Marzy mi się Kościół bez podziałów

(fot. sxc.hu)
Paweł Kozacki OP

Fakt, że Polska się spartyjniła nie ulega wątpliwości. Co prawda, odkąd pamiętam były u nas rozmaite różnice, pęknięcia i podziały polityczne, ale od momentu rozpadu POPiS-u zaczął się nowy etap.

Wcześniej sympatie partyjne, które spotykałem wśród moich rówieśników, nie prowokowały do takiego zacietrzewienia i zaniku trzeźwego myślenia. Dziś nie liczy się wartość merytoryczna, ale fakt, czy ktoś należy do jednej czy drugiej partii, czy jest zwolennikiem takiego czy innego prezydenta. Nie muszę czytać komentarzy do kolejnych kontrowersji, by wiedzieć, co kto napisze. To, co zwolennicy PO przyjmą ze zrozumieniem, zwolennicy PiS-u będą z miejsca kontestować. Nawet jeśli kilka lat temu mówili i pisali dokładnie odwrotnie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a zasada Kalego (jak Kali ukraść krowa to dobrze, jeśli Kalemu ktoś ukraść krowa to źle) jest chyba najczęściej stosowaną zasadą w naszym życiu politycznym.

W takim klimacie merytoryczna dyskusja na jakikolwiek temat staje się niemożliwa, bo nieważne, co ktoś mówi, a kto coś mówi. Jak jest nasz, to poprzemy, a jak nie nasz, to będziemy zwalczać. Ze świecą trzeba szukać dziennikarzy i publicystów, którzy potrafią wznieść się ponad swoje sympatie i obiektywnie traktować rzeczywistość. W prywatnych rozmowach trudno spotkać ludzi, którzy są zdolni pochwalić działania PO i docenić poczynania PiS-u, z taką samą swadą skrytykować posunięcia Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. Prawda została przysypana zwałami polemik i sporów, pretensji i uprzedzeń.

Kościół też się dał wplątać

Nie przywoływałbym tej rzeczywistości, gdyby nie fakt, że myślenie partyjne przeniknęło także do Kościoła katolickiego. Nie chodzi mi o to, że katolicy mają różne poglądy polityczne, ale że mając różne wizje Kościoła, różne strategie duszpasterskie, różne przekonania teologiczne, walczą ze sobą i obkładają się anatemami z podobną zażartością jak politycy walczący o władzę. Wyssane z palca oskarżenia, krzywdzące uogólnienia, przeinaczanie cudzych wypowiedzi, osądzanie intencji, przypisywanie złej woli, oskarżenia o ciasnotę i konserwatyzm z jednej, a o rozmywanie wartości i liberalizm z drugiej, królują w świecie realnych i wirtualnych sporów między katolikami. Jeśli ktoś nie wierzy, niech zajrzy na dyskusje prowadzone na forach internetowych katolickich portali.

Te myśli nasunęły mi się, gdy w tych dniach zastanawiałem się nad kazaniem, które powiem w najbliższą niedzielę. Słowo dane w liturgii mówi o napięciu pomiędzy partykularnością a powszechnością, między prywatą a katolickim (uniwersalnym) podejściem do rzeczywistości. W pierwszym czytaniu wielką klasę pokazuje najpierw wielkoduszny Mojżesz, na którego naciska Jozue, by zabronił prorokować komuś, kto czynił to poza wyznaczonym miejscem i czasem: "Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha" - odpowiada Mojżesz. W scenie opisanej przez św. Marka zachwyca mnie Jezus, który słysząc, że apostołowie zabraniają komuś wyrzucać złe duchy w Jego imię, bo nie należy do grona uczniów mówi: "Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami".

Ostatnio przeczytałem wywiad z Ronaldinho, piłkarzem, uwielbiałem oglądać gdy grał jeszcze w Barcelonie. Prowadzący wywiad przypomniał fakt, gdy listopadzie 2005 roku piłkarz na stadionie Santiago Bernabéu strzelił tak piękną bramkę, że kibice drużyny przeciwnej, czyli Realu Madryt, zgotowali mu owację na stojąco. Nie pamiętam tego meczu, nie pamiętam bramki, ale przywołana sytuacja świadczy nie tylko o piłkarskim geniuszu Brazylijczyka, ale o wielkości kibiców Realu, którzy na ten moment potrafili wznieść się ponad partykularne sympatie, by docenić klasę i kunszt przeciwnika. Gdyby tak w polskim Kościele kibice różnych frakcji potrafili oklaskiwać tych, z których stylem się nie utożsamiają.

Ranicie naszą wrażliwość

Jeszcze nie wysłałem tekstu do redakcji Deonu, a już usłyszałem głosy, że moje marzenia nie przystają do rzeczywistości, bo nie biorę pod uwagę, że poglądy i działania poszczególnych osób i grup nie różnią się tylko stylem czy tonacją, ale są niewiernością wobec Magisterium Kościoła, nie zgadzają się z duchem ewangelicznym, a zatem niszczą wiarę ludzi i szkodzą Kościołowi. Dlatego trzeba dać im odpór i wykazać błędy i niewierności. Nie jestem za akceptowaniem wszelkich postaw, dziwactw i herezji. Jestem jednak takiej obronie przeciwny, jeśli jej styl przypominał będzie walkę politycznych kogutów.

