Walka o czystość - świadectwo Asi i Karola

(fot. Instant Vantage / flickr.com)
Asia

Z Karolem zaczęliśmy chodzić, kiedy jeszcze byłam daleko od Kościoła. Dwoje zakochanych, młodych ludzi, nieprzyjmujących sakramentów - wiadomo - sprawy potoczyły się takim a nie innym torem. Nie uprawialiśmy seksu przedmałżeńskiego, ale z pewnością przekraczaliśmy przedmałżeńską granicę czystości.

Nie widzieliśmy w tym nic złego i w tamtym czasie nie stało to w sprzeczności z naszym (ubogim) życiem duchowym. Bóg jednak cały czas o nas bardzo mocno walczył.. i wywalczył! Przyszło nawrócenie, przyszły łzy szczęścia, spowiedzi i msze. Wtedy jeszcze nie rozumiałam DLACZEGO seks przed ślubem jest zły, ale skoro Pan go nie chciał, to ja też. Zaczęła się ciężka praca, a nawet spory i kłótnie. (Od razu uprzedzam - kłótnie nie były spowodowane żadnymi szantażami ze strony Karola, lecz niezrozumieniem połączonym z naszymi wybuchowymi charakterami).

Najbardziej pamiętam dzień, w którym w przypływie emocji Karolowi puściły nerwy, wyszedł ode mnie z domu i trzasnął drzwiami. Zrozpaczona, przybita klęską tłumaczeń (których wtedy sama nie byłam w pewna) zaczęłam płakać i krzyczeć na krzyż wiszący w pokoju "Widzisz co narobiłeś?! Związek z chłopakiem, którego tak bardzo kocham, skończy się przez Ciebie! Widzisz to?!"

Byliśmy wtedy już prawie dwa lata. Byłam zła, zdołowana, ale już pewna - nie ustąpię. Już nie umiem żyć bez Pana Boga i chcę być Mu wierna. I za 10 minut uśmiechałam się już szeroko, z policzkami jeszcze mokrymi od łez i wsadzałam do wazonu kwiatki od Karola. Po wyjściu z domu, kiedy opadły emocje, pobiegł do kwiaciarni a wracając parę minut stał pod drzwiami i słyszał moją "rozmowę".

Od tamtej pory podjęliśmy zdecydowaną walkę o naszą czystość. Było trudno i nadal jest. Zadawałam sobie pytanie - po co walczyć o coś, skoro już nie jestem taka święta i czysta? Wszak przez pierwszy okres związku nagość nie była nam obca. Upadaliśmy, ale za każdym razem się podnosiliśmy - spowiedź, Komunia Święta, różaniec - Pan działa cuda w naszym życiu i baaardzo, bardzo mocno nam pomaga. Za naszą walkę obficie nas błogosławi i codziennie daje nam odczuć, że nie jesteśmy sami.

Teraz nasz związek nie jest zdominowany przez fizyczne uczucia. Karol, oprócz chłopaka, stał się moim największym przyjacielem. Dopiero po odsunięciu najsilniejszego bodźca znalazł się czas na długie rozmowy... to było takie powtórne poznawanie siebie i zakochiwanie się w sobie. I tak jest do dziś - codziennie zakochuję się w Karolu coraz bardziej i bardziej. Nasi znajomi pytają nas "co robimy, że jesteśmy tacy zgrani? że tak się dogadujemy? tak się kochamy?".

Postanowiłam napisać do Deon.pl, bo jeszcze nie widziałam takiego świadectwa z czystością, która mogłaby się wydawać nadszarpnięta, zużyta, sztucznie wyprana. Chcę powiedzieć, że ta czystość TEŻ jest nienadszarpnięta i nowa. Pan daje nam NOWE życie, NOWE myśli. Nie poddawajcie się, mimo, że w przeszłości mogliście popełnić nawet takie błędy. Kiedy powiedziało się "A" w seksie przez ślubem, nie trzeba się czuć zmuszonym powiedzieć "B" i dalej w to brnąć. Da się wyjść. Da się zacząć od zera. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

Wyślij świadectwo| Chcemy Was zaprosić do złożenia świadectwa, że miłość i wierność ma sens. Że ma sens, aż do takiego stopnia, że warto poczekać z oddaniem całego siebie ukochanej osobie do ślubu. Mówiąc krótko, prosimy Was o przesłanie świadectw, które będą odpowiedzią na pytanie: "Dlaczego z seksem warto poczekać do ślubu?" | Więcej informacji i formularz znajdziesz tutaj

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Walka o czystość - świadectwo Asi i Karola
Komentarze (46)
A
Agata
11 grudnia 2015, 13:10
cd.1 Czystość jest między wami tu i teraz, a przeszłość drugiej osoby jest sprawą jej sumienia, bo powody dla których ktoś podjął współżycie są złożone, czasami szczytne, jak poczucie "tej wielkiej miłości" lub mniej jak poczucie niedowartościowania, czy zwykła ciekawość. Spektrum możliwości jest ogromne, a psychika i historie ludzkie złożone. Podejrzewam, że gdybym spotkała tego jedynego we wczesnych latach studiów czy w liceum, to zachowanie czystości nie byłoby dla mnie wielkim wyzwaniem, ale dziś tak, z drugiej strony też nie czuję, że nie jest to coś czemu nie mogą podołać dwie strony przy wspólnym zaangażowaniu. Dla mnie osobiście mężczyzna szanujący moje poglądy, odpowiedzialny, solidny, ciekawy jako człowiek, z pasjami, dobry i uczciwy, mający mocne wartości, którymi się kieruje, mężczyzna, który się rozwija poprzez swoje życie, ale może niekoniecznie "czysty" jest wielokrotnie bardziej wartościowy niż ten który trąbi o tej czystości, szczyci się nią, a poza nią wieje nudą. To skrajne przedstawienie, ma tylko na celu uzmysłowić niektórym, że wartość człowieka zawiera się w wielu innych rzeczach i tego też należy nauczyć się dostrzegać. I jeśli ten mężczyzna, czy też kobieta mimo swojej mniej czystej przeszłości chciałby pracować nad sobą, a Ty swoje dziewictwo posiadasz i czujesz się przez to poszkodowany/a, to na serio zastanów się czy jesteś gotowy na poważny związek, jakim jest małżeństwo.Taka postawa w moim przekonaniu świadczy o egoizmie (chcę dostać to samo, co daję, nie kupuję w secondhandach itd.), a poza tym zawężaniu spektrum wartości człowieka, nie dostrzeganiu szansy na na wspólny rozwój i to, że człowiek zmienia się, rozwija.
