Co zrobić z religią w szkołach? Co powinno się zmienić? [WYWIAD]

(fot. Jacek Taran)
Grzegorz Kramer SJ, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka

Pytanie nie dotyczy tego, gdzie katecheza się odbywa, ale co się na niej dzieje. Czy gdyby zdjąć przymus i dać młodemu człowiekowi wolność wyboru, przychodziłby na nią z chęcią? Co robimy źle?

Publikujemy fragment książki "Łobuzy. Grzesznicy mile widziani" dotyczący katechezy w szkołach.

ŁUKASZ: A religia w szkołach?

GRZEGORZ: Wydaje mi się, że nie ma jednego dobrego rozwiązania. Myślę, że problem powrotu religii do salek katechetycznych jest podobny do problemu gimnazjów. Niektórzy myślą, że gdy gimnazja zostaną zlikwidowane, młodzież znowu będzie fajna i bezproblemowa, a to nieprawda, zawsze były problemy. Rzecz się dzieje w człowieku, a nie dotyczy tego, czy on się uczy w szkole, czy w salkach katechetycznych przy kościele. Wydaje mi się, że dziś rolę dawnej religii w salkach pełnią wszelkiego rodzaju ruchy przykościelne, wspólnoty. Przejęły funkcję budowania więzi przy parafiach i tam przychodzą ludzie, którzy podjęli decyzję, że chcą być bardziej związani z Kościołem. A katecheza w szkole daje szansę dotarcia do ludzi, którzy są na granicy albo poza, identyfikują się z formalnym ateizmem lub agnostycyzmem. Czasem mimo to przychodzą, bo chcą czegoś posłuchać. Szansy na rozmowę z nimi poza szkołą raczej bym nie miał.

PIOTR: Najważniejsze pytanie nie dotyczy tego, gdzie katecheza się odbywa, ale co się na niej dzieje. Czy gdyby zdjąć przymus i dać młodemu człowiekowi wolność wyboru, przychodziłby na nią z chęcią? Mam znajomego franciszkanina, który w Krakowie przez kilka lat pracował w liceum; najpierw miał trzy osoby z całej szkoły, a po dwóch latach przychodzili prawie wszyscy. Przyszedł do nich bez podręcznika, rozmawiał, starał się zrozumieć ich problemy. Nie znaczy to, że wszyscy od razu stali się wierzący. Ale zaufali mu, poczuli się traktowani poważnie, znaleźli przestrzeń do szczerego dialogu. Biskup Dajczak od jakiegoś czasu powtarza, że katecheza w szkole musi się całkowicie zmienić. Nie może być przymuszaniem ludzi do wkuwania formułek czy sposobem na suche przekazywanie nauczania Kościoła, ale ma być czasem ewangelizacji, doświadczenia, wprowadzenia w tajemnicę wiary. Myślę, że gdyby przeprowadzić reformę i całkowicie religię ze szkół wyprowadzić, mało kto by został. Katecheza w szkołach jest ogromną szansą, którą spektakularnie marnujemy.

ŁUKASZ: Za co będziesz stawiał piątki z religii?

GRZEGORZ: Maturzyści muszą mieć dwie oceny w semestrze, jedną wystawia im klasa za speech, który będzie podstawą do dyskusji. Druga ocena jest za krótki esej.

ŁUKASZ: Dla mnie oceny z religii to kompletny absurd.

GRZEGORZ: Dzieciaki pytały, czy piątkę z religii można dostać za bycie ministrantem, czy za wolontariat. Od razu wyjaśniłem, że nie mogę oceniać ich wiary ani zaangażowania, tylko pracę, dlatego wybraliśmy esej.

PIOTR: Inny znajomy zakonnik dawał piątki za akcję "zagnij diakona". Wszyscy ludzie, którzy byli na religii, wrzucali jakiś trudny  temat i jeżeli byli w stanie udowodnić, że ten facet, który ma im przekazywać wiarę, tak naprawdę nie ma pojęcia, o czym mówi, stawiał piątki. To jest odwaga i pomysłowość, której nam bardzo potrzeba.

ŁUKASZ: A będziesz mówił też o innych religiach?

GRZEGORZ: Temat innych religii jest w programie nauczania gimnazjum. Ktoś zaproponował dyskusję o tym, jak się ma wiara do religijności, zauważając, że nie wszystko, co jest religijnością, musi z wiary wypływać. Sami wybierają tematy, więc na pewno o tym porozmawiamy.

ŁUKASZ: Mam wrażenie, że nieczęsto dyskutuje się o innych religiach problemowo, raczej pokazuje się je na tle religii katolickiej jak sekty.

PIOTR: To niestety nie tylko problem katechezy. Od Soboru nauczanie Kościoła jasno mówi o podchodzeniu z szacunkiem do innych religii. Wierzymy, że pełnia środków do zbawienia jest u nas, ale inne religie też mogą być drogami do poznania prawdy i Pana Boga. Tymczasem dzisiaj czytałem wypowiedź jednego z biskupów, cytat z "Naszego Dziennika", że tylko Kościół katolicki prowadzi do Boga, a wszystkie inne religie mogą doprowadzić do zatracenia duszy. Widać nauczanie soborowe niestety nie dotarło jeszcze do wszystkich diecezji w Polsce (uśmiech).

ŁUKASZ: W mediach sporo się mówi o islamie; może lekcje religii mogłyby pomóc w zrozumieniu tego wyznania?

GRZEGORZ: Każdy związek wyznaniowy i każda religia może przeprowadzić swoją katechezę. Nie możemy wymagać, żeby katecheza katolicka w szkole zajmowała się islamem przez pół roku. W ramach programu gimnazjalnego przypatrujemy się jednak dużym religiom funkcjonującym w powszechnej świadomości. Są też lekcje o islamie. Ale nie można popaść w absurd i zajmować się islamem przez cały rok, to jest katecheza katolicka i musimy się trzymać programu.

PIOTR: Osoby prowadzące katechezę katolicką nie mogą poświęcać dziewięćdziesięciu procent lekcji na przybliżenie innych religii. Jeśli jednak spojrzeć na działania Jana Pawła II, spotkania międzyreligijne w Asyżu, na wizyty kolejnych papieży w meczetach, synagogach, spotkania z przedstawicielami innych religii, to jest oczywiste, że jeśli mamy razem żyć, współistnieć, musimy się nawzajem poznać. Oni nam wskazali właśnie taką drogę. Lęk budzi się z niewiedzy, z poczucia obcości. Jeśli młodzi ludzie uczeni są o innych religiach w sposób niebudzący szacunku i zaufania, tylko wywołujący lęk, jeśli nie daje im się rzetelnej wiedzy, tylko opinie oparte na uproszczeniach i uprzedzeniach, to potem mamy takie efekty, jak widać. Islamofobia i antysemityzm niestety nie są rzadkością wśród katolików nad Wisłą.

GRZEGORZ: Ludzie wychodzą z podstawówki, z liceum po iluś latach katechezy katolickiej i jaka jest wiedza religijna dorosłych?

PIOTR: To jest najważniejsze pytanie: co źle robimy?

GRZEGORZ: Nie można całej odpowiedzialności zwalić na katechetów, ważne jest też zaangażowanie.

