Hej kolęda, kolęda...

(fot. puresolitude/flickr.com)
Dariusz Dulaba / „Być dla innych”

Bo ksiądz mnie kiedyś opieprzył, bo wszystko jest takie sztuczne, bo księża tylko raz w roku interesują się naszym życiem. Ci, którzy nie przyjmują kolędy mówią wprost, wydawałoby się szczerze. Posłuchajmy ich.

– Od lat nie przyjmuję kolędy i nie chodzę do spowiedzi bo nie ufam księdzu – zwierza się młoda dziewczyna.

– Nie cierpię kolędy bo wszystko jest takie sztuczne. Moi rodzice przyjmują księdza tylko z obawy co powiedzą sąsiedzi. Księża tylko raz w roku interesują się naszym życiem, a potem idą do następnych mieszkań i zapominają, o czym mu opowiadaliśmy. A jeśli natrafią na prawdziwy problem, niewielu wie co powiedzieć.

DEON.PL POLECA

– Jestem młodą wykształconą osobą. Wierzę w Boga - nie Bozię i Jezuska, nie lubię jasełek, i tego co Polak zrobił z wiarą i kościołem - folklor normalnie. Praktykuję, ale nie oceniam innych, bo sama nie jestem bez wad. Jak my wszyscy.

– Odwiedzałem siostrę, kiedy ksiądz przyszedł po kolędzie. Uważnie przysłuchiwałem się jak zaczął wypytywać ją o szczegóły z jej życia, kiedy jednak wydarł się na nią, że żyje z facetem bez ślubu, nie wytrzymałem, otworzyłem drzwi i powiedziałem z Panem Bogiem. Bo co to za przeproszeniem księdza obchodzi? Zero taktu i litości.

– Dlaczego nienawidzę kolędy? Bo w zeszłym roku ksiądz mnie opieprzył, że nie chodzę do kościoła i zapewnił, że nie dostanę bierzmowana. Nie lubię, kiedy ktoś ingeruje w moje decyzje. Zraził mnie do siebie tonem swojej wypowiedzi, dlatego poważnie się zastanawiam, czy nie zrezygnować tym razem z jego wizyty.

– Moja przyjaciółka miała niemały problem, kiedy podczas kolędy ksiądz siedział u niej półtorej godziny, by się go pozbyć zawołała dzieci by szły spać. Kiedy wychodził zapytał czy chodzi do solarium lub na basen. A potem wypalił, że może chciałaby mu towarzyszyć. Kiedy opowiadam tę historię znajomym niektórzy uśmiechają się, ale wielu jest tym zgorszonych.

– Od kilku miesięcy mieszkam ze swoim chłopakiem w wynajmowanym mieszkaniu. Niedawno wyjawiłam swój sekret podczas spowiedzi i ksiądz nie dał mi rozgrzeszenia. Boję się tak bardzo, że coraz częściej przechodzi mi przez myśl, aby skłamać, że mieszkam sama, kiedy przyjdzie po kolędzie.

Kolędy nie przyjmują zwykle ludzie niewierzący lub wierzący po swojemu, ale także ci zrażeni do księży. Nawet wyznawcy innych religii potrafią zaprosić, ugościć, przedstawić się. Takiej odwagi nie mają jednak ci, którzy próbują żyć wbrew własnemu sumieniu lub nie potrafią przebaczyć.

„Następnie (Jezus) przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski. Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam... Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia” (Mk 6,7.10.12)

Patrząc na ten fragment Ewangelii trzeba przyznać, że na tamte czasy było to zaskakujące i odważne przedsięwzięcie. Nieznani i niewykształceni, prości ludzie wyruszyli w drogę by dotrzeć do najodleglejszych osad i miast. I chodząc od drzwi do drzwi byli świadkami nadzwyczajnych rzeczy. Chorzy, namaszczeni przez nich olejem, byli uzdrawiani. A ci, którzy byli w beznadziejnej sytuacji i depresji, którzy nie widzieli już sensu życia, nagle odzyskiwali siłę, pokój i radość. I jak czytamy w Mk 6,31 chętnych którzy przychodzili by ich słuchać było tak wielu, że „nawet na posiłek nie mieli czasu”. Ci, którzy byli sceptyczni odchodzili z niczym. - Słuchaliśmy ich, ale nic się nie wydarzyło, nawet niczego nie poczuliśmy. To oszuści, mówili. Jednak po jakimś czasie wracali bo dotykała ich miłość Boża i moc Ducha Świętego obecna w głoszonych słowach kruszyła te najbardziej zatwardziałe serca. Minęły stulecia, a potrzeby pozostały te same. Tak jak przed wiekami, tak i teraz ludzie chcą poznać prawdę i tak jak wtedy odrzucają duchową pomoc tracąc grunt pod nogami.

