To nam pomogło wytrwać w czystości - świadectwo

(fot. shutterstock.com)
Edyta Żbikowska

Kiedy świat wokół nas zaczął szaleć, my staliśmy twardo przy tym, co postanowiliśmy na początku naszego bycia razem: chcemy aby nasza miłość była czysta. I wiecie co? Udało nam się. Była jedna rzecz, która bardzo nam w tym pomogła.

Jesteśmy już rok małżeństwem. Poznaliśmy się na Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie, oboje byliśmy tam wolontariuszami. Nasza znajomość miała swe początki i rozwijała się w klimacie codziennych spotkań, codziennych mszy św., długich rozmów, wspólnej modlitwy i wspólnej pracy.

DEON.PL POLECA

Trwało to miesiąc. Kiedy staliśmy się parą, zawierzyliśmy siebie i naszą miłość, nasze uczucia Bogu. Modliliśmy się wspólnie za siebie odkąd się poznaliśmy, było tak przez okres przyjaźni, czasu kiedy byliśmy parą, potem przez okres narzeczeństwa i trwa do dnia dzisiejszego, ale jak to zaowocowało w małżeństwie!

Będąc parą podjęliśmy decyzję, że chcemy aby tak zostało i nie ważne czy będziemy razem czy będziemy daleko od siebie, ale chcemy o tej samej godzinie przed pójściem spać, modlić się za siebie nawzajem.

Tak też było, ale nie było to takie proste. Czasami dawało o sobie znać zmęczenie, czy zły humor, czy też jakieś problemy, zmartwienia i były chwile, kiedy komuś z nas po prostu się nie chciało, przychodziło zniechęcenie. Wtedy wspierała druga osoba i nie pozwalaliśmy na to by się poddać zniechęceniu, ale uparcie stawialiśmy czoła.

Były tego owoce coraz większe. Bóg błogosławił i dodawał sił w codziennej pracy, czy też na studiach, w pracy nad sobą, ale też i w naszej relacji. Kiedy modlisz się za osobę ukochaną, wtedy najwięcej jej pomagasz, bo Pan Bóg więcej może niż Ty sam, kiedy się modlisz jest już Was dwoje, a razem z Bogiem możesz wszystko.

Wspólna modlitwa pomogła nam rozwiązać niejeden problem, kiedy denerwowaliśmy się na siebie lub kiedy mieliśmy jakieś zmartwienie, dawaliśmy sobie znać, rzucaliśmy wszystko i modliliśmy się tak długo jak było trzeba. Modlitwa była naszą tarczą obronną, zwłaszcza w narzeczeństwie, kiedy pojawiało się więcej pokus przeciwko czystości, kiedy świat mówił swoje kłamliwe teorie, kiedy nasi rówieśnicy się dziwili i nakłaniali, byśmy spróbowali zamieszkać razem, kiedy próbowali nas nakłonić do tego bliscy nam ludzie, podając tysiące argumentów dla których warto mieszkać razem przed
ślubem, używać antykoncepcji itp…

Kiedy świat wokół nas zaczął szaleć, my staliśmy twardo przy tym, co postanowiliśmy na początku naszego bycia razem: chcemy aby nasza miłość była czysta. Były chwile kiedy było nam naprawdę ciężko, wtedy zaczynaliśmy prosić Maryję. Rozmawialiśmy o tym razem i szczerze, otwarcie, dyskutowaliśmy, co trzeba jeszcze naprawić, co zmienić, co zrobić, aby było lepiej.

Chcieliśmy być wierni w najdrobniejszych rzeczach, bo od drobnych rzeczy zaczynają się psuć te większe. Dzięki łasce Bożej wytrwaliśmy! Udało się! Z Bogiem wszystko jest możliwe! Teraz możemy powiedzieć, że warto jest czekać! Dlaczego? Bo w ogniu próbuje się złota miłość.

Jeżeli jest ciężko, jeżeli się zmagasz, jeżeli czasami masz dość. To dobrze! Ciesz się bo jest to warte Twego wysiłku i przyniesie duże owoce. W tym dojrzewała nasza miłość w codziennych zmaganiach i przeciwnościach, dzięki temu umocniła się i oczyściła z egoizmu.

Czym byłaby miłość małżeńska, gdyby była egoistyczna? Jak kochałbyś żonę/ kochałabyś męża gdybyś ją tylko pożądał? Jaka byłaby miłość małżeńska, która chciałaby tylko brać, która nie umiałaby czekać, byłaby niecierpliwa, nie umiałaby zrezygnować z siebie dla Ciebie?

Właśnie dlatego warto jest czekać, warto walczyć o czystą miłość i w narzeczeństwie i w małżeństwie. Do dziś pamiętam kiedy na wspólnym spacerze, kiedy byliśmy jeszcze parą mój obecny mąż powiedział mi: Wiesz, nigdy żadnej dziewczynie nie powiedziałem, że ją kocham, to zbyt wielkie słowo i zbyt wiele znaczy, zachowałem to słowo tylko dla tej, która będzie moją żoną i nie powiem tego żadnej dziewczynie dopóki nie będę miał pewności, że to jest właśnie ta. Tak samo nigdy nie pocałowałem żadnej dziewczyny, chcę to zachować dla mojej żony.

Jakie wielkie zdumienie mnie wtedy ogarnęło. Do tej pory pamiętam to uczucie, te słowa wzbudziły we mnie wielki szacunek dla tego chłopaka. Dziś jest już moim mężem i jest szczęśliwy, że zachował te słowa i pierwszy pocałunek dla tej jednej kobiety, którą wybrał. Często wspominamy tamte chwile i widzimy tego sens.

Dzięki temu, że tak zdecydowaliśmy, mieliśmy do siebie szacunek. Wtedy ten chłopak zaimponował mi jeszcze bardziej, stał się jeszcze bardziej wyjątkowy. Kiedy zawalczysz o czystą miłość, będziesz mógł/ mogła ofiarować swojej żonie/mężowi w pełni siebie, takiego jakim jesteś, ze wszystkim co masz. To będzie całkowite oddanie, nauczysz się patrzeć oczami szczerej, czystej miłości i nie będziesz myślał o sobie, ale o ukochanej, nie będziesz chciał tylko brać, ale zechcesz przede wszystkim dawać. Będziesz umiał służyć z radością i czułą miłością, będziesz gotów na każde szaleństwo, będziesz pragnął dobra dla tego, kogo tak bardzo kochasz, nawet gdybyś miał ze swojego dobra zrezygnować zupełnie, nawet gdybyś miał oddać życie. Dobrem dla Ciebie stanie się jej dobro, a dobrem dla niej jego dobro.

Dlatego rezygnuj z każdej okazji, w której mógłbyś narazić na grzech osobę ukochaną lub siebie, zapragnij by była święta, nie dla Ciebie ale dla Boga. Ona nie jest Twoja, choć jest Twoją narzeczoną, jeszcze jest Boga, nie próbuj jej wykraść, ale proś Boga by Ci ją podarował jako skarb największy, byś go strzegł całe swe życie. W dniu Twego ślubu Bóg Ci ją podaruje i będzie już Twoją żoną, ale wciąż będzie Jego dzieckiem. Będzie odtąd Twoim Skarbem, chroń ją i troszcz się czule.