Odwołam się do tego, czego doświadczyłem na własnej skórze. W Wielki Piątek tego roku studenci z krakowskiej Beczki przygotowali grób Pański, który wzbudził wiele kontrowersji. Osobiście ten wystrój bardzo mi się podobał. Pod wpływem brutalnej krytyki stanąłem w jego obronie. Potem kilka osób wytłumaczyło mi w sposób merytoryczny, co było w nim niewłaściwego, dlaczego taka aranżacja, jakkolwiek pomysłowa i pełna symbolicznych treści, nie powinna mieć miejsca. To było kilka osób, natomiast większość głosów wykazała się subtelnością cepa i kastetu. Klasztor i przeor, Beczka i jej duszpasterz zostali brutalnie skopani. Furia frondystów, będących w swoim mniemaniu obrońcami czci Jezusa Eucharystycznego, mogła mnie tylko umocnić w moich poglądach, a studentów zniechęcić do angażowania się w sprawy Boże. Gdy napisałem mojej znajomej rebelyantce, że ci "sprawiedliwi" przypominają mi faryzeuszy potępiających wszystkich, którzy nie są do nich podobni, usłyszałem, że "przyczyną niestosownej formy wypowiedzi wielu rebelyantów i tradsów jest poczucie zranienia, zaatakowania wartości, które dla nich są bardzo ważne. To są w większości bardzo młodzi ludzie, a tacy mają gwałtowne emocje i gwałtownie je wypowiadają. Poza tym mają poczucie bycia atakowanym, ośmieszanym, niewysłuchanym przez kościelny mainstream".

Problem polega na tym, że "młodzi i zaangażowani" z drugiej strony, mogą usłyszeć nie tylko od kościelnego mainstreamu, ale i od episkopatu, że Kościół otwarty jest już martwy, choć jeszcze zatruwa, a "Znak", "Więź" i "Tygodnik Powszechny" zostały, nie wiadomo kiedy, przejęte przez ludzi myślących zupełnie nie po katolicku. Zatem też mają prawo poczuć się atakowani, ośmieszani i wykluczani. Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy w Kościele będą biedni i atakowani przez jakąś okropną większość, a Kościół zainfekowany stylem politycznej naparzanki sam będzie miał poczucie prześladowania. Jeśli będziemy ten styl kontynuować, odeślemy na bezrobocie wszystkich palikotów, bo sami będziemy się zwalczać, sami rozmontujemy Kościół. Nie będziemy antyklerykał pluł nam w twarz! Sami sobie naplujemy! Jeśli każdy z nas nie postanowi sobie, że nie chce w takiej nawalance uczestniczyć, że chce się odciąć od stylu sejmowych debat, że Kościół to nie parlament, zostanie po nas pogorzelisko.

Marzenia ściętej głowy?

Bardzo chciałbym, byśmy w Kościele polskim sumiennie popracowali nad przyjęciem takich postaw, jakie reprezentowali Mojżesz i Jezus. Marzy mi się sytuacja, gdy w dyskusji o duszpasterstwie, ktoś pracujący indywidualnie albo w małych grupach doceni wysiłek duszpasterza, który potrafi skrzyknąć ludzi na masowe nabożeństwo, a ten, który dociera do tysięcy będzie się cieszył, że ktoś ma siłę, by godzinami rozmawiać z ludźmi. Marzy mi się sytuacja, gdy ktoś celebrujący z młodzieżą charyzmatyczną mszę św. pełną pieśni wielbienia, będzie przekonany, że jest rzeczą dobrą, iż obok nich są ludzie, którzy w innych środowiskach celebrują po łacinie mszę św. w rycie trydenckim. I odwrotnie, zwolennik tradycji nie będzie odsądzał od czci i wiary ludzi, którzy podnoszą ręce w czasie mszy, tylko ucieszy się, że imię Pańskie jest błogosławione.

Choć to nieprawdopodobne, ale marzy mi się sytuacja, gdy Radio Maryja będzie miało tyle klasy, by zareklamować ciekawy artykuł na łamach "Tygodnika Powszechnego", a "Tygodnik" będzie w stanie stwierdzić, że jakiś blok programów na toruńskiej antenie ma sensowny charakter. Chciałbym dożyć czasu, gdy na różnych łamach, antenach i w rozmowach będę mógł usłyszeć zdanie w rodzaju: "Nie zgadzamy się, ale podziwiamy", "Nie utożsamiamy się, ale zachęcamy do kontynuacji". Marzy mi się sytuacja, gdy człowiek zatroskany o Kościół, o ewangelizację ludzi niewierzących, o wzmocnienie wiary ludzi letnich, będzie szczerze mógł powtórzyć za Mojżeszem "Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha" i za Jezusem: "Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami".

I na koniec pozwolę sobie odpowiedzieć z góry na jeszcze jeden zarzut. Nie miałem zamiaru napisać sprawiedliwego tekstu, w którym opiszę, w jakich proporcjach kościelne partyjnictwo i atakowanie inaczej myślących występuje w poszczególnych tytułach, frakcjach i u poszczególnych osób. Chciałem tylko zauważyć, że ono w nas istnieje, że nas niszczy.

