"Nasza Amoris Laetitia". Świadectwo małżeństw niesakramentalnych

(fot. shutterstock.com)
niesakramentalni.pl

Adhortacja Amoris laetitia mówi o potrzebie rozeznawania, towarzyszenia i integracji we wspólnocie Kościoła małżonków niesakramentalnych (AL 297-302). Mamy to ogromne szczęście, że od wielu lat - dzięki wspólnocie, którą tworzymy - jesteśmy uczestnikami procesu, do którego zachęca papież Franciszek.

Jesteśmy członkami wspólnoty małżeństw niesakramentalnych spotykającej się od wiosny 2002 roku przy kościele Jezuitów w Bydgoszczy. Wtedy to właśnie z prośbą o stworzenie takiego duszpasterstwa zwrócił się do ojców jezuitów bp Bogdan Wojtuś, co było rzecz jasna realizacją zaleceń św. Jana Pawła II zawartych w adhortacji Familiaris consortio. Od początku naszego istnienia naszym opiekunem duchowym jest o. Mieczysław Łusiak SJ.

Skąd się wzięliśmy i kim jesteśmy?

Wszyscy bardzo pragnęliśmy żyć do śmierci w naszych sakramentalnych małżeństwach, ale albo zostaliśmy porzuceni przez naszych małżonków, albo trwanie w tych małżeństwach było dla nas zbyt trudne ze względu na ciągnący się latami kryzys, na który nie umieliśmy znaleźć lekarstwa. Dla nas wszystkich rozwód był ostatecznością. Nikt z nas nie porzucił swojego małżonka z pobudek egoistycznych (bo na przykład znudził się sakramentalnym małżonkiem i znalazł kogoś "lepszego"). Po prostu nie umieliśmy żyć w samotności, lub w relacji, która była dla nas zbyt trudna i tylko dlatego zawarliśmy ponowny - już tylko cywilny - związek małżeński. Nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawę w pełni z konsekwencji naszej decyzji dla naszego bycia w Kościele (że zostaniemy wypchnięci na margines), ale wszystkim nam nowy związek jawił nam się jako ratunek - pragnęliśmy miłości i dobra naszych dzieci. Naszą wspólnotę tworzą też panny/kawalerowie, wdowy/wdowcy, którzy szczerze pokochali osoby porzucone lub bardzo krzywdzone w ich sakramentalnych małżeństwach.
Wbrew opiniom głoszonym w niektórych kościelnych środowiskach, nie jesteśmy krzywdzicielami, którzy z premedytacją porzucili sakramentalnego małżonka i zawarli nowy związek, a teraz szukają aprobaty dla swoich działań. Przeciwnie: w sumieniu jesteśmy przekonani, że decydując się na rozpad naszego aktualnego niesakramentalnego małżeństwa wyrządzilibyśmy krzywdę sobie i naszym dzieciom.

Dlaczego tworzymy wspólnotę małżeństw niesakramentalnych?

Z wielu powodów tworzymy dziś "specjalną" wspólnotę w ramach powszechnej wspólnoty Kościoła.
1. Pomimo naszej nieregularnej sytuacji pragniemy rozwijać się duchowo i pogłębiać więź z Bogiem. Wchodząc w nowy związek nie chcieliśmy oddalić się od Boga i Kościoła.
2. Po tym jak weszliśmy w związek małżeński, który siłą rzeczy musi być niesakramentalny, doświadczyliśmy nie raz mocnego odrzucenia przez Kościół i poczuliśmy się "katolikami gorszej kategorii", co z jednej strony jest uzasadnione, a z drugiej bardzo bolesne, bo nigdy naszą intencją nie było zrobić coś złego. We wspólnocie małżeństw niesakramentalnych nabraliśmy przekonania, że Kościół jednak nas nie odrzuca. Poczuliśmy się rozumiani i przyjęci - mimo, że właściwie zasłużyliśmy na potępienie i karę. Kościół znów stał się dla nas miłującą, dobrą Matką, która jest wyrozumiała dla swych dzieci - wymagająca, ale jednocześnie świadoma naszych słabości i umiejąca dostrzec nasze dobre intencje.
