Justyna Zorn: Kościół moich marzeń nie skupia się na dobrach doczesnych

(fot. archiwum prywatne)
Maria Rościszewska

Mam takie marzenie, aby na czele naszego lokalnego Kościoła był biskup, którego mogłabym spotkać w SKM-ce, bo nie woziłby się limuzynami po mieście. Który raz w tygodniu odwiedzałby chorych w hospicjum. Biskup, który pamiętałby, że życie nie toczy się tylko w pałacach i urzędach.

Z Justyną Zorn rozmawia Maria Rościszewska.

DEON.PL POLECA


Maria Rościszewska: Czy można jeszcze ufać polskim biskupom?

Justyna Zorn: Niestety, uważam, że obecnie nasi biskupi stracili wiarygodność. Osobiście im nie ufam. Już wcześniej trudno było uważać ich za dobrych pasterzy. Mają tendencję do strasznego moralizatorstwa – często mówią o rzeczach, których sami nigdy nie doświadczyli, a towarzyszy temu nieznośne poczucie wyższości. To niewątpliwie dla wielu osób odpychające.

Zaufanie społeczne stracili przede wszystkim przez swoją postawę wobec cały czas odkrywanych kolejnych przypadków pedofilii w Kościele. W zasadzie poza prymasem Polakiem nie ma żadnego hierarchy, który potrafiłby zająć wyraźne stanowisko i podjąć konkretne kroki wobec innego biskupa, jeśli ten dopuścił się poważnych zaniechań. Polscy hierarchowie zachowują się jak średniowieczni władcy feudalni – każdy uważa, że diecezja to jego latyfundium. Mam wrażenie, że dla większości moich znajomych biskupi nie są żadnymi autorytetami.

Swój brak zaufania i niezgodę na przemilczanie trudnych spraw wyraziłaś razem z innymi podczas protestu Odzyskajmy nasz Kościół. Skąd wziął się pomysł na tę akcję?

W diecezji gdańskiej mieliśmy… mamy dużo problemów od wielu lat. Problemów związanych przede wszystkim z działaniami abp. Sławoja Leszka Głodzia. Po prostu w pewnym momencie czara goryczy się przelała.

Po pierwszym filmie braci Sekielskich pt. Tylko nie mów nikomu Ania Koziołkiewicz-Kozak z Trójmiejskiego Klubu „Tygodnika Powszechnego” utworzyła grupę dyskusyjną na Facebooku o nazwie „Głos archidiecezji gdańskiej”. Rozmawialiśmy tam o tym, co nam się w Kościele w Gdańsku nie podoba, i jak mogłoby to wyglądać inaczej. Dzieliliśmy się inspiracjami, opowiadając, jak sprawy maja się w innych diecezjach – nie tylko w Polsce.

W pewnym momencie zaczęłyśmy – początkowo w gronie samych kobiet – spotykać się i rozmawiać bardziej konkretnie: co my możemy zrobić, jakie kroki podjąć, żeby poprawić sytuację w naszej diecezji? To było w wakacje 2019 r. Wtedy jeszcze żyłyśmy w przeświadczeniu, że listy, petycje, pisma formalne itp. to jest droga, którą każdy katolik niezadowolony z danej sytuacji powinien podążać. Tak też na początku działałyśmy

We wrześniu tego samego roku odbyło się spotkanie w Sopocie z abp. Grzegorzem Rysiem. Starał się bardzo dyplomatycznie odpowiadać, że jeden biskup nie może wpłynąć na innego, że nad biskupem jest tylko papież, że biskupi są od siebie niezależni. Ale przyciśnięty do muru bardzo konkretnymi pytaniami, w końcu przyznał, że jeżeli jest taka potrzeba, to czasami trzeba wyjść na ulicę. Pomyśleliśmy: jak trzeba, to trzeba.

Wyszliście więc?

Nie od razu. To był czas wyborów, a my nie chcieliśmy, żeby nasz protest był utożsamiany z jakąkolwiek siłą polityczną. Na chwilę zatem sprawę zawiesiliśmy. I wtedy Kraków zrobił milczący protest właśnie pod hasłem „Odzyskajmy nasz Kościół”. Po tym wydarzeniu skontaktowaliśmy się z jego organizatorami, otrzymaliśmy od nich masę wsparcia i bardzo konkretnych porad – co i jak robić, żeby ten protest przebiegał dobrze.

Pod koniec października na kanale TVN był emitowany program Czarno na białym o mobbingu w naszej diecezji. W następną sobotę najbardziej wpływowi duchowni gdańscy wydali oświadczenie – opublikowane na portalu Gość.pl – w którym stwierdzali, że ten program jest systemowym atakiem na duchowieństwo i wiernych (!), a materiał został przekłamany i zmanipulowany. Pod słowami „wyrażamy naszą solidarność z Metropolitą Gdańskim” podpisali się m.in. biskupi pomocniczy, dziekani wszystkich dekanatów archidiecezji i moderatorzy z Gdańskiego Seminarium Duchownego. Dla nas to była bezczelność. Wtedy pomyślałam: „O nie, to już krok za daleko z ich strony”.

Następnego dnia wieczorem, jak zawsze, modliliśmy się w swoim domu o nawrócenie naszego biskupa – o to, żeby znalazł odwagę, żeby Duch Święty pchnął go do tego, by stanął w prawdzie, przeprosił wszystkie osoby, które skrzywdził. I wtedy mój mąż, który wie, jak bardzo mnie to boli, powiedział: „Nie, nie. Panie Boże, daj odwagę mojej żonie, żeby miała w sobie taką siłę, by jawnie zaprotestować przeciw temu złu”.

Zadziałało?