O. Paweł Kozacki OP jest przeorem klasztoru oo. dominikanów w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Marzy mi się Kościół bez podziałów
Komentarze (53)
T
tak
1 lutego 2013, 13:15
Marga, czy Kościół jest jeden, czy tyle ile krajów?
M
Marga
1 lutego 2013, 00:29
Masz coś przeciwko kobietom Witku drogi? Ja bym chciała, aby sakramentu chorych udzieliła mi kobieta; nie rozumiem też, dlaczego w polskim kościele szafarkami nadzwyczajnymi Komunii św. nie mogą być kobiety - w innych krajach nie ma takiego problemu... Szowinisci na Deonie mają się dobrze... Przykre...
M
MK
30 stycznia 2013, 10:10
Taki stan można będzie osiągnąć dopiero wtedy, kiedy wyzwolimy się z niewoli "państwa drapieżnego", w którym celem władzy jest dojenie obywateli (patrz 1/2013 "Rzeczy Wspólne"). Teraz sytuacja jest taka, że albo ten wyzysk wspieramy, albo się jemu przeciwstawiamy. Mowa w stylu "pogódźmy się za wszelką cenę", nie szkodzi, że doją, jest jak woda na młyn dla dojących. O to właśnie chodzi, żeby siedzieć cicho jak gdyby nigdy nic. Nie twierdzę, że w TP nie ma wartościowych treści.. pewnie znajdą sie takowe nawet w GW. Ale zamykanie oczu na to, że jest to narzędzie dojących służące do uciszenia katolików jest uciekaniem od realiów. Wspomnienie o TP na łamach RM byłoby więc legitymizacją takiego działania. To trochę tak jakby w podziemnej gazetce okupacyjnej pojawił się cytat z oficjalnej faszystowskiej gadzinówki, może czasem publikującej coś ciekawego. Oczywiście realia nie te same, zgoda.. ale mechanizm podobny. Także najpierw postarajmy się aby państwo było nasze, działające na rzecz swoich obywateli, a potem różnijmy się do woli. Pozdrawiam MK
W
witek
4 października 2012, 10:26
[Ot i owoce.. Gratulacje! Zatęsknisz za tą jak to określiłeś "narodowo-katolicką papką" jak leżąc na łożu śmierci będą do Ciebie dochodziły nawoływania z pobliskiego meczetu, który obecnie jest świątynią katolicką, a ostatniego namaszczenia będzie udzielała Ci.. kobieta! O ile zdąży, bo będzie miała do Ciebie kilkadziesiąt kilometrów.. Rozumiem, że jesień nadeszła, jesienne depresje i czarnowidztwo;) Polecam: ciepła kąpiel, dobra czekolada i modlitwa o umocnienie:) Witek
W
wstrząśniętyAleNieZmieszany
3 października 2012, 23:45
Doskonały tekst. Oby takich więcej na Deonie. Mam już dość tej narodowo-katolickiej papki. Ot i owoce.. Gratulacje! Zatęsknisz za tą jak to określiłeś "narodowo-katolicką papką" jak leżąc na łożu śmierci będą do Ciebie dochodziły nawoływania z pobliskiego meczetu, który obecnie jest świątynią katolicką, a ostatniego namaszczenia będzie udzielała Ci.. kobieta! O ile zdąży, bo będzie miała do Ciebie kilkadziesiąt kilometrów..
W
wstrząśniętyAleNieZmieszany
3 października 2012, 23:44
Doskonały tekst. Oby takich więcej na Deonie. Mam już dość tej narodowo-katolickiej papki. Ot i owoce.. Gratulacje! Zatęsknisz za tą jak to określiłeś "narodowo-katolicką papką" jak leżąc na łożu śmierci będą do Ciebie dochodziły nawoływania z pobliskiego meczetu, który obecnie jest świątynią katolicką, a ostatniego namaszczenia będzie udzielała Ci.. kobieta! O ile zdąży, bo będzie miała do Ciebie kilkadziesiąt kilometrów..
T
tak
2 października 2012, 17:43
Jest w tym coś naprawdę szokującego, że wierni zachęcają kapłanów aby trzymali się prawdy. Gdybym był kapłanem bardzo bym sie tymi głosami  przejął. Ale jeszcze księża nie nauczyli się słuchać wiernych. Ciągle słuchają samych siebie , za to niekoniecznie Objawienia.  Mam coraz mniej złudzień i coraz bardziej mi smutno. Gdzie są pasterze i prorocy?
X
xL
2 października 2012, 16:36
Kościół bez podziałów będzie tylko wówczas, gdy będzie oparty na PRAWDZIE i z niej wyprowadzał dobro, wszelki dialog albo np. miłosierdzie. TYLKO WÓWCZAS !
D
Daniel
2 października 2012, 15:31
Bardzo mądry artykuł, również moim marzeniem jest, żeby w końcu obie strony "w polskim Kościele" wyszły z okopów i dostrzegły, że "przeciwnik" chce dojść do tego samego BOGA, ale innymi ścieszkami.  Módlmy się o jedność Kościoła katolickiego w Polsce !!! 
D
Domynyk
2 października 2012, 13:43
 Mądry artykuł.Oby  stało się tak-abyśmy byli jedno :D
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
2 października 2012, 12:19
Kryzys zbliża się do takiego punktu, że wygeneruje zagrożenie z zewnątrz. Zjednoczenie nastąpi dopiero w obliczu zniewolenia i prześladowań.
M
monika
2 października 2012, 10:08
Mnie też się tak marzy. Dzięki Bogu nie jestem sama!
F
fan
2 października 2012, 09:42
