Bóg w techno, metalu, popie i hip-hopie
Symbolicznym utworem „Video killed the radio star” 1 sierpnia 1981 roku rozpoczęła nadawanie muzyczna stacja MTV. W 1984 roku było już w USA około 300 kanałów muzycznych. Od 1987 roku MTV nadaje w Europie program non-stop. Inna stacja muzyczna VIVA zaczęła działalność w Wigilię Bożego Narodzenia 1993 roku. Dziś muzyka pop, głównie w postaci wideoklipów, jest wszechobecna, zaś szczególnymi jej konsumentami są starsze dzieci i młodzież.
Nad tym fenomenem pochylają się od dawna socjologowie kultury i antropolodzy współczesności, którzy podkreślają, iż kultura wyrosła wokół muzyki pop czy rock stanowi potężne narzędzie identyfikacji dla jej odbiorców. Czy to jednak jedyne wyjaśnienie? Czy w tej sprawie może zabrać też głos teolog? Na razie znawcy scientia divina nie okazywali popkulturze czy muzyce pop szczególnego zainteresowania. Lepiej niż w Polsce wygląda sytuacja w Niemczech, gdzie od lat prowadzi się gruntowne badania nad kulturą i muzyką popularną, choć i w Polsce mieliśmy ciekawe teksty ks. Andrzeja Draguły o muzyce hip-hop. Miejmy nadzieję, że poważniejsze poczynania w tej sprawie są przed nami.
Religia mediów
Kanały muzyczne i wideoklipy stanowią swoisty fenomen kulturowy, który zrozumieć trzeba w nieco szerszej perspektywie – kształtu współczesnej kultury. I nie będzie odkrywcze stwierdzenie, że żyjemy w epoce mediów, które nie tyle są środkiem przekazu, ile same stanowią określony przekaz. Szczególne miejsce wśród nich zajmuje telewizja, która zarówno swą strukturą programów jak i ich treścią stanowi jedyne chyba źródło sensów dla współczesnego społeczeństwa, przez co, w duchu bliskim rozumieniu religii przez Emile’a Durkheima, można uznać, iż spełnia ona coraz bardziej funkcję religijną w dzisiejszym społeczeństwie.
Telewizja, Internet czy gry komputerowe, wzięte jako całość medialna, zajęły miejsce słabnących religii historycznych i żywią się tym, co z nich zostało. W tym też sensie wielu badaczy niemieckich mówi dziś o „religii mediów” (Medienreligion) - od lat 70-tych trwają w Niemczech teologiczne dyskusje o religijnym charakterze telewizji jako medium. Jaką spełnia ona wedle badaczy funkcję? Strukturyzuje dzisiejszemu człowiekowi czas, uwzniośla jego życie codzienne, a także chroni przed przygodnością losu. To ona, zdaniem Anthony Giddensa, jest dziś formą ontologicznego bezpieczeństwa (ontological security), realizacją tego, czego pożąda dziś współczesny człowiek – pragnienia bycia razem, poczucia bezpośredniego uczestniczenia w czymś, zasiedziałości (Beheimatung) w rzeczywistości.
Fizyczne pojawienie się w mieszkaniach telewizora zmieniło przestrzeń życia ludzkiego mającą dotąd strukturę koła, w którego centrum był stół. W epoce nowoczesnej układ domu został podporządkowany pozycji telewizora, kultowego miejsca homo familiaris. Stokroć ważniejsze jest jednak to, co dokonuje się za sprawą wszechobecnej telewizji – nieustanny symboliczny przekaz wartości społecznych, tłumaczenie ludzkiego życia z jego trudami i cierpieniami, objaśnianie świata precz swoiste „legendy współczesności”, jednym słowem, snucie opowieści o dzisiejszym świecie, w którym tak trudno jest człowiekowi żyć.
Ta potrzeba zrozumienia świata jest naturalna dla człowieka. Zaś wspólny sens płynie dziś przede wszystkim z telewizji, która jest stabilizatorem dnia codziennego, systemem orientacji przerzucającym pomosty nad poczuciem dyskontynuacji między każdym dniem a życiem ludzkim. Kiedyś, w czasach przednowoczesnych, życie jednostki oparte było na rytmie natury (pór dnia i roku) oraz porządku liturgicznym.
