Ks. Boniecki: wystarczył wirus, żeby ksiądz przestał być potrzebny

(fot. Jacek Proszyk / CC BY-SA 4.0)
"Tygodnik Powszechny" / kk

„Czas, w którym się znaleźliśmy, można wiec potraktować jak kuracje z klerykalizmu. Nagle się okazało, ze ksiądz nie jest nam niezbędnie potrzebny do zbawienia. (...) co będzie, jak to się skończy?” - pyta redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

W obszernym wywiadzie opublikowanym w ostatnim numerze „Tygodnika Powszechnego”, ks. Adam Boniecki dzieli się swoimi refleksjami w czasie pandemii.

Ks. Boniecki zauważa, że początek epidemii i decyzja o ograniczeniu ilości wiernych w trakcie nabożeństw w kościele wywołała w nim pytania o to, czy ksiądz będzie jeszcze potrzebny po epidemii. „Po chwili przyszła kolejna: skoro jeszcze dwa tygodnie temu byłem potrzebny, to pewnie i teraz jestem. Jedną z naszych mszy transmitowanych z bazyliki św. Floriana obejrzało prawie osiemset osób. Tylu w naszym kościele jeszcze nigdy nie było. Gdyby przyszli, nie zmieściliby się” – zauważa Boniecki.

DEON.PL POLECA

Transmisja mszy „w niewidzialnej łączności z tymi, którzy w swoich domach się łączą przez internet” przypomina o samotności prezbitera przy ołtarzu. Ona z kolei jest szczególnie przeżywana. „W pustym pomieszczeniu, bez innych uczestników odczuwam wspólnotę z Kościołem, ze wszystkimi mszami, które na świecie się w tym momencie odprawiają. Nie jestem w centrum, bo jestem sam. Wtedy nie ma innego centrum poza Jezusem”.

Samotność jest doświadczeniem codziennym, które towarzyszy wielu osobom, nie tylko księżom. Istotne są także reakcje na bieżące problemy. „Na poziomie lokalnych wspólnot powinno się myśleć o najsłabszych. Natychmiast tworzyć bezpieczne przestrzenie dla osób, które są ofiarami przemocy – a ona w czasie narodowej kwarantanny straszliwie przybrała na sile. Ofiary skazane na przebywanie non stop z oprawcami nie mogą wezwać pomocy, nie mają dokąd uciec. Może gdzieś taką bezpieczną przestrzenią może być plebania albo dom parafialny? Ci, którzy nimi zarządzają, mówią dużo o wspólnocie. A wspólnota wymaga tworzenia ratunkowych struktur" – podkreśla redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

Osobnym, wstrząsającym zjawiskiem, jest anonimowość osób zmarłych w trakcie epidemii. „Codziennie słyszymy komunikaty o liczbie zmarłych. Jeszcze się dają objąć wyobraźnią, jednak jest coś przejmującego w sprowadzaniu tych śmierci do liczb. Jakbyśmy mówili o inwentarzu. Jakby tylko to było ważne, czy liczba ofiar wzrasta, czy maleje. Wymienia się czasem wiek i choroby towarzyszące. A przecież ci ludzie ze swoimi chorobami towarzyszącymi pewnie mogliby żyć jeszcze długo. Okrutne jest to sprowadzanie człowieka do statystyki. Przecież to był czyjś ojciec, matka, zostali jego bliscy” – zauważa ks. Boniecki.

Epidemia wpływa także na oblicze Kościoła. Zdaniem ks. Bonieckiego obecna sytuacja ukazuje wyraźnie, że duchowni przez lata koncentrowali się na „budowaniu fasady”, a nie budowie Kościoła z „żywych kamieni”. Świadectwem takiego myślenia są trwające trudności z myśleniem o obecności w kościele, albo dostępności do sakramentów.

„A teraz możemy spojrzeć na to, co dotąd robiliśmy. Ile wkładaliśmy wysiłku w to, żeby ludzie chodzili na niedzielne msze. Ile razy liczyliśmy rozdane komunie i na ich podstawie szacowaliśmy religijność Polaków. Na ogół nie informowaliśmy wiernych, że poniedziałek wielkanocny nie jest «świętem obowiązującym». Chcieliśmy, żeby ludzie przyszli do kościoła, nieważne, czy z potrzeby serca, czy z obowiązku. Teraz zachęcamy, by w niedzielę włączyli telewizor z mszą, żałowali za grzechy w samotności, przyjęli duchową komunię. Ten czas może nam pomóc uświadomić sobie, że komunia sakramentalna jest w istocie komunią duchową i w ogóle bardziej docenić wymiar duchowy. Oczywiście bez wpadania w przesadę” – podkreśla duchowny i dodaje, że nasze myślenie o katolicyzmie zdominowała obrzędowość, która „ma niewiele wspólnego z wiarą”.