A
Agata
11 grudnia 2015, 13:09
cd. . Nie traktujcie tego jak jakiegoś fetyszu i na pewno nie obwiniajcie siebie lub drugiej strony, że coś utraciliście bezpowrotnie. Ze swojego doświadczenia dodam, że jako nastolatka aż do ok. 25 r nie odczuwałam specjalnych potrzeb seksualnych, a tym samym moje spotkania z mężczyznami nie miały takiego kontekstu. Później spotkałam faceta, z którym się związałam i sytuacja się zmieniła, ale ostatecznie rozstaliśmy się, na co złożyło się wiele czynników. Rozumiem, że w wieku ok 20 lat fetyszyzuje się czystość, sama takie przeświadczenie długo miałam (nawet nie będąc wierząca), i jeśli uda Wam się związać dość szybko to nie ma problemu, ale zwykle po 30 lub w jej okolicach sytuacja się zmienia, Wasze spojrzenie też i jeśli jedyną rzeczą, którą możecie zaoferować partnerowi jest Wasze dziewictwo, to nie macie zbyt wiele do zaoferowania.
A
Agata
11 grudnia 2015, 13:08
Mam dziwne wrażenie, że te wszystkie świadectwa pochodzą od bardzo młodych osób, o dość niewykształconej emocjonalności, czasami wręcz neurotycznej. Szkoda, że nie podają oni wieku, bo to jakoś inaczej przedstawiałoby całą sprawę. Co do czystości przedmałżeńskiej rozumiem ją i szanuję, sama jestem zwolenniczką, ale trzeba spojrzeć na tę kwestię mniej emocjonalnie - a to zalecam niektórym komentującym przede wszystkim. Panowie i panie szalenie boją się, że jeżeli przyszły mąż/żona kogoś mieli przed nim/nią to będą automatycznie porównywani do ex, a poza tym dostaną coś gorszego. Trochę panikujecie, a przede wszystkim ocieracie się już mocno o uprzedmiotowienie człowieka, jakkolwiek szczytnie to nie nazwiecie... Ludzka psychika i emocjonalność, a także postrzeganie świata ewoluują. To, że mężczyzna spółkował z kobietą wcale nie oznacza, że "miał ją", tzn. w jakim sensie, czy czysto fizycznym, bo tak trochę ta wasza argumentacja wskazuje? A może w tej relacji nie było żadnej wielkiej miłości tylko pomieszanie jej ze zwykłym pożądaniem. Ja nie byłabym spanikowana, że mój narzeczony uprawiał seks z inną kobietą, ale że ją kochał. A to nie zawsze zresztą idzie w parze. To oczywiście nie jest zachęta z mojej strony do seksu bez zaangażowania, ale chce Wam uzmysłowić, że w relacji między partnerami jest całe mnóstwo ważniejszych rzeczy niż to, że ktoś kiedyś z kimś spał i nie może ofiarować swojego dziewictwa żonie lub mężowi w noc poślubną
B
basia
22 września 2014, 20:12
...zwyczajnie dziękuję... to i o mnie jest...
K
kate
9 stycznia 2014, 18:25
Niesamowite! tak jakbym czytała o sobie.. umacniające świadectwo:)
K
Krzysztof
22 grudnia 2013, 17:05
Lokowanie całej wartości człowieka w posiadaniu bądź nie błony dziewiczej oczywiście nie jest uprzedmiatawianiem ani dewaluowaniem człowieka. ... Tu nie chodzi o błone tylko o to czy współzył  z tą dziewczyne inny mężczyzna czy nie.Jak nie współzył to jak dla mnie nie musi posiadać błony dziewiczej.Proste i logiczne.Skoro sam przestrzegam takich zasad dotyczących wstrzemięźliwość i nie wnosze takiego akurat bagażu doświadczeń ( w postaci nabytych nawyków seksualnych oraz daniu komfortu kobiecie że w tej dziedzinie będzie wyjątkowa i nieporównywana ) z poprzednich związków mam prawo wymagac tego od drugiej strony.Skoro od siebie wymagam to nie widze w tym nic złego żeby od drugiej strony także. ... *dziewczyną*wstrzemięziliwości.Przepraszam błędy ortograficzne na szybko pisałem.
