Terlikowski o sprawie z Pszczyny: prawo pozwalało na ratowanie życia matki
- Gdy zagrożone jest życie i zdrowie matki, a życie dziecka jest nie do uratowania, dopuszczalne z perspektywy prawnej było podjęcie działań ratujących życie matki - podkreśla Tomasz Terlikowski. I dodaje, że jeżeli takich działań nie podjęto, to z innych, nieznanych obecnie powodów, co musi wyjaśnić prokuratura i sąd.
Rok po wyroku Trybunału Konstytucyjnego wróciła do publicznej debaty sprawa aborcji - stwierdza Tomasz Terlikowski w siódmym odcinku podcastu "Tak myślę". Dramat rodziny zmarłej w szpitalu w Pszczynie kobiety stał się publicznym tematem i przyczyną formułowania postulatu zmian polskiego prawa.
- Ta śmierć jest niewątpliwie jest dramatem dla rodziny, dla bliskich, dla przyjaciół tej kobiety. Im należy się głębokie współczucie, towarzyszenie i dogłębne wyjaśnienie sprawy. Tego jednak nie da się zrobić ani w mediach, ani w przestrzeni publicznej, a jedynie dokładnie analizując dokumentację medyczną, a później przeprowadzając dochodzenie i proces. Innej drogi nie ma – podkreśla Tomasz Terlikowski.
Jak zauważa, o szczegółach tej sprawy wiemy niewiele i w przyszłości też niewiele więcej się dowiemy, bo tajemnica lekarska jest bardzo chroniona. Jedynym źródłem informacji na dziś jest pełnomocniczka rodziny zmarłej kobiety.
- To, co już wiemy wskazuje, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, niż chcą to przekazywać zwolennicy zmiany polskiego prawodawstwa i – jak się zdaje – niewiele ma ona wspólnego z ubiegłorocznym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego – uważa Tomasz Terlikowski.
Jak zwraca uwagę, nie wszystko w medycynie da się przewidzieć.
Sprawę z Pszczyny wyjaśnić musi prokuratura i sąd
- Jedno nie ulega wątpliwości: w przypadku, gdy zagrożone jest życie i zdrowie matki, a życie dziecka jest nie do uratowania, dopuszczalne z perspektywy prawnej było podjęcie działań ratujących życie matki. Jeśli ich nie podjęto, to nie dlatego, że nie wolno było tego zrobić, a z jakichś innych powodów. Mogło ich być wiele, ale na razie ich nie znamy – przekonuje Tomasz Terlikowski. – Odpowiedzią na to pytanie zajmie się zapewne najpierw prokuratura, a później sąd.
- Nie negując dramatu rodziny, proszę, aby tej sprawy nie rozgrywać politycznie i emocjonalnie. By nie czynić z niej kolejnej przestrzeni polsko-polskiej walki. Rodzinie należy się współczucie, pomoc, towarzyszenie, wyjaśnienie sprawy i ewentualnie ukaranie winnych. Wojna wokół tej sprawy z pewnością temu nie posłuży – podsumowuje Tomasz Terlikowski.
Skomentuj artykuł