Doskonały tekst. Oby takich więcej na Deonie. Mam już dość tej narodowo-katolickiej papki.
F
fan
2 października 2012, 09:42
Doskonały tekst. Oby takich więcej na Deonie. Mam już dość tej narodowo-katolickiej papki.
T
tak
1 października 2012, 16:25
XLeszek,  nie powinno nas obchodzić co myśli kłamca. On posługując się kłamstwem sam siebie niejako wykluczył.
X
x.sas.
1 października 2012, 16:03
 Przewrotnośc autora jest niesamowita:)... Tekst artykułu w sposób doskonały zaprzecza pragnieniu wyrażonemu w tytułe:)... 
M
mira
1 października 2012, 01:56
Ks. D. Piórkowski, nie chodzi mi o ocenę . Tym akurat zajmuje się Autor i Ksiądz. Chodzi mi o stwierdzenie oczywistego faktu jako warunku jedności: nie ma tam braterstwa, jedności gdzie , którakolwiek ze stron posługuje się kłamstwem. Jest to też kryterium obiektywne, stosunkowo łatwe do sprawdzenia. Stosunkowo łatwo jest ustalić, kto , która strona posługuje się kłamstwem i wskazać, że to ona utrudnia jedność w społeczeństwie. Zamiast tego Autor i Ksiądz udajecie, że wina stron jest równa. Przez taki relatywizm nic nie osiągniecie, a nawet stajecie się wrogami obu stron , ale być może męczennikami i „ludźmi stojącymi ponad tym” w swoich oczach. W rzeczywistości to nic nie daje. BARDZO WAŻNE SPOSTRZEŻENIE. Trzeba powrócić drodzy kapłani do takich zupełnie podstawowych słów jak: prawda i kłamstwo, dobro i zło. Sam relatywizm jest i kłamstwem i złem.
T
tak
30 września 2012, 23:38
Ks. D. Piórkowski, nie chodzi mi o ocenę . Tym akurat zajmuje się Autor i Ksiądz. Chodzi mi o stwierdzenie oczywistego faktu jako warunku jedności: nie ma tam braterstwa, jedności gdzie , którakolwiek ze stron posługuje się kłamstwem. Jest to też kryterium obiektywne, stosunkowo łatwe do sprawdzenia. Stosunkowo łatwo jest ustalić, kto , która strona posługuje się kłamstwem i wskazać, że to ona utrudnia jedność w społeczeństwie. Zamiast tego Autor i Ksiądz udajecie, że wina stron jest równa. Przez taki relatywizm nic nie osiągniecie, a nawet stajecie się wrogami obu stron , ale być może męczennikami i „ludźmi stojącymi ponad tym” w swoich oczach. W rzeczywistości to nic nie daje.
T
tak
30 września 2012, 23:37
Ks. D. Piórkowski, nie chodzi mi o ocenę . Tym akurat zajmuje się Autor i Ksiądz. Chodzi mi o stwierdzenie oczywistego faktu jako warunku jedności: nie ma tam braterstwa, jedności gdzie , którakolwiek ze stron posługuje się kłamstwem. Jest to też kryterium obiektywne, stosunkowo łatwe do sprawdzenia. Stosunkowo łatwo jest ustalić, kto , która strona posługuje się kłamstwem i wskazać, że to ona utrudnia jedność w społeczeństwie. Zamiast tego Autor i Ksiądz udajecie, że wina stron jest równa. Przez taki relatywizm nic nie osiągniecie, a nawet stajecie się wrogami obu stron , ale być może męczennikami i „ludźmi stojącymi ponad tym” w swoich oczach. W rzeczywistości to nic nie daje.
W
Wojtek
30 września 2012, 23:37
 No właśnie - kolejny artykuł który zamiast łączyć dzieli ale tak jakby "inteligentniej" - a może przewrotniej? Ciekawe, że diabolos znaczy dzielić...
P
poli-tolog
30 września 2012, 23:16
Zastanawialiście sie czasem,czy taka szczera i odwzajemniona nienawiść,jaka "łączy"PiS i PO,byłaby możliwa np.w relacji PiS-SLD/Ruch Palikota lub PO-SLD/Ruch Palikota?Niemożliwe,prawda?Nie aż tak. A wydawać by się mogło.że światopglądowo to te spory powinny iść na tych liniach.Tylko,że tu nie chodzi o światopogląd,tylko o zranione uczucia.PO i PIS to w końcu rozwiedzeni małżonkowie ze związku POPiS(a wcześniej narzeczeni z Solidarności),a wiadomo z jaką pasją po serii wzajemnych zranień można się nienawidzić i wzajemnie zwalczać. Pododnie ,niestety,jest z podziałami w Kościele.Łatwiej wybaczamy obcym,że są inni od nas niż naszym własnym domownikom.A,że jako Polacy,nie mamy tradycji pięknego różnienia się i ulegamy odwiecznej pokusie przerabiania innych na własną modłę,jesteśmy podzieleni na tygodniki powszechne i toruńskie radia. Mnie najbardziej boli to,że zarówno w polityce,jak we wspólnocie Kościoła,zarzucamy inaczej myślącym:podstępne motywy/zdradę/manipulację/brak wartości etc.Jakoś trudno nam przyjąć do wiadomości,że ktoś inny też chce dobrze,kocha Kościół i Polskę,tylko ma nieco inny pomysł na to czy na tamto.
C
Cypis
30 września 2012, 23:06
 Kolejny artykuł który zamiast łączyć, dzieli. Zdanie "To, co zwolennicy PO przyjmą ze zrozumieniem, zwolennicy PiS-u będą z miejsca kontestować." zdradza poglądy autora artykułu. Tymczasem Kościół powinien uwolnić się od polityki. Koniec z wykorzystywaniem religii do celów politycznych. Po obu stronach barykady Po-PiS. Ludzie odwracają się od Kościoła głównie przez podziały na tym tle.
