz ja mogę".
Tak zrobiłam, spadł na mnie spokój. Powiedziałam Bogu: "Jezu, ufam Tobie, kocham syna, czy zdrów, czy chory, daj siły przyjąć, co mu pisane". Po dwóch godzinach, jak zmieniałam ponownie opatrunek, przetoka zniknęła, a rana wyglądała na poprawnie gojącą się. To wymodlony cud, cud ufności. Mój mąż też widział przetokę i potem jej brak.
Po kilku miesiącach czekania, na kontrolnej wizycie, gdzie mamy ustalić termin kolejnej operacji usłyszałam od doktora "Syn ma dużo szczęścia. Te operacje bardzo rzadko nie mają powikłań. A on jest absolutnie zdrowy, nie wymaga już żadnego zabiegu". Lekarz bardzo zadowolony z efektu, ale ja wiem, że to kolejny cud.
Moje świadectwo jest takie: Ufaj Bogu, ale ta ufność niech będzie poparta zawierzeniem, a nie podszyta lękiem.
Trafiła ostatnio mi w ręce ta myśl św. Siostry Faustyny z Dzienniczka: "Widzę, że Bóg nigdy nie dopuści ponad to, co możemy znieść. O, nie lękam się niczego, jeżeli zsyła na duszę udręczenia wielkie, to jeszcze większą wspiera łaską, chociaż jej wcale nie spostrzegamy. Jeden akt ufności w takich chwilach oddaje Bogu więcej chwały niż wiele godzin przepędzonych na pociechach w modlitwie". Mam nadzieję, że moje świadectwo pomoże komuś innemu zaufać i chwalić Pana w chwilach trudnych.
Chwała Panu!
Skomentuj artykuł