Tak. Następnego dnia rano zadzwoniłam do paru znajomych i powiedziałam im: „Wiecie co, jednak musimy zrobić ten protest. Musimy, bo inaczej się nie da”.

Zgłosiłam więc naszą inicjatywę jako zgromadzenie publiczne i zaczęliśmy akcję w mediach społecznościowych, aby to wszystko nagłośnić. W międzyczasie przyszedł piękny baner z Krakowa – w dodatku z kartką z pozdrowieniami od organizatorów ich protestu, co było bardzo miłe! I 3 listopada stanęliśmy pod kurią. Było nas około 200 osób. Policja nas zabezpieczała, nie odbyły się żadne kontrmanifestacje – wszystko przebiegło spokojnie i zgodnie z planem. Po samym proteście, gdy już się rozeszliśmy, podeszła do mnie jedna pani – powiedziała, że przywracamy jej wiarę w Kościół, że może być autentyczny, wiarygodny i ewangeliczny (mówiła, że przestała chodzić do kościoła katolickiego i od pewnego czasu uczęszcza do kościoła ewangelicko-augsburskiego). Pomyślałam sobie wtedy: „Ale super, ewangelizujemy na ulicy, i to jeszcze w taki sposób!”.

Frustruje mnie to, co robią biskupi, ale nie przekładam tego na swoje życie duchowe. Żyję w najwspanialszej parafii w Polsce i jest mi tu dobrze, tu odnajduję Chrystusa, tu widzę życie Ewangelią na co dzień.

Po paru dniach pozytywna energia nieco z nas zeszła – dostawaliśmy mnóstwo wiadomości od ludzi na różne sposoby pokrzywdzonych przez biskupa. Od osób zgorszonych jego poniżającymi słowami skierowanymi do kleryków przez ludzi zbulwersowanych „ekscesami alkoholowymi” i takich, którzy osobiście doświadczyli mobbingu, aż po bliskich osób zranionych przez księży pedofilów, które nie mogą doczekać się sprawiedliwości. To nas trochę przytłoczyło – a jednocześnie pokazało, że protest był potrzebny i uzasadniony. Ludzie w pewnym sensie potrzebowali takiego wentylu – problemów nagromadziło się mnóstwo, a oni musieli to z siebie wyrzucić. Nasza inicjatywa stała się tubą, przez którą mogli zaprotestować.

Rozumiem, że przed protestem wypróbowaliście ścieżkę listów, prywatnych spotkań…?

Tak. Próbowaliśmy wielokrotnie spotkać się z biskupem. Niestety, okazało się, że najwidoczniej nie byliśmy dla niego odpowiednimi partnerami do rozmowy. Nie byliśmy jedyni – znajomi z innej wspólnoty też próbowali się z nim umówić, również bezskutecznie. Takie osobiste spotkania z abp. Głodziem są mało prawdopodobne. Jeżeli nie jest się politykiem czy jakąś znaną osobą z dobrymi koneksjami, to raczej nie ma na co liczyć…

Czyli trzeba wychodzić na ulicę.

Niestety. Po swoich doświadczeniach mam poczucie, że bardzo dużym problemem w Kościele jest brak transparentności. Jako świeccy w ogóle nie wiemy, co mamy prawo zrobić. Możemy złożyć zażalenie – ale pisanie do własnego biskupa ze skargą na niego samego trochę mija się z celem. Adresowanie listów do episkopatu, który twierdzi, że nie ma żadnej jurysdykcji nad innymi biskupami, też nic nie da.

Teoretycznie osobą, do której można się zwrócić, jest nuncjusz apostolski. Ten przystanek również zaliczyliśmy po drodze. Pisaliśmy trzy razy listy z prośbą o spotkanie w nuncjaturze. Wysyłaliśmy je też od razu do informacji prymasa i Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej – jedyne potwierdzenie odbioru, znak, że adresat jest poinformowany, że się za nas modli i nam błogosławi, dostaliśmy od prymasa Polaka. Od reszty – nic. Sytuacja zmieniła się dopiero po kolejnym liście, w którym napisaliśmy, że skoro nuncjusz jest taki zajęty i ma problem z wyznaczeniem terminu spotkania, to my chętnie przyjedziemy i zrobimy zgromadzenie publiczne przed budynkiem nuncjatury. Wizja demonstracji katolików przed siedzibą nuncjusza chyba trochę go zmobilizowała. Być może też przyczyniły się do tego naciski z Sekretariatu Stanu – choć to już nasze domysły.

Nuncjusz powiedział, że się z nami spotka – pod warunkiem, że odwołamy protest. Zgodziliśmy się, że go zawiesimy i nie odbędzie się do momentu wspólnej rozmowy, a potem – to zależy. Doszło więc do spotkania w nuncjaturze – rozmowa była bardzo… dyplomatyczna: dużo uśmiechów, mało konkretów. Nuncjusz powiedział nam, że Kościół potrzebuje przepisów, prawa i procedur, żeby jasno określić, co jest białe, a co czarne. Nie zająknął się słowem o sumieniu, Ewangelii, Bogu. Prawo i przepisy – to jest to, czym żyją urzędnicy kościelni.

To spotkanie tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że procedury w Kościele są przede wszystkim niejasne. Mieliśmy poczucie, że Kościół funkcjonuje jak urząd z filmu Dwanaście prac Asteriksa, w którym trzeba biegać od okienka do okienka po różne formularze, zaświadczenia i znaczki. Może rzeczywiście trzeba jechać do Kongregacji ds. Biskupów w poniedziałek o 15.12, zabrać znaczek za 2 euro, nakleić, zanieść kopertę do pani w sekretariacie Kongregacji ds. Duchowieństwa, która przekaże innej instytucji itd. Absurd!

