Przez wiele lat stosowałam antykoncepcję hormonalną. Nie widziałam w tym zupełnie nic złego, a księży uważałam za mocno niedouczonych. W mojej ocenie grzechem było bezmyślne "narobienie" sobie dzieci i skazanie je na ciężkie życie w biedzie.
Wiedziałam, że tabletki, które stosuję mają dużą dawkę hormonów, wobec czego nie dochodziło do owulacji, a tym samym nie mogło dojść do zapłodnienia. Nie muszę chyba wspominać, że ze stosowania tabletek antykoncepcyjnych nigdy się nie spowiadałam. Co więcej - zupełnie świadomie przyjmowałam wtedy Komunię Św.
Poza tym skoro tabletki antykoncepcyjne są złe (bo niby ingerujemy w to, co przeznaczył nam Bóg i w to, co naturalne), to tak samo tabletki na nadciśnienie i na inne choroby powinny być zakazane. A nie są, więc niech księża już tak nie wymyślają. Tak właśnie myślałam.
Mimo, że przez tych kilka lat sama siebie próbowałam przekonać do swoich racji, to w głębi serca coś nie dawało mi spokoju...
Był okres Wielkiego Postu 2013. Poszłam na drogę krzyżową, a później na Mszę Świętą. Było już późno i ciemno na zewnątrz.
W naszym kościele kapłan zazwyczaj rozdaje Komunię świętą wzdłuż kościoła, nie podchodzi się bezpośrednio do ołtarza. Uklęknęłam jak zwykle przed przyjęciem Komunii i zaczęłam się modlić. Ale nie wiem czemu, tamtego dnia moja modlitwa potoczyła się zupełnie inaczej...
"Panie Jezu, dlaczego wszyscy tak najeżdzają na te tabletki? Co w nich jest takiego złego? Ja naprawdę nie widzę w tym ziarnka grzechu, Panie" - modliłam się.
"Jezu, ale jeśli to NAPRAWDĘ jest grzech, jeśli Tobie się to nie podoba, to proszę Cię, daj mi jakiś znak. Ale daj mi TAKI znak, żebym była pewna, że pochodzi od Ciebie i żebym już więcej nie miała wątpliwości czy stosowanie hormonalnej antykoncepcji jest grzechem".
Ksiądz był już blisko, kilka osób ode mnie (stałam prawie na samym końcu kościoła)... trzy osoby... dwie osoby... jedna osoba... i nagle ciemność! W całym kościele zabrakło prądu, nikt nic nie widział, ktoś wyjął telefon komórkowy i przyświecił, dlatego ksiądz mógł ostatnim osobom podać Komunię Św. W tym mnie...
Kiedy ksiądz podał nam Pana Jezusa światło znów rozbłysło.
Wiedziałam, że to przeze mnie (dla mnie?) zgasło to światło. Nie mam już wątpliwości dlaczego. Nie dokończyłam napoczętego opakowania tabletek. Poszłam do spowiedzi.
Stosuję dzisiaj wyśmiewaną niegdyś przeze mnie metodę objawowo-termiczną. I co się okazało? Że jest rewelacyjna! Wiem, co się we mnie dzieje, jakie zachodzą zmiany, nie stresuję się kiedy spóźnia mi się miesiączka, bo wiem, że akurat tego miesiąca wypadnie później.
A najfajniejsze jest to, że na kilka dobrych dni przed terminem miesiączki, wiedziałam już, że ona nie nadejdzie, bo Pan Bóg obdarzył mnie i Męża ogromnym zaufaniem i powierzył Małą Duszyczkę na wychowanie.
Chwała Panu!
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł