Giordano Bruno przed sądem Inkwizycji

Giordano Bruno (fot. wikipedia.pl)
slo / Franco Cardini, Marina Montesano

Giordano Bruno jest niezwykłą postacią w kulturze europejskiej, wykraczającą pod wieloma względami poza swoją epokę i zapowiadającą kolejne (na przykład oświecenie). Był to umysł o wspaniałej, genialnej, godnej podziwu głębi; ale jednocześnie był to człowiek złożony i rozdarty, który nigdy nie umiał sobie ułożyć stosunków z władzami swoich czasów - katolickimi, kościelnymi czy innymi. Urodzony w Noli w 1548 r. jako syn żołnierza bardzo niskiego stanu, został ochrzczony jako Filippo, zaś imię Giordano przybrał, wstępując jako osiemnastolatek do klasztoru San Domenico Maggiore. Zachował to imię także po opuszczeniu zakonu. W 1562 r. przeniósł się do Neapolu celem podjęcia studiów teologicznych, do których jednak podchodził z niewielkim zapałem, i w 1565 r. złożył śluby zakonne. Pozostał w zgromadzeniu do 1576 r. W międzyczasie pewne zakazane lektury - wśród nich zapewne pisma Erazma z Rotterdamu - ściągnęły na niego pierwsze podejrzenia i oskarżenia, wśród nich zarzut negowania dogmatu o Trójcy Świętej. Nie bez racji obawiając się wszczęcia dochodzenia, rozpoczął wędrówkę po różnych uniwersytetach Europy, to zrzucając, to przywdziewając ponownie habit, by ostatecznie się go wyrzec między 1578 a 1579 r.

W Europie rozdzieranej przez zmagania, często zbrojne, między chrześcijanami Giordano Bruno próbował przyjmować, przynajmniej oficjalnie, różne wyznania: wyrzekł się katolicyzmu i być może przyjął kalwinizm w Genewie; w katolickiej Tuluzie wykładał tomizm; w Oxfordzie popierał tezy kopernikańskie przeciwko arystotelizmowi. Ale gdziekolwiek się znalazł, hierarchie religijne i akademickie patrzyły na niego podejrzliwie z powodu jego zasadniczego odrzucenia Kościołów historycznych. Do tego dochodziło uprawianie dyscyplin znajdujących się na pograniczu tego, co dozwolone, takich jak mnemotechnika lulliańska, i magii. W 1591 r., przyjmując zaproszenie kręgu arystokratów, powrócił do Italii i udał się do Wenecji. Ale już w następnym roku jakiś donos zwrócił na niego uwagę Inkwizycji miejskiej. W fazie instrukcyjnej Bruno zachowywał się z wielką rozwagą, okazując gotowość do wyrzeczenia się swoich poglądów i powrotu na łono Kościoła. Przypuszczalnie miał nadzieję, że Wenecja nie wyda go w ręce Rzymu. Ale Serenissima wolała ustąpić wobec nacisków Świętego Oficjum iw 1593 r. Bruno został przewieziony do Stolicy Apostolskiej. Tam jego sytuacja pogorszyła się ze względu na zeznania kapucyna Celestyna z Werony, później spalonego na stosie, który był jego współtowarzyszem celi w Wenecji. Twierdził on, że Bruno obstaje przy swojej herezji i jedynie udaje wolę pokuty.

W 1599 r. kardynał Bellarmino, konsultant Świętego Oficjum, polecił zredagować listę ośmiu twierdzeń heretyckich, których Bruno miał się wyrzec, by zostać uznanym za penitenta. W pierwszym momencie oskarżony się zgodził, ale niemal równocześnie wysłał do kardynała memoriał, w którym na nowo wykładał swoje tezy, starając się wykazać, że zostały one źle zinterpretowane. Po dokładnej analizie trybunał odrzucił pismo i w 1600 r. wydał wyrok skazujący na śmierć, umotywowany trzydziestoma zarzutami. Dokument dotrwał do naszych czasów w postaci fragmentarycznej, ale oskarżenia, jakie można w nim wyczytać, mają jednakże charakter absolutnie pogrążający w świetle prawodawstwa epoki: „Negowanie transsubstancjacji. Podawanie w wątpliwość dziewictwa Marii. Przebywanie w krajach heretyków i życie na ich modłę. Napisanie dzieła przeciwko papieżowi, Spaccio della Bestia trionfante. Twierdzenie o istnieniu nieskończonej liczby wiecznych światów. Dopuszczanie metempsychozy i możliwości, że jedna dusza ożywia dwa ciała. Uznawanie magii za dobrą i dozwoloną. Identyfikowanie Ducha św. z duszą świata. Przypuszczanie, że Mojżesz symulował cuda i wymyślił Prawo. Twierdzenie, że Pismo Św. jest jedynie snem. Uznawanie, że także demony zostaną zbawione. Dopuszczanie istnienia preadamitów. Twierdzenie, że Chrystus nie jest Bogiem, lecz oszustem i magiem, i że słusznie został skazany na śmierć. Twierdzenie, że również prorocy i apostołowie byli magami i że niemal wszyscy źle skończyli. Na kolanach wysłuchał Bruno sentencji, ale po zakończeniu czytania powstał i z groźnym obliczem zwrócił się do sędziów, wykrzykując słynne zdanie [...]: «Może z większą bojaźnią wygłaszacie przeciw mnie ten wyrok niż ja jej doświadczam, słuchając go»"30. Został spalony na Campo di Fiori 17 lutego 1600 r.