To spotkanie tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że procedury w Kościele są przede wszystkim niejasne.

Z tego spotkania wyszliśmy bardzo zdegustowani. Nuncjusz twierdził, że do tej pory żadna oficjalna skarga na abp. Głodzia nie wpłynęła – ani jedna. A my wiedzieliśmy, że one były składane. Jedna z osób obecnych na spotkaniu osobiście napisała takie formalne zażalenie i wysłała je w dwóch wersjach językowych do Kongregacji ds. Biskupów. Ks. Adam Świeżyński, który również z nami wtedy był, zgłaszał problem mobbingu już w 2013 r. za czasów nuncjatury abp. Celestino Migliore. To wszystko było jednocześnie smutne i żenujące.

Czy to wtedy pojawił się pomysł, by zrobić zbiórkę pieniężną i opublikować apel do papieża Franciszka we włoskiej gazecie?

Tak, chociaż pierwsza taka myśl, żeby uderzać do prasy włoskiej, pojawiła się już wcześniej. Zobaczyliśmy, że protesty nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Uznaliśmy wtedy, że trzeba napisać taki apel i go gdzieś opublikować – ale znajomi powiedzieli nam, że okres świąteczny to nie jest najlepszy czas, w grudniu i styczniu nie warto takich rzeczy robić, bo to utonie wśród innych spraw. Dlatego ten pomysł na chwilę przepadł.

Potem pojawił się drugi film braci Sekielskich, Zabawa w chowanego – i znów ludzie żyli tym tematem, mieli dosyć niejasnej sytuacji w Kościele i chcieli wyrazić swój sprzeciw. Ale trudno było działać w lockdownie, który ze względu na pandemię wtedy nastał – nie można było wychodzić na ulice i protestować, a przecież nagromadziły się emocje. Mieliśmy zaplanowany protest pod nuncjaturą na 21 marca, ale musieliśmy go odwołać ze względu na wprowadzone już epidemiczne obostrzenia. Stwierdziliśmy, że to odpowiedni czas na napisanie apelu do papieża. Wysłałam zapytanie do różnych agencji reklamowych i do gazet we Włoszech. Podzieliłam się tą informacją na Facebooku i bardzo dużo osób zaczęło się pytać, gdzie można wpłacać, jak można się przyłączyć do akcji, itd.

Czy czujesz, że Wasze działanie przyniosło zadowalające skutki?

Jeśli chodzi o realny wpływ na funkcjonowanie diecezji, to jednak mam poczucie, że nasze działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Ale jednocześnie mam też wrażenie, że nasza akcja pokazała osobom świeckim drogę do ich emancypacji, dała im poczucie sprawczości. Wiele osób dzięki nam poczuło, że może w Kościele coś zrobić – jawnie wyrazić swoje zdanie, głośno zaprotestować. Wydaje mi się, że to też jest bardzo ważne.

Czyli presja i działanie mają sens?

Liczę na to bardzo!

Arcybiskup Głódź przeszedł niedawneo na emeryturę i będzie mieszkał w wybudowanym dla siebie luksusowym pałacu. Wierzysz, że poniesie kiedyś konsekwencje swoich działań?

Bardzo bym chciała, żeby odbyło się wobec niego oficjalne postępowanie kanoniczne, którego wynik zostałby podany do wiadomości publicznej (na początku października prasa poinformowała, że takie postępowanie zostało wszczęte – przyp. red.). Tego wymaga dobro sprawy, dobro wszystkich pokrzywdzonych. Ale niestety w Kościele instytucjonalnym cały czas widać więcej miłosierdzia dla sprawców niż ofiar.

Mam wrażenie, że nasza akcja pokazała osobom świeckim drogę do ich emancypacji, dała im poczucie sprawczości.

Gdy patrzę na szereg zarzutów wobec abp. Głodzia, wydaje mi się, że powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności również w wymiarze prawa świeckiego. To pokazałoby nam wszystkim – duchownym, świeckim – że jesteśmy równi wobec prawa. Na razie mam wrażenie – i w takim poczuciu nie jestem odosobniona – że biskupi, w tym również abp Głódź, stoją ponad prawem. Zarówno kościelnym, jak i świeckim.

Gdy myślisz o tym wszystkim, co się dzieje w naszym Kościele, o tym, co robią – lub czego nie robią – biskupi, to bliższe jest Ci twierdzenie, że to są pojedynczy grzeszni ludzie, czy jednak, że nadużywanie władzy w jakimś sensie tkwi w DNA Kościoła?

Jak patrzę na posunięcia episkopatu, na to, jak różni biskupi podobnie reagują, na powstające dość żenujące komunikaty, to mam wrażenie, że problem jest systemowy i strukturalny. Polscy biskupi mają poczucie bezkarności. Gdy biskup jest ordynariuszem, to wie, że nic mu już nie grozi. W naszym kraju do tej pory nie było przypadku, żeby biskup został przeniesiony do stanu świeckiego. Nie pozbawia się ich urzędów, zaszczytów, honorów. W naszym episkopacie panuje kultura sekretu – biskupi nie występują przeciwko sobie, wzajemnie znają swoje tajemnice…

Każdy ma coś na każdego.

Tak. I m.in. dlatego oni tak trzymają się razem. Gdy rozmawiam o tym ze znajomymi, to pierwsze porównanie, które przychodzi na myśl, to „struktura mafijna”. Członkowie mafii są gotowi dokonać strasznych rzeczy, byleby nie upublicznić sekretów. To smutne, ale wydaje się, że episkopat działa – tylko w pewnym sensie, oczywiście – bardzo podobnie. Przynajmniej tak wygląda to z zewnątrz.