PIOTR: Nie zgadzam się. Wystarczy raz spotkać kogoś, kto o Ewangelii mówi z zapałem i autentycznie, żeby coś się w człowieku poruszyło. Na wczesnym etapie edukacji odpowiedzialność na pewno nie jest po obu stronach. Z katechezy nie trzeba wszystkiego zapamiętać, trzeba wyjść zewangelizowanym. Pamiętam moich najlepszych nauczycieli, na przykład panią Galas od historii, właśnie dlatego że zostały we mnie doświadczenia, o które mnie wzbogacili. Śmiało mogę ich nazwać mistrzami. Kiedy bp Dajczak mówi o ewangelizacji, mam wrażenie, że nie chodzi mu o wypełnienie programu nauczania, tylko stworzenie na lekcjach religii przestrzeni, w której ludzie naprawdę czegoś doświadczą.

GRZEGORZ: Piotrze, zgadzam się z tobą, ale podkreślam, że nie wszystko jest w rękach katechety. Zresztą to dotyczy wszystkich przedmiotów. Można być czasem tak dobrym nauczycielem jak twoja historycz-ka, ale powiedzmy sobie szczerze, że i ją wiele osób, mówiąc kolokwialnie, zlało. Chcę powiedzieć, że owoc zależy od dwóch stron.

ŁUKASZ: Ale to szkoła jest przestrzenią, która wiele rzeczy narzuca.

GRZEGORZ: Gdybym mógł, nie sprawdzałbym obecności, nie wpisywałbym ocen, nie zajmowałbym się "papierologią". Są katecheci, którzy wpisują do dziennika fikcyjne tematy, a rozmawiają z uczniami o tym, o czym mają ochotę mówić. Jeśli jednak jesteśmy w szkole, w określonych strukturach, to musimy się do nich dostosować. Miałem świetne polonistki, które przekazały mi swoją pasję i do dzisiaj chce mi się czytać, do dzisiaj też mam z nimi kontakt. A katechetów pamiętam raczej kiepskich, żaden mnie nie zewangelizował.

PIOTR: Być może rozwiązaniem byłoby stworzenie takich warunków i takiej przestrzeni, w której każdy mógłby iść na zajęcia, na które chce, bez ocen. Chodzi mi o katechezę albo coś alternatywnego w tym samym czasie. Może się uczyć gry na instrumencie, może iść na lekcję etyki, może na katolicką religię albo jakieś muzułmańskie czy żydowskie zajęcia, na coś formującego i rozwijającego. Każdy mógłby wybrać w wolności.

ŁUKASZ: Problemem jest brak wyboru. W praktyce możesz iść na przedmiot, który nazywa się religia, i to jest katecheza katolicka. W niektórych szkołach nie ma nauczyciela etyki.

GRZEGORZ: Przedmiot rzeczywiście nazywa się religia, bo katecheza kojarzy się z czymś bardzo chrześcijańskim, a prawo nie chce tego zawężać. Od ludzi, którzy chcą zawrzeć związek małżeński, wymaga się przedstawienia świadectwa maturalnego, z którego tak naprawdę nie wynika, że chodzili na katechezę, bo na świadectwie napisane jest "religia" - może to więc być jakakolwiek religia. Jeśli piętnaście osób w szkole chce się uczyć innej religii, na przykład są to muzułmanie, dyrektor ma obowiązek zatrudnić imama, żeby ich uczył. Tak to wygląda od strony prawnej. Praktyka jest bardzo różna.

ŁUKASZ: Często spotykam się z argumentem, że katecheza w szkole jest konieczna, bo to jedyne źródło utrzymania dla księdza.

GRZEGORZ: Wiele lat temu ksiądz odpowiedzialny za katechezę w jednej z diecezji narzekał na szkoły i konieczność uczenia w nich. Spytałem go, ilu księży by uczyło, gdyby im nie płacić. Bardzo ostro  wtedy skrytykował moje myślenie, mówiąc, że pieniądze przecież są ważne, że to praca. Potwierdziłem, że pieniądze są ważne, dobrze je mieć, i wobec tego zapytałem raz jeszcze: ilu księży by uczyło, gdyby musieli to robić za darmo? Nie odpowiedział.

ŁUKASZ: Ewangelizacja za pieniądze to coś dziwnego.

GRZEGORZ: Nie każdy człowiek nadaje się do bycia nauczycielem, tak samo religii, jak i fizyki, historii. Wśród księży też są tacy, którzy się do tego nie nadają.

ŁUKASZ: Księża zarabiają w szkole pieniądze. Czy to nie buduje systemu zależności, nie zawęża sprawy do strony formalnej?

PIOTR: Dla mnie to nie jest problem, że księża za coś otrzymują wynagrodzenie, przecież poświęcają swój czas, muszą też za coś jeść, zapłacić rachunki za paliwo. Fundamentalnym pytaniem jest, czy robiliby to, gdyby nie byli wynagradzani. Czy czuliby się do tego powołani, czy coś by ich popychało do tego, żeby dalej działać, pomagać dzieciakom, zarażać ich własną pasją, budzić w nich wiarę. W wielu wypadkach śmiem wątpić.