3. Wraz z rozpoczęciem życia w małżeństwie niesakramentalnym wielu z nas oddaliło się od Boga i Kościoła. Myśleliśmy (dziś wiemy, że błędnie), iż skoro nie możemy przystąpić do Komunii świętej, to po co w ogóle chodzić na mszę i modlić się. Wkrótce jednak zaczęła rodzić się w nas tęsknota za bliskością z Bogiem, która kazała nam szukać drogi do Niego pomimo naszej sytuacji. Taką drogę znaleźliśmy we wspólnocie małżeństw niesakramentalnych. Uczestnicząc w mszach świętych, spotkaniach, rekolekcjach, adoracjach Najświętszego Sakramentu i pogłębiając na różne sposoby naszą wiedzę religijną, nabraliśmy poczucia bliskości Boga i tego, że nasza godność dziecka Bożego została odbudowana. Odkryliśmy na nowo łaskę chrztu świętego - głęboko, jak nigdy dotąd w życiu. Wielu z nas ma wrażenie, że - paradoksalnie - teraz, żyjąc w nieregularnej sytuacji jesteśmy o wiele bliżej Boga, niż wtedy, gdy byliśmy wierni naszym sakramentalnym małżonkom. Jesteśmy świadomi tego, że nasze życie w ponownym związku małżeńskim z formalnego punktu widzenia nie może podobać się Bogu, ale jednocześnie - w obliczu dobra, które aktualnie dzieje się w nas i w naszych nowych rodzinach - nie potrafimy uwierzyć, że dobry Bóg, który jest Miłością, może żądać od nas, byśmy się rozstali.
4. Trwając w naszej wspólnocie stopniowo odzyskaliśmy spokój sumienia. Są ludzie, którzy nie do końca nas rozumiejąc, zarzucają nam, iż "uśpiliśmy" sobie sumienie. Jakże zgodne jednak z tym, co odczuwamy okazały się słowa papieża Franciszka zawarte w numerze 301 adhortacji Amoris laetitia, mówiące o tym, że nie wszystkie małżeństwa niesakramentalne żyją w grzechu ciężkim!
5. Z przykrością odnotowujemy głosy wyrażające osąd, że jesteśmy środowiskiem, które chce "załatwić" sobie, lub wręcz "wymusić" prawo przystępowania do Komunii świętej, pomimo trwania w grzechu ciężkim. Tak nie jest, ponieważ jesteśmy pewni, że na sądzie ostatecznym będziemy sądzeni przez miłosiernego Boga nie tylko z tego, że żyliśmy w niesakramentalnym małżeństwie, ale z całego naszego życia, również z motywów, dla których weszliśmy w ponowny związek. Dlatego nawet nie mogąc przystępować do Komunii świętej mamy taką samą nadzieję jak wszyscy wierzący, że Bóg okaże się dla nas miłosiernym sędzią i przyjmie nas po śmierci do swojej wiecznej radości.
Spotykamy się też z opinią, że chcemy "rozmiękczyć" nauczanie Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Nic bardziej mylnego! Mamy za sobą zbyt wiele bolesnych przeżyć, byśmy byli zdolni do pochwalania rozwodów i niewierności małżeńskiej. W wychowaniu naszych dzieci wielką wagę przywiązujemy do głębokiego zaszczepienia naszym latoroślom zasady wierności małżeńskiej, zbudowanej na silnej relacji z Bogiem. Uczymy ich niepowielania naszych błędów. Z dumą możemy zaświadczyć, że chyba całkiem dobrze nam to wychodzi, bo wielu z nas ma już dorosłe dzieci, które tworzą szczęśliwe katolickie rodziny.