Dariusz Piórkowski SJ
30 września 2012, 22:44
Do tak, by ocenić, czy ktoś mówi prawdę, najpierw trzeba go wysłuchać, a nie zakrzykiwać. Na początku jest słuchanie, a nie ocena z góry, która wyklucza słuchanie.
T
tak
30 września 2012, 22:01
Ks. D. Piórkowski SJ z 012-09-29 20:05:34 Zapomniał ksiądz w tej zachęcie abyśmy słuchali siebie nawzajem jednak postawić najistotniejszy warunek: mianowicie, że wszyscy zobowiązani są mówić prawdę. Dyskusja nie jest możliwa gdy używa się kłamstwa . To kłamstwo dzieli, a prawda ludzi dobrej woli może jednoczyć. I tylko ona. Do Autora, Historia Kościoła to historia ciągłych walk i konfliktów wewnętrznych od czasów Chrystusa po dzień dzisiejszy. Kreślenie kompletnie nierealnych marzeń niepotrzebnie wywołuje frustrację u naiwnych, a zażenowanie znających historię: marzy mi się, żeby wszyscy ludzie mogli nieoddychać wtedy nikt by nie utonął. Byłoby więc samo dobro.
A
Arabeska
30 września 2012, 21:09
Podpisuję się pod tytułem artykułu,również o tym marzę i na początek zacznę od siebie. Właściwie jakiś czas temu zaczęłam uważniej przyglądać się temu,czy szufladkuję ludzi ze względu na poglądy,czy staram się zrozumieć punkt widzenia adwersarza i czy zauważam pozytywne jego cechy,czy tylko błędy.Biję się w piersi,niestety często łatwiej było mi tego nie robić.Staram się pracować nad tym, ale to trudna droga,dlatego życzę sobie i innym wytrwałości(ziarnko do ziarnka...).
B
Beata
30 września 2012, 20:02
Mądra zasada: "W sprawach najważniejszych jedność, w wątpliwych wolność, we wszystkim miłość."
A
Andrzej
30 września 2012, 19:59
Słowo Boże wzywa nas do bycia trzeźwo myślącymi i stąpania po ziemi. Dlatego mamy oceniac po owocach. Jeżeli ludzie z PO (posłowi, radni), którzy są  katolikami popierają w sposób otwarty lub dając tylko pozwolenie przez brak sprzeciwu takim inicjatywom jak in vitro, związki partnerskie, i wiele innych (działanie Pana Palikota). To katolik wierny kościołowi (ewangelii ) nie może tego akceptowac. Postawa Radia Maryja i o. Tadeusza Rydzyka jest ewangeliczna i stawia w prawdzie , nie idzie na kompromisy, które tak wielu z nas (również to piszący) chciałoby czynić. I to jest piękne to pociąga bo to Chrystusowe. Szacunek dla Radia Maryja i o. Rydzyka. Ten człowiek nie teoretyzuje, nie marzy tylko poprzezRadjo Maryja i TV podnosi z dna prostych ludzi którzy zostali pozostawieni samymi sobie  (a są bardzo poranieninprzez komune, wojnę i itd.). Prze z Radio i Telewizję tak jak może wchodzi to tych domów  i dzieki temu chociaż odrobina ewangeli może tam się pojawić.  I na koniec prośba: Nie oceniajmy o.Rydzyka poprzez doniesienia w prasie typy GW, Onet itp. bo to są po prostu kłamstwa mijajace się z prawda . Sprawdzmy u żródeł u ludzi którzy go znaja itp. Szczególny to apel do księży którzy się tutaj wypowiadaja i katolików. Po owocach ich poznacie a radjo ma Owoce Ewangeliczne Taka jest prawda
S
solidarny
30 września 2012, 18:43
Tekst super. To oczywiste, że media o Rydzyka odpowiadają na potrzebę bezpieczeństwa. Wiele ludzi czuje się zagubionych, nie wie, jak się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Nie wszystkim się udało, są rozczarowani i ktoś, ich zdaniem, jest temu winien. Jak znajdziesz winnego, a siebie wybielisz, to jakoś łatwiej żyć. O. Tadeusz uderza ciągle w te tony, że u nas jest bezpiecznie, prawdziwa Polska, prawdziwe media, prawdziwy katolicyzm, a reszta to barachło. Trochę tych ludzi rozumiem, ale tylko trochę, bo granie na lękach i niepewności długo nie pociągnie.
CR
Cape Ross
30 września 2012, 18:08
 Czarek - zgadzam się z Tobą. 
C
Czarek
30 września 2012, 16:10
Bardzo dobry, odważny artykuł. Takie spolaryzowanie w Kościele nastąpiło z winy osób deklarujących się jako katolicy (nie jest wynikiem działania niekatolików). Ostatnio przeczytałem komentarze do informacji sprzed wielu miesięcy o śmierci Arcybiskupa Józefa Życińskiego... Skala nienawiści, osądu, satysfakcji ze śmierci tego Biskupa jest porażająca i jest antyświadectwem dla niewierzących. Nienawiść w społeczeństwie przeniosła się do Kościoła. Spolityzowanie hierarchii kościelnej skutkuje spolityzowaniem postaw osób świeckich. Wiara w tym ujęciu stała się religią, w dodatku polityczną, a nie osobową relacją z Bogiem. A przecież chrześcijan powinno poznawać się po miłości jaką darzą innych ludzi, również wrogów. Nie potrafimy traktować ludzi z szacunkiem i miłością. Moim zdaniem Kościół nie potrzebuje "obrońców wiary" dzielących ludzi na prawdziwych katolików i nieprawdziwych, "pedałów", "liberałów", "Polaków" i "Niepolaków", widzów Faktów w TVN, czytelników GW oraz widzów Telewizji Trwam i czytelników Naszego Dziennika, zwolenników PO i PiS oraz ludzi, którzy skandują "kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam"... tylko ludzi, którzy wybierają Boga. Na razie jako wspólnota jesteśmy często zgorszeniem dla osób niewierzących.
