Kościół z powyłamywanymi zębami

(fot. Grzegorz Gałązka)
Tomasz Niemirowski

Na pytanie "Czy można upominać księdza a nawet biskupa?" (zadał to pytanie na portalu DEON.pl ks. Krzysztof Spławiński) , odpowiedź może być tylko jedna: oczywiście, że można, a nawet trzeba, gdyż żadne stanowisko i żadne święcenia nie chronią od błędów, które zwykle lepiej dostrzega otoczenie niż ten, kto je popełnia.

Mamy przecież w Piśmie świętym przykłady upominania (Gal 2, 14) oraz zachęty do tego (Ez 3, 17-20, Mt 18,15-17). Także bł. Weronika Nagroni upominała papieża Aleksandra VI, św. Brygida papieża Klemensa VI, a św. Katarzyna Sieneńska papieża Urbana V. Również Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że "miłość wymaga dobroci i upomnienia braterskiego" (nr 1829).

Z tego wynika, że wolno upominać przełożonych Kościoła, przecież im też należy się miłość. Tu jednak "zaczynają się schody". Ks. Krzysztof Spławiński pyta: "Czy dziś można szczerze krytykować Kościół, jego duchownych, bez większych konsekwencji? Mam nadzieję, że taka możliwość będzie się pojawiać, ale nie po to żeby Kościół niszczyć, ale w imię prawdy i miłości Go oczyszczać. (...) Bo są takie grzechy, które trzeba piętnować ze względu na dobro Kościoła lokalnego oraz powszechnego. Do tego jednak trzeba mieć ewangeliczną odwagę? Czy już ją mamy?"

Autor ma rację, stwierdzając, że do upominania, zwłaszcza przełożonych, potrzebna jest odwaga; można tu dodać inne zalety, np.: pokora, roztropność, życzliwość, współczucie, dostrzeganie dobrych stron upominanego itp.

DEON.PL POLECA

Oprócz tych cech, potrzebne jest jednak coś jeszcze; mianowicie stworzenie formalnych okazji czy warunków do upominania. A tego - jeśli chodzi o upominanie duchownych - w Kościele nie ma. Istnieje tekst soborowy dotyczący tego problemu: "Ludzie świeccy (...) mają możność, a niekiedy nawet obowiązek ujawniania swojego zdania w sprawach, które dotyczą dobra Kościoła. Odbywać się to powinno, jeśli zachodzi potrzeba, za pośrednictwem instytucji ustanowionych w tym celu przez Kościół i zawsze w prawdzie, z odwagą i roztropnością, z szacunkiem i miłością wobec tych, którzy z tytułu swojego świętego urzędu reprezentują Chrystusa" (KK 37).

Niewątpliwie "dobrem Kościoła" jest też właściwe postępowanie duchownych, a więc ludzie świeccy - a przecież nie tylko oni - mają prawo "a niekiedy nawet obowiązek" ujawniania swego zdania, także krytycznego wobec nich. Problem więc w tym, że potrzeba niewątpliwie zachodzi, ale Kościół nie ustanowił w tym celu żadnych instytucji. To wskazanie soborowe pozostało niezrealizowane i nie ma do niego żadnych przepisów wykonawczych. Tekst nie precyzuje też, kiedy ten obowiązek występuje, a kiedy nie.

W ogóle sprawa upominania i wyrażania swego zdania wobec przełożonych jest zaniedbana w Kościele, oto kilka przykładów:

Najważniejsze przykazanie to przykazanie miłości, a miłość polega na zaspokajaniu potrzeb i stawianiu wymagań. Miłość musi być wymagająca. Tymczasem mamy przykazanie kościelne: "Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła", a nie ma przykazania: "Stawiać wymagania kapłanom" - a przecież po tym pierwszym powinno przyjść też drugie.

Krytyka w Kościele nie jest popularnym tematem. Nie zachęca się do niej i nie uczy się jej. Nieraz słyszałem: "jeśli coś ci się nie podoba u księdza, to módl się za niego"; nigdy nie słyszałem zachęty ze strony władzy kościelnej: "jeśli ci się coś nie podoba u księdza, to idź i powiedz mu to".