Zawsze kiedy się spotykaliśmy to pierwsze, co robiliśmy to było błogosławieństwo na przywitanie. Kiedy się żegnaliśmy również się błogosławiliśmy. Teraz w małżeństwie błogosławimy się na dzień dobry i na dobranoc. Doświadczamy łaski błogosławieństwa. Daje ono radość i napełnia pokojem. Jest wyrazem troski współmałżonka i zawierzeniem Bogu. Zachęcamy Was również do błogosławienia siebie nawzajem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To nam pomogło wytrwać w czystości - świadectwo
Komentarze (84)
BR
~Basia Rasiewicz
15 marca 2020, 00:04
Witam, jestem mężatka wierząca żyje można powiedzieć w białym małżeństwie, bo mój mąż ma problem w sferze seksualnej, jest impotentem.. jest ciężko i pokus jest cały ogrom. Staram się wytrwać.
H
Hagar
3 kwietnia 2014, 14:00
Pożądanie nie jest żadnym dowodem miłości. Pożądanie jest przykrywką braku miłości.
K
Klaudia
2 kwietnia 2014, 15:49
Nie rozumiem i nigdy nie rozumiałam kościelnego podziału miłości na czystą i nieczystą. Jakby ludzie, którzy nie współżyją ze sobą przed ślubem, byli lepsi od pozostałych. A dodatkowo autorka twierdzi, że inne teorie o miłości są "kłamliwe". "Czym byłaby miłość małżeńska, gdyby była egoistyczna? Jak kochałbyś żonę/ kochałabyś męża gdybyś ją tylko pożądał? Jaka byłaby miłość małżeńska, która chciałaby tylko brać, która nie umiałaby czekać, byłaby niecierpliwa, nie umiałaby zrezygnować z siebie dla Ciebie?" Tylko skąd u autorki założenie, że miłość, która ulega pożądaniu, jest TYLKO pożądaniem? Proszę mi wierzyć, że ludzie będący ze sobą także ciałem są zdolni poświęcać się dla siebie w równym stopniu, co ci żyjący w dziewictwie. Związek nieformalny, egzystujący na wszystkich płaszczyznach, także na tej seksualnej, może być szczery, głęboki i uczciwy jak ten "czysty" (okropne słowo, doprawdy!). Jest tam miejsce na wyrozumiałość, cierpliwość. Ludzie uprawiający miłosć fizyczną przed ślubem to nie opętani żądzą zboczeńcy, którzy nie widzą nic więcej poza własnymi zachciankami. To, że masa ludzi uprawia seks bez zobowiązań, nie oznacza, że każdy seks przedmałżeński ma na celu tylko zaspokojenie żądzy. Miłość fizyczna zbliża parę także emocjonalnie. Proszę, nie wywyższajcie się ze swoją wytrwałością, bo wasza miłość nie jest lepsza ani mądrzejsza. Psychologowie mogliby być zresztą wręcz odmiennego zdania.
MR
Maciej Roszkowski
28 marca 2014, 15:25
To charakterystyczne, że niektórzy nadużywaja słów "naturalne" "normalne" itp. określeń wartościujących w miejsce argumentacji. Te zaklęcia nic nie wnoszą do meritu.
28 marca 2014, 08:24
Pozostała jeszcze sprawa nocy poślubnej, a właściwiej jej planowania, przygotowań, pragnień z nią związanych. Bo w tej całej „walce o czystość” nie można zapomnieć, iż nie tylko sam fizyczny kontakt jest cudzołóstwem, także samo pożądanie w myśli każdej osoby niebędącej małżonkiem jest oczywiscie cudzołóstwem.  Rodzi się oczywiste pytanie, czy dziewczyna lub chłopak „jedynie” w myśli marzący czy planujący noc poślubną, oddając swe myśli pożądaniom (nawet bez żadnych fizycznych konsekwencji) nie cudzołożą, czyli czy naprawdę zachowują tzw. czystość. Oczywiście o ile sama pokusa nie jest grzechem, to już pożądliwe spojrzenia kierowane ku osobie, z którą się „chodzi” można jak najbardziej uznać za grzech cudzołóstwa i brak czystości przedmałżeńskiej. Jest to o tyle ważne, iż wiele osób ma problem, które zachowania są „dobre”, a które już „złe”. Otóż jedyną drogą zachowania „czystości” jest oddalenie każdej bez wyjątku pokusy pożądliwego spojrzenia na druga osobę.
O
o
26 kwietnia 2014, 20:57
hahahahahahahahaahhahahahahahahaahahahhahahahahahhahahahahahha jejkuuuu wszystko boli mnie ze śmiechu :DDDD patrzeć pożądliwie nie wolno, no kurde!!! chyba w jakiś sposób ta osoba Ci sie musiala spodobać zeby w ogole zaczac z nia "chodzic" jak to okresliles. Nie wierze ze wyglad i atuty fiyczne nie graja zadnej roli.... oszukiwanie samego siebie w imie Boga jest choroba psychiczna i naprawde Ci wspolczuje. Skoro nie mozna pozadliwie patrzec, to co z pocalunkami albo przytulaniem???? to dopiero pokusa, prawda? w takim razie jaka jest różnica pomiedzy przyjaznia kobiety z mezczyzna a zwiazku kobiety z mezczyzna?? sianie propagandy i zaklamania - nic wiecej
Paweł Tatrocki
26 kwietnia 2014, 22:47
Różnica między przyjaźnią a narzeczeństwem jest w wolnej woli a nie w chorej wyobraźni. Z jedną osobą chce się być do końca życia a z inną nie. I taka postawa powoduje, że nie trzeba sobie nic wyobrażać. Bo po co. Na to jest czas po ślubie. Wystarczy, że wyobrazisz sobie, że nie ma nigdzie w domu miejsca, zeby się podczas wesela móc przespać (chyba, że hotel, ale to i tak dla bogatszych). Zresztą nie radzę współżyć po spożyciu alkoholu, ten upośledza plemniki i może być z takiego współżycia upośledzone potomstwo. Lepiej poczekać trochę po ślubie, aż alkohol wywietrzeje z głowy.
B
Biedrzyk
27 marca 2014, 17:42
Normalni ludzie traktują sferę życia seksualnego jako coś naturalnego, a zarazem osobistego i intymnego. Rozpoczynają współżycie kiedy czują taką potrzebę, kiedy są gotowi psychicznie, mentalnie itd. Może to być przed ślubem, może być po dla niektórych. Biorąc pod uwagę to, że śluby dziś zawiera się nie w wieku 18-20 lat jak dawno temu, ale często w wieki 30+ lat, naturalnym jest, że ze względu na upływ czasu ludzie spotykający się przez czas dłuższy współżyją. Nic w tym złego. Problem polega na tym, że dla niektórych ludzi ich obsesyjne i spaczone przywiązanie do czystości (rozumianej jako absolutny zakaz seksu przedmałżeńskiego, a jak czytamy z komentarzy nawet zakaz innych kontaktów fizycznych) urasta do rangi nie wiadomo jakiego osiągnięcia życiowego, którym dumnie chcą się obnosić. Tyle, że nie ma czym. To raczej żenujące o czym piszecie. Chwalicie się, że potrafiliście zacisnąć zęby i "wygrać" z pożądaniem, "walczyć" z własną naturą. To trochę przypomina programy telewizyjne w których ludzie pokazują jak są w stanie znosić ból fizyczny, np. wskutek okaleczania ciała, przyplania itp. Pokazują jacy są twardzi, tak jak i wy - tylko że jedno i drugie to dla zdrowo myślącego człowieka - głupota. W swojej "czystości" dochodzicie do kuriozalnych rozważań, w których zastanawiacie się czy taki a taki pocałunek, dotyk, to aby nie jest już przejaw "nieczystości", czy do niej nie doproadzi? Tracicie czas na te rozważania - o dupie Maryni - tymczasem w życiu jest naprawdę więcej ciekawych, twórczych, inspirujących rzeczy do robienia, do dyskutowania niż to jak zaciskałam/zaciskałem nogi przed lubem żeby zachować czystość. Sprowadzacie sens swojej egzystencji do walki z własnym pragnieniem kopulacji. I jeszcze próbujecie pokazywać to jak "pozytywne świadectwo"? Czego? Chyba własnej głupoty.
M
M-ka
27 marca 2014, 19:43