GRZEGORZ: Arcybiskup Ryś, który robi wspaniałe rzeczy, też w Krakowie dostawał pensję z kurii. Też coś je, z czegoś żyje, mieszka w mieszkaniu, które trzeba opłacić. Ważną rzeczą jest motywacja. Robię to po to, żeby zarobić pieniądze, może dostać nagrodę dyrektora, czy dlatego, że kocham ludzi, chcę im coś pokazać, czymś ich zainspirować, i dostaję za to pensję?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić z religią w szkołach? Co powinno się zmienić? [WYWIAD]
Komentarze (74)
IC
Iwona czaplicka
10 stycznia 2019, 17:44
Prosilam o odpowiedz na moje pytanie -nikt nie potrafi odpowiedziec. Dodam ze na tym zagielam dwoch teologow swieckich i ksiedza. Nie mowiac o roznych dyskusjach w internecie. Wiec wyszzlo na moje - katecheza bedzie tak dlugo jak ludzie sie beda bali. A przekonac nikogo nie przekonacie - brak argumentow. kazdy myslacy dzieciak wie, ze to sciema, tylko siedzi cicho. Lub nie -i ma obnizony stopien. Zeby kogos przekonac trzeba argumentow, nie demagogii. I nie prania mozgow, im mlodszych tym lepiej. Bo co wartosciowsze mozgi jednak dojda do tego ze sa oszukiwane.
MK
Marek Kępka
10 stycznia 2019, 22:53
A może nikt nie ma ochoty z Tobą dyskutować, bo to nie ma żadnego sensu. Twój sposób rozumowania jest na poziomie gimnazjalistki, która zacietrzewiła się na KK. A gadanie w stylu "jak dostanę dowody, to uwierzę" można wsadzić między bajki - i tak nie uwierzysz.
10 stycznia 2019, 22:58
jeśli dobrze rozumiem, to chodzi Ci o pytanie: dlaczego Bóg stworzył ludzi, o których wiedział, że upadną?  No cóż, jedną z odpowiedzi jest: Bóg ludzi stworzył z miłości. Bóg nikogo nie zmusi do życia razem z nim, każdego stworzył wolnym i rozumnym. Ty decydujesz, co zrobisz ze swoją wolnością, czy wybierzesz n akońcu Boga czy nie. On dał Ci szanse być szczęśliwą i kochaną, ale nie zmusi Cię byś to przyjeła. Postrzegasz Boga tak jak nauczyli Cię rodzice i najbliższe otoczenie - surowy sędzia, dający jakieś zadania i karzący za grzechy, itd. To infantylna wiara pełna paradoksów, coś na kształt religijności naturalnej, nie ma to zbyt wiele wspólnego z chrześcijaństwem w gruncie rzeczy. Dobrze że ją odrzuciłaś, teraz czas szukać Prawdy.
10 stycznia 2019, 23:02
piecuszek kieruje się resentymentem i ma powody do tego, ja na jej miejscu zachowywał bym się tak samo. Nie oczekuj zatem racjonalnych argumentów, tam gdzie są rany i silne emocje. Szanujmy ją mimo antyklerykalizmu, który ona myli z ateizmem.
MK
Marek Kępka
10 stycznia 2019, 23:12
Możesz mieć rację. Tylko szkoda, że ona nie szanuje wierzących, sama domagając się szacunku.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 09:05
Ladna mi milosc -stwarzac tak, zeby upadli i potem sie mscic. A odpowiedzialnosc stworcy za starzanego? Przeczytaj Lema Non serwiam - wynalazca tworzy istoty inteligentne. I mowi ze gdyby sie na nich mscil za niewiare czy nieposlluszenstwo bylo by nieludzkie. Taki (hipotetyczny) osobnik ktory tworzy istoty czujace by sie na nich wyzywac jest potworem. Lepiej sie trzymac od niego z daleka, a najlepiej, najbardziej moralnie mu sie przeciwstawiac. Wiec gdyby Bog w pojeciu chrzescijanskim istnial jedynaa moralna postawa to pogarda i nienawisc  do niego.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 09:07
Czyli odpowiedzi nie znasz. Zapomnisz te pytania, po co sobie glowe zawracac. Lepiej slepo wierzyc w to co wpoili jako dziecku. Tylko ze dorosla osoba powinna chyba miec  choc odrobine krytycyzmu. Coz, znowu sie odppowiedzi nie doczekalam. Bo i jej nie ma.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 09:11
Alez ja caly czas daje racjonalne argumenty. Ten hipotetyczny Bog  stwarza celowo tak ludzi zeby sie na nich wyzywac. A moze twierdzisz ze stwarzajac nie wiedzial? Jezus nie umarl i wiedzial ze nie umrze, wiec co za poswiecenie? Tym bardziej ze calkowiecie zbyteczne? Wiec po co? By ludzi w poczucie winy wpedzic? Ohydny szantaz - znowu - nie chciala bym znac osoby ktora tak postepuje. Co na to odpowiesz? Oczywiscie ta bajka to po to zeby ludzi wpedzic w poczucie winy, by latwiej nimi manipulowac, przeciez odwdzieczac sie maja kaplanom, bo Boga nikt nie widzial.
11 stycznia 2019, 09:11
Nikt nie stwarzał ludzi tak żeby upadli, przecież każdy sam decyduje co wybierze (nie jesteś marionetką w rękach Boga). Jeśli wybierasz zło, spadają na Ciebie konsekwencje - zbijesz kogoś to czeka na Ciebie więzienie. Ostatecznie po śmierci stajesz przed Bogiem i TY decydujesz czy chcesz z nim byc, czy Go odrzucasz. Nikt nie będzie Cie zmuszał do przebywania w niebie - to byłoby bezduszne.  Widzę, że nie do końca wyrwałaś się z wizji surowego Boga-Mściciela, to coś w stylu wierzeń ludów pierwotnych, skończ z tym.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 09:13
Szanuje wierzacych, nie szanuje braku logiki. Przyznaj ze wierzysz, choc to absurd - nie bedziesz pierwszy. I ze ta wiara juz sie w ogole nie zgadza z moralnoscia.  Moze sie zgadzala cztery czy dwa tysiace lat temu. Teraz jest barbarzynska i nieludzka.
11 stycznia 2019, 09:19
może pomocne będzie odwołanie się do wiedzy naukowej:) wyobraź sobie że trzymam jabłko, czy kiedy je puszczę spadnie na dół? zapewne odpowiesz, że tak i masz rację. Jednak z faktu że wiesz co się stanie nie wynika, że to przez Ciebie jabłko spadło - wiedza nie determinuje faktów. Jezus umarł i zmartwychwstał, nie wiem skąd masz przekonanie że nie umarł - jeśli nie wierzysz, że był Bogiem to mumarł jak każdy człowiek, jeśli czerpiesz wiedzę o nim z Pisma, to tam jasno stoi że umarł. Zupełnie nie rozumiesz chrześcijaństwa - śmierć Jezusa w naszej wierze ZMAZUJE TWOJE WINY! Poczytaj listy Pawła - zostaliśy usprawiedliwienie przez śmierć Jezusa. On wstawia się za Tobą u Ojca. Wcześniej ludzie żyli z mentalnością niewolników bojących się Stwórcy i kary za grzechy. Jezus uczył ich żyć w wolności, dlatego kazał im nazywać Go Ojcem.
11 stycznia 2019, 09:21
odpowiedziałem na pytanie w postach powyżej, ale jeśli masz jescze jakieś to napisz, może dam rade odpowiedzieć
MK
Marek Kępka
11 stycznia 2019, 11:02
Nieprawda, wierzących masz w głębokiej pogardzie - niejeden twój komentarz o tym świadczy. Nie bierzesz poprawki na to, że wierzący są tylko ludźmi, istotami słabymi, wszak gdyby było inaczej, to wszyscy byliby święci... ba, byliby bogami. Serio? Wiara jest barbarzyńska i nieludzka? Pogadamy za jakiś czas, jak realnym dla Ciebie stanie się problem eutanazji.
MK
Marek Kępka
11 stycznia 2019, 11:05