K
Krzysztof
22 grudnia 2013, 17:01
Lokowanie całej wartości człowieka w posiadaniu bądź nie błony dziewiczej oczywiście nie jest uprzedmiatawianiem ani dewaluowaniem człowieka. ... Tu nie chodzi o błone tylko o to czy współzył  z tą dziewczyne inny mężczyzna czy nie.Jak nie współzył to jak dla mnie nie musi posiadać błony dziewiczej.Proste i logiczne.Skoro sam przestrzegam takich zasad dotyczących wstrzemięźliwość i nie wnosze takiego akurat bagażu doświadczeń ( w postaci nabytych nawyków seksualnych oraz daniu komfortu kobiecie że w tej dziedzinie będzie wyjątkowa i nieporównywana ) z poprzednich związków mam prawo wymagac tego od drugiej strony.Skoro od siebie wymagam to nie widze w tym nic złego żeby od drugiej strony także.
T
Tomek
22 grudnia 2013, 16:19
@Gjal Nie odpowiedziałaś, czy Twój narzeczony wie o Twojej przeszłości, czyżbyś próbowała budować związek na kłamstwie?
KC
Kasia Ch
17 grudnia 2013, 11:12
Ja też miałem kiedyś dziewczynę, która postanowiła żyć w czytości przedmałżeńskiej. Byliśmy już zaręczeni, ślub w planach a ta sobie wymyśliła czystość. Próbowałem ją przekonać że to już za późno na czystość, ale się uparła. Więc po aru latach związku i wspólnych planach - rzuciłm ją i nie żałuję. Dobrze że się z wariatką nie ożniłem, szczęście, żę się za wczasu ujawniła. Szczęście dla niej że ją zostawiłeś. Po co jej facet który poiza seksem świata nie widzi. Można sobie kupić wibrator i na to samo wyjdzie, a nie trzeba mu prać i gotować ;P ...
D
Dominique
16 grudnia 2013, 20:53
Lokowanie całej wartości człowieka w posiadaniu bądź nie błony dziewiczej oczywiście nie jest uprzedmiatawianiem ani dewaluowaniem człowieka.
D
Dominique
16 grudnia 2013, 20:51
zwykle ludzie którzy nie współżyją przed ślubem sa bardzo ograniczeni w tej dziedzinie i używają tego jak to u katolików tylko do robienia dzieci, a sex jest niesamowitą formą wyrażania uczuć, owszem, nie jestem zwolennikiem traktowania tego jak puste bezuczuciowe ... ale kiedy dwoje ludzi sie kocha jest to cos niezwyklego, sex nie jest tylko samym zbliżeniem, na to składa sie wiele rzeczy którymi możemy obdarzyć osobę którą kochamy.
A
al@
23 września 2014, 09:06
Ależ bzdura! Przepraszam, masz na to jakieś konkretne dowody? Jakieś badania? Wraz z moim Mężem dochowaliśmy czystości przedmałżeńskiej, co było dla nas szalenie trudne, a teraz - już od niemal roku - cieszymy się absolutnie niezwykłym, Boskim wręcz życiem seksualnym! Szczerze mówiąc, w moim otoczeniu nie ma wcale małżeństw, które "są bardzo ograniczone w tej dziedzinie i używają tego tylko do robienia dzieci" - wręcz przeciwnie. Takie małżeństwa stanowią margines, a nie regułę! Tak że przestań bzdurzć i bajdurzyć, bo to, co piszesz, jest kompletnie wyssane z palca. Ja przynajmniej - na potwierdzenie moich słów - mogę nawet zacytować artykuł z najbardziej popularnego czasopisma psychologicznego w Polsce ("Charaktery"), które nie ma NIC wspólnego z wiarą i Kościołem, a które pisało kiedyś, że "warto czekać z seksem do ślubu". Bo warto. :)
A
Amsterdam
14 grudnia 2013, 04:55
Ja też miałem kiedyś dziewczynę, która postanowiła żyć w czytości przedmałżeńskiej. Byliśmy już zaręczeni, ślub w planach a ta sobie wymyśliła czystość. Próbowałem ją przekonać że to już za późno na czystość, ale się uparła. Więc po aru latach związku i wspólnych planach - rzuciłm ją i nie żałuję. Dobrze że się z wariatką nie ożniłem, szczęście, żę się za wczasu ujawniła.
G
Gjal
12 grudnia 2013, 23:19
@Klarnet Przebaczenie to przejaw ogromnej miłości. Skoro sam Bóg mi przebaczył, to kim mieliby być inni, by tego nie zrobić? Paradoksalnie - gdyby nie droga, jaką przeszłam, to nie byłabym w tym miejscu, gdzie jestem, z takimi poglądami i takimi pragnieniami. Jasne, że nie ma gwarancji, to jest właśnie to ryzyko, które podejmujemy, decydując się na jakąkolwiek relację z drugim człowiekiem (choć wierzymy, że z pomocą Pana Boga przetrwamy wszystko :)), ale jeżeli widzę wiele szczęśliwych małżeństw, które budowały i budują na Bożym fundamencie, które po latach wciąż dostrzegają owoce trwania w czystości przedmałżeńskiej (i małżeńskiej), to mogę wywnioskować, że taki sposób życia mógł się istotnie przyczynić do tego, że są szczęśliwi. Ktoś pewnie powie, że zna wiele małżeństw, które współżyły i mieszkały razem bez ślubu i też są superszczęśliwe. Pewnie, ale jako osoba wierząca zapraszam Pana Boga do każdej sfery swojego życia i ufam, że to Jego plan jest doskonały.