Tym, który przekonuje człowieka do nawrócenia, jest wciąż Duch Święty. Miejmy nadzieję, że znajdzie on właściwą drogę, by dotrzeć do każdego człowieka, również do tego, który nie może przebaczyć księdzu, że opieprzył, ofukał, nie zainteresował się.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Hej kolęda, kolęda...
Komentarze (47)
BX
Bogdan x
12 stycznia 2011, 22:36
uf... ~a_man... dziękuję bardzo za wskazówki, lecz z mojego opisu sytuacji jasno pewne sprawy wynikają... jak widać nizbyt dobrze została moja wypowiedz przez ciebie przeczytana. Ale to inna bajka. Wszystkie etapy, o których piszesz zostały wykonane - no cóż najwidoczniej ks. postrzegasz ciągle jako "batmana", który nic nie wie... i nic nie robi. Poza tym ja się nie użalam, bo i do kogo? do ciebie? abyś w stereotypy mnie ubrał, tak jak w tej wypowiedzi? Kobieta będzie miała pomoc!!! Na razie doraźna, później na wiosnę zostanie podłączona woda i zbudowany piec. Więc działamy... A słusznie tu ktoś zauważył, jest wiele problemów niezależnych, aministracyjnych, których ja jako ks. nie przeskoczę, zwłaszcza, że choćby osób pobierających zasiłki socjalne w mojej gminie jest ponad 200. więc zamiast krytykować mnie, może szanowna osoba sama zaangażuje się w pomoc innym, a nie tylko angażuje się w krytykowanie ks. I tyle, a może, aż tyle na temat. Z Panem Bogiem.
G
gos.c
12 stycznia 2011, 13:56
Nie było to trafne a raczej stereotypowe, tak jak stereotypowe bywają oceny krytyczne księży, tak i stereotypowe bywają ich obrony. Trafne zebranie stereotypowych wypowiedzi - wg mnie oczywiście.
A
ann
12 stycznia 2011, 12:46
Może komentowała tekst, a nie komentarze do niego? Zresztą wg mnie bardzo trafnie. W tekście też nie było o pieniądzach. Nie było to trafne a raczej stereotypowe, tak jak stereotypowe bywają oceny krytyczne księży, tak i stereotypowe bywają ich obrony.
12 stycznia 2011, 12:14
Polak zawsze znajdzie powód do narzekania, a na Kapłana szczególnie - nie pogadał=nie interesuje się, chce pogadać=ingeruje, wziął pieniądze=chciwy, nie wziął=śmierdzą mu, odrzuca, był na luzie=nie traktuje nas poważnie, był poważny=co za sztywniak...i tak dalej i tak dalej...(...) Maja, zauważ, że to jednak nie ci sami krytykują jednocześnie, że ksiądz pyta albo, że nie zapytał itd. Różni ludzie mają różnie oczekiwania, a i księża różnie pytają, różnie rozmawiają itd. Jeżlei ktoś chce porozmawiać o osobistych sprawach to nie znaczy, żę każda forma musi mu odpowiadać. My wszyscy nie tylko księża jesteśmy narażeni na takie sytuacje kiedy mamy sprzeczne sygnały co do oczekiwań. Jednak myślę, żę kiedy ksiądz wzbrania się przed przyjęciem ofiary od biednej rodziny albo chce życzliwie pogadać, to nie przesadzajmy, nie naraża się na jakieś wielkie ataki. No i jest druga strona medalu- fakt, że są tacy, którzy ciągle krytykują księży, ale są i tacy, którzy jakąkolwiek uwagę na ich temach- zasłużoną krytykę ich postawy przykładowo- odbierają/oceniają jak atak na cały Kościół, nastawienie antypolskie i antykatolickie itd.
G
gos.c
12 stycznia 2011, 10:50
Dzięki, lelek. Dobrze wiedzieć.
12 stycznia 2011, 10:46
@gos.c ROZPORZĄDZENIE MINISTRA INFRASTRUKTURY z dnia 12 kwietnia 2002 r.w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. (Dz. U. Nr 75, poz. 690 z póź. zm. z dnia 15 czerwca 2002 r.) Paragraf 170.3, 172.1,172.3, 175 Dla pieców z zamkniętą komorą spalania wymagana jest minimalna kubatura pomieszczenia 6,5m3. A pomieszczenie o powierzchni 10m2 wystarczy że ho ho :-).
G
gos.c
12 stycznia 2011, 10:30
@maja Nikt oprócz ciebie nie napisał że "śmierdzą mu" albo "odrzuca", to tylko twoje słowa i twój wymysł. a.l., maja napisała, "Polak zawsze znajdzie...", a nie "komentujący tu zawsze znajdą..." Może komentowała tekst, a nie komentarze do niego? Zresztą wg mnie bardzo trafnie.
G
gos.c
12 stycznia 2011, 10:27
Ale teraz na rynku są gazowe piece co z zamkniętą komorą spalania... Czy jest dopuszczalna taka instalacja na 10 m2? Wiem, że są problemy nawet z kuchenkami gazowymi w "mieszkaniach" o pow. 20 m2.