cyt. "tymczasem w życiu jest naprawdę więcej ciekawych, twórczych, inspirujących rzeczy do robienia, do dyskutowania" - dlatego czas przed ślubem można spędzić bardzo owocnie spędzając go wspólnie na innych rzeczach :)  niekoniecznie lądując w sferę intymną, która, co dowodzą naukowcy, ma duży wpływ na jednostkę i potrafi zamieszać w rozeznaniu sytuacji - czasem np. godzimy się na krzywdzace traktowanie nas przez partnera/partnerkę, bo tak jest nam z nią/nim "przyjemnie"... Ps. Tak; osoby składają świadectwo. Mówią o sobie. A Ty oceniasz krytykując. Nikt nikogo nie zmusza. To propozycja życia. Dla mnie i dla wielu innych cenne jest takie świadectwo!
28 marca 2014, 08:28
"Normalni ludzie traktują sferę życia seksualnego jako coś naturalnego, a zarazem osobistego i intymnego." Katolicy w większości też, świadectwomania narzeczeńska jest współczesnym wyjatkiem od tej reguły. "Rozpoczynają współżycie kiedy czują taką potrzebę, kiedy są gotowi psychicznie, mentalnie itd. Może to być przed ślubem, może być po dla niektórych" Katolicy też.  "Problem polega na tym, że dla niektórych ludzi ich obsesyjne i spaczone przywiązanie do czystości (rozumianej jako absolutny zakaz seksu przedmałżeńskiego, a jak czytamy z komentarzy nawet zakaz innych kontaktów fizycznych) urasta do rangi nie wiadomo jakiego osiągnięcia życiowego, którym dumnie chcą się obnosić." Tak, to jest problem. I to nie problem zachowania "czystości", ale problem robienia z tego jakiegoś wyjątkowego osiagniecia zyciowego.
J
JustMe
27 marca 2014, 17:18
Niesamowite świadectwo.. Czasem kiedy czytam świadectwa o czystości to mam wrazenie, że są naciągane i sztuczne. To uderzyło mnie swoją autentycznością, realizmem, a przede wszystkim przekazem. Dziękuję za podzielenie się nim i za pokazanie sensu czystości nie tylko przedmałzeńskiej, ale też małżenskiej. Czuję że jeszcze wiele razy będę wracać do tego tekstu :) 
D
DD
27 marca 2014, 15:02
To ja też może przedstawię swoje świadectwo: spotykałem się kiedyś z dziewczyną, katoliczką, głęboko zaangażowaną w życie kościoła. Kiedy zaczęliśmy się spotykać ona zastrzegła, że nie chce współżyć przed ślubem, ale dość szybko zaczęliśmy współżycie mimo jej deklaracji. Mniej więce po roku czasu ona zerwała ze mną, podobno m.in.ze względu na ten "problem z dochowaniem czystości". Ja co prawda czułem się winny tego rozstania, ale bynajmniej nie ze względu na seks przedmałżeński, tylko z innych powodów - nie byłem tak bardzo zaangażowany w ten związek jak ona. Nie znaczylo to jednak że mi na niej nie zależało. Przez kolejny rok spotykaliśmy się jak przyjaciele. Zawsze gdy ona mnie potrzebowała - miałem dla niej czas. Po roku ona związała się z wierzącym facetem poznanym na spotkaniu jakiejś grupy modlitewnej, który deklarował się jako katolik, ale gdy usłyszał od niej, że seksu przed ślubem nie będzie - zerwał z nią od razu. Krótko po tym wróciliśmy do siebie na poważnie. Chciałem z nią założyć dom, w przyszłości rodzinę. Ona nadal obstawła przy czystości przedmałżeńskiej, nie chciała mieszkać razem.
D
DD
27 marca 2014, 15:05
C.d. Spotykaliśmy się jeszcze przez prawie kolejny rok; zdarzało się, choć rzadko, w ciągu tego czasu współżyć. Żeby nie współżyć ona ograniczała nasze kontakty fizyczne. Czasami było to bardzo sztuczne, udawane. Atmosfera między nami robiła się nerwowa, bo widać było jak bardzo nasze naturalne potrzeby odstają od kościelnych zaleceń w kwestiach seksualnych. Jednocześnie ona cały czas nalegała na jak najszybsze zaręczyny, a ja wskutek tego fizycznego odepchnięcia, miałem coraz większe wątpliwości co mam robić? Dla mnie seks ludzi, którzy się kochają, są dorośli i wiedzą co robią - bardzo zbliża. Sztuczny i nienaturalny zakaz, zwalczanie swoich fizycznych, ale jakże ludzkich potrzeby skutkował tym, że tylko przeciągałem oświadczyny, choć ostatecznie, mimo braku akceptacji dla jej stosunku do przedmałżeńskiego seksu, miałem je w planach. Nie zdążyłem jednak. Mniej więcej po 11 miesiącach od "zejścia się ponownie", ona stwierdziła, że się rozstajemy, definitywnie bo dłużej już nie będzie czekać. Tak wygląda stosowanie czystości przedmałżeńskiej w praktyce.
R
Rut
29 marca 2014, 11:47
To bardzo dobre świadectwo, tylko wyciągnij z niego wnioski, 1… kobieta, gdy nie cudzołoży jest wewnętrznie wolna, otwarta na wolę Bożą… 2… gdy cudzołoży z tobą , nie masz powodu uczyć się kochać, ani tym bardziej szanować …w końcu podważyłeś jej wartości… 3… musiałeś ją stracić, żeby zacząć myśleć jak ona…i pożądanie to nie miłość.
D
Dominique
26 kwietnia 2014, 17:44
Do Rut, Nie wiem jaki jest Twój tok myślenia i na czym Twoja logika się opiera, ale to zdanie: "2… gdy cudzołoży z tobą , nie masz powodu uczyć się kochać, ani tym bardziej szanować …w końcu podważyłeś jej wartości…" - jest bez sesnu. Kocha się ludzi, nie za to że "nie cudzołożą". Szacunek też nie wynika z tego czy się z kimś seks uprawia czy nie? Te uzasadnienia, które przytaczasz są absurdalne po prostu.
27 marca 2014, 14:25
Nim napisze o tej bajecznej nocy poślubnej, to warto zastanowić sie czemu takie licealnie infantylne świadectwa służą. Kogo obchodzi, iż Zosia Nowak z Jasiem Kowalskim przez kilka lat zajęli się dzielnym zwalczaniem pokus, aby później pochwalić się publicznie swoją wielką dzielnością etc. Wydawałoby się, iż zaglądanie do alkowy (nawet tej „czystej” narzeczonych) jest zajęciem poniżej ludzkiej godności, ale widać jest wielu pasjonatów tej niekończącej się tutaj serii paradokumentalnej. W dodatku często serii z "katolickim" dreszczykiem - było tak blisko upadku, ale... Zachowania, ktore winny być oczywistą normą dla osób wierzących stają sie przedmiotem artykułów, wpisów, dyskusji etc. Coś tu jest naprawde nie tak.
27 marca 2014, 14:09
Potrzeba najpierw określić granice czystości przedmałżeńskiej. Pełny stosunek seksualny – wiadomo, ale dotyk – w którym momencie jest granica czystości: trzymanie się za rączki, przytulanie, a może można posunąć się dalej? Gdzie postawić granicę? Pocałunki, – które są niewinne, a które nieczyste? Taniec, ubiór, zachowanie – które są czyste, a które już nieczyste? A zdjęcie wysłane ukochanemu – czy już jest nieczyste, bo pończoszkę widać? Można całe piękny czas narzeczeństwa stracić na analizie zachowań własnych i stawianiu takich lub podobnych pytań. No i najważniejsze jest, aby w swoim przekonaniu mieć pewność zachowania tej przeanalizowanej czystości. Bo magicznie da lepsze małżeństwo. No i ta tak oczekiwana, upragniona noc poślubna…. (ale o tym później).
R
Rigel
27 marca 2014, 13:53