Ej, a czy kolega patyk nie odpowiedział Ci na te pytania? A nie... czekaj... przecież Tobie i tak nie jest potrzebna odpowiedź, bo zakładasz a priori pewne rzeczy i nic na tym świecie Cię nie przekona. Jedno jest pewne - w chwili swojej śmierci otrzymasz ostateczną i jedyną poprawną odpowiedź.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 14:48
Sa dwie mozliwosci - stwarzajac ludzi wiedzial ze ich wyrzuci z raju, potopi w potopie, a potem bedzie jeszcze doprowadzal do niepotzrzebnego sado-maso. Czyli jest ohydna kreatura. Chyba ze nie wiedzial? Ktora wersje wybierasz?
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 14:50
Guzik zmazuje - nie zmazuje grzechu pierworodnego. Sa jakies inne "wrodzone"? A wolnosc na warunkach - albo cczisz, sluchasz, de facto marnujesz zycie albo wieczne meki to wolnosc?
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 14:51
Nie, nie, Patyk nie umie...Ty tez...
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 14:53
Juz bylam bliska smierci, jakos sie nie nawrocilam. Mamy z siostra zaszparowany Morbital, dla siebie. Problem taki, ze ta z nas ktora bedzie go ppotrzebowala moze nie byc w stanie go podac. Druga ryzykuje wiezienie. Trudno, dla siostry w razie czego sie poswiece. Zreszta mam nadzieje ze nie bedzie trzeba.
11 stycznia 2019, 15:30
no widzisz, to jest właśnie problem ateistów - nie mają odpowiedzi na cierpienie, pozostaje im tylko eutanazja. 
11 stycznia 2019, 15:47
widzę, że Twój problem polega na tym, że Ty chciałabyś świat stworzyc inaczej: bez zła, cierpienia i grzechu. W takim świecie ludzie nie mieliby możliwości zrobić nic złego - byliby Twoimi niewolnikami, zadowolonymi, ale niewolnikami. Bóg stworzył świat inaczej - dał ludziom wolność, choć oznaczało to, że podjął ryzyko, że Go odrzucą, zaczną robić rzeczy po swojemu (toczyć wojny, zabijać się i niszczyć świat). Mimo to Bóg podjął to ryzyko. Czy wiedział co się stanie? Nie wiem bo Nim nie jestem, ale w mojej opini (to nie jest oficjalna nuaka KK) Bóg dając człowiekowi wolność ograniczył swoją wszechwiedzę (podobnie jak wszechmoc - nikogo nie może zbawić na siłę). Może być też tak, że to trochę jak z tym średniowiecznym problemem - czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie podniesie? To zostało już wyjaśniene. A jest jeszcze trzecia możliwość - jest jeszcze coś czego nie potrafimy zrozumieć, bo zrozumienie Boga (jako Istoty Nieskończonej) jest z definicji niemożliwe.  Zdaję sobie sprawę, że dla osoby kierującej się rozumem to za mało. Ja nie mam problemu, bo mam wiarę. Wiara pozwala funkcjonować nawet kiedy czegoś nie rozumiesz (dlatego ateista wobec cierpienia jest bezbronny). Ale za nim z tego powodu "przekreślisz" moją odpowiedź przypomnij sobie, jak wiele rzeczy sama przyjmujesz na wiarę (wieczność Wszechświata i inne paradymaty naukowe o których pisałem). Pytanie, które stawiasz jest bardzo ciekawe.
11 stycznia 2019, 15:57
czyli chciałabyś innej wolności - takiej gdzie możesz odrzucić Boga a mimo to być szczęśliwa. To jest do wyobrażenia, ale... ani Ty ani ja nie jesteśmy Bogiem. To fakt, nie potrafimy stworzyc wszechświata. Możemy tylko zaakceptować bycie stworzeniami, albo się zbuntować. Z faktu, że nie podoba Ci się to jak wygląda świat, Bóg, wolności itd. i z tego, że potrafisz siebie wyobrazić "lepszy" swiat (Boga) - nie wynika że Bóg nie istnieje, albo że religia to bzdura. Mało tego Twoja ocena może być błędna (jesteśmy tylko ludzmi, wielu rzeczy nie rozumiemy) a wtedy odrzucenie Boga może być najgorszym błędem jaki robisz. A co do grzechu pierworodnego - zamuje go chrzest. Przyjmijmy, że jest to pewien konstrukt myslowy, który stara się wyjaśnić dlaczego człowiek czyni zło.  Natomiast śmierć Jezusa daje to, że jeśli chcesz możesz powiedziec Bogu "tak, chce byc z Tobą" - w dowolnym momencie - i będziesz zbawiona.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 17:44
Polecam Kobyszcze Lema. Problem szczescia ladnie wyjasniony. Dalej nie odpowiadasz na pytanie. Bog wiedzial ze ludzi potopi, z raju wyrzuci, a nic nie zrobil. Czyli doprowadzil do wszystkiego swiadomie. Ja sie tam na psychologii nie znam, ale po mojemu sadysta. Chyba ze nie wiedzial? Wiec nie jest wszystkowiedzacy/poza lub ponad czasem.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 17:49
Placzesz sie coraz bardziej - wiec przytyki osobiste. Wiec jakie konkretnie grzechy zamazuje ofiara na krzyzu? Konkret poprosze. I nie, nie musze sobie wyobrazic swiata bez bogow. Ja go widze. Jestesmy jak myszy w spizarni (to cytat) Swiat nie jest dla nas, bo i czemu mialby byc? Ale dzieki temu moge sie nim cieszyc, bez ciaglego dziekowania. Bo zycie jest krotkie, jest cudem, zreszta nie tylko zycie czlowieka. Moge czuc sie czescia tego obojetnego, cudownego swiata. A nie jak male dziecko wyobrazac sobie super-tatusia - i na zawsze pozostac dzieckiem.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 17:50
Nie zycze tego - ale moze bedziesz jeszcze blagal o te eutanazje.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 17:52
O cierpieniu nie masz pojecia. Nie uszlachetnia, upadla. I jedyne co z tym mozemy zrobic - eliminowac. Widzialam ludzi konajacych na raka -blagali o eutanazje.
14 stycznia 2019, 09:23
podałem Ci powyżej aż trzy odpowiedzi, a ty nadal twierdzisz że nie podpowiedziałem.
14 stycznia 2019, 09:23
podałem Ci powyżej aż trzy odpowiedzi, a Ty nadal twierdzisz że nie podpowiedziałem.
14 stycznia 2019, 09:34
"O cierpieniu nie masz pojecia." - skąd wiesz? "Nie uszlachetnia, upadla" - poczytaj o ojcu Kolbe, który nie bał się śmierci w męczarniach, poczytaj o pierwszych chrześcijanach rozszarpywanych przez lwy, Kościół ma masę ludzi którzy nie potrafili zmierzyć się ze śmiercią, torturami i cierpieniem. Natomiast ateista wobec cierpienia jest bezbronny - bo zabicie siebie nie jest żadną obroną siebie (to chyba oczywiste). Eutanazja jest kapitulacją wobec cierpienia - wolę nie istnieć niż cierpieć, bo z cieprieniem nie potrafię sobie poradzić. Święci są dowodem, że można inaczej.
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 16:52