12 stycznia 2011, 10:22
do ks. Bogdana Wbijanie się w istniejący komin z odprowadzeniem spalin gazowych  może być niebezpieczne, nie wiem czy macie ekspertzę kominiarską. Nie każdy komin do tego się nadaje. Ale teraz na rynku są gazowe piece co z zamkniętą komorą spalania. Powietrze można doprowadzać przez dziurkę w ścianie i tak samo wyprowadzać spaliny. Piec nie pobiera powietrza z pomieszczenia. Jest jeszcze teoretyczny problem wentylacji grawitacyjnej w pomieszczeniu. Bo przepisy wciąż tego wymagają. Ale to mozna załatwić stalową rurką nad dach. nie jest to kosztowne.
A
ass
12 stycznia 2011, 10:17
a-man, przeczytaj jeszcze raz na spokojnie wypowiedź, którą komentujesz. Twoja zła wola (uprzedzenia?) jest porażająca. przecież napisano, że pomoc jest orgnaizowane ale jest jakiś problem techniczny a sąsiad nie wyraża zgody na jakieś tam przeróbki aby ta pani miała wodę czy coś tam. W naszej pomocy są ograniczenia. Nie każdy ma możliwość doprowadzićwodę, założyć ogrzewanie w czyimś mieszkaniu. Na to są potrzebne pozwolenia.
A
a_man
12 stycznia 2011, 09:53
Szczerze dziś jak bym wiedział o niej przed wejściem do niego - tego sąsiada, to bym go chyba zjechał lub wogóle nie wszedł nawet w myśl słów Pisma, aby nawet proch nie przylgnął do moich stóp z tego domu. Pozdrawiam. Może coś doradzisz...? A co robią księza jak chca remontowac plebanię? Zatrudniają sie do pracy? Przepraszam bardzo, ale Księdza bezradnośc mnie poraziła!  Czy z sąsiadami nie można porozmawiać przy innej okazji niż kolęda, nie można wrócić??? Bo co - tamto mieszkanie już "odhaczone" więc ksiądz MUSI iść do natępnego??? Obchód zrobiony, więc zaliczone, no nie? Straszne!!!  Trzeba się proszę szanownego księdza wziąć do roboty. Oto moja rada. Jeśli NAPRAWDĘ chce ksiądz pomóc, a nie tylko poużalać się, w tym momencie przede wszystkim nad sobą, że taki ksiądz niby bezradny.  Jeśli RZECZYWIŚCIE ksiądz chce pomóc to proponuję: porócić do starszej pani, spisać najpilniejsze problemy. Zapytać gdzie rodzina - to ona ma w pierwszym rzędzie obowiazek zajmowania się nią. Następnie udać się do ośrodka pomocy społecznej, gminy, jakiejs organizacji pozarządowej - nie wiem co to za miejscowość, co tam działa. Dowiedzieć sie jakie papiery są potrzebne, ile mozna od nich dostać. Spisać na kartce co trzeba zrobić. Wybrać sie do sąsiadów i zapytać którymi punktami z kartek mogliby się zająć. Przedstawić sprawę na ambonie i poprosić ludzi żeby zgłosili sie chętni do pomocy.  Przede wszystkim dowiedzieć się czy ta osoba CHCE zeby cokolwiek się zmieniło w jej życiu na lepsze. Bo ona, choć trudno to zrozumieć, może NIE CHCIEĆ. Może z jakiegoś powodu bronic tej sytuacji jaka jest teraz. I na to już wpływu nie ma. Bedzi płakać, lamentować, ale jeśli pojawi się okazja do zmiany - dezercja. To niestey częstsze niż się wydaje. 
12 stycznia 2011, 09:03
Odnoszę wrażenie,że kapłani są wystraszeni.U mnie już trzeci raz kapłan rozpoczynał modlitwę jeszcze w korytarzu.Był w połowie,kiedy zapalaliśmy świece na stole.Akończył kiedy dzieci otoczyly stół.Coś sprawdza w papierach,rozdaje obrazki i ucieka.A my boimy się odezwać,zeby go nie zdenerwować jeszcze bardziej. Wando, trudno powiedzieć dlaczego Wasz ksiądz tak się zachował, ale mnie to raczej wskazuje na pospiech niż strach.
12 stycznia 2011, 09:02
Księże Bogdanie, to, że wiara (może czasem "wiara") wyraża się przez praktyki poboznościowe, a nie relację do bliźniego to niestety, żadna nowość. Księża mają tu poważną rolę do odegrania- trzeba to bardziej wiernym naświetlać. A co do tego pana "od komina" to może on też obawia się, że po tej ingerencji coś tam u niego nie będzie działało, może trzeba podejść do niego też jakoś z sercem i wytłumaczyć. Ksiądz napisał, że organizuje tę pomoc z kilkoma rodzinami. Może na początku tak się ustawił w ofensywie, najeżył, wyobraził, że inni są przeciwko niemu, a teraz potrzebuje jakiegoś impulsu, aby przejść na tę właściwą stronę- i to "z twarzą". Może jakoś go rozmiękczyć dobrym słowem?