H
halo
30 września 2012, 15:44
 A może to jednak nostalgia za czasami komunizmu, kiedy wrog byl nazwany, czaił sie w mroku? Teraz nagle okazało się że świat nie jest czarno bialy i niektorzy się tym sfrustrowali i się w tym pogubili. Stan wojenny wbrew pozorom dawal swoiste poczucie jednosci i bezpieczeństwa, jedność, bo wszyscy bali się jednakowo, jednakowo niczego nie mieli i bezpieczeństwa - bo jak się było wśrod "swoich" w rodzinie, kościele, to wiadomo bylo co kto myśli i co powie... a teraz nagle mozna myślec wszystko co bylo wcześniej zabronione. I jak się w tym połapać? Stare nawyki i zachowania pozostały a poza tym - wzburzone morze i pustka. A jeszcze dominikanie wyjęli hostię z monstrancji i teraz nawet lud tego nie wie gdzie im sie Pan Jezus podział..."nie ma go tu zmartwychwstał"  - po prostu nas to przerasta.
S
Smutna
30 września 2012, 14:19
  Ja byłam 7 lat w SNE w ....., a teraz wewnątrz szkoły kłótnie. Najgorsze, że nie ma dyskusji, ale jest właśnie tak, jak w tym artykule :-((( Nie będę pisać, aby nie gorszyć :-((( Można się tak zakochać w misji głoszenia Słowa, że można nie widzieć, że zabijam przy tym brata. Można zakochać się w MISJI a nie kochać człowieka:-((( A do tego raniące drugiego człowieka modlitwy w stylu: "Panie Boże... za tych, co pobłądzili". Faryzeizm :-((( Celnicy i prostytutki będą przed nami w raju....
AN
Artur Nowicki
30 września 2012, 09:20
Podzielam poglądy ojca Pawła. Dobry tekst. Wspieram te tezy cytując po raz "enty" ojca świętego.Benedykt XVI w "Jezusie z Nazaretu" opisując pokusę władzy, przedstawioną Jezusowi przez szatana piszę tak " Jej rzeczywista treść staje się widzialna,kiedy patrzymy,jak na przestrzeni histori przybierała ona ciągle nowe kształty.Chrześcijańskie cesarstwomusiłowało od razu uczynić wiarę politycznym czynnikiem jedności Cesarstwa.Królestwo Chrystusa powinno przecież przybrać kształt politycznego królestwa i błyszczeć jego blaskiem.Bezsilności wiary,ziemskiej bezsilności Jezusa Chrystusa,trzeba pomóc,dając im władzę polityczną i wojskową.Poprzez wszystkie wieki ciągle na nowo w różnych odmianach powracała pokusa umacniania wiary z pomoca władzy,i za każdym razem groziło niebezpieczeństwo zduszenia jej w objęciach władzy.Walkę o wolność Kościoła,walkę o to,żeby królestwo Jezusa nie było utożsamiane z żadną formacją polityczną trzeba toczyć przez wszysykie stulecia.Bo w ostatecznym rozrachunku cena,jaka płaci się za stapianie się wiary z władzą polityczną,zawsze polega na oddaniu się wiary w służbę władzy i na konieczności przyjęcia jej kryteriów".
B
barbara
30 września 2012, 08:18
Niektórym zamazuje się różnica między polityką a religią. Ale to nawet nie są podziały polityczne, ale kogo lubię, kogo nie lubię. Bo się ciągle podjudza, wyklina, przypina łatki różne, szuka winnego. Jak tego ludzie ciągle szukają, to juz się później nie zastanawiają, kim ten lub tamten człowiek jest. Dziękuję za ten wyważony tekst.
M
mirka
29 września 2012, 23:49
Świetny tekst. Tak, szkoda, że Ojciec częściej tutaj nie pisze.
M
Martinooo
29 września 2012, 23:19
Kolejne kwestie: "(...) "Znak", "Więź" i "Tygodnik Powszechny" zostały, nie wiadomo kiedy, przejęte przez ludzi myślących zupełnie nie po katolicku" - ależ wiadomo kiedy, nawet bardzo dobrze. "TP" stąpał po granicach ortodoksji od czasów swojego założenia (pamiętnych słów JPII wobec Turowicza chyba nie muszę przytaczać); apogeum kalania własnego gniazda to jednak czasy współczesne, zwłaszcza naczelnego ks. Adama Bonieckiego. Gdy przeczytałem zdanie o tym, jak osoby popierające powyższe gazety są niby wykluczani, wybuchnąłem śmiechem. Otóż wręcz przeciwnie - są stawiani na piedestale i hołubieni przez wiodące środowiska, a i w episkopacie mają "swoich" biskupów. Jutrzejsze czytania - należy pamiętać, by odczytywać je w całości przesłania Pisma Św. Słowa Chrystusa przeszywają i dzielą świat na poły, są prawdziwym dynamitem i często różnią się od naszych płaskich wyobrażeń. Ogólnie szkoda, że znów zrzucono większą winę na ludzi o bardziej tradycyjnych poglądach, a nie np. tych, którzy wiarę rozwadniają i chcą otworzyć tak bardzo, że zatruwają ją tym co pochodzi ze świata. To co wydaje się podziałem, może jest w rzeczywistości twórczym fermentem, z którego wyniknie dobro głębszej świadomości tego, co święte i ważne.