Nasze spojrzenie w przyszłość

Oby małżeństw niesakramentalnych w Kościele było jak najmniej! Póki co jest ich jednak (zbyt) wiele. Adhortacja św. Jana Pawła II Familiaris consortio rozpoczęła błogosławioną drogę powrotu takich małżeństw do Kościoła, a adhortacja papieża Franciszka Amoris laetitia czyni tę drogę jeszcze lepiej oznakowaną i dostępną. To wszystko stwarza perspektywę, że coraz więcej małżonków niesakramentalnych będzie w Kościele chwalić Boga za dobro, które dzieje się w ich rodzinach, a które bez wątpienia jest Bożym darem, zwłaszcza za potomstwo, które niczemu nie jest winne i nie zasługuje na życie w przekonaniu, że ich rodzice są jakimiś "gorszymi" małżonkami.
List biskupów argentyńskich okręgu Buenos Aires do kapłanów "O możliwości dopuszczenia rozwodników żyjących w ponownych związkach do Komunii świętej" i odpowiedź papieża Franciszka na ten list, odbieramy nie jako tryumf jakiegoś "stronnictwa" w Kościele, ale jako wielkomyślny gest Kościoła-Matki uczyniony względem jednych z najmniejszych i najsłabszych swoich dzieci.
Chociaż, jak zostało wyżej powiedziane, nigdy nie żądaliśmy dostępu do sakramentu pojednania i Komunii świętej, to jednak mamy głębokie przekonanie, że praktyka, która wydaje się stawać faktem w Argentynie, byłaby dla nas dodatkowym źródłem wzrastania w wierze na drodze do świętości, na której staramy się trwać mimo naszej nieregularnej sytuacji. Zdajemy sobie sprawę, że taka praktyka, jak piszą trafnie biskupi argentyńscy, "nie może wiązać się z powstaniem zamieszania odnośnie do nauki Kościoła na temat nierozerwalności małżeństwa". Jesteśmy jednak przekonani, że Duch Święty, poprzez niezawodne sensus fidelium, które towarzyszy Kościołowi od samych jego początków, tak pokieruje umysłami i sercami wierzących, że uda nam się uniknąć owego zamieszania i że będzie coraz mniej małżeństw niesakramentalnych - nie z powodu lęku przed karą, ale dlatego, że nastąpi prawdziwe odrodzenie życia małżeńskiego w Kościele.
Adhortacja Amoris Laetitia mówi o potrzebie rozeznawania, towarzyszenia i integracji we wspólnocie Kościoła małżonków niesakramentalnych (AL 297-302). Mamy to ogromne szczęście, że od wielu lat - dzięki wspólnocie, którą tworzymy - jesteśmy uczestnikami procesu, do którego zachęca papież Franciszek. Dla nas wspólnota Kościoła stała się rzeczywiście narzędziem miłosierdzia, które jest "niezasłużone, bezwarunkowe i bezinteresowne" (AL 297).
Wspólnota małżeństw niesakramentalnych przy Parafii św. Andrzeja Boboli (kościół Jezuitów) w Bydgoszczy

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nasza Amoris Laetitia". Świadectwo małżeństw niesakramentalnych
Komentarze (31)
A.
Augustyn .
4 maja 2017, 12:34
Protestantyzacja Kościoła. Nie ma żadnego 'rozeznania'. Nic się nie zmieniło. 
Agamemnon Agamemnon
23 stycznia 2017, 00:46
Chrystus przewidział i to. Dlatego nakazałał Kościołowi związywać i rozwiązywać. I to co postanowi Kościół będzie obowiązywć w niebie. To co rozwiążecie na ziemi będzie rozwiązane w niebie. Kościół może rozeznać jeśli chce. A jeśli nie jest w stanie tego robić, znaczy, że trawi go jakaś choroba.