Ponieważ w czasopismach kościelnych raczej nie ma krytyki duchownych, dlatego zostawia się przez to pole do działania dla czasopism antykościelnych. Czasopisma kościelne są przez to mniej ciekawe. Gdyby w nich była krytyka księży, straciłyby rację bytu gazety antyklerykalne. Są czasopisma, które o duchownych mówią wyłącznie źle, ale są i takie, które mówią o nich wyłącznie dobrze. Ani jedne ani drugie nie dają prawdziwego obrazu rzeczywistości.

W zakonach ślubuje się "czystość, ubóstwo i posłuszeństwo"; nowo wyświęcany kapłan ślubuje posłuszeństwo biskupowi, a kardynałowie nowo wybranemu papieżowi. Nikt nie składa ślubów odważnego wyrażania swojego zdania.

Upominanie nie jest modne: nikt w Kościele nie zachęca do upominania kapłanów oraz nikt nie uczy, jak to robić; nie ma rekolekcji, szkoleń czy warsztatów na ten temat.

Istnieje "apostolat Margaretka", który polega na systematycznej modlitwie za wybranego kapłana; nie ma "apostolatu upomnienia", który by polegał na zobowiązaniu się do zwracania uwagi kapłanowi na jego niedociągnięcia. Jeden z księży ujął to następująco: "jeśli jesteś żonaty, to żona ci powie, że jesteś głupi, a jak jesteś księdzem, to kto ci to powie?"

Kościół wypracował wiele form zaspokajania potrzeb duchowieństwa; zarówno materialnych (ofiary, stypendia mszalne), jak i duchowych (częste wezwania do modlitwy za kapłanów, misjonarzy, seminaria duchowne, itd.) - nigdy nie słyszałem wezwania: "jeśli coś robimy nie tak, to nam to mówcie", a tym bardziej; "macie obowiązek nam to powiedzieć!"

Składa się życzenia kapłanom i dziękuje za ich pracę przynajmniej w Wielki Czwartek i z okazji imienin, a nie ma żadnych okazji, aby ich upominać. Nie ma ustanowionego dnia, w którym obowiązywałaby zasada: "mówmy sobie prawdę, co do siebie mamy".

Nie chodzi o to, aby czytelnik po przeczytaniu mojego tekstu powiedział: "no tak, ma on trochę racji". Nie chodzi tylko o to, aby kogoś indywidualnie zachęcić do wyrażania księżom swoich opinii. Daję konkretne propozycje:

  • Umieszczenie w duszpasterskim programie Kościoła problematyki krytyki i upominania oraz wypracowanie konkretnych form, jak to robić, a zwłaszcza wychowanie do upominania, nie tylko w Kościele. Jest to na pewno ważny element budowania odpowiedzialnego społeczeństwa;
  • Ustanowienie Dnia Upominania na początku Wielkiego Postu - jako pomoc do rachunku sumienia - albo w Tygodniu Miłosierdzia, ponieważ jednym z uczynków miłosiernych względem duszy jest "grzeszących upominać".
  • Umieszczenie przy kościele skrzynki, do której można by wrzucać kartki ze swoimi uwagami. Raz na miesiąc byłyby one analizowane i omawiane przez proboszcza.
  • Udostępnienie forum internetowego parafii: pytania do proboszcza i jego odpowiedzi.
  • W trakcie wizyty kolędowej zwykle kładzie się na stole kopertę z pieniędzmi. Można poprosić parafian, aby do tej koperty włożono też kartkę z propozycjami i uwagami co do funkcjonowania parafii, a następnie omówić wszystkie postulaty.

Oczywiście, są to tylko ogólne sugestie, wymagające przedyskutowania i dopracowania szczegółów, ale konkretne sposoby nietrudno znaleźć, jeśli się tylko chce.

Podsumowując, można powiedzieć, że Kościół współczesny w Polsce można nazwać Kościołem z powyłamywanymi zębami, gdyż w stosunkach z przełożonymi w praktyce uczy raczej potulności, posłuszeństwa, przytakiwania, milczenia i tłumienia swoich uczuć niż asertywności, odwagi i obrony swojego zdania. Stwierdził to prof. Swieżawski, który w liście do Jana Pawła II napisał: "Im bardziej postępuję w latach, tym bardziej kocham Kościół, to arcydzieło Ducha Świętego, ale też coraz bardziej staję się antyklerykałem. (...) Odnosi się wrażenie, że księża i zakonnicy oraz zakonnice są wychowywani w strachu: boją się swoich wychowawców, a potem swoich przełożonych, a także wzajemnie, »aby się nie wychylać«."