Napisalam ze glowna wada religii - w tym wypadku katolicyzmu - jest niemoznosc udowodnienia jej prawdziwosci. Tj. na poczatek istnienia boga/bogow. Zaczne jednak od pytan ktore zadalam jako dziecko - i na ktore nikt mi nie odpowiedzial. Tutaj tez to zasygnalizowalam - nikt chetny sie nie zglosil. Cale zalozenie chrzescijanstwa jest gleboko nielogiczne. Bog jest poza czy ponad czasem, jest tez wszystkowiedzacy. Wiec stwarzajac ludzi doskonale widzial ze nie spelniaja jego warunkow. Czyli jest sytuacja - masz stworzyc maszyne ktora przebiegnie 1 km w minute. Wiesz, ze nie przebiegnie, ze trzeba by ja poprawic/zrobic na nowo czy co tam. Wiec jak mozna karac ta biedna maszyne za bledy konstruktora? Sam zawinil, na swoich tworach sie msci? Dalej - Bog niby wszystko moze. Wiec naprawic swoje bledy moglby ot, tak. To po cholere jakies krwawe ofiary? Przeciez nie byly konieczne. To jakby sasiad powiedzial - tak cie kocham ze az reke obcielem... Uznany bylby za szalenca. Dalej - za co niby mamy byc wdzieczni? Bog chcial krwawej ofiary, niekoniecznej. Dlaczego mamy byc wdzieczni za czyjs masochizm? Dalej - Jezus wiedzial ze nie umrze. Wiec co to za ofiara? Sa ludzie ktorzy wycierpieli wiecej. I w ogole po co takie wzbudzanie w ludziach poczucia winy? Wiem, pytanie retoryczne. By nimi latwiej rzadzic, by okazywali skruche i wdziecznosc - nie bogu, nikt go nie widzial. Jego ziemskim "przedstwicielom"
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 21:35
Kilkakrotnie pisałem już, że na gruncie nauk przyrodniczych nie dowodu na istnienie lub nieistnienie Boga. Pozostaje nam wiara. Moja inna Pani inna. Tak trudno to przyznać ? A na Pani pytania odpowiedzi znajdzie Pani w wielu elementach nauczania Kościoła. Trzeba tylko poświęcić na to sporo czasu, uwagi i zrozumienia. 
10 stycznia 2019, 08:54
napisałaś, że wszechświat nie ma granic - "nie ma poczatku ani konca - w wymiarze tak czasowym jak i przestrzennym" oraz "materia jest wieczna". Proszę poczytać o anihilacji materii po zetknięciu z antymaterią i o teorii Big Bang - modelu ewolucji Wszechświata uznawanym za najbardziej prawdopodobny - i o Wielkim Kolapsie (Wszechświat nie będzie rozszerzał się w nieskończoność). Nawet gdybyśmy przyjęli, że osobliwość (której nikt nigdy nie widział) istnieje wiecznie - nikt tego nie jest w stanie udowodnić, zatem czym się to różni od przyjęcia istnienia wiecznego Boga. Nawet gdybyśmy przyjęli, że teoria wiecznej osbliwości tłumaczy zjawiska fizyczne, to samo może powiedzieć osoba wierząca o teorii Boga Stwórcy. itd. Na obecnym etapie naszej wiedzy - zarówno ateista jak i chrześcijanin "wierzą".
10 stycznia 2019, 09:05
zapomniałem dodać, że nikt jeszcze nie udowodnił... istnienia materii (w sensie materii pierwszej - patrz. cząstka elementarna). To brzmi śmiesznie, ale w pewnym sensie nie jesteśmy w stanie udowodnić swojego własnego istnienia. Kiedyś  naukowcy myśleli, że atom jest niepodzielny, potem były protony, neutrony, kwarki, gluony, kulfony;) ... obecnie jest jesteśmy na etapie teorii superstrun, ale to tylko jedna z teorii (są też np. s-cząstki). Poszukiwanie materii pierwszej/cząstek elementarnych trwa już od setek lat, a na razie... pozostaje nam wiara w jedną z kilku teorii.
IC
Iwona czaplicka
10 stycznia 2019, 12:28
Anihilacja to nie "znikanie". To jakby zakopac dolek - "zniknie" nam gorka na zewnatrz dolka, ale fizycznie nic nie wyparowalo. Co do teorii - ja sama czekam na wlasciwa. Ale to nie powod zeby w to miejsce Boga wpychac. Nie wiemy jak dziala miesien? To go badamy, a nie zakladamy malutkie krasnoludki w srodku. Nauka ma to do siebie ze jest zdolna do prostowania swoich bledow. Teologia to jeden wielki blad - nie stosuje metody naukowej, to mniemanologia stosowana. A gdzie odpowiedz na moje watpliwosci? Nie ma, co? Wiec lepiej wypchnac z pamieci, nie myslec. To wlasnie odstrecza mnie od religii - wymaga zawieszenia myslenia. Przyjmuj na wiare i nie zastanawiaj sie. Nawet haslo sobie z tego zrobili - credo quia absurdum...
IC
Iwona czaplicka
10 stycznia 2019, 12:29
Jest za to pewnik nieistnienia skladowej niematerialnej ludzkiego umyslu - czyli duszy, czyli tej podstawy chrzescijanstwa. A na te pytania odpowiedzi nie znalazlam - i dalej chetnego nie ma zeby to wyjasnic.
10 stycznia 2019, 13:47
Anihilacja to jak nazwa wskazuje "znikanie" materii. Nie odpowidam na Twoje wątpliwości na każdą z osobna, bo uważam że bładzisz w podstawowym założeniu. Zakładasz, że wiara w Boga jest błędem. Natomiast ja próbuje Ci pokazać, że każdy w coś wierzy. Wiara jest poprostu częścią życia człowieka. Ja wierzę w Boga, Ty myślisz że opierasz się na wiedzy (wierzysz w rozum i pewne teorie naukowe). Tymczasem ta wiedza ma w sobie pełno założeń - nie są one w żaden sposób udownodnione, a jedynie pomagają wyjaśnić rzeczywistoś w jakimś stopniu (tak samo jak istnienie Boga).  Nie masz żadnej gwarancji, że na pewnym etapie rozwoju nauki (już dziś nauka mówi, że wymiarów może być 8, 11, 26, itd.) nie stowrzony zostanie postulat... istnienia Boga(!), tyle że w jakimś innym wymiarze, przez co nie potrafimy go "zmierzyć. A może masz taką gwarancję? Na pytanie: dlaczego istnieje raczej coś niż nic - ateista nie ma żadnej opowiedzi. Może jedynie stwierdzić, że to "głupie pytanie", że "tak poprostu jest", lub że "tak bo tak". A jednak można zadać takie pytanie na gruncie nauki. A odpowiedź wierzącego - Bóg stworzył świat - pociąga pytanie: dlaczego istnieje Bóg i mamy tu tę samą odpowidź co ateista: bo tak poprostu jest. Oboje wierzymy, ale Ty nie chcesz się do tego przyznać, uważasz że Twoja wiara jest lepsza, uważasz że nie trzeba jej uzasadniać, że stoją za nią lata doświadczeń (naukowych), itd. wierzysz że nauka rozwiąże nasze problemy (kiedyś) - to jest Twoje niebo (zmiemia obiecna), wierzysz w boga - rozum, podpierasz się swoim osobistym doświadczeniem - zupełnie jak wierzący, możesz przytoczyć setki dobroczynnych skutków nauki, a pomilczeć negatywne konsekwencje badań naukowych. Wszystko to samo dotyczy wierzących. Jesteś taka sama jak Ci którymi tak gardzisz.
MR
Maciej Roszkowski
10 stycznia 2019, 16:32
Taki sam pewnik  jak ten dowód na nieskończoność materii o który  się dopominam?
IC
Iwona czaplicka
10 stycznia 2019, 16:35
Czyli rozumujesz jak male dziecko - mnie tu cos zniklo - wiec wyparowalo. Trudno, poczytaj Hawkinga. To co ja wiem - raczej niewiele sie zmieni. nauka nie musi byc "dobra" - musi dawac prawdziwe odpowiedzi, nawet "niedobre". I dlatego istnieje metoda naukowa - doczytaj. Natomiast juz w tej chwili wiadomo ze wiekszosc zalozen religii to nieprawda. Na 100%. Wlasciwie mowimy o chrzescijanstwie. Poczynajac od nieparzystokopytnego wielblada czy szescionogiego pajaka, coraz to inne twierdzenie Pisma sw. okazuje sie bzdura. Zaczynasz czytac podrecznik uzytkowania samochodu - i na poczatku czytasz ze tloki sa popychane przez elfy. Wyrzucenie podrecznika jest jedyna sensowna reakcja. Wiec jak na poczatku czytam o tym nieszczesnym wielbladzie to wiem ze pisal to ktos ekstremalnie nierzetelny, glupi i leniwy - bo co mu szkodzilo najpierw obejrzec wielblada? Dalej - wiadomo ze zadna niematerialna skladowa swiadomosci nie istnieje. Chrzescijanstwo zaklada istnienie "duszy" - chyba ze juz uznali to za metafore- w kreceniu sa mistrzami. A ze Bog jest - bo tak chce Patyk? To ja mowie ze plecymolia istnieje. Tudziez FSM.
