W I wieku wielu czytelników Pisma oczekiwało innego zbawiciela. Jakiego?
W I wieku wielu czytelników Pisma oczekiwało innego zbawiciela. Spodziewali się króla, wojownika, arcykapłana – człowieka zdolnego swą siłą dokonywać podbojów. Jezus przyszedł w słabości, a podboju dokonał poprzez śmierć - pisze Scott Hahn w książce "Święte jest Jego imię. Przemieniająca moc świętości Boga", której fragment publikujemy.
Gdy powieść kryminalna dochodzi do punktu kulminacyjnego, detektyw zazwyczaj ujawnia winowajcę. Gdy już wiemy, kto dopuścił się zbrodni, przeczytane rozdziały widzimy w nowym świetle. Poszlaki były wprawdzie wszędzie, ale nie rozumieliśmy ich znaczenia. Gdy znamy motyw, dotychczas zagadkowe wydarzenia zaczynają układać się w logiczną całość. Przypadkowe komentarze drugoplanowych postaci nagle stają się niebywale ważne. Dostrzegamy łańcuch przyczyn i skutków w miejscach, które dotychczas wydawały nam się splotem niczym niezwiązanych i rozbieżnych epizodów.
Pismo Święte jako całość działa w taki właśnie sposób. Bóg jest jego głównym autorem. To On inspirował wszystkie teksty, od Księgi Rodzaju po Apokalipsę, jednakże w każdym przypadku współpracował z autorami ludzkimi. Święty Paweł mówi nam, że Pismo jest „od Boga natchnione” (theopneustos; 2 Tm 3,16). Dla Jezusa i Jemu współczesnych Pismo cieszyło się niepowtarzalnym autorytetem. Było „słowami życia” (Dz 7,38) otrzymanymi „za pośrednictwem aniołów” (Dz 7,53).
Pismo Święte zatem jest jedną księgą złożoną z wielu ksiąg. Przez wieki, za pośrednictwem wielu gatunków literackich, przekazuje nam jednolitą historię. Ma stopniowo rozwijającą się fabułę. Boski autor ujawnia pewne szczegóły, inne zaś chowa przed czytelnikami. Wydarzenia pierwszych stron antycypują rozwiązanie i spełnienie umieszczone na końcu księgi.
Pismo Święte to wyjątkowa księga, gdyż ona jedyna napisana została przez Boga. To jednak nadal księga i jako taka posiada cechy narracji literackiej. Dla chrześcijan fabuła Pisma Świętego jest bardzo oczywista. Pierwsza jego część (Stary Testament) ukazuje oczekiwanie na zbawienie i Zbawcę. Druga część ogłasza spełnienie tego oczekiwania w Jezusie Chrystusie.
Spełnienie to jednak przyjmuje formę niespodzianki. W I wieku wielu czytelników Pisma oczekiwało innego zbawiciela. Spodziewali się króla, wojownika, arcykapłana – człowieka zdolnego swą siłą dokonywać podbojów. Jezus przyszedł w słabości, a podboju dokonał poprzez śmierć.
Jego śmierć i zmartwychwstanie były jednak wydarzeniami, które nagle nadały sens wielu poprzedzającym je epizodom i przepowiedniom. Księgi Starego Testamentu ukazują „typy” antycypujące wypełnienie w „antytypach”. Wczesne księgi zapowiadają zbawienie, które miało zaistnieć wraz z nadejściem Jezusa Chrystusa. Jak powiada Katechizm Kościoła Katolickiego: „[…] typologia. Rozpoznaje ona w dziełach Bożych Starego Testamentu figury tego, czego Bóg dokonał w pełni czasów” (nr 128).
Chrześcijanie nie wynaleźli typologicznego interpretowania Pisma Świętego. Schemat taki ukształtował się w drugiej księdze biblijnego kanonu. Księga Wyjścia w wielu momentach wydaje się opisywać wydarzenia exodusu Izraelitów jako powtórkę historii stworzenia opisanej w Księdze Rodzaju. Pośrodku Morza Czerwonego Izrael wyłonił się jako nowy naród (Wj 14,26–29), tak jak w Księdze Rodzaju świat wyłonił się z pradawnych wód chaosu (Rdz 1,1–2).
Wykonanie szat kapłańskich i budowa Przybytku przywołują na myśl opis stworzenia. W obu przypadkach praca wykonywana jest w siedmiu etapach. W Księdze Rodzaju określono je jako siedem dni. W Księdze Wyjścia każdy etap jest sygnalizowany przez zdanie: „Pan nakazał Mojżeszowi”. W końcu Mojżesz, jak Bóg, patrzy na swe dzieło i błogosławi je (Wj 39,43). Jak Bóg „dokonał dzieła” stworzenia, tak Mojżesz „dokonał dzieła” budowy Namiotu Spotkania (Rz 2,1–2; Wj 40,33).
Później w kanonie biblijnym prorocy czytali Torę typologicznie. Wierzyli oni, że prastare epizody historyczne zapowiadały wydarzenia im współczesne oraz te, które miały mieć miejsce w przyszłości. Dostrzegali zbawcze wydarzenia jako nowe stworzenie, nowy exodus i nowe królestwo.
Jezus wychował się na takiej metodzie interpretacji Pisma i praktykował ją, choć z pewną różnicą. Wiedział, że jest wypełnieniem każdego typu i każdego proroctwa. Rozpoznał typy siebie w brązowym wężu wywyższonym przez Mojżesza na pustyni (J 3,14), Świątyni Jerozolimskiej (J 2,19), Jonaszu przebywającym przez „trzy dni w brzuchu ryby” (Mt 12,40) oraz wielu innych szczegółach Starego Testamentu. „I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,27; zob. także 18,31; 24,44).
Chrześcijanie naśladowali przykład swego Mistrza. Paweł stwierdził wprost: „Adam […] jest typem Tego, który miał przyjść” (Rz 5,14; zob. także 1 Kor 15,22.45). Określił on także Jezusa jako „naszą Paschę” (1 Kor 5,7) oraz skałę, z której wytrysnęła woda w Księdze Rodzaju (1 Kor 10,4). Piotr postrzegał chrzest jako antytyp potopu (zob. 1 P 3,21).
Nie powinno nas zatem dziwić, że Jezus rozpoznał siebie w starotestamentalnych typach świętości. Objawił, że jest większy od szabatu (Mt 12,8), który był jedyną rzeczą określoną jako „święta” w całej Księdze Rodzaju. Ukazał, że był wypełnieniem prawa Mojżeszowego (Mt 5,17), będącego miarą świętości. Wskazał, że jest większy od Świątyni (Mt 12,6), która była miejscem świętości w królestwie Dawida.
Skomentuj artykuł