Taka atmosfera w Kościele odbija się jak najbardziej na aktywności chrześcijan świeckich "w świecie". Zmarły niedawno kardynał Stanisław Nagy w jednym z wywiadów stwierdził: "Nie umiem powiedzieć, dlaczego katolicy w Polsce są tak mało śmiali i odważni". Moim zdaniem, częściowo wynika to z tego, że tak są wychowywani w Kościele, a czego Jaś się w Kościele nie nauczy, to i Jan w świecie nie będzie umiał. Trudno się potem dziwić, że takich chrześcijan nie bardzo widać we współczesnym społeczeństwie i że taka atmosfera nie przyciąga mężczyzn. A jeżeli "każda zdrowa wspólnota powinna cenić osoby zdolne do wyrażania krytycznych opinii, a z drugiej strony powinna tworzyć atmosferę, w której każdy może czuć się wolny w wypowiadaniu odmiennego zdania" (ks. W. Nowacki), to wynika z tego, że Kościół ma tu jeszcze dużo do zrobienia. Wypełnienie zalecenia Soboru i oficjalne ustanowienie konkretnych form i okazji upominania wydaje się bardzo potrzebne.

Tomasz Niemirowski - wykładowca filozofii i etyki w Krakowskiej Akademii im. A. F. Modrzewskiego. Autor książek o rozwoju człowieka i o psychologii chrześcijańskiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół z powyłamywanymi zębami
Komentarze (28)
S
sacdjo
11 września 2013, 13:55
Żenada. "Łubudubu, łubudubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. To mówiłem ja, Jarząbek". Nie dajcie wprowadzić w pułapkę niszczenia duchownych. Większość z nich, to ludzie według powołania Bożego do kierowania i pasterzowania Ludem Bożym. Ale czy owieczki są POSŁUSZNE? Tania to jest mądrość usprawiedliwiać własne grzechy grzesznością innych. Właśnie o to chodzi - kto kogo zagryzie. A przykrywką doskonałą, a wręcz oszustwem diabła jest robienie tego "w imię miłości". Tylko kto ma taką miłość? Ludzka jest zasze nie doskonała. ... Człowiecze! Od kiedy atakowanie, a nawet niesłuszne oskarżenia są "niszczeniem duchownych"? Nie znasz Ewangelii? A co czyniono ze Zbawicielem? Czyż nie na to samo mają być gotowi kapłani? Po tym właśnie można odróżnić autentycznego naśladowcę Zbawiciela od faryzeusza: ten pierwszy cieszy się nawet, czy wręcz szczególnie z niesprawiedliwych oskarżeń (bo czynią go one podobne do Mistrza), zaś ten drugi oburza się i obraża nawet wtedy, gdy chociażby upomnienie jest zasadne, bo jest zaślepiony w swej pysze i nie zamierza naśladować Zbawiciela.
J
jarząbek
11 września 2013, 13:07
Żenada. "Łubudubu, łubudubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. To mówiłem ja, Jarząbek". Nie dajcie wprowadzić w pułapkę niszczenia duchownych. Większość z nich, to ludzie według powołania Bożego do kierowania i pasterzowania Ludem Bożym. Ale czy owieczki są POSŁUSZNE? Tania to jest mądrość usprawiedliwiać własne grzechy grzesznością innych. Właśnie o to chodzi - kto kogo zagryzie. A przykrywką doskonałą, a wręcz oszustwem diabła jest robienie tego "w imię miłości". Tylko kto ma taką miłość? Ludzka jest zasze nie doskonała.
S
sacdjo
11 września 2013, 11:20