K
Klarnet
12 grudnia 2013, 16:46
Z drugiej jednak strony, czystość przedmałżeńska nie gwarantuje idealnej miłości po kres żywota, a rozejrzymy się wokół siebie, i ile z wspaniałych par, naprawdę kochających się ludzi, miało, delikatnie mówiąc, gdzieś czystość przedmałżeńską, a są ze sobą jak jedno ciało? Moim zdaniem wszystko zależy od charakterów i jeżeli jednej osobie coś tam we łbie kołata, to chociażby stosować czystość przedmałżeńską i małżeńską, to czy to będzie miłość doskonała? Dorabianie wielkiej ideologii do czystości przedmałżeńskiej jak dla mnie jest nieco nieuczciwe, bo i tak nie gwarantuje to szczęścia, a czytając takie świadectwa par "czystych" można się utwierdzić, że jest to jedyny środek na dozgonną miłość i zaufanie, co jest nadużyciem. Wszystko zależy od charakterów i wtedy ani "czystość" ani "brud" nie są przeszkodą. Gjal, myślę, że większość z czytelników cieszy się z Waszego szczęścia, jednak - myśląc nieco egoistycznie - żal mi Twojego partnera. Nie wiem, czy uprawiał on wcześniej seks, czy nie, ale pisałaś, że Ty już tak. Więc mimo Waszej czystości i tak dostanie towar już użyty, jeżeli można to tak nazwać. To tak, jakby iść do salonu samochodowego i kupić używane auto za cenę 150% wartości nowego. Jeżeli Twój wybranek robił "to" już wcześniej z inną kobietą, to myślę, że wtedy jesteście wobec siebie kwita i Wasze postanowienie ma sens ;)
V
vitaminka
12 grudnia 2013, 16:27
dzięki za świadectwo. więcej poruszajacych świadectw o życiu w czystości na stronie www.przepisnamilosc.pl
12 grudnia 2013, 14:14
Dziękujemy :) Relacja z drugim człowiekiem to zawsze ryzyko, a małżeństwo to już w ogóle skok na głęboką wodę, ale właśnie w miłości razem chcemy przeżyć życie ale znając dzisiejsze trendy wśród małżeństw, to nawet po ślubie "nigdy nie wiadomo" jak długo będziecie razem. Wybaczcie, ale czemu nie wierzycie Bogu? Piszecie o walce o życie w czystości narzeczeńskiej, ale ta walka bez zaufania Bogu jest bezsensensem. Później będzie walka o małżeństwo, walka o dziecko. Włsnymi siłami. Małżeństwo nie jest ruletką, jest trwałe, o ile małżonkowie wierzą Bogu i swoimi czynami tę wiarę potwierdzają. Bo Bóg tą trwałość obiecuje. Zaufajcie Mu.
G
Gjal
12 grudnia 2013, 11:18
@zamena Dziękujemy :) Relacja z drugim człowiekiem to zawsze ryzyko, a małżeństwo to już w ogóle skok na głęboką wodę, ale właśnie w miłości razem chcemy przeżyć życie. Biorąc pod uwagę obecne trendy wśród związków - współżycie przed ślubem, wspólne mieszkanie, brak wspólnej modlitwy itp., to i tak już odbiegamy od "normy", więc chętnie będziemy kontunować płynięcie pod prąd :)
Z
zamena
12 grudnia 2013, 11:12
"Cały myk polega na tym, że póki nie złożymy sobie i przed Bogiem przysięgi, to nie mamy pewności, że będziemy razem - chcemy, dążymy do tego, ale nigdy nie wiadomo" - z całego serca życzę Wam jak najlepiej, ale znając dzisiejsze trendy wśród małżeństw, to nawet po ślubie "nigdy nie wiadomo" jak długo będziecie razem. Mam gorącą nadzieję, że dożyjecie w miłości do końca swoich dni! ;)
12 grudnia 2013, 09:53
@Psp –  pełna zgoda. Dodam jeszcze, iż jeżeli ktoś uważa, iż z dniem ślubu skończy się „walka o czystość” związku, to się grubo myli. Zmieni się, stanie się ostrzejsza i to w myśl zasady im bardziej się kocha męża, żonę, tym bardziej jest się kuszonym. Warto pamiętać, iż mówimy o czystości w myśli, mowie, a nie tylko uczynku.
P
psp
12 grudnia 2013, 09:12
@TomaszL no właśnie też tego nie rozumiem, znaczy jeśli "narzeczonymi" są nastolatkowie to jest to ok (znam takie pary, które zaczęły ze sobą "chodzić" na początku liceum i ich związki przetrwały i zakończyły się małżeństwem), ale jeśli są to osoby w wieku lat dwudziestu kilku, to "optymalnym" okresem narzeczeństwa wydaje się być 2 lata +/- rok, w zależności od częstości spotkań, charakterów itp. Jeżeli dorośli, dojrzali ludzie są ze sobą przez 5 i więcej lat i w ciągu tego okresu cały czas "walczą" o czystość, to wydaje się tu być coś nie tak, nie tylko z punktu widzenia biologicznego, ale też w odniesieniu do rozwoju i dojrzewania związku.