Mam wrażenie, że dopóki struktury kościelne nie będą bardziej transparentne, dopóki nie będzie więcej świeckich w kuriach – i na innych pozycjach niż sekretarki! – to nic się nie zmieni. Spójrzmy np. na przepisy wyboru biskupa – są tak nieprzystające do dzisiejszych czasów… Nikt tak naprawdę nie wie, nawet księża, jak to dokładnie przebiega. Teoretycznie jest tak, że nuncjusz wysyła kandydatury do oceny różnym osobom i dostaje z powrotem opinie. Potem wybiera według własnego mniemania trzy kandydatury, które przesyła do Watykanu – one przechodzą przez Kongregację ds. Biskupów i później papież dostaje dwie, trzy kandydatury (zawsze z jakąś tam sugestią), z których wybiera jedną.

My, świeccy, w ogóle nie mamy wpływu na to, kto będzie naszym biskupem. To też powoduje, że polscy hierarchowie są, jacy są. Czasem wygląda to tak, jak gdyby sposób doboru był taki: mierny, bierny, ale wierny. Polscy biskupi raczej nie są charyzmatyczni, nie pociągają za sobą ludzi, nie mają jakichkolwiek szczególnych zdolności menadżerskich. Gdy dodamy do tego brak transparentności, poczucie bezkarności – kiepsko to wygląda. To już taka równia pochyła, prawda?

Czy przez to wszystko nie czujesz wypalenia? Nie masz czasem chęci „rzucić tego wszystkiego w cholerę”?

Tak, niekiedy mam takie myśli. Zdarza mi się mówić: „Nie, no, to jest bez sensu, to jest tak skostniała, skamieniała struktura, że nie da się jej zmienić – to jest jak walenie w mur”. Bo były listy, petycje, pisma do nuncjatury i do Kongregacji ds. Biskupów, był nawet apel do papieża – i nic się nie zmieniło. Kościół hierarchiczny, instytucjonalny jest bardzo odporny na reformy

A czy da się oddzielić Kościół-instytucję od Kościoła-wspólnoty?

Cóż, w głowie zrobiłam sobie taki schemat i rzeczywiście oddzielam to od siebie. Frustruje mnie to, co robią biskupi, ale nie przekładam tego na swoje życie duchowe. Żyję w najwspanialszej parafii w Polsce – św. Mikołaja w Gdyni – i jest mi tu dobrze, tu odnajduję Chrystusa, tu widzę życie Ewangelią na co dzień. To jest autentyczny Kościół. Biskupi, kongregacje – to dla mnie elementy instytucji. To są dwa różne światy

Co Cię trzyma w Kościele?

Właśnie moja wspólnota. Choć ja nie należę do żadnej wspólnoty sensu stricto: charyzmatycznej, kontemplacyjnej czy modlitewnej – po prostu jestem zwykłą, szeregową parafianką. Ale bardzo dobrze się z tym czuję. Przy naszej parafii mamy spółdzielnię socjalną i food trucka, więc przed pandemią można było kupić pączki, pogadać z kimś przy kawie – po prostu żyć w parafii z innymi ludźmi, rzeczywiście jak we wspólnocie pełnej serdeczności. To właśnie poczucie wspólnotowości trzyma mnie w Kościele. Na pewno nie trzymają mnie w nim biskupi polscy, kongregacje…

Chociaż mam też poczucie przynależności do większego Kościoła powszechnego. Ale gdy o nim myślę, to nie myślę o hierarchach. Gdy mówię credo i wymawiam słowa o Kościele powszechnym, to czuję jedność z katolickim mieszkańcem Amazonii, z Wietnamką, która modli się gdzieś tysiące kilometrów ode mnie, z członkiem bardzo nowoczesnego i liberalnego Kościoła w Nowej Zelandii. Z takimi ludźmi czuję większą jedność, większą więź…

… niż z biskupami.

Tak.

A czy Kościół mógłby wyglądać inaczej? Jaka jest wymarzona dla Ciebie przyszłość Kościoła?

Gdy myśleliśmy nad protestami, to mieliśmy przed oczyma wizję diecezjalnych komisji, audytów, stworzonych przez świeckich. Mogłyby one pomagać w administrowaniu i nadzorować niektóre prace diecezji – wiemy przecież, że pojawiają się przeróżne problemy: od finansowych przez krycie pedofilii po mobbing. Ich lista jest bardzo długa. Takie zespoły audytorów mogły wchodzić do diecezji, w których dzieje się źle, pisać raporty i potem wspierać nowego biskupa. Taka jawność wiele by ułatwiła.

A Kościół moich marzeń to taki, któremu nie zależy na dobrach doczesnych. Który jest skupiony na misji ewangelizacyjnej. Który dostrzega bezdomnych, matki samotnie wychowujące dzieci, osoby niepełnosprawne – zwłaszcza osoby niepełnosprawne intelektualnie, którym nieraz odmawia się sakramentów. Gdyby Kościół się pochylał nad takimi sprawami…

Niedługo zostanie wybrany nowy biskup Gdańska. Jakie cechy powinien mieć według Ciebie?

Na wspomnianej grupie dyskusyjnej grupie, gdy rozmawialiśmy o naszym „idealnym biskupie”, większość osób napisała coś w stylu: „Chciałabym po prostu wierzącego biskupa”. Zatem ta poprzeczka nie jest wcale tak wysoko postawiona! Gdy patrzę na moich znajomych świeckich, to widzę wśród nich wiele osób, które są naprawdę dobrymi kandydatami na świętych. To osoby, które poświęcają masę czasu na pracę w hospicjum, z bezdomnymi, z osobami wykluczonymi w różny sposób. To osoby, które codziennie i żarliwie się modlą – autentycznie żyją Ewangelią. Gdy patrzę na naszych biskupów, to trudno jest mi znaleźć osoby przynajmniej w połowie tak dobre.

