Kościół z powyłamywanymi zębami
Na pytanie "Czy można upominać księdza a nawet biskupa?" (zadał to pytanie na portalu DEON.pl ks. Krzysztof Spławiński) , odpowiedź może być tylko jedna: oczywiście, że można, a nawet trzeba, gdyż żadne stanowisko i żadne święcenia nie chronią od błędów, które zwykle lepiej dostrzega otoczenie niż ten, kto je popełnia.
Mamy przecież w Piśmie świętym przykłady upominania (Gal 2, 14) oraz zachęty do tego (Ez 3, 17-20, Mt 18,15-17). Także bł. Weronika Nagroni upominała papieża Aleksandra VI, św. Brygida papieża Klemensa VI, a św. Katarzyna Sieneńska papieża Urbana V. Również Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że "miłość wymaga dobroci i upomnienia braterskiego" (nr 1829).
Z tego wynika, że wolno upominać przełożonych Kościoła, przecież im też należy się miłość. Tu jednak "zaczynają się schody". Ks. Krzysztof Spławiński pyta: "Czy dziś można szczerze krytykować Kościół, jego duchownych, bez większych konsekwencji? Mam nadzieję, że taka możliwość będzie się pojawiać, ale nie po to żeby Kościół niszczyć, ale w imię prawdy i miłości Go oczyszczać. (...) Bo są takie grzechy, które trzeba piętnować ze względu na dobro Kościoła lokalnego oraz powszechnego. Do tego jednak trzeba mieć ewangeliczną odwagę? Czy już ją mamy?"
Autor ma rację, stwierdzając, że do upominania, zwłaszcza przełożonych, potrzebna jest odwaga; można tu dodać inne zalety, np.: pokora, roztropność, życzliwość, współczucie, dostrzeganie dobrych stron upominanego itp.
Oprócz tych cech, potrzebne jest jednak coś jeszcze; mianowicie stworzenie formalnych okazji czy warunków do upominania. A tego - jeśli chodzi o upominanie duchownych - w Kościele nie ma. Istnieje tekst soborowy dotyczący tego problemu: "Ludzie świeccy (...) mają możność, a niekiedy nawet obowiązek ujawniania swojego zdania w sprawach, które dotyczą dobra Kościoła. Odbywać się to powinno, jeśli zachodzi potrzeba, za pośrednictwem instytucji ustanowionych w tym celu przez Kościół i zawsze w prawdzie, z odwagą i roztropnością, z szacunkiem i miłością wobec tych, którzy z tytułu swojego świętego urzędu reprezentują Chrystusa" (KK 37).
Niewątpliwie "dobrem Kościoła" jest też właściwe postępowanie duchownych, a więc ludzie świeccy - a przecież nie tylko oni - mają prawo "a niekiedy nawet obowiązek" ujawniania swego zdania, także krytycznego wobec nich. Problem więc w tym, że potrzeba niewątpliwie zachodzi, ale Kościół nie ustanowił w tym celu żadnych instytucji. To wskazanie soborowe pozostało niezrealizowane i nie ma do niego żadnych przepisów wykonawczych. Tekst nie precyzuje też, kiedy ten obowiązek występuje, a kiedy nie.
W ogóle sprawa upominania i wyrażania swego zdania wobec przełożonych jest zaniedbana w Kościele, oto kilka przykładów:
Najważniejsze przykazanie to przykazanie miłości, a miłość polega na zaspokajaniu potrzeb i stawianiu wymagań. Miłość musi być wymagająca. Tymczasem mamy przykazanie kościelne: "Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła", a nie ma przykazania: "Stawiać wymagania kapłanom" - a przecież po tym pierwszym powinno przyjść też drugie.
Krytyka w Kościele nie jest popularnym tematem. Nie zachęca się do niej i nie uczy się jej. Nieraz słyszałem: "jeśli coś ci się nie podoba u księdza, to módl się za niego"; nigdy nie słyszałem zachęty ze strony władzy kościelnej: "jeśli ci się coś nie podoba u księdza, to idź i powiedz mu to".
Ponieważ w czasopismach kościelnych raczej nie ma krytyki duchownych, dlatego zostawia się przez to pole do działania dla czasopism antykościelnych. Czasopisma kościelne są przez to mniej ciekawe. Gdyby w nich była krytyka księży, straciłyby rację bytu gazety antyklerykalne. Są czasopisma, które o duchownych mówią wyłącznie źle, ale są i takie, które mówią o nich wyłącznie dobrze. Ani jedne ani drugie nie dają prawdziwego obrazu rzeczywistości.
W zakonach ślubuje się "czystość, ubóstwo i posłuszeństwo"; nowo wyświęcany kapłan ślubuje posłuszeństwo biskupowi, a kardynałowie nowo wybranemu papieżowi. Nikt nie składa ślubów odważnego wyrażania swojego zdania.
Upominanie nie jest modne: nikt w Kościele nie zachęca do upominania kapłanów oraz nikt nie uczy, jak to robić; nie ma rekolekcji, szkoleń czy warsztatów na ten temat.