12 stycznia 2011, 08:34
Mocna, czy Ty przeczytałaś ze zrozumieniem? Właśnie napisano, że ksiądz nie prowadzi katalogowania dla przyjemności. ess, sorki, źle zrozumiałam Twoje słowa, że "skatalogowanie" nie jest księdzu potrzebne. No bo jest - nie dla przyjemności oczywiście. "Kataloguje" bo jest to potrzebne a nie dla przyjemności.
Jadwiga Krywult
12 stycznia 2011, 08:11
KSIĘŻE BOGDANIE - w ostatnim zdaniu pyta ksiądz o radę. Oto ona: wstąpić do zakonu zamkniętego-kontemplacyjnego! Kilkadziesiąt metrów od plebani żyje tak nieszczęśliwa kobieta... miłych snów Przecież nie o to chodzi, żeby księża rozwiązali wszystkie problemy, a świeccy siedzieli z założonymi rączkami.
W
wanda
12 stycznia 2011, 07:35
Odnoszę wrażenie,że kapłani są wystraszeni.U mnie już trzeci raz kapłan rozpoczynał modlitwę jeszcze w korytarzu.Był w połowie,kiedy zapalaliśmy świece na stole.Akończył kiedy dzieci otoczyly stół.Coś sprawdza w papierach,rozdaje obrazki i ucieka.A my boimy się odezwać,zeby go nie zdenerwować jeszcze bardziej.
B
bart
11 stycznia 2011, 23:27
 KSIĘŻE BOGDANIE - w ostatnim zdaniu pyta ksiądz o radę. Oto ona: wstąpić do zakonu zamkniętego-kontemplacyjnego! Kilkadziesiąt metrów od plebani żyje tak nieszczęśliwa kobieta... miłych snów
11 stycznia 2011, 21:54
@maja Nikt oprócz ciebie nie napisał że "śmierdzą mu" albo "odrzuca", to tylko twoje słowa i twój wymysł. Ci którzy wspominali o kwestii "kopert", dają do zrozumienia, że stereotyp księdza pazernego na pieniądze, wyrażający się chociażby w przytoczonym kawale, jest krzywdzący i nie potwierdza się w praktyce.
M
maja
11 stycznia 2011, 21:34
Polak zawsze znajdzie powód do narzekania, a na Kapłana szczególnie - nie pogadał=nie interesuje się, chce pogadać=ingeruje, wziął pieniądze=chciwy, nie wziął=śmierdzą mu, odrzuca, był na luzie=nie traktuje nas poważnie, był poważny=co za sztywniak...i tak dalej i tak dalej.....boimy się czasem, że dotrze do naszego grzechu, do prawdy niezgodnej z moralnością...życzę Wam drodzy Kapłani wiele światła w czasie kolędy, docierania do ludzkich sumień, nie bójcie się tej idiotycznej filozofii, która głosi, że dobre jest tylko to, co ja wybieram i nikomu nic do tego. Mówcie, głoście, nastawajcie w porę i nie w porę. Z miłością oczywiście. Polecam wszystkich kolędujących naszemu Panu.
BX
Bogdan x
11 stycznia 2011, 21:21
Komanetarz poprzedni był do Joan-))
BX
Bogdan x
11 stycznia 2011, 21:21
Tak. Ja też uważam, że uogólnianie nie jest dobre. Czasami hm... chciałbym więcej... zrobić, powiedzieć, pomóc eh... ale to trudne! Czasami przeszkody są prozaiczne - ba może właśnie za wielkie! - proboszcz, niektórzy parafianie bez serca... szkoda mówić. Ot choćby taka sytuacja, na bierząco po kolędzie, mam taką parafiankę mieszka niedaleko mnie od plebanii, ma 70 lat, w swym domu - o ile można nazwać to domem 10 m2, nie ma prądu, ogrzewania (całą zimę siedzi w kórtce i ciepło musi się ubierać), ma skromną emeruturę ale to tylko 580 zł. ma cukrzycę, jest nieporadna społecznie, nie ma proądu wiec i radaia ni tv, troche już psychicznie podupadła - tragedia!!! Najgorsze jest to, że ma sąsiada, którzy mieni się chrześcijaninem i to praktykującym, mnie na kolędzie z uśmiechem wita, a tu sąsiadce nie pozwala się z kominem od pieca wbić w komin... a kobieta nie może siedzieć w oparach gaowych - wiec ogrzewanie gazowe odpada... ludzie monitują do gminy, a gmina rozkłada ręce... kobietą nie ma kto się zająć. Organizuje teraz dla niej pomoc z kilkoma rodzinami z parafii, ale nie zmieni to i tak problemu bo pewne sprawy muszą być urzędowo zrobione. Innym bardziej bolącym dla mnie faktem jest ten sąsiad... szczerze to modlę się o jego nawrócenie bo grzech jego woła o pomstę do nieba! Ale teraz jak tu mówić na ambonie do takich ludzi... tu się modli skłąda ręce, a tu jest bez serca, bez miłosierdzia... ona nawet przez te mc grzewcze nie może się umyć... Boli mnie to jako ks. chcemy pomóc... ale kwestia moralna... to jest problem dotrzeć do serca takiego człowieka. zresztą mieszkaja wokół niej 4 rodziny eh...., a ktoś tu w jakimś kom. pisał, że ks nie powinien się dopytywać o kwestie moralne. Szczerze dziś jak bym wiedział o niej przed wejściem do niego - tego sąsiada, to bym go chyba zjechał lub wogóle nie wszedł nawet w myśl słów Pisma, aby nawet proch nie przylgnął do moich stóp z tego domu. Pozdrawiam. Może coś doradzisz...?