dla mnie SUUUPERRR tekst, potwierdza to, ze nie tylko ja sie zmagam z problemem milczenia na temat bledow czy zaniedban ze strony kaplanow, mnie rowniez nie wystarczy tylo modlitwa za ksiedza, czasem chce mi krzyczec. Ksieze, wstan i chodz, wstan i idz- wystaw Najswieteszy Sakrament wiernym nie tylko 0 12.30 a 20.30, odpraw Msze sw, nie uciekaj tak szybko z konfesjonalu, nie przepedzaj Matek Rozancowych spod kosciola, nie smiej sie z ludowej poboznosci, porozmawiaj czasem z wiernymi jak rowny z rownym, posluchaj rady, daj sobie pomoc w sprawach administracyjnych itd itd ... Buta, zarozumiałość i odporność na dobre rady i upomnienia nie są przywilejem duchownych, aczkolwiek są oni szczególnie narażeni na taką postawę z powodu szczególneg godności i pozycji. Zupełnie podobnie do faryzeuszy. Są zawody, gdzie jest dość podobnie, np. na szczytach wszelkiej władzy czy na uniwersytetach, także w rodzinach, czyli we wszystkich strukturach hierarchicznych. Problem polega na tym, że duchowni powinni być tak wychowywani - zarówno w seminarium, klasztorze, jak też przez całe życie - by się takowych pokus i zachowań faryzejskich wystrzegali i tym właśnie odróżniali się od świeckich zawodów hierarchicznych. Problem więc sprowadza się ostatecznie do życia duchowego duchownych. Po to właśnie mamy w Ewangeliach tyle sporów naszego Zbawiciela z faryzeuszami, tyle Jego pouczeń, tak wyraźny Jego przykład, byśmy stale robili rachunek sumienia i wystrzegali się faryzejskiej pychy i niepouczalności. Czyli problemem jest brak wystarczającego życia duchowego duchownych, i to aż po najwyższe stopnie władzy kościelnej.
S
sacdjo
11 września 2013, 10:57
Instytucja, czy przynajmniej pomysł dobry. Lecz obecny stan SJ świadczy niestety o tym, że ta instytucja albo tak została "soborowo zreformowana" Czy stan SJ został oceniony w oparciu o jednostkowe przypadki ? Tak się składa, że znam więcej jezuitów poza Polską niż w Polsce, aczkolwiek i ci ostatni są mi chyba ponad przeciętnie znani. Od niedawna mamy zresztą w Rzymie jezuitę w białej sutannie... To sporo, wystarczy, i bynajmniej nie chluba dla prawdziwych jezuitów, a świadczy dość dobitnie o stanie całego zakonu, niegdyś tak zasłużonego dla Kościoła, natomiast obecnie przodującego w perfidnej demolce.
P
pytający
11 września 2013, 10:33
Dlaczego księża i zakonnicy gdy idą na zakupy ubrani są w cywilne ubrania, nie spotkałem natomiast zakonnicy (z wyjątkiem niehabitowych) która by tak robiła. Kobietom zakonnicom nie wolno się przebierać w "cywilki" ale mężczyznom kapłanom, zakonnikom, biskupom już wolno? Jak mówić do księdza w cywilkach? Dzień dobry? A może nic bo on sie wstydzi....?
D
dona
11 września 2013, 09:52
Ksiadz w naszej parafii bardzo rzdko glosi Homilie,aby to robil postanowilismy chwalic go po kazdym kazaniu aby go zachecic do robienia tego czesciej a najlepiej zawsze podczas Mszy Sw.Postanowilam tez modlic sie za niego.Niestety nic to nie dalo,nasz ksiadz dalej nie mowi kazan.Zaluwzylam,ze jest bardzo wrazliwy na swoim punkcie i nie odwaze sie mu tego powiedziec wprost.
J
joanna
11 września 2013, 09:35
dla mnie SUUUPERRR tekst, potwierdza to, ze nie tylko ja sie zmagam z problemem milczenia na temat bledow czy zaniedban ze strony kaplanow, mnie rowniez nie wystarczy tylo modlitwa za ksiedza, czasem chce mi krzyczec. Ksieze, wstan i chodz, wstan i idz- wystaw Najswieteszy Sakrament wiernym nie tylko 0 12.30 a 20.30, odpraw Msze sw, nie uciekaj tak szybko z konfesjonalu, nie przepedzaj Matek Rozancowych spod kosciola, nie smiej sie z ludowej poboznosci, porozmawiaj czasem z wiernymi jak rowny z rownym, posluchaj rady, daj sobie pomoc w sprawach administracyjnych itd itd
Jadwiga Krywult
11 września 2013, 08:46