MR
Maciej Roszkowski
18 października 2016, 19:47
Rozumiem dramaty osób rzowiedzionyc, porzuconych i jestem ostatni, który by to oceniał, osądzał, zalecał etc. Ale jak rozumieć słowa Chrystusa - "kto pojął rozwiedzioną cudzołoży". Czy jest tu miejsce na "rozeznanie", interpretacje, warunkową zgodę spowiednika. To wszystko nie jest w naszej mocy. Tylko On to może. A my wspierajmy osoby rozwiedzione, okazujmy im szacunek i miłość, bo tego potzrebują. 
3 października 2016, 10:32
@ pdy Trafnie to ująłeś! Jezus wielokrotnie ganił wspólczesnych Mu pyszłków...      W kwestii zaś "godności" do przyjmowania Komunii św. - głęboka wypowiedź Richarda Rohr, O.F.M. -Tak,ale...Medytacje codzienne: Ilekroć zaczynamy wykorzystywać Ucztę Eucharystyczną do określenia granic członkostwa, zamiast do głoszenia łaski i daru, pakujemy się w kłopoty; taka już jest pokusa każdego wyznania, w którym praktykuje się Eucharystię. Zbyt często wykorzystujemy ją do oddzielania tych, którym wolno, od tych, którym nie wolno, a także godnych od niegodnych, zamiast głosić, że każdy z nas jest kategorycznie niegodny i że tak naprawdę nie o godność tu chodzi. Gdyby chodziło o godność, któż mógłby stanąć przed Bogiem? Czy ci, którzy przyjmują Eucharystię, chcą w ten sposób stwierdzić, że są godni? Mam nadzieję, że nie. Zacznijmy od tego, że chodzi tu o zamanifestowanie Własnego „ja”. Gwoli ścisłości, my, katolicy, tuż przed podejściem do ołtarza, oświadczamy: „Panie, nie jestem godzien”. I wydaje mi się, że w istocie wcale tak nie myślimy, a jest to jedynie nabożny blef. Tu wcale nie chodzi o godność; chodzi raczej o ufność i poddanie się. Wszystko sprowadza się do „zaufania i miłości”, jak zwykła była mawiać św. Teresa z Lisieux(...)
P
Przemysław
30 września 2016, 15:57
@ Andrzej, Andrzeju,  Pięknie piszesz o ofiarnej małżeńskiej miłości. Wierność porzuconego małżonka, modlitwa o nawrócenie tego który porzucił - to świętość. Zasługuje na ołtarze.  Ale na ołtarze nie zasługuje lobbowanie za niedopuszczeniem niesakramentalnych do sakramentów nigdy i bezwarunkowo. Jest to postawa pyszałka, który wie lepiej niż Duch Święty. Nasz Pan, gdy dawał Apostołom władzę odpuszczania grzechów: ...tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. Amoris Laetitia jest dziś nowym tchniniem Ducha Świętego.  Mówił także do tłumów: «Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: "Deszcze idzie". I tak bywa.  A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: "Będzie upał". I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?
MR
Maciej Roszkowski
18 października 2016, 19:42
Powiedział również "Kto pojął rozwiedzioną cudzołoży". I tylko On może to zmienić.
M
m.reg
26 września 2016, 19:29
Dla mnie AL papieza Franciszka jest w calosci wspanialym dokumentem.Dyskusja prawie zawsze sprowadza sie do tej jednej spornej kwesti.Pisalem,ze ksieza polscy nie za bardzo chca rozmawiac o AL bo jeszcze nie ma oficjalnego stanowiska.Ale organizuja tzn kursy przedmalzenskie,przygotowuja mlodszych,a czasem i starszych do zycia w malzenstwie.Kiedys z ciekawosci wysluchalem takiego wykladu.Uczestnikami sa czasem pary,ktore juz przezyly kilka lat ze soba ale sa bardzo zaskoczeni jak malo czasem wiedza o zyciu,problemach.Bywa tez,ze narzeczeni sie rozchodza.Dzieci mam dorosle,mieszkaja osobno,jedno jeszcze przed slubem.Ale zrobie wszystko,zeby przed slubem taki kurs dziecko przeszlo.Razi mnie bardzo podejscie tutejszych do malzenstwa,dzieci.Ot poznal kolega kolezanke i od razu rozwod.Maja z zona wspaniale dziecko,kolezanka tez ma dwoje zna ja od tygodnia.Dlatego mam szacunek dla pracy polskich ksiezy.Oczywiscie jesli tylko praca pozwala chodzimy tez na polskie msze.Polskich tradycji zazdroszcza nam tu wszyscy.Przepraszam,ze troche nie na temat ale niechcialbym aby ktos pomyslal,ze uwazam polski Kosciol jest gorszy bo biskupi maja inne zdanie na temat rozwodnikow.