11 stycznia 2011, 17:15
DOWCIP Synek mówi do mamy po wyściu księdza z kolędy: "Mamo uratowałem kopertę. Ksiądz siegał po nią trzy razy, ale mocno przykleiłem ją do stołu". He, he- dobre, ale nie zawsze konieczne. Ja częściej musze zachęcać do jej zabrania niż ratować kopertę. Mieszkałam już w różnych parafiach i nigdzie nie zdarzyło się, żeby ksiądz domagał się pieniędzy albo nie wzbraniał przed przyjęciem koperty.
E
ess
11 stycznia 2011, 16:51
Mocna, czy Ty przeczytałaś ze zrozumieniem? Właśnie napisano, że ksiądz nie prowadzi katalogowania dla przyjemności.
11 stycznia 2011, 16:15
Nie, nie jest mu potrzebne. Ksiądz administruje tymi, którzy sobie tego życzą, którzy chcą należeć do parafii a nie dla jakiejs własnej przyjemności. Naprawde sądzisz, że prowadzenie ksiąg to taka przyjemność? Jesteś z zamiłowania księgową?
E
ess
11 stycznia 2011, 15:15
Jest mu potrzebne, do administrowania parafią, robienia statystyk dla biskupa czy innych takich urzędniczych spraw, normalna rzecz.  Nie, nie jest mu potrzebne. Ksiądz administruje tymi, którzy sobie tego życzą, którzy chcą należeć do parafii a nie dla jakiejs własnej przyjemności.
A
a_man
11 stycznia 2011, 15:04
 Nie widzę też problemu jeśli ktos księdza nie zaprasza. Ja nie zparaszam Świadków Jehowy, grzecznie i stanowczo im dziękuję, ciśnienia mi nie podnosi to że przychodzą. Nie psioczę na nich, jak niektórzy na kolędę. 
A
a_man
11 stycznia 2011, 15:00
Księdzu osobiście to skatalogowanie nie jest potrzebne- nie czujesz takiej potrzeby, to nie musisz się poświęcać, chyba, że obawiasz się, że kiedy bęziesz chciał/chciała coś załatwić, to będzie problem- nie wiem czy o to chodzi tylko tak sobie pomyślałam. A co do poświęcenia mieszkania, to mnie akurat z tego powodu nie chciałoby się czekać na wizytę. Nie przywiązuję takiej wagi do błogosławienia przedmiotów, miejsc. Jest mu potrzebne, do administrowania parafią, robienia statystyk dla biskupa czy innych takich urzędniczych spraw, normalna rzecz.  Ani nie czekam, ani nie poświęcam się - jestem w domu, przyjmuję bo nie mam zwyczaju nikom trzaskać dzwiami przed nosem jeśli zakładam pokojowe zamiary, herbatę zrobię, kanapkę jeśli ma ochotę, pogadam, normalnie. Pieniędzy nie wręczam z zasady. Jak ktoś miły przychodzi i z kulturą to się cieszę ze spotkania miłego człowieka, nawet jak go pierwszy raz na oczy widzę. A jak czasem widać od progu że gbur albo nie kontaktowy, to się nie wdaję w żadne dyskusje, modlimy się, parę zdawkowych zdań, które nic nie kosztują, żadnych kontrowersji, na pytania drażliwe odpowiadam wymijająco jesli nie mam ochoty rozmawiać, mam do tego prawo. Nie boję się o załatwienia, bo nie załatwiam. 
