Być człowiekiem - to się tam liczy
Ojciec Zygmunt Kwiatkowski SJ od trzydziestu siedmiu lat. Większość życia zakonnego spędził jako misjonarz na Bliskim Wschodzie. Rozpoczynając pracę misyjną nie tylko nie znał języka. Miał jedynie jakieś mgliste wyobrażenia o wielbłądach i o pustyni.
Czy z perspektywy 19 lat przebywania w Syrii zmieniło się Ojca wyobrażenie o misji?
Jechałem do Syrii bez szczególnego, a nawet ogólnego przygotowania do misji na Wschodzie. Cały czas rozmawialiśmy z przełożonymi na temat misji w Ameryce Południowej, z racji języka. Studiowałem we Włoszech, znałem włoski, a więc misje w krajach latynoamerykańskich wydawały się najlepsze, aby szybko opanować język. Tak więc jechałem tam, orientując się czym jest Bliski Wschód, mniej więcej tak jak wszyscy inni, czyli nie orientując się prawie wcale. Miałem jakieś wyobrażenia o wielbłądach, pustyni itp. I takie było moje pierwsze doświadczenie, że legły w gruzach te moje egzotyczne wyobrażenie o wielbłądach, których może jest więcej tutaj, w europejskich ogrodach zoologicznych niż tam, gdyż po pustyniach jeździ się raczej amerykańskimi samochodami niż na wielbłądzim garbie.
Druga rzecz to gorąco, które dobrze znoszę, nawet lepiej niż wielu Syryjczyków. Natomiast niejaki problem stanowi zima, kiedy temperatura w nocy spada poniżej zera, a domy są do tego słabo przygotowane. Dlatego Europejczycy, jeśli nie mają tam wykwintnych warunków to cierpią solidnie z powodu chłodu. Ja jechałem tam z błogosławieństwem ojca generała, który uznał, że polskie prowincje jezuickie mają mieć pieczę nad tym terenem. Kiedyś to była misja Francji, później Holandii, a teraz liczą między innymi na Polskę. Obecnie jest tam czterech polskich Jezuitów.
Dlaczego Ojciec zdecydował się na Syrię?
Jechałem tam, żeby stanowić pomost między Towarzystwem w Polsce i na Bliskim Wschodzie. Po mnie posypały się następne powołania. Teraz liczymy, że pojawią się kolejne, również z Polski.
A co Ojca pociągało w tej misji?
To ekumenizm, którym interesowałem się jeszcze w Polsce, na studiach. Dzisiaj to wygląda humorystycznie, kiedy sobie przypomnę to "polowanie" na brata odłączonego w czasie tygodnia modlitw o jedność chrześcijan. Natomiast tam, na co dzień, ten ekumenizm kwitnie. W każdej z grup duszpasterskich reprezentowanych jest przynajmniej kilka Kościołów. Ludzie też chodzą w sposób swobodny do tych wspólnot, które im najbardziej odpowiadają, gdzie jest modlitwa ciekawie prowadzona. Ale nie jest to związane z żadną próbą związania tych ludzi z danym obrządkiem. Oni wiedzą, że przynależą do swoich Kościołów. Np. prawosławni obrządku bizantyjskiego chodzą do swojego kościoła na święta, biorą tam śluby itd., ale z posług duszpasterskich korzystają więcej, kiedy są włączeni w nasze formy duszpasterskie. Mogą tam uczestniczyć w rekolekcjach, wykładach, dyskusjach, grupach modlitewnych. Również duchowni innych obrządków nie mają im tego za złe.
Kościół Syryjski to jedna z pierwszych wspólnot chrześcijańskich.
Tak, związane jest to z pierwszymi latami chrześcijaństwa, z narodzeniem się Kościoła. I są tam liczne pamiątki po świętym Piotrze, Pawle, Tomaszu. Do Syrii należy Antiochia, gdzie po raz pierwszy użyto nazwy "chrześcijanie". Tam też dokonało się nawrócenie św. Pawła. Właśnie pierwszą Mszę świętą, gdy przyjechałem do Damaszku, odprawiałem w kościele, który jest na miejscu nawrócenia Apostoła Narodów. Pierwszą informacją, jaką mi udzielono, kiedy jechałem z lotniska była taka: O! To jest okno, przez które św. Paweł został spuszczony z murów, kiedy uciekał z Damaszku. Istnieje tam nadal ulica Prosta, istnieje dom Ananiasza, który ochrzcił Pawła i uważany jest za pierwszego biskupa Damaszku. W kościele nawrócenia św. Pawła urządzamy teraz Pierwszą Komunię dzieci polskich, ponieważ dziewięćdziesiąt kilka procent Polaków tam, to kobiety, które wyszły za Arabów i w większości są żonami muzułmanów. Niektórym wolno im uczestniczyć w nabożeństwach, mężowie zgadzają się na to. Są to Msze i spotkania comiesięczne.