„Czy praktykujący katolik to ten, który chodzi co niedziele do kościoła, co najmniej raz w roku przyjmuje komunie, wziął ślub i ochrzcił dzieci? Z Ewangelii wynika, ze kryterium katolickości to pójście za Chrystusem, naśladowanie Chrystusa. Praktyki maja być w tym pomocą. Niestety, zaczęliśmy z nich korzystać w sposób magiczny” – przyznaje Boniecki.

Obecny czas paradoksalnie pomaga jednak niezwykłemu odżyciu wiary. Wierni stworzyli Kościół domowy, zacieśnili siły małych wspólnot. „Przypominamy sobie, że zanim wybudowaliśmy świątynie, chrześcijanie spotykali się w mniejszych wspólnotach, często rodzinnych i przyjacielskich. Że być może te wspólnoty mogły na siebie bardziej liczyć. Były prawdziwsze?”.

„Czas, w którym się znaleźliśmy, można wiec potraktować jak kuracje z klerykalizmu. Nagle się okazało, ze ksiądz nie jest nam niezbędnie potrzebny do zbawienia. Co więcej, ze niektórzy księża nie są nam do niczego potrzebni w sferze «posługi słowa» – jak się lubi nazywać to, co mówią. Bo po prostu nie maja nic do powiedzenia. Zastanawiam się nad tym doświadczeniem, krótkotrwałym jeszcze: co będzie, jak to się skończy?” – pyta ksiądz Boniecki.