11 stycznia 2011, 14:20
  Ja osobiście kolędę traktuję jak sprawę urzędową - trzeba to trzeba. Przychodzi ksiądz, bo oboje mamy do siebie sprawę - on chce mnie "skatalogować" ja chcę żeby poświecił mieszkanie.(...) Księdzu osobiście to skatalogowanie nie jest potrzebne- nie czujesz takiej potrzeby, to nie musisz się poświęcać, chyba, że obawiasz się, że kiedy bęziesz chciał/chciała coś załatwić, to będzie problem- nie wiem czy o to chodzi tylko tak sobie pomyślałam.  A co do poświęcenia mieszkania, to mnie akurat z tego powodu nie chciałoby się czekać na wizytę. Nie przywiązuję takiej wagi do błogosławienia przedmiotów, miejsc.
11 stycznia 2011, 14:14
Prosiłbym o to, aby mnie nie oceniać stereotypowo - bo widzę, że tak się powoli zaczyna. Joan - nie znasz mnie skąd możesz wiedzieć że o nieaktywnych nie pamiętam? skąd wiesz, czy się niestaram ich zaktiwizować? dotrzeć przez różne działania? skąd myśl, że utzymuję koła wzajemnej adoracji?(...) Pomodlę się dziś za was. Z Panem Bogiem Napisałam że tak bywa w parafiach wykorzystując do tego Księdza wypowiedź, ale oczywiście nie przesądzam, że i u Księdza tak jest. Fakt, nikt nie lubi być oceniany przez uogólnienia. Też nie lubię uogólnień w wypowiedziach księży- zazwyczaj zdarza się to przy tematach planowania rodziny, warunków bytowych, pracy itd- księża ciągle gdzieś widzą pogoń za pieniądzem i egoizm. No i wtedy zaczynają się zarzuty o brak rozeznaia księży w realiach zycia- ale to już inny temat.  No i nie chodzi tu o aktywizowaniew- jeżeli ktoś nie chce/nie może być aktywny w parafii, to nie musi - byle by miał taki sam dostęp/odwagę/mozliwość poproszenia o posługę duchową mówiąc najogólniej. A za modlitwę- serdeczne dzięki. Zawsze  potrzebna.
A
a_man
11 stycznia 2011, 10:38
 Kolęda? To znaczy ten OBCHÓD? Obawy? Są infantylni ludzie, ale ja takich obaw nie mam, żyję po swojemu i nie mam poczucia że mam się komuś z tego tłumaczyć, zwłaszcza OBCEMU. Ale moze tez nie mam ochoty na doswiadcznaie impertynencji pod moim włąsnym dachem? Jesli ktoś przychodzi do kogoś żeby go opieprzyć - to nic dziwnego że ktoś mając słuszne prawo do spokoju we wpłasnych czterech ścianach następnym razem trzaśnie dzwiami przed nosem. Księża muszą też się trochę nauczyć kultury, wyczucia. Kolęda to często farsa. Ja osobiście kolędę traktuję jak sprawę urzędową - trzeba to trzeba. Przychodzi ksiądz, bo oboje mamy do siebie sprawę - on chce mnie "skatalogować" ja chcę żeby poświecił mieszkanie. Ale jak mam inne plany na ten dzień to ich nie zmieniam. Nie udało się, to może następnym razem. 
G
gos.c
11 stycznia 2011, 10:01
eh... z jednej strony chcecie Kościoła nowoczesnego, otwartego na człowieka itp. a z drugiej strony... no właśnie. Pomodlę się dziś za was. Z Panem Bogiem Drogi ks-bogdanie! Jedna może pomocna uwaga: bardzo wkurzające jest to wy. Jesteśmy po dwóch stronach ołtarza, ale w czasie Mszy. Po co to antagonizowanie?
A
Anna
11 stycznia 2011, 08:37
No cóż o. Wojciech(jak zwykle jezuici z Deonu) jest znowu lepszy od innych księży z parafii. Nie chodzi po kolędzie, nie bierze kopert (które jak wiadomo daje kto chce i może - często trochę nawet przymuszjąc aby ksiądz wziął - to zwkle są bardzo małe pieniądze ale dawane z sercem) no i dzieci sie ojcem nie straszy, że to taki przed którym trzeba chronić pieniądze. Dzieci małe zwykle robia i mówią tak jak rodzice. Uwielbiją ich naśladzować. Natomiast o. Wojciech  "ROBI COŚ ZNACZNIE LEPSZEGO". Sieje nienawiśc w jezuickim Deonie, wypisuje niewiarygone (jak mozna zaufać mu znając go  z Deonu i nie tylko) pouczenia i teksty. "Zbiera" przez to duże ilości niegodnych duchownego komentarze. PEWNIE MU WŁAŚNIE ZA TO PŁACĄ.