Wy katolicy jesteście nienormalni. Zobaczcie do czego prowadzi Wasza tzw. „czystość”. Miała ona polegać na powstrzymaniu od seksu przed ślubem. A do czego prowadzi – do tego, że nie tylko powstrzymujecie się od seksu, ale także od całowania, przytulania, dotykania. Przy czym chodzi o powstrzymywanie się od pocałunków, dotyku, przytulania i seksu nie między przygodnymi, przypadkowo poznanymi ludźmi, ale między osobami, które od dłuższego czasu się znają, kochają i chcą być razem, wziąć ślub. Będąc takimi ludźmi walczycie ze swoimi, całkowicie zdrowymi i naturalnymi potrzebami bliskości fizycznej z człowiekiem, którego się kocha? Odmawiacie sobie w imię jakiejś idei „czystości” – nawet pocałunków? Pragnienie „czystości” jest większe niż pragnienie bliskości z drugą osobą? Wy katolicy jesteście NIENORMALNI. Jesteście tak umysłowo porąbani, że tego się nie da nazwać. Nie dziwcie się że się Was coraz powszechniej ośmiesza i szydzi z Was publicznie. I bardzo dobrze, tak powinno być. Powinniście być pośmiewiskiem, bo na nic innego nie zasługujecie. Wierzycie że Wasz bóg interesuje się takimi rzeczami, jak relacje seksualne kochających się ludzi? Naprawdę? Boga interesują takie rzeczy? Wy ortodoksyjni katolicy stajecie się marginesem społeczeństwa i pośmiewiskiem. I bardzo dobrze.
27 marca 2014, 14:12
Po cześci masz rację, aczkolwiek piszących tutaj o przyslowiowej odległosci pomiędzy parterami w tańcu raczej trudno przypisać do ortodoksji katolickiej.
E
Ewelina
27 marca 2014, 14:33
TAAAAAK!!!! Dokładnie tak !!! y katolicy jesteśmy NIENORMALNI. Wreszcie ktoś uchwycił sedno sprawy <3 Tylko wiesz co... Jezus oddając za nas życie na krzyżu też zachował się dość niestandardowo. I my zabijając egoizm po to ŻEBY CZYSTO I PIEKNIE KOCHAĆ świadomie rezygnujemy z tzw. normalności. możesz bawić się inaczej...szukać miłości poza Bogiem i poza czystością...NIKT Ci nie zabrania. Nawet Bóg. powodzenia:) 
R
Rigel
27 marca 2014, 14:57
No tego komentarza się można było spodziewać. Bóg - skonał na krzyżu = to ja się dla niego powstrzymam od seksu. Twój bóg Ewelina, mi nie imponuje. Wiesz dlaczego? Bo to głupi bog, głupia w niego wiara. To prymitywny bóg. Podobno wszechmocny i nieskończenie mądry, ale nie znalazł innego sposobu na odpuszczenie grzechów przez samego siebie, niż złożenie krwawej ludzkiej ofiary samemu sobie. Składanie krwawych ofiar z ludzi po to, żeby przebłagać bogów to praktyka jeszcze starsza niż chrześcijaństwo. Prymitywna i barbarzyńska, odrażająca w swej istocie, pochodząca z czasów gdy ludzie żyli w stosunkach feudalnych. To, że bóg poświecił swojego rzekomego syna w ofierze sobie - niewiele zmienia. Za to wiele mówi o "boskiej" mentalności. Można by się spodziewać, że wszechmocny i mądry bóg, ulepszy ludzkie życie, przekazując ludziom jakąś wiedzę z zakresu medycyny, stosunków społecznych, jakaś wiedzę naukową. Ale nie. Wolał wykorzystać swoją wolę i możliwości żeby złożyć krwawą ofiarę, żeby zaimponować takim ludziom jak Ty. Głupi bóg. Czcić taką kreaturę byłoby obrazą rozumu i inteligencji. Oddawać mu jakąkolwiek cześć, poświęcać cokolwiek dla takiego boga - chyba żartujesz. Skonał na krzyżu - no i dobrze. Na nic więcej nie zasłużył, w swej bezdennej głupocie i małostkowości.
27 marca 2014, 15:20
Ależ nie, życie zgodnie z własną wiarą jest jak najbardziej racjonalną i normalną sprawą. Zresztą generalnie nie da sie żyć bez wiary. Oczywiście kazdy ma prawo wyboru Komu lub komu/w co wierzy. Życie wbrew własnej wierze jest czymś nienormalnym, pozbawiony sensu.
E
Ewelina
27 marca 2014, 15:48
dziękuję . Uważasz mnie za równie głupią jak i mojego Boga. To dla mnei zaszczyt:) ohhh człowiecze.... chyba bardzo brakuje Ci w zyciu miłości
E
Ewelina
27 marca 2014, 15:52
Dla mnie również Tomku. Ale skoro z boku może to wyglądać na "nienormalne"- jak to napisał autor komentarza, to z dumą moge wykrzyczeć , że też jestem nienormalna. W przeciwieństwie do Rigela ja spotkałam w życiu Boga i ja Jego śmierci dla mnie nie uważam za głupote. 
R
Rigel
27 marca 2014, 17:55
No to może przedstaw jakieś argumenty Ewelina, że Twoja wiara nie jest głupia, że twój bóg jest mądry. Powiedz co takiego dobrego i mądrego jest w składaniu przez wszechmocnego i mądrego boga krwawej ofiary, po to żeby wybawić ludzi od grzechu? Powiedz mi dlaczego bóg tak lubi ofiary, a czemu nie mógł znaleźć lepszego sposobu na wybawienie ludzi od grzechu, na nauczenie ich bardziej właściwych sposobów życia? Przekonaj mnie że Twój bóg to nie zadufany w sobie, próżny megalomaniak. Bo czytając ST i NT, w całości, nie wybiórczo, fragmentami wyrwanymi z kontakstu - tylko taka charakterystyka przychodzi do głowy. Czemu to takie wspaniałe, że bóg pozwolił ukrzyżować swojego syna, żeby ludziom grzechy odpuścić. Jest wszechmocny. Chciał ludziom zaimponować? Krwawą ofiarą? Żeby nauczanie Jezusa za życia uczynić bardziej spektakularnym przez krwawą śmierć?
K
Kasia
28 marca 2014, 18:43
po to: http://www.youtube.com/watch?v=yRXkGdpss6o
R
Rigel
26 kwietnia 2014, 18:05
No jeżeli po to (tzn. jeżeli jest w ogóle jakaś analogia między filmem i historią ukrzyżowania), to znaczy, że ten Wasz bóg nie jest wcale wszechmocny. To znaczy, że nie był w stsnie znaleźć lepszego sposobu na odpuszczenie grzechów niż poddanie torturom przedśmiertnym swojego syna - Jezusa. Są więc dwie możliwości: a) nie było innego sposobu aby odpuścić ludziom grzechy niż ukrzyżowanie i śmierć. Ale to oznacza, że bóg nie jest wszechmocny, jest, tak jak wszyscy ludzie - tak jak ojciec z tego filmu - bezradny w pewnych sytuacjachi może tylko wybierać  - tak jak ojciec z filmu między złem mniejszym i złem większym. Nie może uratować wszystkich. Nie jest wszechmocny. b) jeżeli jednak twierdzicie że jest wszechmocny, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, ale mimo tego postanowił przebłagać samego siebie krwawą ofiarą złożoną samemu sobie po to, żeby samemu odpuścić ludziom grzechy - to jest to owszem bóg wszechmocny, ale zarazem cyniczny i krwiożerczy. Kanalia godna potępienia. To tak jakby ojciec z filmu mógł bez problemu uratować i syna i ludzi z pędzącego pociągu, ale postanowił, że jednak poświęci swojego syna dla uratowania ludzi, bo to im na pewno zaimponuje, bo dzięki tej krwawej ofierze zwrócą większą uwagę na boga, który ponad wszytko ceni sobie ludzką uwagę, oddanie, lubi jak mu oddają hołd. I dla tego ludzkiego uwielbienia i uwagi (całkowicie odmienie niż ojciec z filmu) - wszechmocny bóg - postanowił poświęci syna. Jest to więc kanalia, na którą należy napluć.
Paweł Tatrocki
26 kwietnia 2014, 22:33
Błędnie uważasz, że Bóg Ojciec był żądny krwi swojego Syna. To, że krew została przelana było zderzeniem się dwóch postaw: wolnej woli Syna, który dawał świadectwo o Ojcu aż do końca oraz wolnej woli człowieka, który tego świadectwa nie przyjął. Ponadto jeśli uważasz, że grzech jest czymś małym (np. mordowanie dzieci w ofierze molochowi) to się głęboko mylisz. Każdy grzech wymaga ekspiacji ze strony grzesznika, a ponieważ grzeszy się wobec Boga, ekspiacja musi być doskonała co wynika z natury Boga. Do takiego zadośćuczynienia nie jest zdolny człowiek więc musiał uczynić to Bóg, który będąc jednocześnie człowiekiem z miłości do niego oddał swoje życie. Jeśli uważasz, że taka ofiara własnego życia jest czymś mniejszym od uczynienia ludzi doskonalszymi to jesteś znów w błędzie. Umierając na Krzyżu Bóg otwarł nam swobodny przystęp do Siebie co powoduje w konsekwencji, że człowiek może się doskonalić w nieskończoność. Granicą jest Bóg. Przed śmiercią krzyżową człowiek takiej możliwości nie miał. Temu służą Sakramenty, które ustanowił oraz Słowo, które również nam zostawił. Dlaczego Bóg nas po prostu nie udoskonalił i oddał za nas życie? Ofiara z życie jest możliwie największą ofiarą i żadne inne działania Boga nie pokazałyby bezgranicznej Jego miłości do człowieka. Każde inne działanie byłoby mniejsze. Bóg dał nam samego siebie w swojej ofierze. I wiesz co? Mam zamiar z tego skorzystać, mam zamiar zostać świętszym od szatana a nawet od całego piekła. I chyba nikt mi w tym nie przeszkodzi. A śmiesznym to będę dopóki nie osiągnę nieśmiertelności tak jak patriarcha Henoch.