Sceptykom, którym koncepcja „religii mediów” zdaje się niepotrzebna, bo zbyt zawile tłumacząca rolę mediów w dzisiejszym świecie, można odpowiedzieć konstatacją antropologa Alistera Hardy’ego, który stwierdził, iż prawdopodobnie więcej wiemy dziś o religijnych uczuciach członków plemion afrykańskich niż o religijnych doświadczeniach mieszkańców współczesnych wielkich miast.
Zaniedbany teren
Dźwięki współczesnej muzyki pop czy rock wydają się czymś odległym, bądź nawet obcym i wrogim wobec chrześcijańskiej wizji świata, która kojarzy się z ładem wnętrza świątyni, harmonią muzyki organowej, spokojnym pięknem gotyckich katedr. Rozedrgane, krzykliwe dźwięki i niezbyt ambitne teksty sprawiły, że muzyka popowo-rockowa znalazła się w dużej części poza obszarem zainteresowań teologów, a przez to stała się zupełnie obca chrześcijaństwu.
Jest to jednak spore zaniedbanie wynikające z nieznajomości faktu, iż muzyka ta w dużym stopniu zawiera niezwykle silne akcenty religijne, które muszą dopiero zostać wydobyte dzięki dokładnej analizie. Nie może też zostać niezauważony fenomen wielkiej popularności tej muzyki, która dla większości młodych ludzi stanowi sposób na życie i główne źródło czerpania określonych wartości.
To, że nie są one bliskie chrześcijaństwu, stanowi inny problem, ale fakt, iż muzyka pop jest wielkim pasem transmisji wzorów postępowania i osobowości skierowanym do młodych ludzi i formujących ich w olbrzymim zakresie, nie może być obojętny dla chrześcijaństwa, zwłaszcza gdy chodzi o wymiar ewangelizacyjny.
Jednak większość katechetów, ludzi Kościoła, pedagogów nadal ostentacyjnie okazuje brak zainteresowania kulturą masową, uznając ją za programowo miałką i bezwartościową. Nie mogą przez to pojąć kulturowego fenomenu stacji MTV czy VIVA. Dziś jednak istnieje potrzeba dekodowania przekazu medialnego z obszaru popkultury i uczynienia z niego przedmiotu namysłu. Można nie znać i nie zajmować się kulturą współczesną w pracy katechetycznej czy ewangelizacyjnej (niestety), ale nie można zamykać uszu na prawdę, iż wideoklipy stanowią dziś potężne narzędzie socjalizacji dzieci i młodzieży, wpływając często decydująco na ich sposób życia i widzenia świata.
Słowa Gregora Goethalsa, profesora historii sztuki, badacza relacji między sztuką i kulturą współczesną a teologią: „Twórcy programów telewizyjnych, świadomie lub nie, dostarczają rytuałów i obrazów, które kształtują i legitymizują nasze wspólne przekonania”, zawarte w jego artykule „TV Faith: Rituals of Secular Life”, można odnieść przede wszystkim do wideoklipów.
W wideoklipach mamy do czynienia z modelem komunikacji, który James Carey nazwał rytualnym, gdyż chodzi w nim o komunikowanie rozumiane jako uczestnictwo, podzielanie, braterstwo, posiadanie wspólnej wiary. Tak pisze o tym modelu profesor Tomasz Goban-Klas: „Komunikowanie rytualne ma dwie główne funkcje społeczne, pełni rolę unifikującą i podtrzymującą spójność grupy”. Opiera się na wspólnych emocjach i znaczeniach – komunikowanie ma charakter celebracyjny.
Jeżeli nie poznamy istoty muzyki słuchanej dziś przez większość młodzieży, tego, jakie potrzeby i dlaczego zaspokaja, jak mocno kształtuje wizję świata, to nie będziemy mogli dotrzeć do większości ludzi, którzy nią żyją. Ba, więcej niż żyją. Koncerty są specyficzną formą kultu, której kapłanami są supergwiazdy – taka wizja funkcji muzyki pop wyłania się z pracy Brigitte Dorner „U2 jest ich religią, Bono ich Bogiem. O teologicznym znaczeniu muzyki rock i pop na przykładzie U2“. Zdaniem autorki muzyka popowa i rockowa jest dziś rodzajem światowej religii, której miliardy wyznawców uczestniczą w jej rytuałach.