E
Elle
11 stycznia 2011, 01:54
Joan - nie znasz mnie skąd możesz wiedzieć że o nieaktywnych nie pamiętam? skąd wiesz, czy się niestaram ich zaktiwizować? dotrzeć przez różne działania? skąd myśl, że utzymuję koła wzajemnej adoracji? Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe, że to ja odpowiem zamiast @Joan. Wydaje mi się (choć oczywiście mogę się mylić), że odebrał to ksiądz niepotrzebnie do siebie. Dla mnie z komentarza @Joan przemawia raczej troska o pamięć dla innych, niż jakieś złe intencje.  Joan pisała: <O tych nieaktywnych też proszę Księże pamiętać, bo faktycznie czasami w parafiach są takie towarzystwa wzajemnej adoracji, a ksiądz, no cóż- taki "zawód"- powinien być dla wszystkich prafian, a nie tylko dla zaprzyjaźnionych. Ludzie są nieaktywni z róznych powodów, nie zawsze z lenistwa czy braku zainteresowania>  Przecież zwraca  się do Księdza...   proszę Księże pamiętać... Nawet jeśli dobrze znasz Joan  "z reala", to może lepiej nie kombinuj co kobiecie w duszy gra. Sama odpowie i to będzie miało wartość... 
BX
Bogdan x
10 stycznia 2011, 23:38
do ks. Bogdana młodzi ludzie po prostu nie wierzą, że w kościele może być coś za darmo. I tyle w temacie. Cóż nie raz już udzielałem takich ślubów - bez kasy... więc... nie do mnie ta mowa
BX
Bogdan x
10 stycznia 2011, 23:35
Pamiętam pamiętam, a co do koperty - jeden z komentujących nie wiadomo skąd znalazł to w mojej wypowiedzi - ja nie biorę koperty jeżeli jej mi nie podadzą, dla mnie jej nie musi być. Prosiłbym o to, aby mnie nie oceniać stereotypowo - bo widzę, że tak się powoli zaczyna. Joan - nie znasz mnie skąd możesz wiedzieć że o nieaktywnych nie pamiętam? skąd wiesz, czy się niestaram ich zaktiwizować? dotrzeć przez różne działania? skąd myśl, że utzymuję koła wzajemnej adoracji? eh... z jednej strony chcecie Kościoła nowoczesnego, otwartego na człowieka itp. a z drugiej strony... no właśnie. Pomodlę się dziś za was. Z Panem Bogiem
G
gos.c
10 stycznia 2011, 21:59
Ja częściej musze zachęcać do jej zabrania niż ratować kopertę. Ja też.
10 stycznia 2011, 21:47
DOWCIP Synek mówi do mamy po wyściu księdza z kolędy: "Mamo uratowałem kopertę. Ksiądz siegał po nią trzy razy, ale mocno przykleiłem ją do stołu". He, he- dobre, ale nie zawsze konieczne. Ja częściej musze zachęcać do jej zabrania niż ratować kopertę.
10 stycznia 2011, 21:44
Ze swojej praktyki wiem, że jak parafianie są przy parafii aktywni, włączają się w życie wspólnotowe, to ja nie zapominam o ich problemach. Staram się im przyjść z radą, a tam gdzie nie wiem (bo z pokorą się do tego przyznaję) polecam ich w codziennej modlitwie. O tych nieaktywnych też proszę Księże pamiętać, bo faktycznie czasami w parafiach są takie towarzystwa wzajemnej adoracji, a ksiądz, no cóż- taki "zawód"- powinien być dla wszystkich prafian, a nie tylko dla zaprzyjaźnionych. Ludzie są nieaktywni z róznych powodów, nie zawsze z lenistwa czy braku zainteresowania.
Wojciech Żmudziński SJ
10 stycznia 2011, 21:43
DOWCIP Synek mówi do mamy po wyściu księdza z kolędy: "Mamo uratowałem kopertę. Ksiądz siegał po nią trzy razy, ale mocno przykleiłem ją do stołu".
10 stycznia 2011, 21:40
do ks. Bogdana młodzi ludzie po prostu nie wierzą, że w kościele może być coś za darmo. I tyle w temacie. Ale co dokładnie to miałoby być czego oczekują, a nie dostają? I którzy młodzi ludzie? Ja dostaję za darmo. Chyba, że masz na mysli jeszcze młodszych ;))
NZ
nic za darmo
10 stycznia 2011, 21:38
 do ks. Bogdana młodzi ludzie po prostu nie wierzą, że w kościele może być coś za darmo. I tyle w temacie.
