Klerykalizm i antyklerykalizm - dwie strony tego samego medalu?

Klerykalizm i antyklerykalizm - dwie strony tego samego medalu?
(fot. shutterstock.com)

Postklerykalizm - co za jakieś nowe licho? Nowe chyba nie, bo te dwa pierwotne duchy, klerykalizm i antyklerykalizm, zmagają się ze sobą jak świat religii długi i szeroki.

Natomiast postklerykalizm chcę rozumieć jako czas po walce, w której obydwie strony odniosły zwycięstwo, ale pyrrusowe. Klerykałom wydaje się, że ocalili swój model czy ideał Kościoła, choć chwilowo znajduje się on w defensywie, a antyklerykałom też się wydaje, że są górą, bo laicyzacja przecież nadal postępuje, choć nie tak, jakby wypadało sobie życzyć.

DEON.PL POLECA

Można jednak na to zagadnienie popatrzeć od innej strony i wtedy się okaże, że ani klerykałowie, ani antyklerykałowie nie mają racji, ani też postklerykałowie. Wszyscy oni bowiem doprowadzili chrześcijaństwo jedynie do ośmieszenia, do zbanalizowania.

Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy dostrzegli ten pat i zaczęli się zastanawiać, co to wszystko ma znaczyć. Mówiąc inaczej, zaczęli się zastanawiać nad sensem tego kryzysu.

Jednym z nich był filozof Leszek Kołakowski, który twierdził, że wbrew wszystkiemu "przynajmniej dla części wielkich problemów ludzkości nie  ma rozwiązań czysto technicznych czy organizacyjnych, że wymagają one tego, co Jan Chrzciciel nazwał metanoją, przemianą duchową. A tej przemiany z definicji nie można wywołać w sposób techniczny. Polega ona na uznaniu, że korzenie zła są w nas. W każdym z nas, zanim wrosną w instytucje i doktryny. Łatwo to powiedzieć, nie lubimy powtarzać takich banałów, zwłaszcza że bardzo trudno kierować się nimi w życiu.

Otóż metanoja w takim sensie jest ściśle związana z przewidywaniem apokalipsy. I dlatego świadomość apokaliptyczna Jezusa nie tylko nie traci znaczenia dla naszego świata, ale jest fundamentem naszej nadziei na jego przetrwanie" (Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny, Kraków 2014). Na czym więc polega owa świadomość apokaliptyczna?

Filozof mówi, że wszystkie wartości doczesne są przemijające. Co nie znaczy, że są nieważne. Ważne, ale pod warunkiem że nie stają się jedynym celem życia i nie przypisuje się im wartości absolutnej, wprost boskiej. Przy czym chodzi o wartości materialne, psychiczne i duchowe. W dzisiejszym świecie, twierdzi Kołakowski, tym celem stała się konsumpcja. I to ona jest bożyszczem klerykałów i antyklerykałów.

Ci pierwsi, klerykałowie, potrzebowali Boga w jednym celu: miał On zaspokajać ich egoistyczne potrzeby dobrobytu materialnego i duchowego. Pragnęli Boga, który, mówiąc za Karlem Rahnerem, będzie im kołysał dzieci, żeby nie płakały. Czyli potrzebowali też Boga, żeby zapewniał im dobre samopoczucie, zwane czystym sumieniem, i żeby parafował ich poczynania społeczno-polityczne.

Antyklerykałowie natomiast uważali Boga za przeszkodę w ustanawianiu świata, w którym człowiek będzie najwyższą wartością. Czyli zajmie miejsce Boga. Jak się to skończyło? Dwiema wojnami światowymi, przypomina Kołakowski.

Jeśli więc w postklerykalizmie jest jakiś sens, to ten, że uświadomił nam, iż Bóg skrojony na miarę naszych oczekiwań po prostu jest bożkiem, i to niezmiernie groźnym.

*  *  *

Tekst pochodzi z najnowszego numeru "Życia Duchowego" poświęconego tematyce post-klerykalizmu. Znajdziesz go tutaj >>

Obejrzyj również debatę "ŻD" na temat postklerykalizmu:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jacek Siepsiak SJ (red. nacz.)

„W czasach postmodernistycznych «postów» nie sposób nie zastanowić się nad postklerykalizmem” – czytamy we wstępie wprowadzającym do zimowego „Życia Duchowego”, w którym redaktor naczelny zauważa też: „żadnej religii […] nie można ograniczać jedynie do kapłanów,...

Skomentuj artykuł

Klerykalizm i antyklerykalizm - dwie strony tego samego medalu?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.