G
Gjal
12 grudnia 2013, 09:06
@Czytelnik-Pustelnik My od samego początku postanowiliśmy, że będziemy czekać do ślubu, uważając, że plan Pana Boga jest najlepszy. Przez pierwsze dwa lata bardzo nam nie wychodziło ("nadszarpnęliśmy" poprzez petting), z czasem nauczyliśmy się trochę inaczej spędzać czas, dbać, by do tego nie dochodziło, a Pan Bóg bardzo nam błogosławi, żebyśmy dali radę. Narzeczeństwem jesteśmy od roku i ten nowy stan jeszcze bardziej nas motywuje. Mamy już datę ślubu, więc okres narzeczeństwa ma już określony kształt i nie jesteśmy zawieszeni w nicości. Cały myk polega na tym, że póki nie złożymy sobie i przed Bogiem przysięgi, to nie mamy pewności, że będziemy razem - chcemy, dążymy do tego, ale nigdy nie wiadomo. Ja w swoim poprzednim związku uważałam, że miłością można usprawiedliwić wszystko i odrzucałam nauczanie KK. Spędzaliśmy całe dnie w łóżku, „bo przecież się kochamy”, byłam pewna, że to już na zawsze, a związek się rozpadł. Czekając, wciąż dotrzymujemy wierności swojemu małżonkowi. Pomysł Kościoła na narzeczeństwo i małżeństwo powoduje, że zbieramy mocne doświadczenia, a człowiek tego potrzebuje. Czas czekania uczy nas wierności i czułości, które będą potrzebne przez resztę życia, a doświadczenie pierwszego współżycia dopiero po ślubie to piękne potwierdzenie wyłączności dla siebie, wyjątkowy start we wspólne życie. Jak coś zaczynać, to z przytupem :) Jesteśmy dalecy od traktowania fizyczności jako złaa, a seks nie jest dla nas tematem zakazanym. Przytulenia, pocałunki (pocałunki pocałunki, nie buziaki ;)), głaskanie, flirt itd. to na pewno nie gesty koleżeńskie, a tego w naszej relacji nie brakuje. Jesteśmy „normalną” parą, która chce współżyć w małżeństwie, bo dopiero w małżeństwie współżycie ma sens :)
12 grudnia 2013, 08:25
Abstrahując od budowania sobie swoistych publicznych bożków: „walki o czystość*” i „świadectwo manii”, może ktoś wytłumaczyć, jaki jest logiczny sens trwania w "chodzeniu" czy narzeczeństwie kilka (4-5 i więcej) lat. Spotyka się dwoje dorosłych odpowiedzialnych ludzi, zakochują się w sobie i swoja miłość budują w małżeństwie. Czemu ma służyć wieloletnie trwanie w narzeczeństwie? ---- • - dla jasności czystość przedmałżeńska, narzeczeńska jest piękna i potrzebna, ale ma wynikać jedynie z miłości do Boga, budowanie sobie innych uzasadnień to w mojej skromnej opinii tworzenie bożka czystości.
CP
Czytelnik-Pustelnik post#4
12 grudnia 2013, 01:39
Jeżeli dla mojej partnerki seks ma być źródłem grzechu i odpychającą czynnością, to wolę być do końca życia sam. Przecież seks powinien być radością a także przyjemnością podarowaną drugiej połówce i jeżeli para czuje się na siłach, to co miałoby przeszkadzać chociażby przed spędzaniem całych dni w łóżku (w wiadomym celu)? Oczywiście związek nawet dwóch idealnie dobranych osób oparty tylko na czymś takim jest pewnie związkiem jałowym i proszę mnie nie zrozumieć tak, że 100% wolnego czasu = łóżko, bo nie o to mi chodzi. Teatr, spacery, wspólny śmiech i radość, szczere rozmowy, a jak najdzie ochota, to czemu nie czerpać maksimum radości i z cielesności? I jako sprostowanie dodam, że nie jestem żadnym zboczeńcem czy dewiantem, po prostu uważam, że seks dwóch kochających się do bólu osób nie może być czymś, co jest od razu biletem do piekła. Inna sprawa to taka, gdy jedna osoba ze związku po prostu nie lubi seksu i próbuje do tego dorobić jakąś religijną ideologię, to wtedy jest/powinno być grzechem. Jak ja nie lubię czerwonych kabrioletów zasilanych LPG, to nie dorabiam do tego biblijnej otoczki, i na tej zasadzie powinno też to funkcjonować z seksem, jasne postawienie sprawy (a nie bajerowanie religijnymi przekonaniami) mogłoby uratować tysiące małżeństw i przy okazji nie robić wody z mózgu zrozpaczonej drugiej połówce, która nagle straciła wiarę w swoje religijne odczucia i przekonania, bo to co jednemu wydawało się zgodne z religią, druga połówka stanowczo neguje, nie mając racji. Aha, żeby nie było, wyrażam pełen szacunek dla osób żyjących w czystości, jestem pełen podziwu za wytrwałość ale i postawienie sobie takiego celu i moje posty nie mają na celu urażenie tych osób, bo nie o to mi chodzi. Mój przydługawy post (musiałem podzielić go na kilka części), jest po prostu moim przemyśleniem ale i ptaniem dotyczącym tematu czystości przedmałżeńskiej i małżeńskiej.