M
Martinooo
29 września 2012, 23:18
c.d. 3. Nawiązanie do faryzeuszy - to jest najsmutniejsze. Ojciec naprawdę głęboko uwierzył w to, że osoby dbające o piękno liturgii i krytykujące grób Pański to faryzeusze, dla których ważna jest sama litera. Otóż pragnę zauważyć że: - faryzeizm to - wedle definicji BXVI - "fałszywy legalizm". Nie legalizm w ogóle, tylko legalizm pozbawiony miłosierdzia. Jezus potępia fałszywy legalizm, ale pochwala gorliwość; faryzeuszami co do przestrzegania Prawa byli Jego apostołowie: Piotr, Andrzej, Jakub i Jan. Sam Chrystus ma odwagę wywracać stoły w świątyni - "gorliwość o dom Twój pożera mnie". - nie ma rozdźwięku między pobożnością a przestrzeganiem przepisów. Dobrze zarysowuje to kl. K. Porosło na skądinąd prowadzonej przez Dominikański Ośrodek Liturgiczny stronie litrugia.pl: http://www.liturgia.pl/blogi/pobozny-czy-rubrycysta-ktory-lepszy.html - zauważam - zwłaszcza u niektórych dominikanów - fałszywe i prowadzące na manowce przeświadczenie, że nie liczą się już żadne przepisy, że ważna jest wyłącznie bliżej nieokreślona wolność w Chrystusowej miłości. A przecież to właśnie z tej wolności wypływają owe przepisy, które nie są już kajdanami niewoli, ale drogowskazami! Z przywileju bycia chrześcijaninem wynikają pewne obowiązki, które nie mają nic wspólnego z fałszywym legalizmem.
M
Martinooo
29 września 2012, 23:14
Szanowny Ojcze Przeorze, Ojca pragnienia i dobre chęci są słuszne oraz zawierają dużo dobrej woli. Nie mniej w artykule Ojciec kładzie większy nacisk na domniemaną agresję ze strony ludzi o tzw. tradycyjnej wrażliwości religijnej i pisze to w kontekście sporu o tegoroczny Grób Pański. Otóż chciałbym zwrócić uwagę na parę kwestii: 1."większość głosów wykazała się subtelnością cepa i kastetu" - bzdura. Agresywnych czy niemerytorycznych komentarzy w całej dyskusji było mało. Społeczność ludzi wrażliwych liturgicznie naprawdę stanęła na wysokości zadania. Krytyka należała się zarówno Ojcu Przeorowi, braciom i studentom odpowiedzialnym za przygotowanie grobu, jak i o. Szustakowi, który jest b. dobrym człowiekiem, b. dobrym zakonnikiem, niezłym kaznodzieją i bardzo kiepskim liturgistą. 2. "Osobiście ten wystrój bardzo mi się podobał." - no właśnie. Tylko że w liturgii nie chodzi o jakikolwiek subiektywizm. W czasie sprawowania kultu wyrzekamy się swoich płaskich wyobrażeń, inaczej liturgia nie jest niczym innym niż formą ludzkiej ekspresji i samouwielbienia. Osobiście byłem wstrząśnięty tym, że przeor jednego z najważniejszych polskich klasztorów mógł w sposób tak dobitny poprzeć zawieszenie postaci eucharystycznej na żyłce. Członek zakonu, który nawet nie jest liturgiczny, a arcyliturgiczny i utożsamiany z wiernością Tradycji Kościoła. Jako przeor Ojciec powinien być dużo bardziej zachowawczy (żeby nie powiedzieć wprost: tradycyjny) i nie wyrażać tak dobitnych sądów. Tym bardziej, że sprawa grobu podzieliła także krakowski konwent, i Ojciec dobrze o tym wie! Nie mówił Ojciec wyłącznie we własnym imieniu. W sposób niezwykle wyrazisty i ostry zabrał Ojciec głos i pokazał siebie, jak i krakowski klasztor w bardzo negatywnym ujęciu, a Ojca definicja monstrancji chyba przejdzie do historii. Szczerze powiedziawszy, po tym wszystkim spodziewałem się honorowej rezygnacji z klasztornej funkcji.
29 września 2012, 22:06
 I jeszcze jedno , chciało by się częściej czytać ojca na Deonie!! Pozdrawiam Szczęść Boże
W
Wojtek
29 września 2012, 21:58
 nic jeszcze niw wyszło. Kościół otwarty. Owszem na biednych, chorych uzaleznionych - próbuje działać w tym kierunku ale niestety o to żeby z nimi pracować nikt sie nie kłóci a jeszcze kłody pod nogi rzucają ale o to czy Wyborcza czy Gazeta Polska to jak najbardziej. Mi jest bez róznicy kto z jakiej opcji zapraszam do wspólpracy wszystkich a to co czasem . potrafią robić OP jest załamujące - potrafią intrygować i napuszczać, bo ktoś jest za RM - nie bacząc na szczytny cel inicjtywy. Ale dla Jezusa tu jestem nie dla tego czy tamtego OP ani Kaczyńskiego. Modlitwa, praca a przede wszystkim mniej bicia piany w mediach !!!!!!!!!!!!!!! 