Chciałabym biskupa, którego mogłabym spotkać w SKMce, bo nie wozi się limuzynami po mieście. Który raz w tygodniu chodziłby do hospicjum, siedział z umierającymi ludźmi i trzymał ich za rękę – przecież dla tych osób świadomość, że jest z nimi biskup, najważniejsza osoba w tym lokalnym Kościele, i że ma dla nich czas, byłaby bardzo ważna! Chciałabym biskupa, który odwiedzałby ośrodki opieki dziennej dla osób z niepełnosprawnością intelektualną i sam wytarłby ślinę dzieciom niedomykającym buzi. Biskupa, który by zobaczył, że życie nie toczy się tylko w pałacach i urzędach – który wiedziałby, na czym polega życie świeckich, ich problemy i sprawy.

Marzy mi się Kościół bez pałaców. Z otwartym sercem i z rękami do pracy. Tacy też marzą mi się biskupi. Ale na razie tego nie widzę…

Tekst ukazał się w najnowszym numerze miesięcznika "Znak" (nr 786, listopad 2020).

Justyna Zorn inicjatorka protestów katolików świeckich Zadośćuczyńmy za krzywdy pod kurią w Gdańsku (listopad 2019 r.) oraz publikacji we włoskiej gazecie „La Repubblica” apelu do papieża Franciszka: Ojcze Święty! Odbuduj nasz Kościół! (czerwiec 2020 r.). Matka trzech chłopców, w tym jednego niepełnosprawnego. Prowadzi grupę wsparcia dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Działalność społeczną stara się łączyć z pisaniem doktoratu na Politechnice Gdańskiej. Pasjonatka Ameryki Łacińskiej, gdzie miała okazję mieszkać

