Ta modlitwa przyniosła mi najpiękniejszy cud [ŚWIADECTWO]

(fot. shutterstock.com)
Magdalena

Dziś wiem, że jeśli modlimy się za innych, wówczas naszymi problemami zajmuje się osobiście sam Bóg. Dzięki modlitwie za moich bliskich i za ludzi, którzy mnie o modlitwę proszą, prawdziwie doświadczam obecności Boga żywego w naszym życiu.

Do modlitwy w "Różańcu Rodziców" inicjatorka tego dzieła w mojej parafii zaprosiła mnie na początku 2014 roku, a ja od razu jej odmówiłam twierdząc, że nie nadaję się do wspólnot a poza tym i tak codziennie odmawiam za moje dzieci dziesiątkę różańca bez żadnych zobowiązań.

DEON.PL POLECA

Opowiedziała mi wtedy o zasadach przynależności do tej wspólnoty oraz o tym, że w trudnych chwilach możemy poprosić innych rodziców o modlitwę. Te argumenty jeszcze wtedy mnie nie przekonały. Niedługo po naszym spotkaniu, zbliżała się kanonizacja Jana Pawła II i Jana XXIII, na którą z ogromną siłą, na tydzień przed wydarzeniem, zapragnęłam pojechać z całą rodziną. Było to jednak wówczas niemożliwe m.in. ze względu na bardzo krótki czas do wyjazdu, sprawy zawodowe i finansowe.

Już w niecały tydzień później siedziałam w autokarze do Watykanu. Okoliczności tego wyjazdu były dla mnie tak niesamowite i nieprawdopodobne, że całą drogę pytałam Boga - czego ode mnie oczekuje, skoro otrzymałam bezpłatną ofertę wyjazdu i pomimo tak wielu przeszkód organizacyjnych jadę?

Po kanonizacji, podczas zwiedzania Watykanu, inicjatorka z mężem opowiadali mi jak różaniec odmienia życie ich rodziny i mówili, że tę dziesiątkę odmawiają wspólnie z dziećmi. Zupełnie nie mogłam sobie wyobrazić moich dzieci podczas "tak długiej" modlitwy i nie czułam wtedy jeszcze takiej potrzeby.

W Asyżu, do którego pojechaliśmy w drodze powrotnej, postanowiłam się wyspowiadać, by w jednej z odwiedzanych świątyń na Mszy Świętej przyjąć Komunię Św. i otrzymać odpust zupełny. Wtedy pod krzyżem franciszkańskim usłyszałam bardzo wyraźną odpowiedź na moje pytanie.

Jeszcze w drodze do Polski poprosiłam inicjatorkę, żeby w tworzącej się Róży trzymała dwa miejsca dla mnie i mojego męża. Wiedziałam, że nie jestem w stanie go do tego namówić - może to zrobić jedynie sam Bóg - tak też się stało.

Wspólnie z mężem rozpoczęliśmy nie tylko modlitwę za dzieci, ale, tak jak poprosił mnie o to Jezus w Asyżu, również z dziećmi. Zupełnie nie wiem jak ich wszystkich do tego przekonałam, ale wiem, że moje macierzyńskie obawy i troskę o dobre wychowanie i wykształcenie dzieci, Jezus bierze na siebie. Od nas oczekuje jedynie abyśmy dawali naszym dzieciom świadectwo żywej wiary poprzez wspólną rodzinną modlitwę (tak naprawdę gdyby nie takie świadectwo moich rodziców i dziadków, które dawali całym swoim życiem, to nie byłoby mnie teraz tu, gdzie jestem.)

Moje problemy nie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale cały czas czułam, że Jezus nam pomaga. Pomimo wielu otrzymywanych łask, pojawiały się również nowe problemy. Teraz wiem, że wykorzystywał On te problemy po to, aby nas przemieniać i przybliżać do siebie. Doświadczaliśmy kolejnych cudów, otrzymywaliśmy niezliczone łaski, o których można by napisać książkę (choć niektóre są zbyt osobiste i intymne).

Jedną z tych łask było trzecie dziecko, które rozwijało się pod moim sercem. Dziecko, którego pragnęłam, a na które nie mogliśmy sobie pozwolić i baliśmy się świadomie zdecydować (takie czasy). Pomyślałam, że skoro taka jest wola Boża, to może tę ciążę zniosę lepiej niż dwie poprzednie. Niestety się myliłam. Wiele problemów i kiepskie "parametry" ciąży powodowały nieustający niepokój o przedwczesny poród.

Wtedy przypomniałam sobie, że otrzymuję SMS-y z prośbą o modlitwę w intencjach innych rodziców modlących się w Różach różańcowych. Poprosiłam wtedy przez naszą inicjatorkę o modlitwę w intencji mojego dziecka i porodu w terminie. Po tym szturmie do nieba na kolejnej wizycie pani doktor aż się szeroko uśmiechnęła, widząc jak nieprawdopodobnie poprawiły się "parametry" tej ciąży. Nie było tak dobrze do końca, bo potem znowu musiałam leżeć i nadal martwiłam się o moje dziecko.

Z tych ciążowych problemów i doświadczeń Maryja wyprowadziła nas obronną ręką. Dzięki nim pozwoliła mi poznać swoją nieograniczoną matczyną miłość i troskę, odpowiadając na moje modlitwy w poznanej wówczas Nowennie Pompejańskiej.

Dziś, w niecałe dwa lata od przystąpienia do Różańca rodziców, jestem szczęśliwą mamą trójki wspaniałych, zdrowych i urodzonych w terminie dzieci. Zachęciłam kolejne mamy do podjęcia tej modlitwy i jestem pewna, że Maryja prowadzi całą naszą rodzinę do Jezusa - choć nadal nie zawsze prostymi drogami. Każdego dnia widzę w naszym (nieidealnym i niełatwym) życiu rodzinnym jak wieloma łaskami nas obdarza.

Dziś wiem, że jeśli modlimy się za innych, wówczas naszymi problemami zajmuje się osobiście sam Bóg. Dzięki modlitwie za moich bliskich i za ludzi, którzy mnie o modlitwę proszą, prawdziwie doświadczam obecności Boga żywego w naszym życiu.

Dziękuję Mu za tą obecność oraz za to, że pomógł mi napisać to świadectwo, bo jestem je winna całej wspólnocie Kościoła za otrzymane łaski oraz za świadectwa innych, które często umacniają mnie w wierze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ta modlitwa przyniosła mi najpiękniejszy cud [ŚWIADECTWO]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.