25 września 2016, 09:38
Wygląda na to, że wśród przeciwników zmiany stanowiska Kościoła wobec rozwodników - prócz poczucia własnej "lepszości" pokutuje nikła świadomość roli i szafowania sakramentami w Kościele Katolickim, a tymczasem: Kościół ma prawo zmieniać dyscyplinę odnośnie do sakramentów i przez wieki korzystał z tego prawa. Ewentualna zmiana obecnej regulacji wobec rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach również nie byłaby nadużyciem ani bezprawiem. Powinna nie naruszać prawa Bożego i pomagać parom żyjącym w takich związkach w osiągnięciu zbawienia. Dla zainteresowanych: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23839,zmiana-dyscypliny-sakramentalnej-a-zbawienie.html[/url]
25 września 2016, 10:07
Co znaczy osiagnać zbawienie?
MR
Maciej Roszkowski
19 października 2016, 19:54
No to co ze słowami Chrystusa - "kto pojął rozwiedzion cudzoloży"?
M
m.reg
24 września 2016, 12:02
Mieszkam na stale za granica.W Holandi,Belgi,Francji bywam w na mszy znajomi twierdza,ze w Hiszpanii,Portugali,Wloszech  tez przyjeto AL z entuzjazmem.Papiez Jan Pawel 2 oraz Papiez Franciszek  ciesza sie wielkim szacunkiem.Biskupi uwazaja,ze AL to dalszy rozwoj doktryny.Nie ma tu zadnego podzialu na lepsze i gosze zwiazki malzenskie.Ludzie chodza na msze nie zeby sie pokazac ale pomodlic.Msza jest odprawiana w trzech jezykach,spowiadac sie mozna w szesciu.Raz w miesiacu w parafii jest spotkanie przy ciasteczku,kawie.Ostatnio bardzo duzo Polakow przychodzi do spowiedzi,tak mi ostatnio powiedzial spowiednik, widac ich w Kosciele.Przy spowiedzi nastepuje rozeznanie reszta normalnie.Po spowiedzi ksiadz wyjasnia szczegolowo na jakiej podstawie dokonal lub odmowil rozgrzeszenia.Oczywiscie sa polskie msze odprawiane przez polskich ksiezy ale oni nie maja instrukcji jeszcze podobno.Ksiezy tu bardzo dziwi fakt podzialu w Polsce na rozne zwiazki.Jesli ktos w nowym zwiazku czesto po kilkanascie lub kilkadziesiat lat chodzi regularnie do Kosciola,wychowuje dzieci po katolicku to sie najbardziej liczy.Oczywiscie relacje z dziecmi z poprzednich zwiazkow tez sie licza.Pierwsza spowiedz jest najtrudniejsza,przelamanie bariery jezykowej,polskich stereotypow,bo jak czytasz,ze cudzoloznik itp.Tez nie ma przy spowiedzi jakiegos odwlekania,masz albo nie rozgrzeszenie.