DEON.PL POLECA

Giordano Bruno był bez wątpienia jednym z największych myślicieli nowożytnej Europy. Był światłym filozofem, antycypującym nie tylko tematy i argumenty wielkiej kultury libertyńskiej i oświeceniowej, ale nawet pewne tezy naukowe, które zdobyły sobie uznanie w czasach całkiem nam bliskich. Jednakże głosił panteizm magiczny, religię wiecznego kosmosu, której „cieniem" - „umbratile", by użyć terminu dobrze znanego zwolennikom myśli Bruna, jest odpowiednik w postaci humanistycznej i protohumanitarnej wizji zadań człowieka na ziemi. W swoich pismach Giordano Bruno nigdy nie ukrywał konkluzji sprzecznych z dogmatem, w ostatecznym rozrachunku otwarcie antychrześcijańskich, do jakich dochodził. Jego praktyczna propozycja przekroczenia podziałów wyznaniowych była zresztą głęboko sprzeczna i niemożliwa do pogodzenia nie tylko z katolicyzmem, ale także z kalwinizmem jego epoki, o ile w czasie swojego okresu genewskiego w jakiś sposób do niego przystąpił. Przesłanki filozoficzne, które w nieunikniony sposób musiały go doprowadzić do procesu inkwizycyjnego - miejmy na uwadze, że jedynym zadaniem Inkwizycji było poszukiwanie herezji - łączą się z drugiej strony z wieloma ciemnymi stronicami jego życia, nacechowanego także na planie osobistym i w sferze obyczajów oddaleniem od Kościoła katolickiego (oskarżenie o zabójstwo w Rzymie, uznawane dziś jednakże za bezpodstawne; dwuznaczna rola, jaką odgrywał między dworem angielskim a ambasadą francuską podczas swojego pobytu w Londynie). Wreszcie jego postawa podczas procesów w Wenecji i Rzymie, oscylująca między wieloznacznością, pychą i bluźnierstwem, była niebagatelnym przyczynkiem do wydanego wyroku skazującego. Z drugiej strony wydaje się, że Kościół rzymski nie pragnął egzekucji Bruna, będącego postacią zbyt dobrze znaną nawet na wielu dworach europejskich. Pragnął jego skruchy i uległości, co nieuchronnie skompromitowałoby jego obraz i poglądy. Bruno być może zbyt późno zdał sobie sprawę z tego, że nie może uniknąć tragicznego wyboru jednej z dróg: albo ocalić życie, grzebiąc na zawsze swoje dzieło i sens swego świadectwa, albo potwierdzić je, przyjmując stos.