Instytucja, czy przynajmniej pomysł dobry. Lecz obecny stan SJ świadczy niestety o tym, że ta instytucja albo tak została "soborowo zreformowana" Czy stan SJ został oceniony w oparciu o jednostkowe przypadki ?
Jadwiga Krywult
11 września 2013, 08:44
Mam na myśli sytuacje, gdy np. ksiądz jest przekonany o tym, że przełożony nie ma racji. Czy taki ksiądz powinien milczeć? Oto jest pytanie. Ale drugie pytanie jest bardziej zasadnicze: czy taki ksiądz powinien raczej kierować pytanie "wyżej" w strukturze KK, np. do papieża, czy raczej biec ochoczo do redakcji medium publicznego, które jest niechętne Kościołowi? Jeżeli skieruje pytanie wyżej w strukturze KK, to może liczyć, że odpowiedź uzyska dopiero od Pana Boga na Sądzie Ostatecznym. Przykładów jest trochę.
11 września 2013, 01:15
@karolina Nie porównujmy Kościoła do korpo. 
K
karolina
11 września 2013, 00:54
Podobał mi się ten tekst, bo nie był zachętą do głupiej krytyki Kościoła i księży tylko dlatego, że to Kosciół i księża, lecz zachętą do przekazywania KONSTRUKTYWNEJ krytyki, czyli takiej, która ma przynieść poprawę, a nie zmiażdżyć krytykowanego - ja przynajmniej tak zrozumiałam ten tekst. Zastanawiam się jednak, czy brak konstruktywnej krytyki i wpadanie w skrajności - albo potępianie w czambuł albo siedzenie cicho - ma rzeczywiście źródło w Kościele. Ja w pracy niestety też nie potrafiłam powiedzieć szefowi, że wyśmiewanie się z innych pracowników nie jest ani moralne ani słuszne ani mądre. Bardzo mi wstyd, szczególnie ze była to praca dodatkowa (nie "na przeżycie"). Ale gdybym miała rodzinę na utrzymaniu, lepiej upomnieć i być moze stracić pracę czy nie upominać i czuć się nie w porządku...? Podziwiam ludzi mających rzadką odwagę własnego zdania i sama marzę o  byciu takim człowiekiem. Ale nasze środowisko niestety w ogóle nie sprzyja mądrej krytyce - ani w szkole ani w pracy ani w Kościele ani w rodzinie ani nigdzie. Trzeba by tak naprawdę zmienić mentalność ludzi, aby uzyskać większe efekty, a to zadanie trudne i czasochłonne
R
Robert
10 września 2013, 23:14
"Kościół z powyłamywanymi zębami" dlaczego tak piszesz, skąd pomysł na ten tytuł.....
10 września 2013, 23:11
Zarówno lekceważących problem, czyli żarliwych prześmiewców, jak i gorliwych obrońców braku własnego zdania zapytam: a co z możliwością podjęcia tematu "w górę"? Mam na myśli sytuacje, gdy np. ksiądz jest przekonany o tym, że przełożony nie ma racji. Czy taki ksiądz powinien milczeć? Oto jest pytanie. Ale drugie pytanie jest bardziej zasadnicze: czy taki ksiądz powinien raczej kierować pytanie "wyżej" w strukturze KK, np. do papieża, czy raczej biec ochoczo do redakcji medium publicznego, które jest niechętne Kościołowi?  Według mnie logika nakazuje raczej to pierwsze, niż to drugie. Oczywiście, pozostaje pytanie o moc odwoławczą wewnątrz struktur Kościoła Katolickiego. Ale pozostaje Papież. Oczywiście pozostaje pytanie, co - jeśli Papież zdecyduje tak, jak biskup. Otóż - pozostaje pytanie o wierność Jedynemu, któremu składało się ślub. Oczywiście, pozostaje pytanie, jak temu podołać. Otóż z pewnością z trudem. Ale może wtedy już pozostaje pytanie o wierność.
E
Ewa
10 września 2013, 22:10