27 marca 2014, 13:22
Jak czytam kolejne wypracowanie szkolne, jak to świetnie jest zachwować czystość przedmałżeńską rodzi się we mnie wiele pytanń. Zacznę od stosunkowo prostego, czy czystośc przedmałżęńska to jest powstrzymanie sie tylko od stosunków seksualnych, czy też niegrzeszenie cudzołóstwem? I na jakiej przesłance uważacie, iż czystość przedmałzeńska ma zagwarantować szczęśliwe przyszłe małżeństwo?
J
JK
27 marca 2014, 13:53
Bardzo dużo już na ten temat w komentarzach poniżej. Polecam :)
27 marca 2014, 13:59
Nie zauważyłem, aby ktokolwiek zdefiniował, co dokładnie oznacza czystość przedmałżeńska. Zreszą polecam kolejne moje pytania.
MR
Maciej Roszkowski
27 marca 2014, 12:55
To nie Kościół ma obsesję seksu. To współczesny "nowoczesny człowiek" nie potrafi znaleźć dla tej dziedziny swojego życia właściwego miejsca.
27 marca 2014, 13:25
MR - seks to nie jest jakis szczególnie współczesny problem. Problem współcześnie leży w ubóstwieniu seksu i oderwaniu go od normalnego, naturalnego życia. I to też w wypadku tych, co tak publicznie (świadectwami) walcza o "czystość" przedmałżeńską.
A
Andrzej
27 marca 2014, 12:05
Czy nikt nie zauważył, że tych dwoje poznali się na drodze wzrastania w Bogu? Oni nie szukali Boga jak czynią to miliony innych, ani Go nie odrzucali. Oni już żyli Bogiem i być może otrzymali siebie nawzajem jako dar od Boga. Przecież wszystko zaczyna się na początku, jak spotyka się dwoje ludzi. Nic o sobie nie wiedzą, ale się w sobie zakochują czasami tak mocno że nic i nikt nie jest w stanie do nich dotrzeć zwykle przez 2, a czasem nawet 4 lata. Dopiero potem okazuje się, że ten wspaniały ukochany jest gejem, albo ta wspaniała żona jest nadal prostytutką. To tylko wycinek dramatów małżeńskich wynikających ze złego doboru (na początku). Problem śa zwykle emocje które zawsze biorą górę i dlatego mawia się, że (nasza) miłość jest ślepa. No i znowu wracam do tego początku, bo człowiek jest za słaby, aby sam na tym początku dokonał najlepszego wyboru dziewczyny lub chłopaka. Jedynie Bóg może uzdolnić nas abyśmy żyli Bogiem i Jego mądrością wybierali. Niestety większość z nas nie wzrasta w wierze, lecz częściej szuka możliwości jej podważania. Boga stawiamy gdzieś z boku naszego życia i żyjemy oraz wybieramy wedle naszych wyborów. Nie dziwmy się więc, że wybieramy na ślepo i potem żyjemy w ślepych ułomnych związkach, bo jest to sprawiedliwa konsekwencja jedynie naszych wyborów. Nie negujmy wspaniałego życia innych w Bogu i z Bogiem, lecz próbujmy ich naśladować. Być może ten pierwszy znaczący trud ma być naszym pierwszym Krzyżem Chrystusowym. Bóg prowadzi swoje dzieci czasami po tak zawiłych ścieżkach życia i wzrastania w wierze, że trudno innym je zrozumieć, bo prowadzą one w konsekwencji do zbawienia którego wielu z nas niepojmuje.
T
teresa
27 marca 2014, 11:25
Seks trwa chwilę. Zostaje prawie cała doba wspólnego bytowania. Istotniejsze jest to ,aby się dobrze poznać poza tą sferą,wtedy moż;liwe jest wytrwanie aż do śmierci. Kto się dobrze nie rozmówił ma potem problem. Czas narzeczeństwa to czas rozmów o wszystkim co można przewidzieć i o tym,czego nie da się nawet wyobrazić.
A
Agnieszka
27 marca 2014, 11:48
Ano. Seks może być "oprócz" i "mimo", a nie "tylko" i "zamiast".
P
ppppp
27 marca 2014, 11:00
To ja Wam przedstawię jedno świadectwo, pominę szczegóły, bo to osoba z mojego bliskiego otoczenia. Poznali się na pielgrzymce, od razu się w sobie zakochali, po pół roku pobiegli do księdza ustalić datę ślubu. Łącznie znali się i chodzili ze sobą rok. Wiadomo, żadnego mieszkania i seksu przed ślubem. Teraz, już po ślubie, dopiero zaczęli się poznawać. Konflikty o to, bo on nie gotuje, nie sprząta. Na dodatek naciska na dziecko i nalega, żeby jego żona zrezygnowała ze studiów, mimo że niedługo je skończy. Zastanawiam się, co ta czystość im dała. Nie widzę, żeby ją szanował, doceniał. Nie wydaje mi się też, że "wzrastają" duchowo (co to właściwie znaczy?) dzięki tej czystości przedmałżeńskiej i małżeńskiej.
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 11:36
Bardzo pochopnie Agu wydajesz osądy. Pamiętaj nigdy do końca nie wiesz co dzieje się w małżeństwie i sercu małżonków , to tylko obserwacje z zewnątrz, na podstawie których można ustalić subiektywne opinie, często z prawdą mające mało wspólnego. Myslę, że jesteś jeszcze b.młoda. Nigdy też do końca nie poznasz ich relacji z Bogiem, bo o tym wie tylko On sam, i nie wiesz czy wzrastają duchowo (wzrastać duchowo - zapraszać Boga do swojego życia, troszczyć się o relacje z nim i stawiać go na pierwszym miejscu, a dzięki tej relacji walczyć z problemami na zupełnie innym poziomie niż reszta ludzi. Człowiek jest zbyt słaby żeby problemom małżeńskim - jednym z trudniejszych w życiu, radzić sobie o własnych siłach tak żeby nie skończyło się to rozwodem) Skąd wiesz, że nie było seksu? (byłaś 24h/dobę przy nich?). Problemy o to, że ktoś nie gotuje to żadne problemy. Czystość przedmałżeńska rzutuje na całe małżeństwo a nie tylko na jego jakiś tam kawałek. Trzeba być naiwnym, albo bardzo młodym, żeby sądzić, że jeśli się dochowa czystości przedmałżeńskiej to będzie sielanka przez całe życie. Jeśli wierzysz w Boga, to zapewne wierzysz także że istnieje Zły, a ten nie da za wygraną nigdy, chce zniszczyć wszystko co Bóg stworzył co jest dobre (a małżeństwo jest z zamierzenia dobre, docelowo prowadzi do przekazywania życia) i przy każdej okazji próbuje rozbić taki związek. Cały ambaras w tym żeby już na początku tej drogi nie otwierać mu takich drzwi, którymi potem włazii kradnie miłość, szacunek małżonków. ps. nie pisz Agu że przedstawiasz świadectwo, bo świadectwo może przedstawić tylko i wyłącznie osoba której ono dotyczy. pozdrawiam
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 11:39
przepraszam, odpowiedź była oczywiście do ppppp a nie do Agu
A
Agnieszka
27 marca 2014, 11:46
Nie napisałam, ze przedstawiam świadectwo. Nie wydaję pochopnych sądów. Raczej wierzę, że jest wiele dróg do tego samego celu, a nie jedyna właściwa. Nie jestem bardzo młoda - to właśnie bardzo młodzi wierzą w jedyność i brak alternatywy. 
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 11:50
odpowiedź nie była do Ciebie, ale do ppppp, pomyliłam się. pozdrawiam ps. ja też nie mam już 25 lat, a wierzę w jedyną właściwą drogę....
P
ppppp
27 marca 2014, 12:10