W swej książce „Ekstaza. Religijny wymiar muzyki pop jako wyzwanie dla Kościoła” Gotthard Fermor, teolog ewangelicki, wykazuje, analizując koncerty grupy The Doors i Michaela Jacksona, iż religijne źródła muzyki pop (afro-amerykańska ekstatyczna religijność muzyczna, kultyczne i rytualne aspekty muzyki przednowoczesnej) zostały przetransformowane w muzyce pop i są w niej do dziś mocno obecne.
Historia zaświadcza bowiem, iż taniec z towarzyszącą mu muzyką występował we wszystkich kulturach, a ich początki sięgają paleolitu. Taniec miał chronić przed złymi mocami, przed zarazą i śmiercią, przywoływać deszcz, być wyrazem służby Bogu. Miał tez wymiar mistyczno-ekstatyczny jak choćby u derwiszów czy chasydów.
Zdaniem Fermora, tradycyjne formy muzyczne zanikły bądź zmieniły się pod wpływem procesu sekularyzacji, od lat 60-tych bowiem religijny wymiar muzyki został osadzony w świeckim kontekście i stanowi dziś część składową produkcji i odbioru muzyki pop. Można powiedzieć, iż tradycyjne drogi dostępu do „innego świata” przez muzykę zostały zastąpione przez ekstatyczne przeżywanie samej muzyki. Świadczy o tym zmiana, jaka dokonała się dziś w odbiorze ekstatycznego tańca derwiszów, który na Zachodzie został przyjęty jako rodzaj psychopatycznego transu. Odrzucono zaś zupełnie silny wymiar kosmiczny i teologiczny tego tańca, którego każdy element charakteryzuje się głębokim znaczeniem symbolicznym zakorzenionym w sufickiej mistyce islamskiej.
Historia zbawienia według Metalliki
Wideoklipy, choć są bardzo krótką formą muzyczną, zawierają zawsze pewną historię, która z reguły da się odczytać w kontekście symboliki religijnej i mitycznej. Andreas Mertin, naukowiec, pedagog mediów i wybitny publicysta, zanalizował wideoklip zespołu Metallica „Until it sleeps“, który obficie czerpie z symboliki średniowiecza, wykorzystując głównie malarstwo Hieronima Boscha. Tekst piosenki powstał, gdy umarł na raka członek rodziny jednego z muzyków, i porusza problem lęków czających się w człowieku, które on odczuwa, jednak zupełnie nie wie, jak je opanować. Łączy się to w wideoklipie z obrazem świata Boscha, w którym odbijają się lęki, fantasmagorie i całe doświadczenie człowieka średniowiecznego.
W malarstwie Boscha doświadczenie to znalazło dramatyczny i drastyczny wyraz – świat jego zapełniony jest symbolicznymi potworami, diabłami, wiedźmami i koszmarami, ale jego dzieła odbijają też chrześcijańską wizję świata w wersji średniowiecznej pobożności. Wideoklip zespołu Metallica na swój sposób pokazuje – przez obrazy Boscha od grzechu pierworodnego po ukrzyżowanie – nową interpretację historii zbawienia.
Właściwe zrozumienie i odbiór teledysku wymagają, sądzi Mertin, znajomości pewnych faktów, jak związek grzechu pierworodnego z ukrzyżowaniem (Rz 5, 18) czy zmaganie Chrystusa w Ogrójcu (Mt 26, 38-39). Bez tego nie dostrzeżemy, że Metallica, świadomie czy nie (to kwestia drugorzędna), zmagania chorego na raka ze swoim losem odnosi do słów Chrystusa „Smutna jest moja dusza aż do śmierci”. Początek utworu brzmi: „Gdzie mam zabrać ten swój ból / Biegnę lecz on nie opuszcza mego boku”. Jest tu zarysowana płaszczyzna łącząca utwór muzyczny z losem człowieka i religijnym wymiarem jego życia.