PG
Paweł Gietka
24 września 2016, 20:04
Tzn. co się liczy ? dla kogo się liczy ? dla ksiedza i biskupa ? hehe. Zobaczymy jak to będzie wyglądało po śmierci każdego czlowieka, liczy się to co powie nam wtedy Bóg, i wtedy wyjdzie czy ktoś próbował się subtelnie oszukiwać, ktoś próbował deliaktnie zdławić swoje sumienie,szukał przepisów ?itd. Czy ktoś stanął w lustrze i powiedział do siebie: walczę o moje małżeństwo i nie odpuszczę. Znam takie osoby które wierzą i czekają od wielu, wielu lat, w to że powróci do nich mąż-alkocholik, żona-która zdradziła.Wzbudza to we mnie wielki podziw, (daje mi to dużo siły,walki o własne małżeństwo w trudnych sytuacjach).Na pewno te osoby mogłby założyć rodzine i mieć 5 dzieci z kimś innym, chodzić do kościoła,modlić się... Dla mnie małżeństwo jest nie rozerwalne i koniec.
24 września 2016, 22:00
Dlatego staram sie o uniewaznienie zwiazku.Mimo,ze sprawa wydawala sie prosta to trwa w nieskonczonosc.Nie mialem mozliwosci utrzymac malzenstwa,trwalo to kilka lat zanim zawarlem zwiazek cywilny.Tez uwazam,ze trzeba probowac walczyc o utrzymanie zwiazku,dzieci potrzebuja matki ale nie zawsze jest to mozliwe.Tylko czasem jak slysze,ze zawsze mozna wrocic nawet po dwudziestu paru latach,nie mialem cierpliwosci.
25 września 2016, 07:54
Nie można "uniważnić związek". Wiesz o co się starasz?
24 września 2016, 08:24
Drogi Andrzeju! Należy zauważyć, że papież i biskupi - w pierwszej kolejności zachęcając rozwodników do trwania w wierności sakramentalnym małżonkom,do czego wzywa Sychar - poszli krok dalej  i zajęli się tymi, którzy nie są powołani do życia w samotności.  "Kiedy nas małżonek krzywdzi i zdradza to oznacza, że potrzebuje nawrócenia i od naszej postawy zależy czy mu w nawróceniu i zbawieniu pomożemy." Wiele jest możliwych dróg pomocy. Pozostawanie w samotności, szczególnie, gdy czyni się to z poczuciem cierpiętnictwa, niekoniecznie jest najlepszą z nich.
A
Andrzej
23 września 2016, 22:50
Duszpasterstwo dla małżonków sakramentalnych żyjących w niesakramentalnych związkach powinno mieć nadrzędny cel: pomoc we wzroście miłości do Boga i do sakramentalnego współmałżonka, bo tylko przez miłość można zrealizować wolę Pana Jezusa, który chce uzdrowić każde sakramentalne małżeństwo, chce nawrócenia i pojednania małżonków.
A
Andrzej
23 września 2016, 22:45
I teraz pytanie do małżonków sakramentalnych żyjących w niesakramentalnych związkach: Czy Wasza postawa niewierności, pomaga w nawróceniu sakramentalnego współmałżonka, który był/jest krzywdzicielem, z którym trudno było/jest wytrzymać? Czy można zdradę zdradą naprawiać? Czy Pan Bóg ne zapyta, dlaczego nie pomogłeś/-aś swojemu sakramentalnemu  współmałżonkowi - nawet największemu krzywdzicielowi - w nawróceniu zachowując wierność, będąc otwartym na niego, rozwijając mądrą, wierną miłość do niego? Pan Jezus siostrze Faustynie powiedział: „...każde nawrócenie grzesznej duszy wymaga ofiary” (Dz. 961). Czasami człowiek sam o własnych siłach nie jest w stanie się nawrócić. Potrzebuje pomocy innych. Paralityk z Ewangelii nic w swej sprawie nie mógł zrobić. To ofiara innych mu pomogła. Przykłady trudnych małżeństw św. Rity, św. Moniki pokazują, że w małżeństwie chodzi o pomoc małżonków sobie nawzajem w zbawieniu. Po to jest sakrament małżeństwa, żeby pomóc sobie w zbawieniu. Pan Bóg daje łaskę nawrócenia, zbawienia przez wierną, mądrą i ofiarną do końca miłość małżonków. Jeśli układam sobie życie w drugim związku, to marnuję tę łaskę... i nie dość, że nie pomagam współmałżonkowi w zbawieniu (do czego w przysiędze się zobowiązałem), to jeszcze sam ryzykuję utratą własnego zbawienia...