10 stycznia 2019, 17:22
odnośnie anihilacji - to doskonały przykład wiary. Otóż jak przeczytasz <a href="https://www.britannica.com/science/annihilation">tutaj </a>materia znika (disappear), mówiąc o "parowaniu" masz zapewne na myśli słynną tezę, że w przyrodzie "nic nie ginie", która się tu również sprawdza, bo powstaje energia (która NIE JEST materią - skoro tak wierzysz w naukę, to przynajmniej warto ją znać). Ale dlaczego to przykład wiary? bo tezy, że "w przyrodzie nic nie ginie", nikt nigdy nie udowodnił i nie udowodni. Jedna z teori mówi że osobliwość jest wieczna (jak nasz Bóg) ale inna mówi, że nie. Jedyne argumenty jakie stoją za tymi tezam, to (uwaga): bo tak. Biblia nie jest (nigdy nie miała być) podręcznikiem z fizyki, biologii czy geografii - także cała krytyka jest chybiona. Co do tezy, że Bóg nie istnieje (kluczowej dla wszystkich religii, które uważasz za fałszywe) - udowodnij, że jest prawdziwa. Nie da się, podobnie jak nie da się metodami naukowymi udowodnić Jego istnienia (a także tego, że Wszechświat istnieje od zawsze - nauka). Natomiast kto Ci powiedział, że to dusza jest siedliskiem świadomości to nie wiem, ale to pół biedy, bo o wiele śmieszniejsza jest teza:  "wiadomo ze zadna niematerialna skladowa swiadomosci nie istnieje" - a niby skąd wiadomo, jak to udowodniono skoro nauka nie jest w stanie tego zbadać? Sama sobie przeczysz, zachęcam do większego dystansu do własnych "słusznych" przekonań.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 14:40
 Napisalam ze materia/energia jest niezniszczalna - znasz sposb zeby ja zniszczyc? Co akurat nie jest podstawa do tego ze nie trzeba tworcy wszechswiata - tym jest matematyczny dowod Hawkinga. O tym ze wszechswiat poczatku miec nie musi. I nie upieraj sie ze materia "znika" w czarnej dziurze - ona tylko znika z naszego widzenia. To jak zasypanie dolka. Co do duszy - chcesz powiedziec ze niematerialna "dusza" jest wrazliwa na czynniki chemiczne i fizyczne?
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 15:01
Tylko ze na twierdzacym spoczywa ciezar dowodu. Jezeli powolasz sie na McGratha to prosze bardzo -chetnie napisze w czym sie myli. Tak, nauka jest w stanie zbadac co wplywa na swiadomosc - i ta swiadomosc jest w pelni podatna na czynniki materialne. Wiec nic niematerialnego w niej nie ma. Dusza to pojecie starsze niz chrzescijanstwo, oznaczala cos co powoduje ze czlowiek czy zwierze oddycha. Ze chrzescijanstwo jest prymitywna (bo robiona przez ludzi niewyksztalconych) kalka innych religii czy pojec, to i ta pneume czy spirytusa przyswoili. I sobie imaginuja ze to takie boskie tchnienie . Spiritus flat ubi vult - a ja zawsze na to -flattus. Zreszta nasza nazwa duszy od dychania. Teraz wiadomo co powoduje oddychanie, a tchnienia zadnego, (chyba ze tego farta) nie widac. Farta po angielsku, nie dunsku.
11 stycznia 2019, 15:25
"Tylko ze na twierdzacym spoczywa ciezar dowodu - to udowodnij, że osobliwość jest wieczna" - to teza naukowa. "ta swiadomosc jest w pelni podatna na czynniki materialne" - z tego faktu nie wynika, że dusza nie istnieje - podstawowe prawa logiki się kłaniają "Dusza to pojecie starsze niz chrzescijanstwo" - oczywiście, juz starożytni zauważyli, że część materii jest ożywiona a część nie i uznali, że to co żyje różni się "czymś" od tego, co nie żyje. To coś nazwano duszą. Natomiast istnienie duszy jest przyjmowane przez chrześcijan na wiarę. Ty się wiarą gorszysz, ale jak wiele razy Ci pokazałem sama wierzysz w wiele rzeczy.
11 stycznia 2019, 15:26
"Napisalam ze materia/energia jest niezniszczalna" - widzę, że robisz postępy po dyskusji ze mną:)
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 18:05
Tylko ze teraz wiemy na czym polega zycie, a wlasciwie oddychanie - no niby skad ten spirytus? A co do braku jakiekolwiek niematerialnej skladowej - wyjasnilam. Jezeli nie rozumiesz - wytlumacze jaeszcze raz. Dusza niematerialna a podlega dzialaniu barbituranow? Albo poziomu cukru? No, to byl byl cud.
IC
Iwona czaplicka
11 stycznia 2019, 18:07
Jakie postepy? Pisze caly czas to samo. A Ty krecisz. jak to bylo z tym stwarzaniem? Stwarzal ludzi i sie cieszyl jak sie ladnie beda topic? Czy jak? Jakie grzechy zmazuje ofiara na krzyzu, i po jaka w ogole cholere byla? mam byc wdzieczna ze ktos jest sado-masochista? Przeciez to chore.
MR
Maciej Roszkowski
11 stycznia 2019, 18:57
Napisała Pani, że materia jest niezniszczalna i powołała się na jakiś dowód. Prosiłem o podanie go, nie dostałem. teraz dowiaduje się, że to ja mamu dowodnić, że jest zniszczalna. Potrafię przyznać, że tego nie potrafię.  Proszę kolejny raz o ten dowód przez Pania wspominany. I proszę nie przerzucać na mnie ciężąru dowodu przeciwstawnego. Tylko albo podać ten dowód, albo przyznać, że go niema/nie znam/etc. Wzmiankowanie nazwiska Hawkinga, bez przytoczenia jego szczegółowego wywodu to zaklęcie, wykręt.
14 stycznia 2019, 09:39
postęp - bo pisałaś "materia jest niezniszczalan" a teraz już wiedz że nie i dodajesz "materia/energia" natomiast jest to twierdzenie naukowe - podaj dowód, że jest prawdziwe. Nie podasz, bo go nie ma - to jest kwestia wiary. Tak jak istnienie Boga.
GW
Gocha Wójcik
9 stycznia 2019, 13:00
Biorąc na poważnie przyrzeczenie wychowywania dzieci w wierze katolickiej wypowiadane podczas ślubu i chrztów naszych dzieci, zdecydowaliśmy się na formę katechumenatu rodzinnego. Dzieci nie uczęszczają na religię, co nie przeszkadza im aktywnie uczestniczyć w życiu Kościoła. Oczywiście adekwatnie do wieku i możliwości.  Język jakim posługuje się znaczna część katechetów oraz forma katechezy przyczyniają się do powstania rozdźwięku pomiędzy życiem religijnym a powszednim. Bo gdzie jeszcze, poza kościołem i lekcjami religii, "kroczymy", "czynimy" i "składamy w darze"?
9 stycznia 2019, 08:39
A może by tak referendum?
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 09:09
Bedzie jak w Irlandii.
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 08:31
Problem w tym, ze katecheci nie sa w stanie udowodnic swoich twierdzen. I wtedy zaczynaja sie zachowywac jak klamca przylapany na klamstwie - wrzask, grozby. Doskonale pamietam to z dziecinstwa. Bylam dobra uczennica, lubilam szkole. Mialam przekonanie ze jak czegos nie rozumiem, to nauczyciel wytlumaczy. Jak nie nauczyciel to Ojciec-inzynier lub Babcia polonistka. Na religii wytlumaczenia nie bylo - tylko wyzwiska, ze jestem za glupia, ze i tak nie zrozumiem, ze to tajemnica i tak dalej. Dla mnie lekcja religii to bylo bladzenie we mgle- chcialo by sie powiedziec bladzenie bledu, ale to opis ewolucji. Zrozumiec sie nie da, trzeba wierzyc na slowo. I wykuc na pamiec. Intuicyjnie zaczelam rozumiec ze jestem oklamywana. Zreszta na te pytania do tej pory odpowiedzi nie dostalam - bo tez i jej nie ma. I jeszcze strach przed uzyciem rozumu - bo wtedy tez, tak i za zadawanie pytan bylam karana. Ktos chetny moze na te pytanie odpowiedziec?