Jackson jako zbawiciel
Inny teledysk – do wielkiego swego czas przeboju Michaela Jaksona „Earth song” – porusza problem stosunku człowieka do przyrody i przekazuje komunikat, iż ratunek dla Ziemi wymaga boskiej interwencji. Schemat teledysku da się ująć w trzech punktach: skarga i opis stanu rzeczy – niszczenie przyrody (wybicie dzikich zwierząt, wycinanie lasów) i wojny (konflikt w byłej Jugosławii); prośba, modlitwa o pomoc i wysłuchanie jej (wicher Boży); ustanowienie ponownego ładu, odnowienie stworzenia.
Odpowiada temu układ obrazów wideoklipu. Po ciepłych obrazach raju (locus amoenus) z piękną roślinnością, ptakami i zwierzętami pojawia się buldożer, będący symbolem grzechu pierworodnego. W następnych scenach widzimy zniszczoną ziemię i Jacksona, który idzie przez apokaliptyczną scenerię i śpiewając wzywa pomocy, co przypomina starotestamentalne pieśni żałobne. Jackson pada na kolana jako reprezentant ludzkości, a za nim symbolicznie upadają przedstawiciele różnych kontynentów. Następnie widzimy motyw modlitwy przebłagalnej, wznoszonej do nieba z rękami pełnymi ziemi.
Jackson wypowiada swą skargę, która powoduje Bożą interwencję – dochodzi do boskiej teofanii, przez wicher, burze, trzęsienia (WJ 19, 16-20). Jaskson ustylizowany na Chrystusa na krzyżu jawi się jako „ekstatyczny mesjasz” – pisze ewangelicki teolog Gerd Buschmann w swym tekście „Michael Jackson. Zbawiciel jako syntetyczny produkt medialny?!“. Wielki wicher doprowadza do odnowienia wszelkich zniszczeń – dymy z kominów cofają się do ich środka, zabitym dla kłów słoniom odrastają nowe, zwierzęta ożywają z kości (Ez 37). Następuje przywrócenie stanu doskonałości zakłóconego przez człowieka – pojawia się nowa Ziemia (Ap 21).
Wiele wideoklipów nie ma tak wyraźnej treści religijnej, ale jeśli przyjrzymy się im uważniej, dostrzeżemy, iż traktują o głównych doświadczeniach życiowych człowieka i próbują w jakiś sposób dać wykładnię sensu jego życia. Zdaniem Mertina, autora książki „Wideoklip na lekcjach religii. Praktyczne wskazówki do pracy z nagraniami muzycznymi”, nie ma chyba żadnego tematu na lekcjach religii, którego nie można by zobrazować muzyką i wideoklipem, poczynając od spraw dnia codziennego po największe problemy ludzkiego losu.
Kapłani muzyki
Elementy religijne obecne są też w największym niewątpliwie fenomenie muzycznej kultury młodzieżowej lat 90-tych, trwającym po dziś, jakim jest techno. (W Niemczech jest ok. 3,5 mln fanów techno, którzy stanowią 40% młodzieży w wieku 15-24). W techno kryją się różnorodne kompleksy religijne, jak doświadczenie ekstazy, transu, elementy szamanizmu, tantryzmu, zsekularyzowane pojęcie unio mystica, orędzie o zbawieniu i wiele innych, które udało się przekształcić w sposób „strawny” dla współczesnego człowieka, wykorzenionego z religii tradycyjnej – sądzi Gerd Buschmann.
W kulturze techno didżeje określani bywają jako „kapłani nocy” (I´m the creator, I´m the MC = Master of Ceremony), a wizyta w klubie techno porównywana jest do udziału w starożytnych kultach misteryjnych. Wielki przebój grupy „Faithless” noszący tytuł „God is a DJ” zaczyna się od słów „To jest mój kościół. Tutaj leczę moje cierpienia” – utwór ten puszczony na początku imprezy techno brzmi niczym rodzaj antyfony na wejście lub pozdrowienia rozpoczynającego „mszę techno”.