CP
Czytelnik-Pustelnik post#3
12 grudnia 2013, 01:37
Gwoli ścisłości, nigdy nie uprawiałem seksu, ba, nigdy nawet z żadną dziewczyną się nie całowałem czy nie trzymałem za rękę, tak mnie Bóg prowadził przez dotychczasowe życie, że kontakty z płcią piękną były i są szczątkowe a powodem tego są moje zainteresowania, którym poświęcam bardzo dużo czasu a co się z tym wiąże, minimalna ilość dziewczyn w otoczeniu, tzw. męskie zajęcia. Mam jednak duże poczucie humoru i zdaję sobię sprawę z wielu ludzkich rzeczy obowiązujących obie płcie i sama seksualność między oddaną tylko sobie parą nie wydaje się dla mnie niczym nadzwyczajnym, pomijając fakt, że uprawianie seksu z przypadkowymi osobami to już po prostu głupota. Jako zakończenie napiszę, że pragnę, by moja druga połówka, o ile w ogóle się narodziła, była osobą religijną i konserwatywną, ale trwanie w takiej bezsensownej czystości typu "nie pocałuję cię w policzek, bo to grzech, nie trzymaj mnie za dłoń, to niepotrzebny kontakt cielesny. Do łazienki zamiast w bieliźnie idzie opatulona jak eskimos, byle nie zauważyć kawałka ciała" doprowadziłoby mnie chyba do paranoi i uznałbym, że skoro przed ślubem taka osoba ma takie odpały, to po ślubie w mózgu nie zajdą za sprawą cudu żadne zmiany, a żyć do końca swoich dni z paranoiczką bez poczucia humoru czy dystansu do świata? Cóż, co kto lubi, ale tego typu sprawy napawają mnie lękiem przed wejściem w związek, o ile w ogóle w tym stuleciu uda mi się nawiązać bliższe relacje z jakąś dziewczyną, a na to się nie zanosi (może i dobrze? Sam nie wiem. Dwa razy modląc się powiedziałem Bogu, by przeznaczona mi w niebiosach kobieta została "oddana" komuś innemu, może lepszemu ode mnie [chociaż sam nie mam żadnych nałogów, lubię poszerzać wiedzę, jestem życzliwy i pełen sympatii dla moich rozmówców]).
CP
Czytelnik-Pustelnik post#2
12 grudnia 2013, 01:36
GJAL, piszesz o Waszej czystości - nadszarpniętej i nieidealnej. Rozumiem, czystość nadszarpnięta też nie seksem, jak w przypadku autorki artykułu, w takim razie, możemy się dowiedzieć, czym nadszarpnęliście Waszą czystość? (brzmi to jakbym był jakimś zboczeńcem, ale nie o to tu chodzi). Czytając tego typu posty czy artykuły dziękuję Panu, że jestem sam, bo widzę, że przez wielu czystość pojmowana jest jako związek jedynie koleżeński, pozbawiony emocji (tłumionych celowo?), gdzie nawet zwykły pocałunek jest już srogim nadszarpnięciem czystości. Gdzie Wasza radość, czy nawet poczucie humoru? Dlaczego każdy nagość traktuje jak coś o randze najwyższej, podczas gdy jesteśmy takimi samymi ludźmi, którzy rodzą się zawsze nadzy i bezbronni? GJAL, piszesz o tym, że nieumiejętnie korzystając z daru seksualności można popaść w nerwico-paranoję. Ja odnoszę wrażenie, że większość przedstawicieli "czystości" sama ma jakąś nerwico-paranoję, ale działającą w drugą stronę i uważa to za coś normalnego.
CP
Czytelnik-Pustelnik post#1
12 grudnia 2013, 01:35
Czytając ten artykuł i część komentarzy pod nim dochodzę do wniosku, że to chyba artykuł dla wielbicieli enigmy albo kandydatów na detektywów. Zero konkretów i tylko jakieś mroczne nawiązania do "nieczystości". Droga autorko, jeżeli zebrałaś się na szczerość, możemy się dowiedzieć, co było tą nieczystością? Piszesz o tym, że przekraczaliście przedmałżeńską granicę czystości.  Na czym to polega? Przekraczaliście tę granicę trzymając się za ręcę, czy całując? Przyznam szczerze, że jeżeli nie seks i zdrady, to na czym ma polegać nieczystość przedmałżeńska? Dla mnie nagość jest czymś normalnym, ludzkim, zdefiniowanym na milion sposobów, gdzie każda osoba wykształcona dobrze wie co ma kobieta i mężczyzna i jak co działa, więc moim zdaniem, gdy nie dochodzi do seksu, to czy nagość jest czymś złym, gdy dwie dorosłe osoby wiedzą, że chcą być ze sobą do końca życia? Mnie takie ukrywanie nagości drugiej osoby i swojej własnej przed drugą połówką (to ważne, drugą połówką, co do której byłbym w 100% pewny uczuć, a nie wobec przypadkowej osoby) pewnie bardzo by krępowało, uważałbym, że jestem kimś nieważnym albo jedynie kolegą, skoro ktoś skrywałby się przede mną w burce (no dobra, to przesadziłem). Poza tym, czy sam nawet petting i pieszczoty nie były przypadkiem dozwolone przez Watykan?