A
Andrzej
23 września 2016, 22:41
W tej całej dyskusji zapomina się o najważniejszej rzeczy,  czyli o zbawieniu małżonków. Małżonkowie, którzy ślubują sobie przed Panem Bogiem miłość, wierność - ślubują, że dopóki współmałżonek bedzie żył, bedę mu (przez swoją postawę wierności, którą mu w końcu bezwarunkowo ślubowałem przed Bogiem) pomagać w nawróceniu i zbawieniu. Pan Bóg nas zbawia przez wzajemne za siebie poświęcenie, ofiarę, a w małżeństwie przez miłość i wierność współmałżonkowi. Kiedy nas małżonek krzywdzi i zdradza to oznacza, że potrzebuje nawrócenia i od naszej postawy zależy czy mu w nawróceniu i zbawieniu pomożemy. 
23 września 2016, 18:46
Odnoszę wrażenie, że osoby komentujące w tym wątku w większości nie zapoznały się z tekstem adhortacji Amoris laetitia... W tej sytuacji komentowanie pięknego i bogatego w treści Świadectwa sprowadza się do wypowiadania swego zdania na tematy, które już są "przerobione" przez biskupów i papieża...
24 września 2016, 07:02
A co sie stanie, jeśli niektórzy biskupi sie jednak pomylili i nadal obowiązuje MT 5,27-32? A co sie stanie, jeśli niektózy biskupi sie mylą, bo od ich zdania ważniejsze są słowa Rdz 2,24?
24 września 2016, 19:05
A co się stało, gdy Jezus uzdrawiał - o zgrozo! - w szabat? Pozostań "sprawiedliwym" w ocenianiu biskupów - nie zapominając jednak, że Miłosierdzie przewyższa sprawiedliwość...
25 września 2016, 08:00
To jest proste pytanie, czy wszystkie słowa z Ewangelii traktujesz tak samo poważnie i są dla Ciebie tak samo istostne. Czy wzorem dzisiejszych czasów szukasz sobie tylko tych pasujących do siebie, a reszta - udajesz że ich nie ma. I absolutnie nie chodzi tylko o małżeństwa. A o całość życia. O ciasną bramę i wąską ścieżkę.
25 września 2016, 09:28
A to czytałeś?: Kościół ma prawo zmieniać dyscyplinę odnośnie do sakramentów i przez wieki korzystał z tego prawa. Ewentualna zmiana obecnej regulacji wobec rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach również nie byłaby nadużyciem ani bezprawiem. Powinna nie naruszać prawa Bożego i pomagać parom żyjącym w takich związkach w osiągnięciu zbawienia. Pełny tekst: [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,23839,zmiana-dyscypliny-sakramentalnej-a-zbawienie.html[/url]
25 września 2016, 10:07
Ale co zmeini w Twoim zyciu przyjmowanie Komunii św.?
23 września 2016, 14:15
Porzucenie przez druga osobę - rozumiem. Poszukiwanie przyjaźni i pocieszenia - rozumiem. Zakładanie nowej rodziny - nie rozumiem. Tak naprawdę chodzi tylko o czystość. Można się przyjaźnić (nawet blisko) z osobą płci przeciwnej spoza małżeństwa, można nawet prowadzić wspólne gospodarstwo domowe, ale oddalamy się od Boga w momencie zbliżenia cielesnego. Jeżeli robimy to regularnie - oddalamy się trwale. To działa jak każdy grzech. Jezeli uznajemy, że "mamy do tego prawo", zamykamy sobie drogę do sakramentów.