Dlaczego pochopne? To są informacje od samej zainteresowanej. Nie rozumiem czemu pominęłaś inne fakty, które przetoczyłam, a zwróciłaś uwagę na gotowanie ;) Co myślisz o tym, że zmusza ją do rzucenia studiów i spłodzenia dziecka? To jest miłość? Oczywiście, że nie wiem wszystkiego o nich, ale wystarczy mi tyle co wiem, żeby stwierdzić, że takiej relacji ja nie chcę tworzyć. Seksu przed ślubem nie było, bo są pobożną, katolicką parą i sami się tym chwalili. Zresztą gdyby był, to by chyba tak szybko do ołtarza nie pędzili, nie sądzisz? To by było nielogiczne. Rok znajomości to trochę za krótko, żeby się poznać. Na randkach, przyjemnych spotkankach w kinie i w kawiarni nie poznasz drugiej osoby. Przed ślubem był cud, miód, wszystko wyszło po ślubie i wspólnym zamieszkaniu. "Czystość przedmałżeńska rzutuje na całe małżeństwo a nie tylko na jego jakiś tam kawałek." Ale wytłumacz mi, skoro dochowali czystości przedmałżeńskiej, seks ich nie zaślepił, jak to niektórzy podkreślają, to nie powinno być aż takich konfliktów. Ja ze swoim mężem mieszkałam przed ślubem i żadnych takich problemów jak oni nie doświadczyliśmy. PS. Co do takiej błahostki jak obowiązki domowe: jaśnie pan nawet sobie nic nie ugotuje, tylko czeka na żonę. Nieważne jest dla niego to, że jest sesja i dziewczyna ma kilka egzaminów do zdania. Zamiast jeszcze jej pomóc, to wymaga usługiwania. PPS. "Trzeba być naiwnym, albo bardzo młodym, żeby sądzić, że jeśli się dochowa czystości przedmałżeńskiej to będzie sielanka przez całe życie." To widocznie mnóstwo jest naiwnych duchownych i katolickich par, bo nie raz z takim twierdzeniem się spotkałam.
A
Andrzej
27 marca 2014, 12:24
Wzrastania w wierze z zewnątrz nie widać. Bóg czasami prowadzi człowieka drogą prób i testów lub wprost na pustynię. Są to bardzo indywidualne drogi wzrastania w świadomości, która jest niezbędna, aby porzucić mylne, fałszywe przekonania, które żyją w nas i stoją w sprzeczności z wolą Boga. Bóg chce abyśmy stawali się doskonalsi, aby Jego łaski w nas zakwitały. Być może to czego tak bardzo pragniemy Bóg chce nam podarować, ale nasze skrzywione serce tego nie przyjmuje. Właśnie takich ludzi z pokaleczonym sercem Bóg najpierw musi naprawić, aby potem wlać w nich swoje łaski, które zakwitną i sprawią że ci ludzie odnajdą miłość w swoim życiu, spokój i inne dary. Właśnie tak Bóg przemienia nas i nasze nierzadko karykaturalne życie. Niestety my jako obserwatorzy, w ludziach podczas ich prób lub na pustyni nie dostrzeżemy ich wzrastania w wierze. Będziemy zwykle dostrzegać ich upadek, małość i zarysy ich wewnętrznej walki z samym sobą. Dlatego starajmy się nie oceniać innych zbyt pochopnie, a wiary nie traktujmy powierzchownie, bo jest ona niesamowicie głęboka w wymiarze duchowym. 
R
Radek
27 marca 2014, 12:39
bo samo powstrzymywanie się od seksu to za mało, żeby móc powiedzieć, że się żyje w czystości przedmałżeństkiej.
J
JK
27 marca 2014, 14:01
Chyba po prostu za krótko byli ze sobą, bo rok to tak: parę miesięcy wielkiego Ajlowju, a potem parę miesięcy przygotowan do ślubu, który sorry - ale jest w tym okresie często jedynym tematem: bo goście, bo sala, bo termin bo to i tamto. Więc biedni chyba faktycznie nie mieli czasu się poznać. Przykre. Nic, tylko się pomodlić o porozumienie :)
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 09:56
Popieram. Mam wrażenie, że większość Waszych komentarzy prezentujących głos oburzenia wynika z lenistwa sięgnięcia po inną jakość związku. Autorzy tego świadectwa są oddaleni o lata świetlne od Waszego światopoglądu i ich jakość małżeństwa nigdy nie będzie Waszą jakością. To tak jakby do zdezelowanego budynku klasy PRL porównać neorenesansową kamienicę klasy Paryż. To są wyżyny duchowości. Wiem coś o tym. Kiedyś też byłam w takim miejscu jak Wy, ale teraz mam piękne małżeństwo. Zachęcam do poszukiwań i wzrastania.
P
ppppp
27 marca 2014, 10:34
Jesteśmy leniwi i nie wzrastamy, bo się całujemy przed ślubem. Ok :(
A
Agnieszka
27 marca 2014, 11:44
Generalizowanie na podstawie jednego przypadku nie jest najlepszą podstawą do budowania światopoglądu. Niemniej jakoś przełknę tezę, że mój długoletni, dobry związek jest w zasadzie nic nie wart. O gustach się nie dyskutuje.
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 11:44
oj średni ten cynizm z Twojej strony. czepili się wszyscy tego całowania i będą to sprowadzać do roli komedii, a to nie o to chodzi....zresztą ja nikogo nie zmuszamm. Jak Was zadowala taka jakość życia to zostańcie w tym miejscu i zagrzejcie miejsce 
A
Agnieszka
27 marca 2014, 09:19
Sztuka dla sztuki. Nie rozumiem, dlaczego z założenia człowiek, jak raz na cokolwiek sobie pozwoli, to potem już hulaj dusza... Moja miłość może nie podobać się kościołowi, bo żyję w tak zwanym związku niesakramentalnym, ale to mój pierwszy i jedyny partner - więc Bóg chyba nie powinien mieć nic przeciwko, przecież to miłość (i wcale nie uważam, żeby była grzeszna).
A
Agnieszka
27 marca 2014, 09:25
Ta obsesja na punkcie seksualności jest dla mnie naprawdę niezrozumiała - zupełnie, jakby człowiek zaczynał się poniżej pasa. Nieważne, co robisz, jaki jesteś, jaki jest Twój stosunek do innych, ważne, jak wygląda Twoje życie pod kołdrą... Absurd. Możesz być szlachetnym, dobrym człowiekiem, ale seks i antykoncpecja mają to wszystko przekreślać? Nie rozumiem.
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 13:29
ta obsesja nie wychodzi z kaplicy kościelnej, ale z bilbordów, odbiorników tv, kolorowych gazet, jest prądem tego świata. nie wyobrażam sobie że mój Kościół pozostaje ślepy i głuchy na ten "trend", bo Kościół to nie tylko pasterka czy święcone jejeczka, ale raczej strażnik bardzo delikatnych granic człowieczej moralności, które świat sukcesywnie przekracza i próbuje pozbawić nas ludzi wstydu (dobrze rozumiana wstydliwość pomaga traktować sprawy płciowości z należytym szacunkiem). Sprawy związane z płciowością człowieka to ultra skomplikowana dziedzina. Łączą się tu sprawy duszy z psychiką i ciałem. O sprawch seksu i czystości mozna by długą książkę napisać. W skrócie: czystość jest bronią mądrze i logicznie przemyślaną przez Stwórcę, a bronić nas ma przed zalewającą nas falą wulgarności i patologicznych zjawisk będących następstwem używania do woli i bez ograniczeń delikatnej sfery naszego człowieczeństwa jakim jest seksualność (przypadki różnego rodzaju nerwic, których źródłem są sprawy związane z seksem. Zbyt wczesna inicjacja życia seksualnego potrafi w sposób dramatyczny skomplikować na długie lata życie młodym chłopcom i dziewczętom. Zboczenia seksualne, szerząca się prostytucja, ta dobrowolna i wymuszana, zabijanie dzieci nie narodzonych, zdrady małżeńskie i rozwody, wszystko to pokazuje, jak daleko jesteśmy od utopijnej wizji niektórych mędrców tego świata). A sakrament małżeństwa jest swojego rodzaju pieczęcią (jeśli oczywiście jest traktowany poważnie i z głębokością, a nie "bierzemy ślub kościelny bo rodzice naciskają"), ma być w założeniu gwarancją, że podobne zjawiska się po świecie nie rozprzestrzenią. 