jezuici maja dobrą instytucję: ustanawiany jest tzw. admonitor czyli jezuita, do którego każdy może pójść i pod sekrem nawet prosić, by zwrócił uwagę przełożonemu na jakieś niewłaściwe zachowanie  itp. episkopat mógłby ustanowić dla każdej diecezji takiego admoinitora a biskup dla każdej parafii... marzenia.... ... Instytucja, czy przynajmniej pomysł dobry. Lecz obecny stan SJ świadczy niestety o tym, że ta instytucja albo tak została "soborowo zreformowana", że praktycznie nie istnieje, albo jest perwersyjnie wykorzystywana dokładnie do przeciwnego celu... ... by instytucja taka jak ten "admonitor" działała dobrze trzeba zamiast krytykantów i zgorzkniałych narzekaczy, ludzi odważnych, szczerych i rozumnych a w strukturach kościelnych nawet świętych i z wyobraźnią... krytycy kościelnych spraw to zazwyczaj narzekacze i intryganci bez wyobaźni i wiedzy, PLOTKARZE i klienci tabloidów drukowanych i telewizyjnych i na nich bufor i filtr w postaci kogoś "nie przy i po piwie" jest genialnym rozwiązaniem...
S
sacdjo
10 września 2013, 20:35
jezuici maja dobrą instytucję: ustanawiany jest tzw. admonitor czyli jezuita, do którego każdy może pójść i pod sekrem nawet prosić, by zwrócił uwagę przełożonemu na jakieś niewłaściwe zachowanie  itp. episkopat mógłby ustanowić dla każdej diecezji takiego admoinitora a biskup dla każdej parafii... marzenia.... ... Instytucja, czy przynajmniej pomysł dobry. Lecz obecny stan SJ świadczy niestety o tym, że ta instytucja albo tak została "soborowo zreformowana", że praktycznie nie istnieje, albo jest perwersyjnie wykorzystywana dokładnie do przeciwnego celu...
S
sacdjo
10 września 2013, 20:30
~sacdjo Poddaję się rażony oczywistością i jasnością światła Wiary. Reprezentujesz sobą prawdy, których nie sposób podważyć. Chylę czoła i u stóp się ścielę przed Kościołem i Tobą który tak wiernie i godnie Go reprezentujesz. Dotarło do mojego rozumu, ale niestety nie dotarło do serca. ... Zakładając, że te słowa są szczere: Jeśli dotarło do rozumu, to już wiele, ponieważ - rozum to naturalna podstawa wiary katolickiej (podczas gdy sekty zaczynają od "serca" czyli uczuć, a na nich też tylko mogą skończyć, bo plecą niegodne zdrowego rozsądku absurdy), - jako że rozum według zdrowej antropologii jest najwyższą władzą duchową człowieka, które jest w stanie panować nad uczuciami. Teraz trzeba się modlić, oczywiście najlepiej w prawdziwej liturgii katolickiej (którą niestety powszechny obecnie paraprotestancki NOM nie jest). W autentycznej modlitwie rozum i serce współgrają, tudzież kształtują dobrą wolę. Czego też z serca życzę.
10 września 2013, 20:21
jezuici maja dobrą instytucję: ustanawiany jest tzw. admonitor czyli jezuita, do którego każdy może pójść i pod sekrem nawet prosić, by zwrócił uwagę przełożonemu na jakieś niewłaściwe zachowanie  itp. episkopat mógłby ustanowić dla każdej diecezji takiego admoinitora a biskup dla każdej parafii... marzenia....
(Z
(naprawdę) zafrasowany jan
10 września 2013, 19:56
~sacdjo Poddaję się rażony oczywistością i jasnością światła Wiary. Reprezentujesz sobą prawdy, których nie sposób podważyć. Chylę czoła i u stóp się ścielę przed Kościołem i Tobą który tak wiernie i godnie Go reprezentujesz. Dotarło do mojego rozumu, ale niestety nie dotarło do serca.
A
abc
10 września 2013, 19:33