M
Maks
12 grudnia 2013, 00:45
"Fajnie, fajnie - tylko gdy czystość oznacza wieloloetnie czekanie z powodu konieczności zebrania hajsu na wypasione wesele, które sobie dziewczyna wymarzyła, to się robi trochę mniej wesoło." jeżeli się naprawdę kochacię, to wesele nie ma najmniejszego znaczenia, a oczywistym wydaje się to, że im dłużej zwlekasz (mimo, że jesteś pewny swojego uczucia), to tylko sam sobie stwarzasz problem i ryzyko rozpadu czegoś wspaniałego, bo seksualność jest ogromnie ważna i nie da się nad tym przejść ot tak :)
M
Maks
12 grudnia 2013, 00:42
"Nawet jeżeli jeseś katolickim oszołomem, skrajnym życiowym niedojdą, ograniczonym umysłowo religiantem, masz mózg wyprany przez watykańskich parchów, kompletnie nie umiesz myśleć samodzielnie"  Marcudi masz na myśli autorkę świadectwa? :D A co powiesz na ludzi, którzy żyję bez żadnych ograniczeń- to już nie jest banda oszołomów ograniczona umysłowo, do których dzień i noc walą drzwiami i oknami hasłą typu gzijcie się jak króliki, ale potem uciekajcie od odpowiedzialności?...i czemu uważasz, że życie w czystości to efekt wypranego mózgu? Dzięki, swego rodzaju, usznowania seksu w życiu, potem służy on w małżeństwie nie tylko jako przyjemność, ale pozwala budować związek i jest nieoderwalną częścią wspaniałej rodziny...ale nie, po co myśleć o tym w ten sposób, skoro można pokrzyczeć i nawyzywać na ludzi, którzy starają się w życiu osiągnąć coś więcej niż orgazm. pozdrawiam
E
Eliza
12 grudnia 2013, 00:30
To taka historia typu "od zera do bohatera". Chociaż nie wiem czy nie odwrotnie - "od bohatera do zera". A w zasadzie to "od zera do zera".
G
gjal
11 grudnia 2013, 23:36
@student23 Seksualność wyszła Panu Bogu cudownie, tak jak i cała reszta :) Człowiek nieumiejętnie korzystając z daru seksualności, może popaść nie tylko w grzech, ale i w nerwico-paranoję. Kiedy zaczyna się rozumieć sens czystości (przed- i małżeńskiej) i żyje się w bliskości z Bogiem poprzez sakramenty i modlitwę, to taka droga staje się radością. Z moim narzeczonym od 5 lat żyjemy w czystości, też nadszarpniętej i nieidealnej, i choć zdarzają się trudne momenty, to przede wszystkim - ten wybór to wielkie szczęście. Kiedyś gdzieś usłyszeliśmy, że czystość to nie rezygnacja z czegoś, ogromna męczarnia, cierpienie i nieustanne wyczekiwanie "kiedy już można", to po prostu wybór innej drogi, która przynosi radość. Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że tylko teoretyzujesz. Gdy zaczyna się czystość realizować, to przynosi ona piękne owoce - pogłębienie relacji ze sobą, szacunek, duma, zaufanie. Nie można demonizować rzeczywistości, bać się siebie, a temat seksu omijać szerokim łukiem, bo tam, a nuż czai się grzech. Człowiek jest bardzo fizyczny i tak też okazuje miłość, ciągłe zastanawianie się "grzech czy nie grzech" może doprowadzić do oziębłości i zwyczajnego egoizmu w związku. Jasne, są granice, ale osoba wierząca wierzy w to, że Dobro jest większe od zła, że z Bożą mocą pokusy można pokonać. Wszystko rozbija się o podejście do wiary - można demonizować, dopatrywać się wszędzie brudu, ciągle bić się w piersi i analizować każdą czułość, a przez to być kolejnym smutnym, przygnębionym katolikiem, który Boże przykazania traktuje jak srogie zakazy. Można też radośnie stawiać czoła przeciwnościom, ufać sile Pana Boga, dbać o relacje, być kreatywnym w związku, by czułość okazać na różne sposoby, rozmawiać też o swoich tęsknotach, marzeniach, przykazaniami kierować się jak przepisem na dobre, szczęśliwe życie, a radością Dziecka Bożego obdarowywać innych :) Trzeba więcej robić, mniej spekulować! "Bo szatan boi się ludzi radosnych!"
Q
qwety
11 grudnia 2013, 21:15
Fajnie, fajnie - tylko gdy czystość oznacza wieloloetnie czekanie z powodu konieczności zebrania hajsu na wypasione wesele, które sobie dziewczyna wymarzyła, to się robi trochę mniej wesoło.
S
student23
11 grudnia 2013, 20:12
W obecnych czasach, w kręgach katolickich tyle się gada o tym seksie, że aż mi to wszystko zbrzydło, jeszcze bardziej niż po oglądaniu reklam, tv i innych  bzdur przepełnionych seksem. Mam wrażenie, że związek z kobietą, a później dłuuuuga droga do małżeństwa, to tak trudna, stresująca i męcząca droga, że lepiej wyzbyć się swojej seksualności, bo jest to tylko utrudnienie i najlepiej w ogóle nie wiązać się z drugą osobą, bo to przecież też może utrudnić życie w czystości. Po prostu tym całym gadaniem o czystości, seksie i itd. Kościół sprawił, że samo współżycie nawet w małżeństwie będzie przepełnione lękiem i strsem, bo można w każdej chwili przekroczyć jakąś granicę, bo za dużo będzie uniesienia i namiętności. Lepiej spasować i podarować sobie ten cał syf. Seksualność człowieka, to chyb a jedyna rzecz, jaka Bogu nie wyszła przy stworzeniu człowieka.