Całość rozmowy przeczytasz tutaj >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Boniecki: wystarczył wirus, żeby ksiądz przestał być potrzebny
Komentarze (23)
AW
~ania waliszko
8 maja 2020, 12:38
Gdy się siedzi w klasztorze, nic się nie robi, ma się zapewnione wszystkie zachcianki - to wtedy człowiekowi do głowy przychodzą głupie myśli i produkuje bzdury.
5 maja 2020, 14:21
Jeszcze jedno,. Klerykalizm, czyli rozumienie Kościoła jako (jedynie) struktur władzy to jeden problem. Drugim jest "rozmywanie wiary", ale tu odważnych do krytyki nie ma. No i te snobizmy, nieformalne układy, inteligenckie uroszczenia, cieplarniana atmosfera besserwiserów, c lepszych", "dojrzałych w wierze", całe to " tło", któremu tak blisko do klerykalizm i którego się nie zauważa... A przecież można pod prąd, samokrytycznie, pokornie ;są tego przykłady. Zawsze były.
5 maja 2020, 14:12
I znów o sakramentach nic lub źle. A pacjent zostanie uzdrowiony ze swoich chorób, prawdziwych i rzekomych, w ten sposób, że straci wiarę. PS Liturgia jako "miejsce doświadczenia Boga i Jego Łaski, Eucharystia jako szczyt i cel..., gdzież to wszystko się podziału?
AM
~Aldona Majewska
5 maja 2020, 13:25
Chrześcijaństwo nie jest religią etyki, ale religią spotkania. Bez spotkania Boga zostają tylko jakieś niezrozumiałe obrzędy, obyczaje, przyzwyczajenia. Cała reszta wynika z tego spotkania. Niestety wielu ludzi zostaje przy zewnętrznych obyczajach i nawet nie szuka tego spotkania. Albo dopiero po 30 latach z dobrej konferencji wysłuchanej w internecie dowiadują się "o co chodzi w chrześcijaństwie", zdziwieni, że przez 12 lat na lekcjach religii ani na żadnym kazaniu w kościele o tym nie słyszeli. Tutaj jest jeszcze bardzo dużo do zmiany w myśleniu i postępowaniu "ludzi uważających się za wierzących"....
GK
~Grzegorz Król
6 maja 2020, 13:17
Cóż to znaczy, że chrześcijaństwo nie jest religią etyki? Może mi pani łaskawie objaśni, bo najwyraźniej jestem w grupie tych, którzy "nie wiedzą o co chodzi w chrześcijaństwie"...
AM
~Aldona Majewska
7 maja 2020, 08:43
Istotą chrześcijaństwa nie jest przestrzeganie przykazań, bo jak nie, to Bóg się na nas obrazi. Jeśli ktoś nie spotkał Boga - w modlitwie, w słowie Bożym, w drugim człowieku - to nie doświadczył jego Miłości. Przestrzeganie przykazań wynika z doświadczenia tej Miłości i chęci trwania przy niej (pomimo wielu upadków). Niestety, najczęściej nie ma wtajemniczenia w wiarę, wprowadzenia w to spotkanie z Bogiem, tylko jest nauczanie wiadomości religijnych i przykazań.
AM
~Aldona Majewska
5 maja 2020, 13:24
Bardzo często jak sie rozmawia o wierze z ludźmi uważającymi się na "wierzących i praktykujących" można się zdziwić jak wiele jest w nich tego "myślenia magicznego": - im więcej "świętych" obrazów w domu, tym bardziej Bóg cię kocha, - zachęcanie ludzi niewierzących do ochrzczenia dziecka "na wszeli wypadek", "aby było zdrowe i się lepiej chowało", - bez obrzędu poświęcenie "koszyczka" na Wielkanoc, nie ma "prawdziwych" świąt Wielkiej Nocy, - wizyta księdza w ramach "kolędy" traktowana jako "8 sakrament", - wysyłanie "na siłę" dorastającego dziecka do przyjęcia sakramentu bierzmowania, bo może się przyda do ślubu, bo ochroni od nieszczęść, bo co ludzie powiedzą, a nawet nie chcą porozmawiać z dzieckiem o wierze, - odczytywanie nieszczęśliwych wydarzeń jako przejaw kary Bożej, np. sąsiad złamał nogę, bo ostatnio nie chodził do kościoła, itd.
GK
~Grzegorz Król
6 maja 2020, 13:22
Ale zdaje sobie Pani sprawę, że to retoryka protestancka? Obrzędy, rytuały, zwyczaje, sakramenty i sakramentalia - skoro to wszystko to wg Pani zabobon i magia, skoro święte obrazy nie są wg Pani święte, lecz "święte", to chyba czas udać się za księdzem Bonieckim na poszukiwanie wspólnoty religijnej, która jest od tego całego wsteczniactwa wolna, prawda? Nie mam nic przeciwko temu - niech każdy szuka szczęścia gdzie chce. Tylko proszę postawić sprawę uczciwie.
AM
~Aldona Majewska
7 maja 2020, 08:51
Tak - obrzędy, rytuały, zwyczaje, sakramenty - są ważne w życiu człowieka, jeśli go prowadzą do tego co jest ponad nimi - do Boga. Jeśli koszyczek wielkanowcny czy opłatek na święta jest istotą tajemnicy Wielkiej Nocy czy Bożego wcielenia, to chyba niewiele ma to wspólnego z chrześcijaństwem? Obrazy są poświęcone. Jeśli komuś obraz z określinym wizerunkiem czy przedstawieniem świętego, Maryji czy Boga pomaga się modlić - świetnie - niech z tego korzysta. Gorzej jak zaczyna modlić się do obrazu. Albo jeśli traktuje się obraz jak magiczny przedmiot, który zapewni mu przychylność Boga (dlatego im wiecej tym lepiej), to chyba wchodzimy już w obyczeje pogańskie? Podobniej jest niestety z traktowaniem sakramentów (często chrzest, bierzmowanie), które są przyjmowanie nie z wiarą (nawet słabą), ale z magią, że to nam zapewni szczęście, radość i dobrobyt.