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Justyna Zorn: Kościół moich marzeń nie skupia się na dobrach doczesnych
Komentarze (40)
~Jan Świątkowski
27 listopada 2020, 20:09
Jednym słowem Chrystus powinien spędzić życie np. wśród trędowatych. Każdy chce urządzac Kościół po swojemu,a to Bóg dał nam wolną wolę i patrzmy jak nasze talenty wykorzystujemy.
~Cтанислав Лaпинский
26 listopada 2020, 23:40
P. Justyno, jak Pani dąży do świętości?
BK
Beata K-M
26 listopada 2020, 23:18
Pani Justyno, faktycznie ma Pani szczęście mieszkać na terenie wspaniałej parafii. Ks. Jacek jest wzorem księdza i proboszcza. Niestety dla mojego proboszcza celem nadrzędnym jest kasa, w tym doskonale się rozumiał z bp. Głódziem. Dlatego czasami wpadam z gościną do waszej parafii na niedzielne msze chociaż blisko nie mam, to druga strona Gdyni.
PT
~Piotr T
26 listopada 2020, 07:24
Szkoda, że coraz mniej tu tekstów związanych z jakąkolwiek duchowością, czytając DEON( i pokrewne) można odnieść wrażenie, że w Kościele Katolickim nie ma już Boga i jedyna możliwość żeby wrócił to zmiana ustroju na demokracje, gdzie zamieniamy Ja hierarchy na więcej JA świeckich, pomijając wiarę i rozeznanie przez modlitwę, ten tekst dobrze pokazuje, że ani modlitwa osobista nie miała na celu poznania drogi, a raczej "narzucenie" swojego punktu widzenia, oraz "wspólnota" zapomniała po drodze do kurii zahaczyć o kościół albo protestować z różańcem? Z całym szacunkiem, ale jeśli chciałbym się dowiedzieć jak bardzo i dlaczego tak źle się dzieje w Kościele, pójdę do spowiedzi albo przełączę kartę na wyborczą(wersja dla ludzi którzy bardziej wierzą sobie niż świętości Kościoła w Chrystusie)
KS
Konrad Schneider
27 listopada 2020, 07:03
Przepraszam, ale odnosze wrazenie, ze czytalismy dwa inne teksty. Ja jestem poruszony duchowoscia pani Zorn, ktora po modlitewnym rozwazaniu zdecydowala sie na tak odwazne kroki. Problem polega na tym, ze nasi "pasterze" (zobach Glodz) zachowuja sie tak, jakby Boga w Kosciele nie bylo.
GG
~Gość Gościnnie
25 listopada 2020, 19:49
W wywiadzie nie ma ani jednego słowa krytycznego pod adresem ludzi z opozycji, (ze środowiskiem którym - mogę wywnioskować , że pani Zorn się identyfikuje) którzy byli w bliskich kontaktach z biskupami, których pani Zorn krytykuje. Nie ma ani słowa o Lechu Wałęsie, prezydentach Gdańska, panu Frasyniuku i panu Piniorze - przyjaciołach kard. Gulbinowicza, panu prezydencie Wrocławia Dutkiewiczu, panu śp. Adamowiczu, który przyjaźnił się z abp Głodziem i ks. Jankowskim. Pani Zorn nagle dziwi się, że biskupi są tacy, tacy i że stracili w jej oczach wiarygodność. A gdzie byli ci wszyscy wymienieni ludzie poprzedniej elity włądzy - którzy wiedząc o postepowaniach biskupów i prałatów NIE bojkotowali ich, tylko chodzili do nich na przyjęcia. Czy pani Zorn o tym nie wie?
RK
~Rob K
26 listopada 2020, 01:52
Czepialstwo z Twojej strony i tyle...
KS
Konrad Schneider
27 listopada 2020, 07:06
Czego Pan wlasciwie oczekuje od tego wywiadu? Poglebionej refleksji nad zblatowaniem warstw rzadzacych z przedstawicielami Kosciola, opartej o wieloletnie prace zrodlowe? Czy osobistej relacji odwaznej kobiety, ktora zdecydowala sie powiedziec "nie" wobec dranstwa i zaklamania?
GG
~Gość Gościnnie
27 listopada 2020, 13:11
Odważnej kobiety? Przepraszam, odwaga staniała !! Oczekuje pełnego obrazu sytuacji, a nie hipokryzji , wybiórczości, półprawd. Oczekuję zaprzestania bezmyślnego i nie potwierdzonego gadania o "rzekomym" konkubinacie tronu z ołtarzem. Przypomnę tylko, że podobnego, albo o wiele większego konkubinatu rządzących - z Kościołem - za Tuska, Komorowskiego, Kwaśniewskiego - już nie mówię o władzach lokalnych gdzie rządziła PO w latach - 1997-2015 jakoś NIKT nie krytykował i nie krytykuje. I to uznaję za półprawdy i hipokryzję.
KS
Konrad Schneider
27 listopada 2020, 18:54
~Gość Gościnnie: No to sie mylimy w odbiorze swiata. Dla mnie odwaga zawsze jest w cenie. Wie Pan, ja nie oczekiwalem od pani Zorn pelnego obrazu sytuacji, poglebionych studiow spoleczno-kulturalno-religijnych itp. Jej wypowiedz jest dla mnie cennym swiadectwem kogos, kto odwazyl sie dokonac czegos, czego wiekszosc katolikow nigdy nie bedzie w stanie zrobic. Tylko tyle i az tyle!
IK
~In Kab
25 listopada 2020, 19:34
Marzenie? Kościół jest zadaniem dla jego członków: papieża, biskupów i wiernych. A pani bawi się w marzenia. Nie wystarczy wymyślić nośny tytuł artykułu, przydałoby się, żeby miał sens! Marzenia jako takie pozostają w sferze myślenia, może lepiej byłoby Pragnąć Kościoła nie koncentrującego na materialnej sferze życia, nie pozostając jednak biernym obserwatorem? I proszę nie zapominać, że Kościołem jest również pani wraz z całym pani życiem.
KW
~ka we
25 listopada 2020, 22:18
Ta pani dużo jednak zrobiła - tyle ile jako świecka była w stanie... A co do marzeń, to mam wrażenie że to słowo robi się ostatnio modne i też reaguje na nie dość alergicznie, P.Franciszek też ostatnio marzy...., a ja myślałam że w chrześcijaństwie chodzi o realizm istnienia Boga.
WK
~W K
26 listopada 2020, 08:07
Dużo zrobiła? A jakie dobro z tej publikacji we włoskiej gazecie wyszło? To tylko osmieszanie Polski i polskiego Kościoła. Takie donoszenie na Polskę jak robią politycy w parlamencie UE. Bo czytali to inni ludzie, nie tylko Papież. Jeśli już trzeba było dotrzeć do Papieża to można było umówić audiencje lub rozmowę telefoniczną.