23 września 2016, 15:21
Doswiadczenie dyskusji na tym portalu pokazują, iz nei ma sensu mówić osobom sygnujacym to oświadczenie o grzechu cudzołóstwa. Bo tego nie rozumieją. Dobrowolnie. w pełni świadomie wybrali życie w drugich małzeństwach i uważają iż zrobili dobrze.
K
Krzysiek
23 września 2016, 14:11
Kościół nikogo nie odrąca. Niesakramentalni również mogą chodzić na msze, adoracje, organizować życie parafialne, brać udziął w akcjach dobroczynny i tworzyć wspólnoty. Ich droga jest inna niż tych "sakramentalnych" ponieważ nie moga przystępować do Komunii, ale to nie oznacza że sągorsi tylko, że mają trudniej i wsio. Każy z nas podąża inną scieżką, ato co się okaże po śmierci to się okaże po śmierci :-)
23 września 2016, 13:34
Mnie zawsze zastanawia na ile wierzymy w to co nam mówi Bóg. Na ile wierzymy iż małżeństwo jest nierozerwalnie bo tak nam objawił sam Bóg.  A na ile jesteśmy mądrzejsi od Boga,  bo przecież.....   Cała ta dyskusja o komunii i miejscu osób rozwiedzionych w Kościele nie ma sensu bez odpowiedzi na te pytania 
S
seliwiak
23 września 2016, 12:00
Dla mnie niezwykle istotne są słowa 'Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela". Wynika z nich to, że jeśli rozdziela, stawia się nad Boga czyli Boga niejako poniża. Co istotne nowy związek (pod warunkiem że małżeństwo zostało ważnie zawarte) nie może być w tym rozumieniu nazywany małżeństwem, a jedynie kontraktem, związkiem etc. Przy tym temacie pojawi się zawsze wiele pytań, o intencje, warunki życia itd. Nie zniknie jedno, kardynalne czyli w którym miejscu stawiam Boga.
T
Teresa
23 września 2016, 16:31
Właśnie "Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela"! Problem w tym, że używany termin "małżeństwo sakramentalne" dotyczy małżeństwa wpisanego do kościelnych ksiąg, co do którego wierzymy, że Bóg ich połączył. Ile jest mażeństw, które ja nazywam "uświęcony nierząd", gdzie mężczyzna idzie wypowiedzieć formułkę by mieć swoją kobietę. Nie ma zamiaru brać odpowiedzialności za nią, za potomstwo, za dom, nawet za siebie samego ...bo nikt go jeszcze odpowiedzialności nie nauczył. Jeśli wcześniej masturbował się codziennie przy pornografii to teraz "poradzi sobie z grzechem" bo mu się to "należy" od żony (?). Patrząc na statystyki praktykujących chłopców i dziewcząt to często na ślub w kościele to on "się zgadza" skoro jej na tym tak zależy. Jest też, jak w odbiciu lustrzanym, kobiecy egoizm. Czy oba te przypadki Bóg napewno złączył? Część małżeństw nie jest ważnie zawarta, ale my ludzie nie jesteśmy w stanie tego odkryć a co dopiero udowodnić. Ja nie osądzam niesakramentalnych. Moi teściowie byli takim małżeństwem, a moja rodzina była bardzo religijna. Oni się panicznie bali, że zabiorę im syna i będę pogardzać, więc "chronili syna i siebie" ... wyrządzając mi wiele krzywdy. Jak czytam niektóre wpisy to .... moich teściów rozumiem. 
23 września 2016, 17:03
Tereso, ależ my dokłądnei wiemy, kiedy małżeńśtwo zostało ważnie zawarte. Bo jest to każde małezńśtwo, o ile odpowiedni Sąd nie stwierdzi inaczej. Podważanie kompetencji biskupów w tej materii jest naprawdę głupim pomysłem, szczególnei przez osoby uznające sie za katolików.