AS
~Antoni Szwed
7 maja 2020, 21:34
"Gorzej jak zaczyna modlić się do obrazu." Nikt rozumny nie modli się do obrazka na ścianie, lecz modli się do Tego, na którego ten obrazek wskazuje. Wydumany, fałszywy protestancki argument i to jeszcze z XVI wieku.
AW
~ania waliszko
8 maja 2020, 12:44
o widzę, że pani ma jakąś swoją religię, choć raczej widzę tu osobę areligiją, która jest "bogiem" sama dla siebie, bo wszyscy są głupi, źle wierzą
WG
~Wojciech Gurzyński
8 maja 2020, 23:53
Jak interpretować poniższe kanony Prawa kanonicznego? Czy mówią one o oddawaniu czci osobom przedstawionym na obrazach, czy też raczej sugerują one by oddawać cześć świętym obrazom? Kan. 1188. Należy zachować praktykę umieszczania w kościołach świętych obrazów, by doznawały czci ze strony wiernych; jednakże mają być umieszczane w umiarkowanej liczbie i z zachowaniem właściwego porządku, aby nie wywoływały zdziwienia u wiernych i nie dawały okazji do niewłaściwej pobożności. Kan. 1189. Obrazy drogocenne, a więc wyróżniające się starożytnością, artyzmem czy doznawanym kultem, umieszczone w kościołach lub kaplicach dla odbierania czci ze strony wiernych, jeśli wymagają naprawy, nie mogą być nigdy odnawiane bez pisemnego zezwolenia ordynariusza, który przed jego udzieleniem winien zasięgnąć zdania biegłych.
AM
~Aldona Majewska
11 maja 2020, 12:44
Nakaz oddawanie czci obrazom nie oznacza uwielbiania ich. Święty Augustyn pisał: „słusznie zasłużyli na błąd ci, którzy nie szukają Chrystusa i Jego Apostołów w świętych księgach, lecz na malowanych ścianach. Nic też dziwnego, iż zwiodły ich pomysły malarzy”. Przyklękanie przed obrazem lub krzyżem jest oddaniem czci, ale nie kłaniamy się krzyżowi, czy obrazowi jako takiemu, a Bogu którego ma nam przypominać.
AZ
~Adam Z
5 maja 2020, 10:20
Signum temporis: Kadzidło nie - fajka tak.
RD
~Robertus Dianthus
5 maja 2020, 13:10
Benedykt XIV (który zresztą bardzo wyraziście wypowiedział się na temat moralizowania w tej sprawie), Pius X czy Jan XXIII też byli owym "znakiem czasów"? Nie ma to żadnego znaczenia czy fajka tak, fajka nie, jedynie ta pierwsza część (o kadzidle).
JS
~J S
5 maja 2020, 10:15
Czy ks. Boniecki promuje jakąś firmę nikotynową czy po prostu myśli, że będzie ładnie, godnie i medialnie wyglądać jako kapłan, paląc faję?
RD
~Robertus Dianthus
5 maja 2020, 13:15
Ciężko stwierdzić co myśli (nawet Kościół nie sądzi tego, co wewnętrzne), może to jakiś element wizerunkowy, w każdym razie ma do niego moralne prawo, bo mogę podać tutaj niezliczoną ilość przykładów papieży i świętych, którzy akurat w tym jednym się z księdzem Bonieckim zgadzali (i być może tylko w tym). Wygląda więc tak, jak i wyglądałby bez fajki.
GK
~Grzegorz Król
4 maja 2020, 10:54
Ksiądz Boniecki ma w jednym rację - taki "ksiądz" jak on rzeczywiście nie jest nikomu do zbawienia potrzebny, a wręcz może zaszkodzić rozsiewając takie wywrotowe idee, negujące de facto sens Mszy św. i rzeczywistego uczestnictwa w sakramentach, które wymagają szafarza w osobie kapłana. Może czas, by ksiądz Boniecki poszukał sobie nowej wspólnoty religijnej, w której nie ma "klerykalizmu" i "magicznych obrzędów" i najlepiej takiej, gdzie każdy sam sobie ustala prawdy wiary na własny użytek...
RD
~Robertus Dianthus
4 maja 2020, 21:33
Już chciałem napisać, że zawsze może grać na gitarce u Darskiego, ale tam też bywają "magiczne obrzędy"... :)
TS
~Taki Sobie
5 maja 2020, 12:37
Wykluczasz i stawiasz się wyżej wśród tych " lepszych" . Obyś się nie zdziwił, nie trzeba odejmować innym, żeby dodać sobie.
AE
~Adam Ewa
5 maja 2020, 15:56
O tyle też Jezus stał się poręczycielem lepszego przymierza. 23 I gdy tamtych wielu było kapłanami, gdyż śmierć nie zezwalała im trwać przy życiu, 24 Ten właśnie, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające. 25 Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi. 26 Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, 27 takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie7.(Hbr).7, 22-27. To Jezus "zbawić na wieki może... tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga". Jezus, a nie sakramenty, czy księża na mszy. Bo kapłanów nie ma już od czasu, gdy Jezus złożył ofiarę z siebie, będąc najdoskonalszymi: Ofiarą i Kapłanem, a "zasłona w świątyni rozdarła się na połowę"!
GK
~Grzegorz Król
6 maja 2020, 13:25
Ja nikogo nie wykluczam, proszę Pana. Ks. Boniecki wyklucza się sam bez mojej pomocy. Nie ja włożyłem w jego usta te wypowiedzi, które może Pan przeczytać powyżej.
AW
~ania waliszko
8 maja 2020, 12:40
Gratuluję, to samo myślę o Bonieckim, który działa na szkodę Kościoła