IK
~In Kab
26 listopada 2020, 11:04
Co? Zrobiła? Konkretnie? Bo krytyczne i niezbyt konkretne wywody niczego nie wnoszą poza prezentacją własnej osoby.
Piotr Ramza
25 listopada 2020, 18:23
Przyjdzie do Gdańska abp Jedraszewski to wszyscy będą zadowoleni....
ZK
~zasmucony katolik
25 listopada 2020, 14:03
Kiedys czytalem o aferze Stella Maris, bylo to chyba w Gdanskiej kurii, jakos o tym nic sie nie pisze, bylo blisko ogloszenia upadlosci i licytacji? Swietny, "pobozny" biskup Goclowski doprowadzil kurie do ruiny finansowej, potem poslali zolnierza, zeby wyprowadzil kurie z dlugow. Poklocilem sie z ksiedzem bedacym u nas na zastepstwie o to, bo mi mowil ze biskup sciaga haracz z kazdej parafi, proboszcz musi odpalac kurii 1500 PLZ miesiecznie, z tego pokrywa sie dlugi upadlej. Spytalem wiec ksiedza, kto ma te dlugi pokryc, czy zlicytowac koscioly plebanie? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniadze, w kosciele gdanskim tez. Ksieza chcieli zyc w luksusie a tu ktos im mowi, placcie solidarnie. Podziwialem abp Glodzia, czlowiek z mocna glowa, przekonal sie o tym nie jeden, a najbardziej Kwasniewski.
PS
~p s
25 listopada 2020, 17:39
Biskup Limburga wybudowal rezydencje, piekna, nie spodobala sie wiernym wanna za 15 000 Euro, biskup podal sie do dyspozycji Ojca Swietego, w Polsce broboszcz na wsi kupi sobie Porsche za 400 000, do dymisji sie nie podaje, Goclawski tez sie nie podal do dymisji. no ale Ojcem swietym byl Polak, ziomkom wiecej wolno.
BM
Beata Michalina
25 listopada 2020, 12:40
Jako gdańszczanka mówię, TAK. Mam również takie marzenie !!! Dziękuję Duchowi Świętemu że dał Pani odwagę !
GE
~Gost Ek
25 listopada 2020, 20:43
Wy w tym Gdańsku to puste kościoły macie i nie jest to bynajmniej wina aboa Głódzia. To z Gdańska pochadzą takie tuzy jak Wałęsa czy Tusk - pora więc pomyśleć o właściwej formacji młodzieży. Co do wywiadu to cóż, każdemu wolno mieć marzenia pani Zorn także, ale naprawdę nie każdy musi marzyć o tym samym. Zanim coś się zrobi najpierw trzeba premyśleć, komu to ma służyć, czy faktycznie chodzi o do to Kościoła... Nie rozumiem także czemu o abpie Głódzia wypowiada się pani Zorn w sposób jednoznacznie sugerujący, ze jest on czemuś winien... Jakieś dowody, wyroki, cokolwiek może ta pani przedstawić?
Danuta Hejduk
25 listopada 2020, 11:55
Pani Justyno, uśmiechnęłam się na to, że coś podobnego przeżywałam około 40 lat temu i wiem, że nic się nie zmieniło. Oczywiście Ewangelie mówią o bracie, który grzeszy i nie słucha napomnień, więc powinien być wykluczony ze wspólnoty. I to właśnie najbardziej boli, kiedy odkrywamy, że dryfujemy, odchodzimy od słowa Bożego w codzienności. Sytuacje patowe w moim życiu, gdzie nie mogłam ruszyć z miejsca, prowadziły do jeszcze mocniejszego zaufania Bogu. Naprawdę Pan Bóg jest wszechmocny i ma władzę nad nami wszystkimi i Bóg sobie z tym poradzi, w wiadomy sobie sposób. Nie możemy tracić nadziei, przyjdzie rozwiązanie. Jezu cichy i pokornego Serca, uczyń serca nasze według Serca Twego. Jezusie Synu Dawida ulituj się nad nami. Szczęść Boże.
IK
~In Kab
25 listopada 2020, 19:39
A co pani Danuta zrobiła poza marzeniem? Teraz też pani pisze, że PRZYJDZIE rozwiązanie. Pewnie cierpliwie pani na nie czeka, czeka, czeka... A tymczasem można trochę ponarzekać, przypiąć łatkę temu i owemu biskupowi, proboszczowi... Jakoś da się znieść to czekanie prawda? Tamto 40 lat minęło, miną i kolejne latka...
Danuta Hejduk
27 listopada 2020, 10:53
Wyobraźnia uderzyła do głowy ? Przykro mi. Nie przypominam sobie bym ubliżała proboszczowi czy biskupowi. Póki co jestem jeszcze zdrowa na umyśle:) A tak w ogóle, to z wypowiedzi które serwujesz wyciągam wniosek że żyjesz w rozdwojeniu. Stąd to trollowanie. A tu, by było jaśniej, jak zachowuje się troll- "metoda łowienia ryb na haczyk, błystkę, ponieważ troll „zarzuca haczyk”, poruszając kontrowersyjny temat, często niepotrzebnie, aby wywołać kłótnię."Miłego dnia.
JS
~Jan Serce
25 listopada 2020, 11:37
Myślę, że bardzo wielu (nie chcę napisać, że wszyscy, bo tego nikt nie wiemy) popełnia ten sam błąd. Chcemy organizować Kościół według naszych wyobrażeń. Ten błąd popełniają ludzie świeccy i duchowni. Każdy ma może dobrą wolę, ale każdy ma inne wyobrażenia i chce "przepchnąć" te swoje. W taki sposób budujemy instytucję Kościoła na własne wyobrażenie, a nie Kościół Chrystusa. Jedynym sposobem na zbudowanie właściwej struktury jest zbudowanie go na Bogu. I tutaj znowu nie na Bogu takim, jakim ktoś chce Go widzieć, ale na takim, jaki On na prawdę jest. Pytanie kogokolwiek (w tym biskupa, papieża, Pani z powyższego artykułu) jakiego Kościoła byś chciał, jest pytaniem miłym, ale z założenia błędnym. No chyba, że chcemy budować własny kościół... Ten post nie jest zarzutem do autora tekstu. Ten sam błąd popełniali bowiem tzw. ludzie Kościoła i to wiele razy. I dlatego dzisiaj jest, jak jest...
WK
~Wioletta Katarzyna
25 listopada 2020, 18:17
Zgadzam się w 100%. Kościół nie może być wg "moich marzeń". Kościół jest Chrystusowy i Kościół jest zamysłem Chrystusa i to On w Kościele gromadzi ludzi, On powołuje. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. I za nas grzeszników Chrystus Umarł, gdyśmy właśnie byli grzesznikami. Chrystus Żyje i "ma pod kontrolą" Kościół. Sam powiedział, że bramy piekielne go nie przemogą. Owszem, jeśli jest grzech to należy go wyznać i jeśli trzeba ponieść karę. Ale organizowanie manifestacji, na silę pokazywanie swojego "ja", wg mnie nie ma sensu. Ważne aby być blisko Boga i blisko ludzi. I nie prawda, że nie ma biskupów, którzy żyją Ewangelią na co dzień. Az drugiej strony Bóg patrzy na serce i z miłości będziemy sądzeni, a nie z naszych marzeń.