8 stycznia 2019, 23:36
Moje doświadczenie jest niestety takie, że każde z dzieci na poziomie gimnazjum i liceum doświadczyło porządnego kryzysu wiary z powodu... katechez w szkole. Niestety, nie zawsze do odwrócenia (jak do tej pory, a mają po 20 parę lat). A o innych religiach dowiedziały się na tych katechezach więcej niż o chrześcijaństwie...
SK
Sofia Kowalik
8 stycznia 2019, 23:08
Religia w szkole nie ma sensu. Niech każdy odpowie sobie jak jego religia wyglądała w szkole? O ile ksiądz przyszedł... ;) 
AK
Anna K
8 stycznia 2019, 20:50
Nie wiem, jak wygląda w seminariach przygotowanie do prowadzenia katechezy, ale na pewno trzeba by je poprawić. Dać solidną wiedzę z psychologii, z nowoczesnej dydaktyki, nauczyć skutecznej komunikacji.    Myślę, ze najważniejsza jest rozmowa z uczniami. Potrzebni są naprawdę mądrzy księża, którzy nie będą bali się podejmować trudnych rozmów - pisałam już kiedyś, że młodzież, która zadaje trudne pytania, sama szuka na nie odpowiedzi - i trzeba tym ludziom uczciwie odpowiadać, nie chowając głowy w piasek i nie tracąc tym samym wiarygodności (bo jeśli tłumaczenie będzie pokrętne, uwierzą ateistom, którzy są konsekwentni w swoich poglądach). Ale do tego trzeba być też odpowiednio przygotowanym.    Wielu mądrych młodych ludzi odchodzi po maturze od Kościoła, bo nie odnaleźli w nim świadków, osób przekonujących, a jedynie zbiór regułek, których sensu ktoś nie umiał wyjaśnić ani potwierdzić własnym życiem. Nauczanie na zasadzie "masz tak wierzyć, a jak nie, to grzeszysz" w obecnej kulturze się nie sprawdza. Dlatego dobrze, jeśli katecheta sam ma pozytywne doświadczenia Kościołą i umie o nich mówić - np pracował przez jakiś czas w hospicjum, w szpitalu, uczestniczył w oazach, w różnego rodzaju duszpasterstwie,  ogólnie: przeżył trudne sytuacje,wyzwania,  widział różne ludzkie doświadczenia i może mówić o tym z własnych obserwacji.  Młodzież szanuje takie osoby.    
Dariusz Piórkowski SJ
8 stycznia 2019, 20:15
Czyli religia w szkole jest dla ateistów i agnostyków, którzy tam przychodzą a do Kościoła by nie przyszli? Ja myślę, że to raczej są zbuntowani młodzi ludzie, którym często nie odpowiada skostniały i moralistyczny model Kościoła. Uzdrowiony opętany w Gerazie usłyszał od Jezusa: "Idź do domu, do swoich i opowiadaj co Pan ci uczynił". A dzisiaj często głosimy: "Idź do domu i staraj sie być dobrym, nie rób tego, tamtego nie wolno". A młody pyta: "Ale dlaczego?"  "Bo nie wolno" - słyszy w odpowiedzi. To jest problem, że wiara nie jest spotkaniem, uzdrowieniem, lecz systemem moralnym. To nie ma przyszłości.
8 stycznia 2019, 18:17
Jeżeli kiedykolwiek spotkam prawdziwego ateistę to z przyjemnością uścisnę mu dłoń. Na razie nie niestety spotykam tylko typów, którzy z nienawiści do religii uczynili sobie własną religię
SK
Sofia Kowalik
8 stycznia 2019, 23:07
to chyba niewiele osób spotykasz ;)
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 08:37
Nie wierze w to, na co nie ma dowodow. A jak sa dowody - bez problemu zmieniam swiatopoglad. Przez cale zycie uwazalam ze uklad nerwowy nie ma ukladu chlonnego - teraz go odkryto - i nie mam problemu ze zmiana zdania. Gdy pojawi sie chociaz najmniejszy dowod, ze jakikolwiek bog istnieje - chetnie uwierze. teraz nie mam zamiaru zajmowac sie istota na ktora mniej dowodow niz na krasnoludki. S>wiat jest zbyt skomplikowany by jeszcze zajmowac sie bytami fantastycznymi. natomiast instytucja religii, owszem mnie zajmuje. Bo utrudnia zycie.
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 09:59
Wierzę w to, że Bóg jest, Pani wierzy w to że Go nie ma. To kwestia wiary. I każdy może sobie żyć ze swoja wiarą. natomiast zaklęcia, że "nauka wyjaśniła", lub jak to staruszek Marks, że "nauka kiedyś to wyjaśni", to zabobony. Na gruncie nauk przyrodniczych nie ma dowodu na to Bóg istnieje, lub nie. Wspomniała Pani kiedyś, że jest formuła która udowadnia, że materia jest wieczna, prosiłem o jej przytoczenie, odpowiedzi nie dostałem. Tak to z tymi "dowodami naukowymi" Mnie moja wiara wystarcza, Pani wystarcza Pani wiara. I możemy sobie żyć długo i szczęśliwie. Wiara istotnie utrudnia życie, bo stawia trudne pytania i wymagania.
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 13:24
Oj, ten poziom wierzacych... O formule, a raczej dowodzie matematycznym mowilam - ale o tym ze jest dowod ze Wszechswiat nie ma (lub nie musi miec - na jedno wychodzi) warunkow granicznych. Czyli, popularnie mowiac - nie ma poczatku ani konca - w wymiarze tak czasowym jak i przestrzennym. Hawkins. A materia/ jest wieczna - prosze o sposob jej unicestwienia. Tj, jest wieczna z naszego punktu widzenia - i to mi wystarcza. Przewage nad roznymi bogami ma ta ze nie trzeba udowadniac jej istnienia. Nie wierze ze Boga (czy raczej boga, jakiegokolwiek) nie ma. Wiem ze nie ma zadnych dowodow na jego (ich) istnienie, mimo ze niczego tak usilnie ludzkosc (a raczej ta jej czesc ktora z tego zyje) nie poszukiwala. I to pozwala mi na ignorowanie problemu. Zreszta tak jak problemu radiestezji, homeopatii i tak dalej. Problem ludzkiej psychiki, zdolnej do tworzenia niewidzialnych przyjaciol. Wiadomo natomiast na 100% z ludzka swiadomosc czy tez psychika nie ma skladowej niematerialnej. Wiec albo dusza nie istnieje, albo nie ma zadnych punktow stycznych z naszym swiatem. Wiec tez nie ma powodu zeby sie nia zajmowac.
9 stycznia 2019, 17:10
Lepiej niż ty, która wszędzie widzi tylko Rydzyka :P
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 21:29
No to jak z tym dowodem. To Pani napisała, że jest więc ja nie muszę niczego udowadniać. Czekam. I proszę dalej juz nie wywijać bo to nie wnosi nic nowego.
MR
Maciej Roszkowski
10 stycznia 2019, 11:49
Sięgnąłem do historii. 26.10. 2018 napisała Pani "Wszechświat nie musi mieć warunków granicznych-  więc czasowych, początku i końca, jest na to matematyczny dowód. Wiem jak trudno to pojąć,łatwiej po dziecinnemu wymyślić boga. jak coś jest wieczne  (przynajmniej z naszego punktu widzenia) to nie musi mieć początku." 27.10 poprosiłem o podanie tego dowodu lub choćby jego przybliżenie. Brak odpowiedzi do dziś. Jeśli dobrze zrozumiałem pani niezwykle obszerne wypowiedzi zahaczające o tę sprawę (i bardzo wiele innych nie na temat) to ciężar dowodu, że taki wzór nie istnieje miałby spoczywać na mnie? Otóż czasem mozna udowodnić, że coś istnieje, ale nie da sie udowodnić, że coś nie istnieje. Kiedyś w X klasie uczono logiki, potem zaprzestano. Takie są skutki.
