Upomnienie nie może być wydaniem wyroku

fot. depositphotos.com

Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o upomnieniu braterskim. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, kiedy stanąłem przed tym tekstem z pytaniem „co Bóg chce mi powiedzieć?”, była taka: upomnienie nie może być wydaniem czy ogłoszeniem wyroku! Jest to upomnienie „braterskie”, czyli w drugim człowieku mam dostrzec siostrę lub brata – nie wroga, którego muszę zwalczyć. Upominam po to, żeby drugi otworzył się na to, o co się upominam, a nie żeby zamknął na cztery spusty swoje serce, odwrócił się na pięcie i odszedł. Upomnienie jest po to, żeby przywrócić jedność, a nie wprowadzić rozłam.

Upomnienie nie może być jednostronne – upominający musi być otwarty na dialog, na wysłuchanie. To jest ciągłe badanie i rozeznawanie. Nie wolno mi iść do kogoś z upomnieniem z pozycji oświeconego i najmądrzejszego na świecie, wręcz wszechwiedzącego. „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata” (Mt 18,15). Najpierw upominam w cztery oczy – jeśli nie zostanę zrozumiany, jeśli moje przesłanie nie zostanie przyjęte, to mam przyprowadzić ze sobą świadków, czyli tych, którzy podzielają mój pogląd, że postawa czy postępowanie upominanego jest gorszące czy też krzywdzące: „Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa” (Mt 18,16). Jeśli i to nie zadziała, mam zwrócić się do wspólnoty, czyli odwołać się do jej relacji z Bogiem, od którego otrzymała przykazania, czyli zasady chroniące przed złem wprowadzającym rozłam: „Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17).

Ostatnie słowa mogą wydawać się bardzo ostre i przekreślające człowieka. Nic z tych rzeczy. Przykazanie miłości nie zostaje zawieszone. Poganie i celnicy jedynie w oczach faryzeuszów godni byli pogardy. W oczach Jezusa godni byli usłyszenia Dobrej Nowiny. Ewangelia nie zawsze jednak musi wydawać się „dobra” – to także wezwanie do nawrócenia, do zmiany postępowania, do przebudowania swego życia, co łączy się z wysiłkiem, trudem i wyrzeczeniami. Ewangelia jest upomnieniem się Boga o miejsce w ludzkim sercu. I to jest właśnie dobra wiadomość: On chce z nami bliskiej relacji, chce naszego zbawienia, nawet jeśli my odwróciliśmy się od Niego i Jego przykazań.

Jednak w każdym z etapów braterskiego upomnienia, które opisuje Jezus, musi dokonywać się rozeznanie we mnie samym – czy jestem w jedności z tymi, których przyprowadzam jako świadków, i skąd bierze się nasza jedność, czy nie jest przypadkiem jednością zbudowaną przeciw komuś, zamiast być wzniesioną na Kimś. I wreszcie, czy jestem w jedności z Kościołem, czyli czy moje rozumienie i przeżywanie Ewangelii jest zgodne z jej duchem i z Tradycją – czy właściwie to rozumiem i interpretuję. Bo Słowo jest dane wspólnocie, a „nie jest dla prywatnego wyjaśnienia” (2 P 1,20). Wiele pokory potrzeba więc zarówno upominanemu, jak i upominającemu. W upomnieniu braterskim ważne jest też dać czas pomiędzy kolejnymi etapami upomnienia – to nie ma się wydarzyć w ciągu jednego dnia. Upominać mogę tylko z miłością i cierpliwością oraz ze świadomością, że robię to dla dobra drugiego człowieka: „Miłość nie wyrządza zła bliźniemu” (Rz 13,10).

DEON.PL POLECA

Czytając dzisiejszą Ewangelię, próbowałem też postawić się w roli upominanego. I stwierdzam, że jest to dla mnie jeszcze trudniejsze niż kogoś upominać. Szczególnie wtedy, kiedy jestem przekonany o słuszności swoich racji. I tu potrzebne jest rozumienie upomnienia jako wspólnej drogi, jako rozpoznania i weryfikacji mojego postępowania w świetle Ewangelii. Trudno jest czasami nie obruszać się, kiedy spotykamy się z krytyką. Nie rozumiemy jej, bo nie zawsze sprawa jest ewidentna. Ktoś może się poczuć zgorszony, ale niekoniecznie w złym znaczeniu. Niekiedy jest to bowiem „zgorszenie” Ewangelią, jej radykalizmem w czyimś wykonaniu. Często więc krytyka jest niesłuszna, a upomnienie nieuzasadnione. Wielokrotnie upomnienie braterskie rozumie się w Kościele jako narzędzie do tego, żeby wszystkich ustawić pod linijkę – nikt nie może wychylić się ani na lewo, ani na prawo. Wtedy właśnie upomnienie staje się wyrokiem: ja mam rację, a ty musisz się zmienić. To nie prowadzi do niczego dobrego.

Upominać to przypominać o tym, co jest ważne, co ma być zasadą czy regułą kierującą życiem człowieka. W pierwszej kolejności mamy upominać się o miłość. Można to jednak robić wtedy, kiedy samemu najpierw się o tym pamięta: „Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał ich w moim imieniu” (Ez 33,7). Mówi o tym także Paweł Apostoł: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje drugiego, wypełnił Prawo” (Rz 13,8).

Upomnienie musi wynikać również z poczucia odpowiedzialności za drugą osobę i za jej zbawienie: „Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć – a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi – to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie” (Ez 33,8). Słowa Jezusa o upomnieniu braterskim musimy więc rozumieć przede wszystkim jako wezwanie do budowania jedności pomiędzy nami – żebyśmy czuli się siostrami i braćmi żyjącymi w jednym Kościele, czyli we wspólnocie, którą prowadzi jedna myśl: dostąpić zbawienia. W takiej wspólnocie jest Pan: „Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,19-20).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Upomnienie nie może być wydaniem wyroku
Komentarze (2)
PR
~Ppp Rrr
10 września 2023, 13:28
Po prostu przez upomnieniem należy się zastanowić, czy warto - jakieś dziesięć razy. Zwykle nie warto, zwłaszcza, jeśli człowieka nie znamy zbyt dobrze. Pozdrawiam.
JK
~Jan Kalma
10 września 2023, 11:16
Zgadzam się z tym wszystkim, mam tylko pytanie - są grzechy różnego kalibru, trudno przecież angażować Kościół w drobne sprawy. W Piśmie mowa o grzechach, ale nie ma gradacji. Nawiasem mówiąc, ilu ludzi w ogóle rozwiązuje przewinienia wobec bliźniego przy udziale Kościoła?