Czyli Ojciec mieszka i posługuje w Damaszku?
Tak, z tym że kontakt z Polakami to marginesowa sprawą. Przede wszystkim spotykam się z ludnością arabską. Również jeżdżę do ośrodków w takich głównych i dużych miastach jak Hans, Aleppo, Latakia, Rappa. Jestem tam raz na miesiąc,co tydzień jeżdżąc do innego ośrodka.
W jakich obrządkach Ojciec odprawia liturgię?
Aktualnie, przede wszystkim w obrządku łacińskim po arabsku, ale czasem również w obrządku bizantyjskim po arabsku, a kiedyś przez pięć lat w maronickim - opiekowałem się wtedy dwiema wspólnotami maronickimi.
Co przykuwa uwagę chrześcijanina obecnego na Bliskim Wschodzie?
To, że są tam reprezentowane prawie wszystkie obrządki chrześcijańskie. Poza tym postacie z historii Kościoła, jak Jan Damasceński i Szymon Słupnik. Jest tam wielkie sanktuarium tego atlety Bożego, który dokonywał niezwykle heroicznych czynów ascezy. Ponad 40 lat mieszkał na słupie i stamtąd modlił się i głosił nauki. W dzisiejszej Syrii leży również Cezarea Filipowa, gdzie Pan Jezus powiedział Piotrowi: ty jesteś skałą, na której zbuduję mój Kościół. Ciekawostką jest również, że monarchia Salomona sięgała aż do połowy Syrii, aż do Ham Sun, tak więc są to tereny biblijne. Dlatego ojciec generał uważa, że jest to tak ważne dla nas miejsce. Ważne jest również to, że spotkają się tu żydzi, chrześcijanie i muzułmanie.
A czy Damaszek i okolice są miejscem pielgrzymkowym dla chrześcijan, gdzie właśnie wyznawcy różnych obrządków się spotykają?
Trochę mnie dziwi, że obecność św. Pawła jest tam mało zauważalna. Może to jest tak, jak w Rzymie, gdzie przechodzi się obojętnie wobec pamiątek po św. Piotrze. Myślę, że może pielgrzymka papieża zwróci uwagę ludzi na dziedzictwo ich Kościoła. A jeśli chodzi o miejsca szczególne, to jest nim wspomniany klasztor św. Szymona Słupnika. No i bezwzględnie miejscowość, która nazywa się Sai Naja, gdzie jest klasztor poświęcony Matce Boskiej, nad którym pieczę sprawują mniszki prawosławne. Jest to klasztor założony przed 1500 laty, a więc starszy od Częstochowy. Dlatego zawsze jednoczył on chrześcijan. Nawet podczas największych niesnasek konfesyjnych zawsze pielgrzymowano tam do Matki wszystkich chrześcijan.
Poza tym jest jeszcze miejscowość w pobliżu Damaszku, która nazywa się Maalula, gdzie po dziś dzień mówi się po aramejsku, a więc językiem Pana Jezusa i apostołów. Również liturgia sprawowana jest w tym języku i modlitwę "Ojcze nasz" odmawia się tak, jak nauczył ją apostołów Jezus - właśnie po aramejsku. Trzeba jeszcze tu wspomnieć inicjatywę ojca Dalorio, który od dwudziestu lat pracuje na Pustyni Skalistej, sto kilometrów od Damaszku. Odbudowuje tam stary klasztor z IV w., który obecnie jest również wzbogacony o kilka domków budowanych prymitywną metodą z kamienia, aby nie psuć widoku i stylu tego pustynnego klasztoru. Jest to miejsce bardzo chętnie odwiedzane przez turystów. Są tam dwie wspólnoty zakonne: żeńska i męska. Mają one wymiar monastyczny. Modlitwę łączą z pracą, ale cały klasztor zorientowany jest na przyjmowanie pielgrzymów i turystów. Jest to miejsce bardzo znane w regionie a nawet i na świecie.
Patrząc na charyzmat i historię jezuitów można powiedzieć, że na przykładzie Ojca spełniło się pragnienie św. Ignacego i pierwszych towarzyszy, aby posługiwać w Ziemi Świętej i wśród muzułmanów. Trudno jest mówić o nawracaniu muzułmanów, ale jak wygląda obecność i posługa chrześcijańska w świecie islamskim?
Są bardzo ważne instytucje w naszej prowincji, jak Uniwersytet św. Józefa w Bejrucie, założony sto lat temu przez polskiego jezuitę, ojca Maksymiliana Ryłło. Jest to renomowany i ważny Uniwersytet, gdzie kształci się kilka tysięcy studentów. Potem wielkie Kolegium Jezuickie w Jakur, kształcące ponad tysiąc uczniów oraz wielkie Kolegium w Kairze. Poza tym dom wydawniczy i instytuty badawcze.