Nowoczesny i współczesny kult Giordana Bruna ma z drugiej strony więcej wspólnego z historyczną opozycją wobec władzy, która go skazała, i wobec kultury, która stała za tym wyrokiem skazującym, a mniej z konkretami dotyczącymi jego osobowości i myśli. Aspekt mistyczny tej myśli został doceniony przez romantyzm niemiecki; postać buntownika przeciwko hierarchii i władzy oraz jego ofiara „narzucona przez księży" były w XIX i XX w. wykorzystywane bez uprzedzeń przez laicki i antyklerykalny establishment, który za pomocą decyzji propagandowych takich jak ta zamierzał usprawiedliwić lub ukryć systematyczne prześladowania antykatolickie prowadzone we Włoszech po zjednoczeniu kraju. Giovanni Gentile miał tę zasługę, że umieścił Giordana Bruna w kontekście innowacyjnego utwierdzenia europejskiej kultury renesansowej, sprowadzając jego obraz i przedstawianą przez niego tematykę do obiektywnej, niezwykłej wartości intelektualnej. Gentile i Yates - wraz z Firpo, który we wzorowy sposób zrekonstruował proces, wykazując (jako intelektualnie rzetelny zwolennik laicyzacji) jego nienaganny przebieg - są wielkimi protagonistami poważnej oceny naukowej Giordana Bruna. Dzisiejsi badacze w wielu wypadkach przekroczyli i poprawili ich wnioski, ale poruszali się po wytyczonych przez nich ścieżkach. […]
Kościół naucza, że nonpoena, sed causa facit martyrem; każda sprawa ma zresztą swoich męczenników, niezależnie od przysługujących jej racji. I ich męczeństwo powinno być szanowane w społeczeństwie obywatelskim uznającym wartość wolności życia i myśli, w należyty sposób zdającym sobie sprawę z tego, do jakiego stopnia jej zagwarantowanie dokonało się kosztem łez i krwi.

Giordano Bruno ma prawo do ogólnej oceny historycznej, ale różne aspekty jego osobowości powinny być osądzane przez pryzmat niezbędnych rozróżnień. Z jednej strony wielki filozof i pisarz; z drugiej złożona osobowość, oślepiająco świetlista i zarazem ciemna, z pewnością nie do pogodzenia z ortodoksją katolicką i z innymi ortodoksjami zaproponowanymi przez historyczne Kościoły chrześcijańskie. Jego dramat ludzki polegał właśnie na tym, że przyszło mu żyć w czasach, w których poszukiwanie prawdy znajdowało się w klatce rywalizujących ze sobą ortodoksji, które dzieliły między siebie Europę. Jakość tego dramatu - z wieloma zmiennymi - nie różni się od tego, co przeżywali Tomasz Morus, kapucyn Benedykt z Canfeld czy Maria Stuart, ofiary dogmatyzmu i anglikańskiej racji stanu; ani też od tego, co zniósł Michele Serveto, ofiara dogmatyzmu kalwińskiego, czy też setki ofiar dyktatury purytańskiej Cromwella. Są to ofiary, które, mimo dzielących je różnic, powinny być wspominane wspólnie, by właściwie zrozumieć i przywołać to, co było tragedią Europy rozdzieranej przez nienawiść religijną między XVI, a XVII w.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Giordano Bruno przed sądem Inkwizycji
Komentarze (2)
KB
~Krzysiu B
23 czerwca 2021, 01:54
"wydaje się, że Kościół rzymski nie pragnął egzekucji Bruna (...) pragnął jego skruchy i uległości," A jak Kościół Rzymski nie dostawał czego pragnął to palił na stosie. Jezus i Sokrates też nie wykazali skruchy przed sądami i chwała im za to!
K
Krzysztof
22 października 2009, 00:42
Zabobony jakie głosił nie były wcale odkrywcze. Osobiście niemiałbym odwagi nazwać go filozofem, a tym bardziej naukowcem. W swoich naukowych badaniach nie wiele dalej wyszedł niż niemowlę, które bada powszechność prawa ciążenia wszystko upuszczając na ziemię, zaś jego filozofia była w istocie prymitywnym panteizmem z elementami okultyzmu. Odnoszę wrażenie, że był mocno zakompleksiony. Miał tak niską samoocenę, że konstruował najbardziej szokujące frazy byle tylko o nim mówiono. Analizując jego postawę odnoszę wrażenie, że wręcz celowo sprowokował wydanie wyroku na siebie, żeby tylko o nim było głośno nawet po śmierci. Konsekwentny był, owszem, ale to co wyczyniał, to nie była żadna odwaga, lecz głupota. Marna ta książka, bo wpisuje się w propagandę, która z aroganckiego nieuka uczyniła odkrywczego filozofa. Po co tego gniota w ogóle wyciągnęliście. Osobiście polecam artykuł z "Zawsze Wierni" 99/2007 "Wysłannik słońca". Giordana Bruna życie w cieniu stosu. Proszę, drodzy Ojcowie z Towarzystwa Jezusowego nie powielajcie masońskiej antykatolickiej propagandy, nawet w tak stonowanej formie jaką jest powyższa publikacja. Odnosząc się do treści publikacji, powiem krótko - to nie było tak. Nie należy budować historycznej wiedzy na bazie medialnych stereotypów. Niestety powyższa publikacja temu sprzyja. Nie mniej na waszej stronie są także znakomite teksty, zaś powyższą publikację traktuję jako wypadek przy pracy.