M
mjaktruskawka
27 marca 2014, 13:30
cd. I nie piszcie tu proszę że w małżeństwie też są patologie, że gwałty, zdrady itp. no pewnie że są! znowu odwołam się do naiwności, ale czy to nie jest tak że zjawiska te mają miejsce na odpowiednio przygotowanym wcześniej "gruncie"? Agu po co te skrajności? kto mówi o przekreślaniu? Tu raczej chodzi o dążenie do tej jakości o której wcześniej już pisałam. W mojej opinii można żyć "pełnią życia" albo "Pełnią Życia", która lepsza....każdy człowiek niech zdecyduje sam, bo to jego życie. pozdrawiam
E
ella
27 marca 2014, 07:55
super! człowiek nie jest stowrzeniem, które ma tylko zaspokajać swoje popędy, ale przede wszystkim ma wzrastać duchowo - pierwsze co - zdycyplinować fizyczność... chociaż w dzisiejszym świecie głoszenie takich tez to przecież nie do pomyślenia... gratuluję Wam i dbajcie o to, by Waszym dzieciom też sie udało wzrastać duchowo a nie tylko 'doskonalić' się w czerpaniu z 'przyjemnostek'.
M
Mariusz
27 marca 2014, 07:37
W nawiązaniu do kolejnego "świadectwa" po raz kolejny ponawiam pytanie. Które z przykazań zabrania wspólnego zamieszkania przed ślubem?? I ten kłamliwe teorie o antykoncepcji... A metody naturalne proponowane przez kościół?? Pozdrawiam
P
ppppp
27 marca 2014, 08:48
Z tymi naturalnymi metodami to śmieszna sprawa. Zaledwie od niedawna Kościół dopuścił NPR (nie zalecił!). Oczywiście, było to obostrzone wieloma warunkami, ale był to jakiś krok na przód. Wcześniej kobieta nawet po urodzeniu 6-ciorga dzieci nie mogła stosować żadnych metod antykoncepcyjnych, choćby nie wiem jak jej zdrowie było zniszczone po porodach, a kolejna ciąża mogłaby grozić śmiercią. Jeśli trafiła na normalnego spowiednika to zalecał im całkowitą wstrzemięźliwość. Jak nie miała tyle szczęścia to mogła usłyszeć "masz rodzić, póki Ci Bóg łona nie zamknie", a seksu mężowi nie mogła odmówić, bo mogłoby to go wystawić na pokusy cudzołóstwa. Jak wspomniałam, to się zmienia. Teraz NPR nawet gorliwe, katolicke pary stosują antykoncepcyjnie. Mają 2, najwyżej 3 dzieci, a dalej jadą na naturalnych metodach, bo to nie grzech.
BS
brak slow
27 marca 2014, 07:23
ja nie moge  co za bzdury...oddawanie siebie drugiej osobie, rezygnowanie z wlasnego dobra na rzecz jej dobra...pierwszy krok do tego zeby zrobic z siebie niewolnika i doprowadzic do tego ze druga osoba bedzie nas miala w nosie i bedzie z nami robila co chce...czystosc..moze przez jakis czas ale nie wiem czy kazdy bedzie szczesliwy jak w seksie  okaze sie ze jest kompletne niedopasowanie...chyba ze ta czesc zwiazku  jest niewazna i kobieta sluzy  tylko do tego zeby mogla w brzuchu nosic dziecko ktore mu tez bedzie mozna zrobic wode z mozgu taka paplanina
B
ble
27 marca 2014, 07:50
a tyś dopiero palnął, że brak słów... pewnie, łatwiej jest się parzyć jak króliki i rodzić nieślubne dzieci
B
barszczyk
27 marca 2014, 09:43
mógłbyś podać przykład "niedopasowania" się w seksie?
J
JK
27 marca 2014, 11:14
No widzisz, nie bzdury. Mnie jest szkoda, że miałam inne związki i nie jestem pierwszą kobietą mojego narzeczonego, a On moim pierwszym. I choć obydwoje doświaczeni, to też na rok przed ślubem się zdecydowaliśmy "powrócić" do czystości. Właśnie dla siebie, żeby bardziej poświęcać się sobie nawzajem. Bo tak łatwo jest spotykać się dla seksu tylko, albo umówić się na wieczorne spotkanie i potem jakoś tak samo się toczy. Człowiek jest istotą zmysłową i te zmysły mu szaleją, to normalne. Ale jak je opanujesz i zaczynasz spędzać czas naprawdę we dwoje - rozmawiać, bawić się, dzielić się zainteresowaniami i pasjami. TO dopiero jest związek. Niestety, tzw niedopasowanie, o którym jest tak głośno, a które jest częstą przyczyną rozwodów (niedopasowanie charakterów częstszą, wyobraź sobie, niż seksualne), jest wynikiem spędzania czasu przez przyszłe małżeństwa przede wszystkim na kontaktach zmysłowych, a nie "rozumnych". Nie dziw, że jak po ślubie zaczyna się proza życia, codzienne zmęczenie, dzieci etc. i kobieta (najczęściej) nie ma ochoty już tak często współżyć, to panowie mają o to pretensje...tzw. "Moja mi już nie daje". Małżonkowie nie potrafią inaczej ze sobą spędzać czasu, nudzą się, frustrują. A miłość? No, skończyła się, to już nie to samo... Smutne, bo chodzi o to, że Miłość znajduje się w każdej sytuacji, ale trzeba się jej nauczyć, wypielęgnować ją. I jest czymś więcej niż dopasowaniem seksualnym. Pozrawiam.
P
ppppp
27 marca 2014, 12:17
W większości się zgodzę, jednak nadal będę twierdzić, że seks nie oznacza braku pogłębiania relacji emocjonalnych, dzielenia pasji, zainteresowań. Ważne jest, żeby to wyśrodkować, nie robić z seksu bożka, ale też nie uprawiać nadmiernej ascezy, bo wcale nie musi nas to doprowadzić do czegoś dobrego. Co do dopasowania, to ja to rozumiem tak, że chodzi o dopasowanie temperamentów seksualnych, a nie czysto fizycznie. Chyba zgodzisz się ze mną, że jeśli jedna osoba lubi seks oralny, a druga się tego brzydzi lub jeden może uprawiać seks codziennie, a dla drugiego wystarczy raz na miesiąc to raczej się w tych sprawach nie dogadają.
J
JK
27 marca 2014, 13:46
Jeśli traktują seks jako cel sam w sobie to się nie dogadają. Jeśli jako narzędzie do pogłębiania bliskości w relacjach, to dadzą radę. Bo będą przyjemność bycia razem czerpać z wielu innych rzeczy. Jak kochasz kobietę i Ona nie lubi seksu oralnego, to nie zrezygnujesz z czegoś takiego dla Niej? Nie żartuj? I to będzie top-topic w związku i na tym ma się opierać całość relacji? Nie kupuję tego.  Co do wypośrodkowania to się zgadzam, tak byłoby najlepiej... ale chyba w świecie idealnym, który nie istnieje niestety :) Pary, zwłaszcza bardzo młodych ludzi, zbyt często nie trzymają hormonów na wodzy, żeby tu nie było żadnych "regulacji". Przypomina mi się taki blog, na któy trafiłam i który tylko mnie upwenił w sensie czystości przedmałżeńskiej. Facet opisujący swoje małżeńśtwo, będące według niego pomyłką i swoją "złą żonę". No i ktoś komentujący poniżej zapytał, czy On był ślepy, czy nie widział, po co się tak wpakował. A pan odpowiedział - nie zacytuję, sprafrazuję raczej: a co ja wtedy myślałem? Czy rozmawialiśmy, o nas o przyszłości? Co ty! Przecież jak się tylko widywaliśmy to się robiło gorąco, kto by tam gadał... Czujesz więc, o co chodzi? Tak funkcjonuje baaaardzo dużo par niestety. Biologia :) A po to mamy rozum, żeby biologię trzymać na wodzy. I nie chodzi o taki hardkor, żeby się nie całować, nie przytulać, zrezygnować z jakiejkolwiek bliskości. Bo czystość to stan umysłu i duszy, a nie przepisy co można zrobić, gdzie dotknąć etc :)
J
ja
27 marca 2014, 01:26
Mam 22 lata, z jedną dziewczyną byłem ponad 1,5 roku; obecnie jestem miesiąc z inną, z obydwiema się całowałem, z żadną nie współżyłem chociaz z każdą spałem, do czego zmierzam, Tylko tej 1. powiedziałem, że Ją kocham i to po 26 dniach od "sformalizwania" związku. Wtedy na prawdę czułem miłość, może nie taką wiczną, ale miłość, więc nie rozumiem dlaczego nei można wyrażać sobie prawdziwego uczucia przez te słowa, albo przez pocałunek, dla mnie to głupota. Oczywiście jeśli za bardzo się nie nakręcamy tym pocałunkiem