A jak wygląda życie codzienne jezuitów i w ogóle chrześcijan w świecie arabskim, w większości przecież muzułmańskim, np. w okresie ramadanu, muzułmańskiego postu?
To współżycie trwa już piętnaście wieków i ludzie ci są nauczeni adaptować się do tych warunków. Chrześcijanie stanowią tam mniejszość, która niestety cierpi z powodów zjawisk związanych z sytuacją mniejszości. Aktualnie polityka rządu jest taka, że ucina wszelkie tendencje fundamentalistyczne, co trochę ułatwia życie chrześcijanom. Ale to, że są tak wielkie różnice w podejściach do różnych spraw wymaga dużo ostrożności i zwracania uwagi na to, jak na daną sprawę patrzy wspólnota muzułmańska, a więc np. niejedzenie publiczne w ciągu dnia podczas ramadanu. I nikt nie odbiera tego jako wielkiego ograniczenia. Po prostu taki jest tam styl bycia i jest to wyrażenia grzeczności wobec wyznawców islamu. Poza tym piątek jest dniem wolnym od pracy, a więc i w kościołach w piątki jest najwięcej inicjatyw duszpasterskich. Podobnie sprawa zachowywania się jest narzucona przez muzułmanów, jak np. dotycząca ubioru na ulicy.
Jednak te ograniczenia nie mają chyba tylko charakteru zewnętrznego. Problem przecież stanowi kontakt z muzułmanami na płaszczyźnie religijnej.
Już oswoiliśmy się z tą sytuacją, że muzułmaninowi nie wolno przejść na chrześcijaństwo, że nawet jeśli ktoś przychodzi, bo chciałby porozmawiać lub dowiedzieć się czegoś więcej o Ewangelii - to zasadniczo takiego człowieka odsyła się. Jest to powodowane strachem, że może to sprowadzić prześladowania chrześcijan, a przede wszystkim tym, iż jest niemożliwe aby taki człowiek utrzymał się w kraju muzułmańskim, ponieważ za taki czyn grozi kara śmierci. Przy czym, ponieważ istnieje presja świata muzułmańskiego, chrześcijanie obawiają się, aby nie doszło do jakichś konfliktów na tle religijnym czy dyskryminacji. Dlatego też spora część chrześcijan ucieka. Muzułmanie, którzy są większością, dbają o swoich, co ogranicza możliwości chrześcijan w zdobyciu lepszej pozycji społecznej. To sprawia, że w zastraszającym tempie spada liczba chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Nawet bardziej niż za czasów największych prześladowań.
Ile obecnie jest chrześcijan w Syrii?
Około 8% podczas gdy w okresie I wojny światowej było ich około 40%. Rodziny muzułmańskie są na ogół wielodzietne. Przyczyną wzrostu przewagi ilościowej jest także to, że większość chrześcijańskich kobiet wychodzi za mąż za muzułmanów.
Jak wygląda Ojca codzienna posługa duszpasterska?
Jest to prowadzenie grup, a więc formacja świeckich przez życie wspólnotowe i prowadzenie indywidualne. Są to różnego rodzaju rekolekcje czy grupy formacyjne jak Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. Ich formy są zasymilowane od warunków bliskowschodnich. Tak np. przez wiele lat szefową WŻCh w Syrii była kobieta prawosławna.
Na koniec może zechciałby Ojciec powiedzieć coś do tych, którzy rozważają w sercu decyzję o misjach na Bliskim Wschodzie. Czego oczekuje się od takiego kandydata?
Niewątpliwie znajomości języka arabskiego oraz jakiegoś innego języka zachodniego. Mocnej bazy duchowej, która będzie umożliwiała dialog z islamem, żeby nie było to zamknięcie się i polemika, ale współpraca. A podstawą takiej dobrej kondycji psychicznej i duchowej powinien być szacunek do człowieka. Wtedy ten dialog ma sens, również wewnątrz chrześcijaństwa. Ci ludzie są bardzo wyczuleni nie tyle na to, co mówisz - bo na Wschodzie mówi się bardzo dużo pięknych frazesów - ale na to, kim jesteś. Jeżeli czują, że ty najpierw masz dla nich sympatię i szacunek, to pokonałeś najtrudniejsze progi i wtedy łatwo jest o porozumienie. Być człowiekiem - to jest tam najbardziej cenione.
Rozmawiał: o. Jacek Wróbel SJ/ RED.
Więcej informacji dostępne na www.jezuici.pl.
Skomentuj artykuł