Istnieje "apostolat Margaretka", który polega na systematycznej modlitwie za wybranego kapłana; nie ma "apostolatu upomnienia", który by polegał na zobowiązaniu się do zwracania uwagi kapłanowi na jego niedociągnięcia. Jeden z księży ujął to następująco: "jeśli jesteś żonaty, to żona ci powie, że jesteś głupi, a jak jesteś księdzem, to kto ci to powie?"
Kościół wypracował wiele form zaspokajania potrzeb duchowieństwa; zarówno materialnych (ofiary, stypendia mszalne), jak i duchowych (częste wezwania do modlitwy za kapłanów, misjonarzy, seminaria duchowne, itd.) - nigdy nie słyszałem wezwania: "jeśli coś robimy nie tak, to nam to mówcie", a tym bardziej; "macie obowiązek nam to powiedzieć!"
Składa się życzenia kapłanom i dziękuje za ich pracę przynajmniej w Wielki Czwartek i z okazji imienin, a nie ma żadnych okazji, aby ich upominać. Nie ma ustanowionego dnia, w którym obowiązywałaby zasada: "mówmy sobie prawdę, co do siebie mamy".
Nie chodzi o to, aby czytelnik po przeczytaniu mojego tekstu powiedział: "no tak, ma on trochę racji". Nie chodzi tylko o to, aby kogoś indywidualnie zachęcić do wyrażania księżom swoich opinii. Daję konkretne propozycje:
- Umieszczenie w duszpasterskim programie Kościoła problematyki krytyki i upominania oraz wypracowanie konkretnych form, jak to robić, a zwłaszcza wychowanie do upominania, nie tylko w Kościele. Jest to na pewno ważny element budowania odpowiedzialnego społeczeństwa;
- Ustanowienie Dnia Upominania na początku Wielkiego Postu - jako pomoc do rachunku sumienia - albo w Tygodniu Miłosierdzia, ponieważ jednym z uczynków miłosiernych względem duszy jest "grzeszących upominać".
- Umieszczenie przy kościele skrzynki, do której można by wrzucać kartki ze swoimi uwagami. Raz na miesiąc byłyby one analizowane i omawiane przez proboszcza.
- Udostępnienie forum internetowego parafii: pytania do proboszcza i jego odpowiedzi.
- W trakcie wizyty kolędowej zwykle kładzie się na stole kopertę z pieniędzmi. Można poprosić parafian, aby do tej koperty włożono też kartkę z propozycjami i uwagami co do funkcjonowania parafii, a następnie omówić wszystkie postulaty.
Oczywiście, są to tylko ogólne sugestie, wymagające przedyskutowania i dopracowania szczegółów, ale konkretne sposoby nietrudno znaleźć, jeśli się tylko chce.
Podsumowując, można powiedzieć, że Kościół współczesny w Polsce można nazwać Kościołem z powyłamywanymi zębami, gdyż w stosunkach z przełożonymi w praktyce uczy raczej potulności, posłuszeństwa, przytakiwania, milczenia i tłumienia swoich uczuć niż asertywności, odwagi i obrony swojego zdania. Stwierdził to prof. Swieżawski, który w liście do Jana Pawła II napisał: "Im bardziej postępuję w latach, tym bardziej kocham Kościół, to arcydzieło Ducha Świętego, ale też coraz bardziej staję się antyklerykałem. (...) Odnosi się wrażenie, że księża i zakonnicy oraz zakonnice są wychowywani w strachu: boją się swoich wychowawców, a potem swoich przełożonych, a także wzajemnie, »aby się nie wychylać«."
Taka atmosfera w Kościele odbija się jak najbardziej na aktywności chrześcijan świeckich "w świecie". Zmarły niedawno kardynał Stanisław Nagy w jednym z wywiadów stwierdził: "Nie umiem powiedzieć, dlaczego katolicy w Polsce są tak mało śmiali i odważni". Moim zdaniem, częściowo wynika to z tego, że tak są wychowywani w Kościele, a czego Jaś się w Kościele nie nauczy, to i Jan w świecie nie będzie umiał. Trudno się potem dziwić, że takich chrześcijan nie bardzo widać we współczesnym społeczeństwie i że taka atmosfera nie przyciąga mężczyzn. A jeżeli "każda zdrowa wspólnota powinna cenić osoby zdolne do wyrażania krytycznych opinii, a z drugiej strony powinna tworzyć atmosferę, w której każdy może czuć się wolny w wypowiadaniu odmiennego zdania" (ks. W. Nowacki), to wynika z tego, że Kościół ma tu jeszcze dużo do zrobienia. Wypełnienie zalecenia Soboru i oficjalne ustanowienie konkretnych form i okazji upominania wydaje się bardzo potrzebne.
Tomasz Niemirowski - wykładowca filozofii i etyki w Krakowskiej Akademii im. A. F. Modrzewskiego. Autor książek o rozwoju człowieka i o psychologii chrześcijańskiej.
Skomentuj artykuł