R
Rigel
27 marca 2014, 01:16
Oczywiście. Bo najważniejszą rzeczą w życiu jest utrudnienie go sobie. Po co sobie ułatwiać życie i uprzyjemniać, jak można utrudniać? Logiczne. No i oczywiście źródłem szacunku wobec drugiej osoby jest to czy potrafi ona się ograniczać w potrzebach. Też logiczne. Co prawda wszystko to nie ma kompletnie żadnego praktycznego znaczenia w realnym świecie, ale skoro nie dysponuje się żadnymi faktycznymi umiejętnościami, skoro nie ma się nic innego ciekawego do zaoferowania to zawsze można zrobić z siebie dewota/ dewotkę i zdobyć uznanie wśród ludzi na poziomie umysłowym przodków sprzed 2000 lat.
Z
zona
26 marca 2014, 22:34
nie calowali sie przed slubem??? Rozumiem reszte ale pocalunek?
J
jodek
27 marca 2014, 00:19
Na 3 roku studiów po raz pierwszy całowałem się z dziewczyną, która dwa lata później została moją ukochaną żoną, nie mieszkaliśmy, nie spaliśmy ze sobą a jednak dzis jesteśmy 11 lat po slubie z trójką dzieci. Można, choć to jest trudne ale można. Człowiek jest stworzony do dobra, czystości, miłości w tym najlepiej się czuje.
P
ppppp
26 marca 2014, 21:51
To całowanie przed ślubem to też grzech?
M
matkas
26 marca 2014, 22:55
Nie daj sobie tego wmówić, jeżeli w relacji chłopak nie jest w stanie pocałować dziewczyny ani powiedzieć jej, że ją kocha, to jest to skrzywiona relacja. Co z tego, że okaże się, że to jednak nie ta osoba - takie doświadczenia też są potrzebne.
PO
Panna O.
26 marca 2014, 23:29
Całowanie i pieszczoty nie są grzechem, ale mogą powodować podniecenie i wyzwalać w człowieku pokusy, doprowadzając do niebezpiecznych sytuacji. Wszystko zalleży od wrażliwości i wytrzymałości danej osoby. Ja i mój Narzeczony co jakiś czas robiliśmy sobie miesięczne bądź kilkutygodniowe przerwy od całowania się - tak "dla zdrowia", żeby udowodnić sobie, że umiemy wyrażać miłość także na inne sposoby. Jakiś czas temu podjęliśmy decyzję o tym, że nie chcemy całować się aż do ślubu - za bardzo nas to 'nakręca'. nie mówię, że udaje nam się to w stu procentach - ale dzięki takiemu postanowieniu uczymy się bardziej panować nad sobą, co owocuje nawet w sytuacjach, gdy nie potrafiąc się opanować, jedno skradnie drugiemu pocałunek - uczymy się wyczuwać granicę i rozpoznawać, kiedy przestać.  Ważny jest też dialog. Bywają dni, kiedy jest spokojnie i możemy pozwolić sobie na małego buziaka (choć staramy się tego nie robić), ale są też takie, kiedy jedno z nas kategorycznie mówi 'Nie całuj mnie dzisiaj, bo to się może źle skończyć"
J
Jusujus
26 marca 2014, 23:42
Panna O jakie piękne świadectwo dzięki :) A ja zawsze myślałam, że jestem nienormalna  starając się utrzymać pocałunki w ryzach. Fajnie,że są mężczyźni, którzy potrafią przyjąć taki punkt widzenia bo u mnie było tak, że jak już raz pozwoliłam to potem był szantaż,że o co mi chodzi przecież jest super i sama tego chciałaś. A tymczasem no nie wierzę, że kochającą się parę to nie nakręca. Nakręca przecież mocno i potem budzi się pożądanie nad którym trudniej panować i łatwiej zgrzeszyć a jednak nie warto.
P
ppppp
27 marca 2014, 00:39
A po ślubie można juz się tak nakręcać? Weźmy taką katolicką parę, która stosuje NPR (uznajmy, że ze słusznych powodów). Są dni płodne, para odkłada poczęcie, więc o stosunku nie ma mowy. Czy mogą się namiętnie całować? Jak rozumiem nadmierne podniecenie niezakończone stosunkiem będzie w tym przypadku grzechem? Pomijam oczywiście petting i seks oralny, bo przy tym nie ma wątpliwości.
M
Mysz
27 marca 2014, 08:52
Co to są za bzdury... Człowiek nie jest zwierzęciem, ma wolną wolę, jeśli postanowi nie współżyć, to nie współżyje, i żadne pocałunki tego nie zmienią. Całując ukochaną osobę nie zmieniamy się w zwierzę dążące jedynie do zaspokojenia fizycznego podniecenia. Tym bardziej w małżeństwie. Ludzie pobierają się po to, by się kochać, wspierać, dawać sobie bliskość- to też jest ważny element. Modlitwa zbliża, ale nie zastąpi takiej zwyczajnej czułości, której ktoś postanawia sobie na siłę odmawiać. Jak mamy być szczęśliwi, ograniczając się bez zachowania w tym rozsądku?
G
gently
26 marca 2014, 15:44
Tylko wiara w Boga moze utrzymac przy czystosci pare. Fajnie by bylo przeczytac swiadectwo osob z dlugim stażem zwiazku przed slubem badz dlugim narzeczenstwem, bo pobrac sie np. po roku znajomosci (i rocznym zyciu w czystosci) to nie taka sztuka. Nie kazda para przed 25 rokiem zycia moze sobie pozwolic na slub ( realia zycia i koszty utrzymania w tym kraju.) a zyc w czystosci kilka lat to duze wyzwanie. Fajny bylby tekst motywujacy osoby ktore z jakis wzgledow musza wstrzymac sie ze slubem, ktore bardzo chca byc mezem i zona ale musza np. skonczyc studia, zarobic na wesele. Po ludzku chyba brak argumentow za czystoscia przedslubna dla takich par. Pomaga tylko wiara w to ze Bog zna prawdziwy sens takiej sytuacji i udzieli wielu łask po zawarciu sakramentu. (mam ukochanego od 19 roku zycia i marzymy o slubie, koncze studia za rok)
M
meg
26 marca 2014, 22:43
Popieram całkowicie ten komentarz. Jestem w związku od 6 lat. W "czystym" związku. Nie ma nic cięższego ani trudniejszego. I nie ma w najbliższym czasie szans na ślub, bo nie ma pieniędzy, pracy i jeszcze studia.
M
Mysz
27 marca 2014, 08:55
Wesele nie jest najważniejsze, tylko sakrament- wcale nie musisz się ograniczać, by je wyprawić. Jeżeli bardzo chcesz związać się świętym węzłem małżeństwa, to to po prostu zrób...
1
123
26 marca 2014, 14:46
Nie rozumiem co ma na myśli autor mówiąc o czystości w małżeńśtwie między małżonkami...?
J
Jusujus
26 marca 2014, 15:26
Ech, bo widzisz czystości uczymy się całe życie. To nie jest tak, że wytrzymujesz bez seksu do ślubu a potem non stop kręcisz w głowie film pornograficzny o współmałżonku i zapominasz o gestach czułych, drobnych i codziennej trosce o drugiego/drugą. Jeśli ktoś nie wie o co chodzi albo nigdy szczerze nie kochał albo nie widział jak jest zniewolony. Oczywiście, że człowiek ma pożądanie ale musi się nauczyć, że to ma płynąć z miłości a nie chęci używania drugiego. I tego uczysz się przed ślubem żeby praktykować w trakcie. Przecież jeśli nie umiesz tego czynić kiedy ktoś jest z Tobą przez  kilka godzin w tygodniu to jak wytrzymasz mając ją w tym samym domu tak blisko i często... i piszę to jako kobieta, bo nieopanowane pożądanie tak samo jest złe u kobiet jak i mężczyzn.
D
Dominika
26 marca 2014, 14:23
To jest prawdziwa historia? :p
R
Rodion
26 marca 2014, 14:18
Ale to piękne, niech wam Bóg błogosławi : )
26 marca 2014, 14:11
:-)
CK
Córka Króla
26 marca 2014, 13:51
Chwała Panu! :))
M
ms
26 marca 2014, 13:44
My też podjęliśmy taką decyzję modlitwy i tez nam się udało :-) (prawie 10 lat małżeństwa)
A
Anonim
26 marca 2014, 12:19
Wspaniałe, budujące i zachwycające, nic, tylko gratulować.
BK
Boża Królewna
26 marca 2014, 11:54
Niezwykle piekne.