G
gos.c
10 stycznia 2011, 20:59
Może więc warto się zastanowić nad swoją osobistą wiarą i wynikającą z niej relacją do Boga, a niżeli tylko ks. krytykować. i vice versa
R
realista
10 stycznia 2011, 20:43
 Do księży z mojej parafii(Pallotyni)nie mam zastrzeżeń właściwi ludzie na właściwym miejscu zaangażowani w swoją posługę ,życzliwi nie wynoszący się ponad traktujący nas parafian po partnersku nie dający żadnych powodów do negatywnych opinii, niemniej jednak jeżeli chodzi o tzw.kolendę to odbywa się ona w tempie niemalże expresowym ,księża ,,wpadają" jak po ogień przy próbie podjęcia nieco dłuższej wymiany zdań grzecznie przepraszają ale mają jeszcze dużo mieszkań  do odwiedzenia i chcą każdemu poświęcić chwilę.Spróbowałem kiedyś zasugerować że byćmoże wartało by nieco wydłużyć ogólny czas trwania kolędy żeby ludzie mieli nieco więcej czasu na rozmowę i żeby nie powstawało wrażenie że ksiądz chce jak najszybciej uciec spotkało się to ze zrozumieniem ale dalej jest tak jak było
KB
ks. Bogdan
10 stycznia 2011, 20:28
Witam. Cóż ksiądz ma prawo zapytać o życie moralne swoich wiernych... jak by nie było wiara ma wpływ na tę dziedzinę życia. Inną kwestią jest w jaki sposób to zrobi! Ze swojej praktyki wiem, że jak parafianie są przy parafii aktywni, włączają się w życie wspólnotowe, to ja nie zapominam o ich problemach. Staram się im przyjść z radą, a tam gdzie nie wiem (bo z pokorą się do tego przyznaję) polecam ich w codziennej modlitwie. Może więc warto się zastanowić nad swoją osobistą wiarą i wynikającą z niej relacją do Boga, a niżeli tylko ks. krytykować. Tam gdzie obiektywnie jest niestosowne zachowanie ks. to OK!, ale każdy przypadek jest inny. Np. jak mi młodzi mówią, że nie mają pieniędzy na ślub, odpowiadam, że bez pieniędzy odbędzie się ceremonia. wielu z nich wówczas milknie, bo tym co ich wstrzymuje przed ślubem jest nie raz słaba wiara w sakrament, w Kościół, w Boga. Wielu szuka tylko wymówki. Z Panem Bogiem
Wojciech Żmudziński SJ
10 stycznia 2011, 20:25
Nie pracuję w parafii więc nie chodzę po kolędzie. Kiedyś jednak, w czasach studenckich, chodziłem z taką wizytą duszpasterską we Włoszech. W jednym z domów otworzył mi ok. 30-letni mężczyzna i powiedział: "Czekałem na księdza choć jestem niewierzący. W tym domu nie mieszkam. Mieszka w nim moja babcia, która jest teraz w szpitalu. To ona mnie prosiła, bym tu przyjechał i księdza przyjął. Mogę się nawet z księdzem pomodlić. Wiem, że sprawiło by to mojej babci dużą przyjemność..." Do dziś pamiętam klasę, z jaką przyjął mnie ów ateista.
B
BO
10 stycznia 2011, 20:13
Witam W mojej parafii już od bardzo wielu lat księża nie przyjmują pieniędzy podczas kolędy. Zamiast tego wierni składają dobrowolną roczną ofiarę na rzecz kościoła w dowolnej wysokości w dowolny sposób (np. można dać ją na tacę, wpłacić na konto parafii lub zanieść do biura parafialnego). Zaznaczę, że należę do dużej miejskiej parafii. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie
K
karol
10 stycznia 2011, 17:31
W miastach, w których są duże parafie i po kilku wikarych to naprawdę jest bardzo sztuczne i stresujące. Jedynie modlitwa jest sensowna i no i kasa dla księdza policzalna, cała reszta to jest szopka. Nigdy nie wiadomo który ksiądz przyjdzie,  wizyta trwa 5 minut, ludziom chodzi o to, żeby być zanotowanym w kartotece i nie mieć problemów ze "sprawami urzędowymi". W czasie takiej rozmowy każdy chce jak najlepiej wypaść, więc o prawdziwych sprawach, uwagach nie ma mowy, zresztą nie ma po prostu warunków i czasu do szczerej i otwartej rozmowy. Podsumowując jest modlitwa + dobrowlona opłata na księdza + wpis w kartotece, a cała reszta to jest w 99% przypadków sztuczność, stres, fałsz i obłuda z obu stron.  Uważam, że powinno to wyglądać tak iż w parafii ogłaszane jest, że jest możliwośc przyjęcia księdza na wizytę, po mszy można się zapisać do wybranego księdza (nie tego który nas na codzień najbardziej denerwuje) i zostawić telefon.  Ksiądz oddzwania do parafianina umawia się na dogodny termin na przesztrzeni całego roku i wtedy są warunki do normalnego spotkania, rozmowy, ksiądz wie, że wizyta jest w 100% dobrowolna, że jest oczekiwany, pewnie lubiany i może się on wtedy w czasie takiej rozmowy dowiedzieć naprawdę jest postrzegana parafia i życie w codzienności ze strony wiernych. Wierny ma z tego satysfakje i poczucie, że ksiądz też człowiek. Ten model który funkcjonuje obecnie to jest statystyka i tyle. Ewentualnie dla wszystkich innych powinna być opcja "modlitwa w domu z księdzem" i tak jak teraz ksiądz by przychodził modlił się i wychodził, coś tam dostał i wszyscy by byli zadowoleni, a tak mamy czeski film i frustracje z obu stron.