M
Monika
11 grudnia 2013, 18:20
"Ja chciałabym zapytać, co sprawiło, że wasze życie tak radykalnie się zmieniło ? Dzięki czemu lub komu, zorientowaliście się, że to co robiliście było złe?"  Do Bezradnej: Oprócz wiary i zaufania do Boga i Jego wytycznych (ponieważ On lepiej wie,co dla człowieka dobre i chce ochraniać jego i miłość), przede wszystkim zainteresowanie się tematem odpowiedzialnej, trwałej, prawdziwej miłości. Obserwowaliśmy otoczenie, widzieliśmy jak wiele związków się sypie, zaczęliśmy szukać recept na udaną, trwałą miłość, dużo czytaliśmy, rozmawialiśmy i dowiedzieliśmy się, że sprawa czystości ma kluczowe znaczenie w związku (to doświadczenie, chociaż wymaga trudu, dużo uczy zarówno kobietę, jak i mężczyznę), zresztą sami doświadczyliśmy tego jak czystość przedślubna sprawiła, że oboje bardziej dojrzeliśmy emocjonalnie i duchowo, czujemy się bezpiecznie ze sobą, mamy do siebie większe zaufanie i mamy nadzieję, że dzięki temu nasza miłość już małżeńska przetrwa. Jeśli nawet nie jesteś pewna tej drogi, którą obraliśmy my i nie wiesz po co to robić, to jeśli tylko chcesz zachęcam Cię, żebys chociaż spróbowała,a sama zobaczysz owoce po czasie. Nie znam osoby, która nie widziałaby wspaniałych owoców takiej postawy. Pozdrawiam serdecznie!:)
M
Martyna
11 grudnia 2013, 18:17
Dzięki za świadectwo. Naprawdę w dobrym momencie. Pan naszą nadzieją:)
L
Luiza
11 grudnia 2013, 16:32
Bóg Ci zapłać Kochana za to świadectwo, tak bardzo odnajduję w nim nasze starania i walki. Obyśmy się spotkali kiedyś w niebie i mogli razem Jego chwalić ;)
MB
Monika Bielawska
11 grudnia 2013, 14:34
Albo lepiej nie na facebooku,tylko na maila: monika.l77@op.pl.
B
Bezradna
11 grudnia 2013, 14:17
Ja chciałabym zapytać, co sprawiło, że wasze życie tak radykalnie się zmieniło ? Dzięki czemu lub komu, zorientowaliście się, że to co robiliście było złe? 
M
Monika
11 grudnia 2013, 13:09
Wspaniałe świadectwo i bardzo potrzebne w naszych czasach! Życzę dalszej wytrwałości,bo warto!!! My z mężem też walczyliśmy i teraz zbieramy wspaniałe owoce!Dlatego również gorąco polecam czystość przedmałżeńską!
T
T.W.
11 grudnia 2013, 12:28
"Nie uprawialiśmy seksu przedmałżeńskiego" - idioci. ...Nie idioci. taka postawa kształtuje charakter i wzajemny szacunek.Gwarantuje trwałość w WIERZE.a nie z hiv i Aids ....
M
merci
11 grudnia 2013, 12:15
Dziękuję
K
Kkk
11 grudnia 2013, 12:14
Piękne świadectwo. Takie jakie chciałbym przeczytać. Nie pisane wg. schematu: "Żyjemy w czystości. Max na jaki sobie od czasu do czasu pozwolimy to trzymanie się za rękę i buziak w policzek. Jak się pobierzemy to będziemy mieć bardzo dużo dzieci". Takie jak Wasze świadectwo wydaje mi się bardzo... prawdziwe i stety lub niestety bliskie mi. Z moją dziewczyną od początku ustaliliśmy, że z seksem czekamy do ślubu ale bardzo często zdarza nam się stąpać po takiej bardzo cienkiej granicy tego co jest czystością a co nie. Chyba obydwoje nie do końca wiemy jak z tej sytuacji wyjść... I proszę, nie wymądrzajcie się teraz, nie potępiajcie nas na amen. Chcieliśmy się zgłosić do kogoś... księdza lub osoby świeckiej... Ale szukamy kogoś kto wspomoże nas w tej "walce" a nie zrówna z osobami które żyją ze sobą jak małżeństwo i skrytykuje bez dania żadnej nadzieji. Może tutaj znajdzie się jakiś ks. lub osoba świcka która mogła by nam jakoś pomóc? Przynajmniej pomódlcie się za nas i za wszystkich którzy chcą podjąć ten trud życia w czystości.
N
N.
11 grudnia 2013, 11:11
Dziekuję za to świadectwo, bo i nam zdarzyły się tekie przekroczenia. Od niedawna walczymy by do ślubu "nieprzekraczać przedmałżeńskiej granicy czystości", jak pięknie to ujęłaś. Gdyż przekroczeniem czystości nie jest tylko seks. Sami od niedawna walczymy, by te ostatnie miesiące narzeczeństwa były nasze, z prawdziwym czystym sercem dla Pana. Dziękuję!
J
JK
11 grudnia 2013, 10:29
Asiu, wszystkiego dobrego! Wiem coś na ten temat, potwierdzam, że da się i warto :) Dziękuję, że napisałaś to świadectwo, a zwłaszcza to zdanie: "Kiedy powiedziało się "A" w seksie przez ślubem, nie trzeba się czuć zmuszonym powiedzieć "B" i dalej w to brnąć. Da się wyjść. Da się zacząć od zera." Pozdrawiam i miłości życzę!
11 grudnia 2013, 10:28
Jednego nie rozumiem, co z małżeństwem? Dwa lata życia jak małżonkowie, teraz walka o życie jak narzeczeni, a ślub? Jak sie naprawdę kochacie, to bądzie razem w małżeństwie katolickim. Dziś, a nie kiedyś.
A
andy
11 grudnia 2013, 10:14
Drodzy zakochani, proszę was, nie czekajcie 5 lat na seks, żeńcie się i kochajcie jak Pan Bóg przykazał.