Wielką popularność zdobyło też stylizowanie się przez muzyków na postać Chrystusa, bądź szerzej zbawiciela, co ukazała Elisabeth Hurth w artykule „Postać Chrystusa w rockowo-popowym przebraniu”. Najmocniej stylizującym się w ten sposób wykonawcą był wspominany Michael Jackson, których na swych koncertach dokonywał niemalże boskich epifanii swojej osoby. Bardzo mocno przerabiając i reinterpretując – jak i inni muzycy – mityczny i symboliczny materiał, Jackson pojawiał się na swoich koncertach na sposób boskiego wcielenia. Korzystając z dualizmu światła i ciemności pojawiał się zbawiciel (Jackson) jako nierzeczywisty, pozaświatowy człowiek, który powietrzem ziemskim może oddychać tylko za pośrednictwem maski, androgyn – postać nie z naszego świata, ale ze światłości. „Na koniec koncertu znikał, jak mają w zwyczaju nowi bogowie współczesności: napędem odrzutowym w kierunku nieba” – konstatuje Bernd Schwarze w pracy „Muzyka pop i gnoza. Ze śpiewnika ponownie odkrytej światowej religii”.
Ucieczka do muzyki
Ten teren „nowej wiary” stanowi wyzwanie dla refleksji chrześcijańskiej i stawia pytanie o prawdziwe przyczyny wielkiej popularności muzyki czy szerzej tańca, które to fenomeny nie znalazły chyba dostatecznego wyrazu we współczesnej teologii chrześcijańskiej. Mało nawet osób dziś wie, że wczesne chrześcijaństwo aprobowało zasadniczo taniec religijny – istniał nawet taniec ku czci Matki Bożej i męczenników – jednak synod w Toledo w 589 r. uznał taniec za pogański relikt i zakazał go w liturgii.
Zbytnim uproszczeniem byłoby stwierdzenie, iż w tak odległej historii leżą źródła deprecjacji tańca i muzyki przez Kościół, ale na pewno decyzja ta zmarginalizowała obecność tych zjawisk w kulturze chrześcijańskiej. Kiedy więc od drugiej połowy ubiegłego stulecia muzyka popularna stawała się coraz silniej obecna w kulturze, refleksja chrześcijańska nie miała specjalnych narzędzi, by pojąć ten wielki boom. Potępianie muzyki popularnej, czy udawanie, iż nie jest ona dla dzisiejszej młodzieży najsilniejszym źródłem poczucia sensu i tożsamości, nie jest dobrym rozwiązaniem.
Praca teologów z innych krajów, głownie zaś z Niemiec, może być przykładem, iż można tę terra incognita zagospodarować, a przez to zbudować pomost między pokoleniem MTV a Kościołem czy społeczeństwem. Obecność kanałów muzycznych, koncertów czy całego przemysłu muzycznego wymaga głębokiego przemyślenia, gdyż stanowi Lebenswelt dla przyszłych dorosłych członków naszego społeczeństwa. Ta sokratejska troska o dobro ludzi z naszego otoczenia powinna mieć też wymiar ewangelizacyjny, gdyż w większości dzisiejszy kult spontaniczności, ekspresyjności i wesołości wśród młodzieży nie jest jej przemyślaną strategią, ale raczej frommowska ucieczką od wolności w sferę konformistycznego zaniku indywidualności.
Opis zagubienia jednostki w dzisiejszym świecie szczególnie dobrze oddaje zagubienie młodzieży, skrywane manifestacyjnym ogłaszaniem swej wolności, czego wiele wzorców znajdziemy w utworach muzycznych. „Ogrom miast, w których człowiek się gubi, budowle wysokie jak góry, bezustanne bombardowanie dźwiękiem radia, wielkie nagłówki, które zmieniają się trzy razy dziennie uniemożliwiają wybór rzeczy naprawdę ważnych, widowiska, w których setka dziewcząt z precyzją zegarka demonstruje zdolność wyeliminowania indywidualności (…) – wszystko to (…) stanowi odbicie systemu, gdzie jednostka staje twarzą w twarz z bezmiernym ogromem, którego jest drobną cząstką. Jedyne, co może zrobić, to wpaść w rytm” – pisał Fromm. Dziś ten rytm młodzieży wybijają kanały muzyczne oraz emitowane całą dobę teledyski.
Skomentuj artykuł