MK
Marek Kępka
10 stycznia 2019, 22:21
Twierdzisz, że nie masz "zamiaru zajmować się istotą na którą mniej dowodow niż na krasnoludki", a jednak cały czas piszesz o Bogu i starasz się tą swoją wiarę wtłoczyć pozostałym. Nie widzisz w tym sprzeczności? Gdyby zdefiniować twoją postawę, to wyszłoby, że nie jesteś żadną ateistką, lecz antyteistką.
MK
Marek Kępka
8 stycznia 2019, 18:09
Ach ci biedni ateiści. Zamiast uczyć dzieci odwagi i konsekwentnego trwania przy swoich poglądach, to przy pierwszej lepszej okazji obawiają się "co powiedzą inni" i dają dzieciakom lekcję z pływania z głównym nurtem. Ma to swoje dobre strony, bo dzięki temu tacy "prawdziwi" ateusze potem nie wiedzą jak bronić swoich racji i nawet średnio rozgarnięty, ale myślący człowiek jest w stanie ich "zaorać" najprostszym nawet argumentem.
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 08:25
To katolicyzm prowadzi do stworzenia spoleczenstw konformistycznych, niewolniczych. Bo nie dopuszcza mysli ze mozna miec racje wbrew wladzy, ze obywatele moga przeciwstawiac sie wladzy, a nawet stowarzyszac i przeprowadzac swoje akcje. Dlatego mamy takie szmaciarskie spoleczenstwo. I te postkatolickie myslenie wciaz pokutuje - nie narazaj sie silniejszym, ty jestes grzeszny, winny, nauczony pokory i znoszenia po cichu zniewag. A dziecko jest realnie narazone gdy nie chodzi na religie - siostrzenica miala obnizona ocene z zachowania - przez katechetke ktora jej nie uczyla. Podobno za zle zachowanie na korytarzu. I wszystkie nie chodzace dzieci mialy obnizone - ciekawe, co? Zaden rodzic nie chce narazac dzieci, nawet jesli sam odwaznie oglasza swoj ateizm. Mam w rodzinie przyklad - dopoki dziecko chodzilo do szkoly -przyjmowali ksiedza, dziecko chodzilo na religie.
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 10:09
Możemy być konformistami lub nie. To kwestia wyboru i ceny jaka za to jesteśmy gotowi zapłacić. Możliwość  spokojnego przejrzenia się lustrze ma swoja cenę. Nie mam aż tyle tupetu i lekceważenia rodaków, żeby ich nazwać szmaciarskim społeczeństem, ale dyktatura politycznej poprawności w Zach. Europie, stwarza wcale nie mniej postaw konformistycznych. Tamtejszy "nowy wspaniały świat" stwarza wcale nie mniejsze opresje niż te (autentyczne) o których Pani pisze.
IC
Iwona czaplicka
9 stycznia 2019, 13:36
Po pierwsze - na lekcje religii ze strachu posylaja przede wszystkim ludzie wierzacy w Boga, nie wierzacy w Kosciol.Albo tacy ktorym ta kwestia jest obojetna. Ateisci probuja dochodzzic swego, choc to latwe nie jest. Katecheta, zwlaszcza gdy jest to ksiadz pelni role oficera politycznego - w pokojach nauczycielskich ludzie musza uwazac co mowia. I jest w radzie pedagogicznej -wiec moze zaszkodzic uczniom ktorzy nie uczeszczaja na religie. Zylam troche w tej "zginelj Europie". Fakt, sa tam konformistyczne spoleczenstwa, zwlaszcza Irlandczycy, Hiszpanie i Wlosi. Ot, tacy co sie przed przelozonym zeszmaca, a slabszego przesladuja. Bo moga. Co wlasnie wiaze sie z religia. Ja i moja rodzina juz mielismy problemy z powodu ateizmu - najpierw brak zgody na pogrzeb bez ksiedza, w rodzinnym grobowcu. Gdy jedynie wystarczylo podniesc plyte i dolozyc urne. Zgoda na pogrzeb nagle, rano, pogrzeb tego samego dnia, o dwunastej. Nie bylo czasu zawiadomic rodziny, malo kto zdazyl przyjechac. I miejsce oczywiscie pod plotem. Psychiczny stan najblizszych, ktorzy placili za chlodnie i czekali na pozwolenie - straszny. Ksiadz nawet nie ukrywal ze robi to na zlosc.
MK
Marek Kępka
9 stycznia 2019, 19:51
Przewidywalna do bólu - za wszelkie zło na tym świecie odpowiedzialne jest chrześcijaństwo. Ty tak na serio? To już nawet ciapowatość i brak konsekwencji u ateistów trzeba tłumaczyć wpływem chrześcijaństwa na społeczeństwo? Tak tylko przypomnę mały fakt - jądrem najbardziej zbrodniczych systemów politycznych był ateizm.
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 21:48
Podziwiam łatwość z jaka przechodzi Pani z obserwacji jednostkowych przez kilka szczebli uogólnień do opinii generalnych. Rzeczywistość społeczna jest badalna i mierzalna, nauka tego trwa na socjologii kilka lat. A tu szast prast i już wiemy, jak to jest z posyłaniem na religię, co w pokojach nauczycielskich, co  wiąże się z religią w Hiszpanii, Irlandii i Włoszech. Jakieś badania, dane statystyczne? Co do osobistych przeżyć ubolewam bo to był skandal, niestety ciągle gdzieś powtarzany.
IC
Iwona czaplicka
8 stycznia 2019, 16:15
Gdy byla dyskutowana kwestia religii na maturze KK wypieral sie jak zaba blota przekazywania ideologii. Ze niby przekazuja tylko wiedze i ta jest oceniana. A tutaj widac ze chodzi o ewangelizacje. Co wiecej, nawet ewangelizacje ateistow. Wiekszosc rodzicow posyla dziecko na religie bo boja sie szykan. Bo wszyscy posylaja, bo dziecko bedzie mialo pod gorke. Co wiecej, w wielu szkolach jest tak, ze nalezy dziecko wypisac. A nie zglosic na religie. W przedszkolach zreszta tez - kuzynka zapisala dziecko, nie deklarowala checi katechezy, a tu nagle sie okazalo ze dziecko jest indoktrynowane.
K
Krzysztof
8 stycznia 2019, 17:45
Szykany na ateistów? Wyobraź sobie dwójkę dzieci: jedno dziecko wyciąga w szkole na przerwach Pismo Święte albo odmawia różaniec, a drugie zakłada koszulkę z dużym napisem "Jestem ateistą". Chyba jestem w stanie przewidzieć które dziecko spotka się z większym ostracyzmem i raczej nie jest to dziecko z koszulką "jestem ateistą".
8 stycznia 2019, 19:21
I oto dowiedziałem się,że w Polsce katolicy są prześladowani i zastraszani.Przy deklaracji katolicyzmu na poziomie 90% to dosyć osobliwe. 
8 stycznia 2019, 23:33
To nie jest osobliwe, to jest smutne, ale prawdziwe. Także wśród dorosłych, niestety. Powiedz, Beniaminie, na wyjeździe służbowym, że idziesz na Mszę św. albo się pomodlić...No - gdyby to była medytacja transendentalna albo joga, to co innego....
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 10:17
Prześladowani, czy zastraszani, pewnie nie. Myślę, że są czasem lekceważeni, czy wyśmiewani. Bywa to reakcją na błędy ich, Kościoła, ale przyczyn jest bardzo wiele, np. ogólne schamienie płynące od polityków, z mediów, z komercji. Każdy powód jest dobry aby dokopać blźniemu, zwłaszcza anonimowo i w "słusznej sprawie". A moja sprawa to "słuszna sprawa". Staranna lektura DEONU daje codziennie wiele dowodów.