WK
~Wioletta Katarzyna
26 listopada 2020, 00:15
Jeszcze jako dopowiedzenie. Artykuł jest bardzo jednostronny. Skupiony jest na złej stronie działania ludzi Kościoła. Tak jak napisałam wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ale ile dobra zostało uczynione przez biskupów, o tym nic. To że biskup nie jeździ SKM-ka, nie oznacza od razu ze jest złym człowiekiem. Czy Autorka słuchała kiedyś patriotycznych homilii wspomnianego abp. Głódzia? Np. o historii Polski, o zolnierzach wykletych. Nie wiem każdy miałby tyle odwagi ile było w tych homiliach.
KP
~K P
26 listopada 2020, 09:20
Patriotyczne homilie Głodzia? A on sam je pisał? Problem polega na tym, że Głódź jest taką osobą, która całkowicie utracil)a autorytet i cokolwiek by nie powiedział na czyjąś korzystać to brzmi niewiarygodnie. Jest niewiarygodny. Obłuda. Jeśli dobrze mówi np o żołnierzaxh wyklętych to źle dla pamięci żołnierzy...
Danuta Hejduk
27 listopada 2020, 11:13
Nie zgadzam się z Panem. Tu nie chodzi o wyobrażenia, "marzenia", tu chodzi o fakty. Pan Jezus Chrystus nie marzył, tylko pokazał nam jak mamy żyć. Apostołowie spisali Ewangelie z faktów życia Jezusa Chrystusa i osób, które były z Nim w relacji, nie zawsze chwalebnych. Przypominam że Jezus Chrystus zginął za Prawdę jaką przyniósł na ziemię ludzkości. Oddał swoje życie. Nie przeinaczajmy tych faktów. I tego się trzymajmy a nie włączajmy filozofii, a może tak, a może siak. Pani Justyna moim zdaniem broni prawdy w Jezusie Chrystusie. Trudno, potrzebny jest radykalizm. Tego uczy nas Kościół Święty wraz z męczennikami za wiarę.
WK
~W K
28 listopada 2020, 10:55
Marzenie Autorki jest bardzo dobre i z pewnością Autorka jest także dobrą osobą ale budowanie Kościoła marzeń trzeba zacząć od dołu nie od góry. Ci "zli" biskupi nie od razu nimi zostali. Wcześniej była rodzina, szkoła, środowisko, parafia. To tutaj trzeba budować, zmieniać miłością a jak trzeba upomniec ale nie atakować. To jak postępujemy wobec swoich przyjaciół, rodziny, środowiska, procentuje na przyszłość. Więc zmianę na lepsze musi zacząć każdy z nas,ja także.
KM
~Krystyna M.
25 listopada 2020, 11:30
"Inicjatorka ... publikacji we włoskiej gazecie „La Repubblica”..." i wszystko jasne!
25 listopada 2020, 15:51
@Krystyna. Co jest dla pani nagle takie jasne ? Fakt, że ktoś współpłacił z własnych środków żeby przedrzeć się z błagalnym apelem do Papieża o zrobienie porządku wśród polskiego episkopatu wg pani świadczy o autorce źle ? Tak należy to odebrać pani " i wszystko jasne!" ?? Jeśli tak to bardzo pani współczuję.
KM
~Krystyna M.
25 listopada 2020, 18:38
@Jerzy 2. Przecież wiadomo, że La Repubblica to jest taka włoska Gazeta Wyborcza, tak jak Süddeutsche Zeitung jest Gazetą Wyborczą w Niemczech. Umieszczanie apeli do papieża w piśmie, które nie ma nic wspólnego z nauczaniem Kościoła, jest co najmniej dziwne. Panie Jerzy 2, te wczorajsze kursy są wciąż aktualne. Są jeszcze miejsca. Pozdrawiam.
25 listopada 2020, 20:00
@Krystyna M. I co z tego że to tamtejsza GW ? Ta treść była napisana w dobrej wierze i Kościołowi może się tylko przysłużyć a nie zaszkodzić ! Ale zaszkodzić mogą takie komentarze jak pani niestety. Robi pani dobrą robotę dla sekularyzacji i laicyzacji Polski ! Tylko tak dalej !
KM
~Krystyna M.
25 listopada 2020, 21:21
@Panie Jerzy 2, z tego wynika, że Panu zależy na sekularyzacji i laicyzacji, więc o co chodzi?
KW
~ka we
25 listopada 2020, 22:23
Tak to jest włoska GW ale uwaga! Papież Franciszek ją codziennie czyta...
26 listopada 2020, 08:32
@Krystyna M. Nic z tego nie wynika szanowna pani. Ale komentarze pani mają dość jasny cel - Wypędzić z kościoła kogo tylko się da. Jest pani na bardzo dobrej drodze. A może pani sama skorzysta z tych słynnych przez panią zachwalanych kursów?
IK
~In Kab
26 listopada 2020, 11:09
Ja tez czytam wiele opinii różnych stron. Czy to świadczy, ze ze wszystkimi się zgadzam? Czytamy i oglądamy wiele rzeczy, aby poznać stanowiska sobie przeciwstawne. Tylko tak można wyrobić sobie własne zdanie.
KM
~Krystyna M.
26 listopada 2020, 14:46
@Jerzy 2. Ależ Panie Jerzy 2! To Pan wczoraj zaczepił mnie pytając o kursy. Są na to dowody na jednym z wczorajszych forów. Ja tylko odpowiedziałam, ze są miejsca i tyle. I jeszcze jakaś Pani też się wczoraj o kursy pytała. Czemu więc Pan uważa, że osoba, która informuje o dobrych kursach, chce wyrzucać z Kościoła? Wręcz przeciwnie. Serdecznie pozdrawiam. Z Bogiem.
Danuta Hejduk
27 listopada 2020, 11:34
Nic bardziej mylnego. Skoro nie ma się tożsamości w Bogu, "stanowiska sobie przeciwstawne" nigdy jej nie zbudują.
SS
Sławetny Słodziak
25 listopada 2020, 10:47
Serio? Np. odsądzany przez Was od czci Arcybiskup Głódź regularnie odwiedzał chorych w hospicjum.
AM
~Andrzej Mackiewicz
25 listopada 2020, 09:29
"Jako świeccy, nie bardzo wiemy co mamy prawo zrobić" ... Hmmm, a :-) nie jest tak : "CO NIE JEST ZABRONIONE TO JEST ... - DOZWOLONE" ? Cytując klasykę, a nie cytując /naśladując "klasycznych (?) polityków" i potwierdzoną działaniami ich "falandaizację prawa" ... (tak to było?) ...