"Zaczekajcie na siebie do ślubu"

(fot. shutterstock.com)
Anna

Chciałabym was prosić abyście dbali o czystość w swoim życiu i w swoim związku. Chcę was o to prosić dlatego, że sama jej nie dochowałam i wiem jakie bolesne i raniące konsekwencje ma to dla mojego życia.

Jeśli tylko mogłabym odwrócić czas... Ale niestety nie mogę i jedyne co mogę zrobić to przestrzec was i powiedzieć: czekajcie na siebie do ślubu!

Wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.

DEON.PL POLECA

Urodziłam się w rodzinie już w jakiś sposób poranionej i dysfunkcjonalnej. Moja mama ma za sobą dwa nieudane małżeństwa, tata alkoholik. Nigdy nie otrzymałam od ojca wystarczającej uwagi ani czułości, w ogóle często czułam się mu zupełnie obojętna, jakby powietrze. Nie przypominam sobie z nim żadnej rozmowy, zrozumienia. Nie pamiętam, aby pokazywał mi świat czy dodawał odwagi.

Pamiętam karczemne awantury w domu, płacz, poczucie winy, zdrady ojca, łzy mamy. Jednym słowem wiele lat nieszczęścia, brak nadziei i sensu życia, niezrozumienie po co właściwie jestem na tym świecie, skoro czeka mnie tu tylko to, co widziałam na co dzień we własnym domu.

Ciągle szukałam szczęścia, czekałam aż ktoś w końcu mnie zauważy, doceni, pokocha, szukałam wszystkiego tego, czego nie znalazłam w domu.

W końcu pojawił się chłopak, który swoimi słodkimi słówkami zdobył moje serce, choć, jak się później okazało, chciał mnie tylko wykorzystać, a z miłością to nie miało nic wspólnego. Popadłam w nieczystość, czułam się jak w sidłach diabła, miałam nocne nękania i koszmary, poczucie, że jestem brudna, że już nigdy nie będę czysta.

Jednak Bóg rzucił mi swego rodzaju koło ratunkowe, jakim była wspólnota, którą pokochałam całym sercem i która odmieniła moje życie. Stara znajomość się rozpadła, a ja na nowo mogłam odzyskać godność dziecka Bożego, Pan przywrócił mi pokój serca i dał łaskę życia przez kilka lat bez grzechu ciężkiego.

Jednak przez te lata jedyne czego pragnęłam to małżeństwo, wyidealizowany jego obraz, przyrzeczenie sobie, że już nigdy nie popełnię błędów sprzed lat, że moje małżeństwo nie będzie takie jak to moich rodziców.

W końcu poznałam chłopaka, który wydawał mi się tym, na którego czekałam - miał wszystkie te cechy, których szukałam u mężczyzny. Pomyślałam, że to chyba ten, którego chciał mi dać Bóg. Jednak bardzo szybko popadliśmy również w nieczystość, pokusy bardzo nas męczyły i nie potrafiliśmy się im przezwyciężyć.

Oczywiście zaraz też doszły do tego konsekwencje - nienawiść do samej siebie, ciągłe kłótnie, brak zaufania, raniące słowa i zachowania, brak lojalności jakiej oczekiwałam. Łatwo przychodziło mi akceptować zachowania chłopaka, których nie powinnam tolerować - brak szacunku wobec mnie, odbieranie mi godności, traktowanie jako kogoś gorszego, wreszcie brak lojalności i zwracanie zbytniej uwagi na inne dziewczyny, podczas gdy ja jestem obok.

Tłumaczyłam sobie to wszystko, że widocznie tak ma już być, że przecież nie ma ideałów, a wszyscy faceci tak się zachowują. Z domu miałam o wiele gorszy obraz ojca, więc zachowania mojego chłopaka były pestką do tego, co robił mój ojciec. A jednak pozostawiły po sobie ziejącą pustkę i ranę, którą bardzo trudno zaleczyć. Jego zachowania sprawiły, że po części straciłam do niego zaufanie i minie sporo czasu zanim zdołam je odbudować.

Wzięliśmy ślub, czego bardzo pragnęliśmy, jednak widzę, że nasze małżeństwo różni się od tych par znajomych, które zachowały czystość przedmałżeńską. Nie ma w nas tyle radości i zaufania jak u nich, jest za to ciągły strach przed stratą, częste kłótnie, pretensje, podejrzliwość. Brak w naszym małżeństwie szczerej rozmowy, często czuję się samotna z problemami, nie znajduję zrozumienia u mojego męża, który albo nie chce albo nie potrafi mnie zrozumieć i wysłuchać. Mam poczucie, że moje problemy go nie obchodzą, często skupia się jedynie na cielesności, uczucie okazuje mi na swój sposób, nie na sposób, którego ja pragnę.

Niestety "kto sieje w ciele swoim, ten jako plon zbierze zagładę" (Ga 6, 15). Bóg nie pozwoli z siebie szydzić. Myślę, że minie sporo czasu zanim odbudujemy to, co zniszczyliśmy, zanim nasze małżeństwo będzie naprawdę wybudowane na skale, zanim będziemy sobie prawdziwie ufali, rozumieli i kochali bez egoizmu.

Na koniec apel do wszystkich dziewczyn: szanujcie się! Jesteście tego warte! Jesteście warte Miłości, która będzie na was czekała nawet wiele lat, która dla was poczeka cierpliwie w czystości i nie będzie do niczego zmuszała czy szantażowała. Nigdy nie dajcie się kłamstwu: jeśli mnie kochasz, to oddaj mi siebie przed ślubem.

To najgorsze kłamstwo, jakie może być! Jeśli chłopak naprawdę cię kocha, to będzie na ciebie czekał! To jest najlepszy sprawdzian jego miłości! Jeśli nie będzie chciał czekać, to znaczy, że nie jest ciebie wart. Proszę, zrozum to. Czystość to jedyne pole, aby zbudować relację pełną zaufania i zrozumienia. Gdy chłopak nie będzie nastawiony tylko na zaspokojenie pożądliwości, otworzą mu się uszy i zacznie cię słuchać - twoich potrzeb, twojej emocjonalności, wrażliwości.

Myślę, że każda z nas chce być prawdziwie kochana, tak jak to sobie wymarzyła - według mnie jest to możliwe tylko na polu czystości - czystości, która przemienia i otwiera serce chłopaka - tak, że czekając na ciebie, poświęci całą swoją Miłość i Szacunek tylko tobie, doceniając to, że masz zasady i nie łatwo dajesz się złamać.

Życzę Wam wszystkim pięknej, czystej, cierpliwej miłości, która nic wam nie zabiera, a tylko daje!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Zaczekajcie na siebie do ślubu"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.