Tylko co da takie upominanie? Obawiam się, że zupełnie nie wpłynie na księdza. Przykład; na Deonie był przez rok wałkowany artykuł pt. "Żeby się nie rozwiedli drugi raz". Wysuwano bardzo poważne zarzuty wobec kapłana prowadzącego duszpasterstwo związków niesakramentalnych, proszono o wyjaśnienia - i głucha cisza przez rok. Wreszcie pojawiła sie druga część tego artykułu, część wątpliwości została wyjaśniona, ale nadal nie wiadomo np. jaka jest podstawa błogosławienia Najświętszym Sakramentem ludzi żyjących w trwałym grzechu cudzołóstwa? Księża są ponad wszelką krytykę. Nie można im zwrócić uwagi, ba, nawet zapytać, bo nie odpowiedzą.
S
sacdjo
10 września 2013, 18:53
"jan" ... Ktoś tu znowu sporo namieszał i zabełkotał. Tymczasem już zwykła przyzwoitość nakazywałaby przynajmniej jasno określić, co się ma na myśli w tak poważnych zarzutach jak "kompleksy" i "pożeranie przyzwoitości, szacunku i prawdy". No cóż, belka we własnym oku... Aha. Słowa Pana Jezusa się wytarły... I nie przekonują... To chyba dlatego konieczne jest gawędzenie Bergoglio, który sobie skleca własną Ewangelię na publiczny użytek. Ponadto: Według zdrowej katolickiej teologii Tradycja jest nieodzownym źródłem poznania Prawdy czyli Jezusa Chrystusa, a nie jedynie jakąś dowolnie wymienialną interpretacją. W każdym razie jest źródłem o wiele pewniejszym niż jakieś niby homilie w Casa Santa Marta. I po prostu kłamiesz, człowiecze, mówiąc, że święci "mieli na pieńku" z Tradycją. Podajże przynajmniej jakieś przykłady, zamiast tak gołosłownie chlapać takimi bzdurami. W zasadniczych sprawach jak prawdy wiary nie musimy czekać do Sądu Ostatecznego. Ty, człowiecze, widocznie nie wiesz, czym jest S.O. w nauczaniu katolickim. Widocznie heretycko wręcz negujesz prawdziwość i nieomylność Kościoła Chrystusowego (oczywiście tego "przedsoborowego").
I
I
10 września 2013, 17:41
Levi, a nawróciłeś się dzięki wpisowi na Twój temat? Jeśli tak, to tylko trzeba być wdzięcznym.
jazmig jazmig
10 września 2013, 16:47
Sugeruję autorowi, żeby z asertywnością udał się do ludzi stanu świeckiego i nie zawracał głowy kapłanom, zakonnikom i zakonnicom. Natomiast wewnątrz struktur kościelnych ten problem rzeczywiście trzeba uregulować, byłoby jednak dobrze, żeby upominający mieli konkretne podstawy do stawiania zarzutów. Wyczyny ks. Lemańskiego są klasycznym przykładem zabierania głosu w sprawach, o których nie ma on pojęcia (in vitro), a co gorsza, głoszenie rzeczy sprzecznych z nauczaniem KK. Takiego upominania KK nie potrzebuje. Natomiast istnieją pewne problemy w KK, takie jak pedofilia. homoseksualizm i istniejęca podobno mafia homoseksualno-pedofilska wewnątrz struktur KK. Jest to poważny problem i nie ma zmiłuj. Albo zostanie on rozwiązany, albo rozwiązany zostanie KK. Jednakże czymś zupełnie innym są ambicje poszczególnych księży, którym uderza woda sodowa do głowy i zaczynają pouczać swoich biskupów oraz innych księży, a także pisać na nich donosy do władz kościelnych i do mediów. Byłopby dobrze, żeby taki księżulo wziął się do porządnej pracy duszpasterskiej i przestał zajmować się tym, o co go nikt nie prosił. Jest również konieczne, aby każdy ksiądz pamiętał o składanych przez siebie ślubach, w szczególności o ślubie posłuszeństwa swojemu bislkupowi i jego następcom, a także o ślubie celibatu oraz o tym, że cudzołóstwo jest grzechem ciężkim i powinno, moim zdaniem, wykluczać takiego grzeszika ze stanu kapłańskiego.
S
sacdjo
10 września 2013, 15:48
