Jezus podniósł mnie z upadku, gdy pomodliłem się słowami "Ty się tym zajmij"

(fot. shutterstock.com / Radio Tv Santa Maria Della Sperlonga / youtube.com)
Kamil

Poprosiliśmy autora jednego ze świadectw na temat modlitwy ojca Dolindo, by je rozszerzył. Sami zobaczcie, co napisał.

7 lipca uczestniczyłem z żoną i roczną córką na rekolekcjach w Częstochowie, by pomodlić się o zdrowie. Decyzję podjąłem nagle, nie z powodu duchowego uniesienia a raczej żeby zrobić rodzinie wycieczkę, a przy okazji może wyprosić jakieś łaski u Boga.

Może to pomoże, a na pewno nie zaszkodzi - pomyślałem.

DEON.PL POLECA

Na rekolekcjach atmosfera oczywiście świetna, rodziny z dziećmi, wspólne modlitwy, ale daleko było mi do omdleń, ekstaz czy płaczu radości. Do świadectw też podchodziłem z dystansem. Jedną z modlitw było zawierzenie "Jezu, Ty się tym zajmij".

Nie miałem pojęcia że można modlić się w ten sposób - powierzać problemy Jezusowi. Raczej modliłem się wcześniej o dodanie sił, ale powierzyć problem Jezusowi do rozwiązania? I jest to Jemu miłe? Gdy masz życiowy problem i całym sercem powierzasz go Chrystusowi, to tak jakby ktoś Ci zdjął ciężar z pleców albo ktoś silniejszy podał Ci rękę po upadku.

Ulga, nadzieja, spokój - takie uczucia pojawiają się w sercu po szczerym zawierzeniu.

Później, przypadkiem, zainteresowałem się osobą samego ojca Dolindo. Zacząłem czytać o jego życiu. Nie wiedziałem, że modliłem się "jego" zawierzeniem.

Zacząłem prosić o wstawiennictwo świętych, odkrywałem nowe modlitwy. Potem zaczęło się coś dziać. Nie czułem nagłego olśnienia czy czegoś takiego.

Z czasem, w ciągu kilku tygodni po rekolekcjach poczułem narastający stopniowo głód wiary. Od tamtej pory czuję dużą potrzebę modlitwy. Przedtem modlitwa to był taki nudny trochę obowiązek: "odklepanie" pacierza, albo prośba letnia lub cieplejsza o coś. .

Teraz modlitwa to jest kontemplacja każdego słowa wypowiedzianego pod Jego adresem. Zrozumiałem, że modlitwa jest wielką wspaniałą łaską i bezcenną możliwością obcowania z Bogiem. Jak kiedyś w trakcie odmawiania różańca liczyłem w myślach paciorki do końca modlitwy, tak teraz przy każdym słowie czuję lekkie uniesienie i radość.

Po takim doświadczeniu człowiek nie poznaje samego siebie. A raczej nie rozumie, jak bardzo kiedyś błądził w ciemności próbując zaspokoić własne ego ludzkimi względami. Nie rozumiałem osób religijnych. Uznawałem ich za trochę naiwnych, chociaż sam byłem wierzący. Teraz sam odczuwam wielką potrzebę głoszenia Dobrej Nowiny. Sam stałem się takim "naiwniakiem" i chcę już taki pozostać. Utraty wiary (tego żaru w środku) boję się chyba bardziej niż przedwczesnej śmierci.

Hasłem przewodnim rekolekcji od których wszystko się zaczęło były słowa "Idź i głoś". Od czegoś musiałem zacząć, więc napisałem do Państwa moje świadectwo!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jezus podniósł mnie z upadku, gdy pomodliłem się słowami "Ty się tym zajmij"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.