Bogu Dzięki za Kronikę Novus Ordo i jej redaktora Pana Piotra Ochwała, który nie boi się odważnie napomnieć księży i biskupów gdy trzeba i wskazać na rażące przykłady nadużyc liturgicznych. ... Akurat to jest rażący przykład jak pod przykrywką obrony prawdy można bez miłości i szacunku atakować Kościół, w którym się jest ku uciesze postępującej ateizacji. Czytałem ich posty bardzo często, do czasu ... ostatnio to zwyczajne sarmackie pieniactwo.. ... Przykrywka prawdy? Co to jest? Nie zna się słów Zbawiciela: "prawda was wyzwoli"? Od kiedy prawda jest atakowaniem Kościoła? To właśnie faryzejska obłuda przedstawicieli Kościoła jest główną przyczyną popadania wielu ludzi w ateizm, bo niestety znając co niektóre fakty, nie są w stanie uznać Kościoła za wiarygodny. Rozsądni ludzie nie oczekują, żeby duchowni byli aniołami, bo wiedzą, że to niemożliwe (choć wrogowie Kościoła właśnie promują takowe bzdurne oczekiwania tudzież odpowiednie rozczarowania). Normalni ludzie, ludzie dobrej woli są gotowi wybaczyć księdzu także jego słabości, jeśli widzą, że żałuje i stara się poprawić. Każdy normalny człowiek, zwłaszcza duchowny, jest i powinien być wdzięczny za zwrócenie uwagi na błędy i upomnienia, a nawet powinien o to prosić.
L
Levi
10 września 2013, 15:21
A propos Kroniki Novus Ordo, cel może i szczytny ale osiągany przez łamanie prawa. sposób kiepski. Sam kiedyś jako ksiądz znalazłem swoje zdjęcie z wyjazdu duszpasterskiego z młodzieżą na tej stronie. Mniej istotne szczegóły. Nikt nie zapytał czy może to zdjęcie skopiować na stronę KNO. Po prostu bezprawne łamanie praw autorskich.
A
Anzelm
10 września 2013, 14:37
Jestem sceptycznie nastawiony do propozycji zawartych w tekście. Kultura internetu nauczyła nas pseudo wolności i bezkarności. Publiczne upominanie zawsze ma coś z egoizmu i chęcie pokazania się (tak jak szanowni faryzeusze). Robienie z upominania okresowego show to też problem bo zacznie się zbieranie haków.  Obserwując poziom debaty w kościele zauważam, ze mamy tendencję do kalania własnego gniazda jakby nas to nie dotyczyło. PosypMY głowy popiołem razem. Kościół to my, a nie ONI i dopóki nie zrozumiemy tego proponowane przez autora rozwiązania nie będa miały dobrego wpływu.  Biblia podaje najlepsze rozwiązania (jak zwykle). Najpierw miejmy w sercu przykazania ,wg których żyjmy. Jeżeli sytuacja wymaga zwrócenia uwagi to zachowajmy kolejność (najpierw zainteresowany, później wobec przełożonego, a na końcu wobec ludzi). Nic nie prostuje jak stanięcie wobec człowieka, miejmy odwagę podpisywać się pod osądami.  Zachęcanie do publicznego "prania brudów" nie oczyści Kościoła. "Piłeczka" jest po stronie biskupów..
A
Anzelm
10 września 2013, 14:28
Bogu Dzięki za Kronikę Novus Ordo i jej redaktora Pana Piotra Ochwała, który nie boi się odważnie napomnieć księży i biskupów gdy trzeba i wskazać na rażące przykłady nadużyc liturgicznych. ... Akurat to jest rażący przykład jak pod przykrywką obrony prawdy można bez miłości i szacunku atakować Kościół, w którym się jest ku uciesze postępującej ateizacji. Czytałem ich posty bardzo często, do czasu ... ostatnio to zwyczajne sarmackie pieniactwo..
A
abi
10 września 2013, 14:25
Dziękuje za ten artykuł. Potrzeba tej przejrzystosci i autentycznosci zamiast zaleknienia i ciaglego spelniania oczekiwan innych.
M
Marian
10 września 2013, 14:03
Bogu Dzięki za Kronikę Novus Ordo i jej redaktora Pana Piotra Ochwała, który nie boi się odważnie napomnieć księży i biskupów gdy trzeba i wskazać na rażące przykłady nadużyc liturgicznych.