W
Wojtek
29 września 2012, 21:49
  No tak ale niby ładnie pięknie ale w tekście winni sa wskazani. Ja też jestem przeciw podziałom, upolitycznianiu Kościoła. Po wielu latach wróciłem w pewne katolickie środowisko bez kompletnej świadomości tych podziałów i przezyłam szok. Dominikanie obecni na "imprezie" katolickiej, której byłam "testowali" uczestników - jak podsłyszałem - odnośnie tego z jakiej sa opcji. Kolega coś wspomniał o Radio Maryja to w jednego w ojców jakby piorun trzasnął, zadeklarował że czyta Wyborczą, a Uważam Rze to propaganda. To był dla mnie naprawdę wielki szok. Kolega nie jest jakimś fanatykiem ale to co robia dominikanie równie mnie zniesmacza, jak ci co upolityczniają. Dominikanie też upolityczniają tylko są po prostu za PO i chcą uchodzic za tych lepszych. Patrzę z boku robię swoje bo z gadania takiego czy smakiego nic jeszc
A
anna
29 września 2012, 21:30
 Tekst OK - ale trzeba zobaczyć co jest przyczyną tego co mamy teraz - początki 89 roku dobrze pamiętam i nazbyt dobrze pamiętam podziały, które w Kościele Katolickim pewnie środowiska już zaczynały tworzyć (środowiska związane z UW , TP), pojawiały się artykuły typu: kościół otwarty i kościół zamknięty - jednoznacznie stwierdzające, któy jest prawidłowy (otwarty), a który jest ciemnogrodem (zamknięty) - nawet autorzy przypiswali potrafili przypisywać tam profesorów katolickich uniwersytetów (do zamknięteko). Polacy to cierpliwy naród - ale teraz czara się przelała - jeśli mówimy o marzeniach - to sytuacja z dziś jest wynikiem wyraźniej dysproporcji, której strona dziś protestująca nie wywołałą. Przykro ale taka prawda. Nie można zatem od niej wymagać, że będzie się ciągle kajała i udzerzał w piersi.
M
morgan
29 września 2012, 21:12
Wandea to we Francji, tak? numery nad urną, żeby nikt z FN nie wszedł do parlamentu, to też tam? budowa większej liczby meczetów niż kościołów to też we Francji? jakoś mnie nie wszystko we Francji pociąga... a co do Polski, to trzeba pamiętać, że podziały w Polsce nie są suwerenne, to znaczy, że nie jest tak, że wszystko jest tutaj "Made in Poland" i w dużej mierze stąd biorą się różne bolesne "podziały" i brak zaufania do TP nie wziął się znikąd...
29 września 2012, 20:44
Mądre słowa o.Pawle tylko smutno że nie przekonają one prawie nikogo z podzielonych i zaszczutych na siebie. Kiedyś czytałem felieton prof.Sorbony Pana Stomy pisał on że mieszka od wielu lat we Francji  i tam nikogo nie dzieli to na kogo głosuje to po prostu w relacjach między ludźmi nie ma znaczenia a u nas? Kraj jak niektórzy piszą w 95% katolicki ............a gotowi sobie  oczy wydrapywać , smutne to   i gorszące ... a politykom PO iPiS gwarantujące profity 
C
cm
29 września 2012, 20:32
Kościół musi cały czas mieć w świadomość, że ma prowadzić do Jezusa nie tylko słuchaczy RM, czytelników ND i wyborców PiS-u. Trzeba powiedzieć stanowczo: "Koniec upartyjniania Kościoła i wiązania go z jakąś gazetą, jakimś radiem!". Dziękuję, że są jeszcze tacy kapłani jak o. Paweł, wielu jest takich.
Dariusz Piórkowski SJ
29 września 2012, 20:05
Mnie też się taki marzy. A przede wszystkim, żebyśmy najpierw jedni drugich potrafili wysłuchać, zawieszając oceny i urazy, przynajmniej na chwilę. My Polacy musimy zacząć od nauki słuchania, wysłuchania do końca, co drugi ma do powiedzenia Wysłuchania ludzi z "Marszu TV Trwam", a nie najeżdżania na nich. Wysłuchania tych, którzy z o. Rydzykiem się nie zgadzają. Wysłuchania także argumentów tzw. "mętnych mediów" jak to określił o. Tadeusz. Inaczej nic do przodu nie pójdzie i udusimy się w tej gęstej atmosferze.
D
dziękuję
29 września 2012, 19:29
Bardzo dziękuję Ojcu za ten tekst. Dobrze jest wiedzieć, że jeszcze nie wszyscy powariowali w tym kraju. To jasne, że płytkie i emocjonalne podziały polityczne nas dzielą. Gdyby tak wniknąć, co tak naprawdę nas dzieli, to wyszłoby, a bo ja jestem za PiS a ty za PO. Dlaczego? Obawiam się, że wiele osób nie potrafiło powiedzieć. To, co się dzisiaj rozegrało w Warszawie, gdzie o. Rydzyk przez 45 minut gadał o "mętnych mediach" i rządzie, który jest spadkobiercą hitleryzmu i komunizmu, właśnie jest takim dzieleniem. Smutne to. Ale w takim kraju żyjemy.
AC
Anna Cepeniuk
29 września 2012, 19:25
Bardzo dziękuję Ojcu Pawłowi za obszerny tekst i trudną prawdę o nas samych..... Wiele z tego o czym Ojciec pisze, mnie  też się marzy...... Niech Pan błogosławi w oczekiwaniu i posłudze.
MF
Michał Faflik
29 września 2012, 19:04
Jak pokazują oceny i inne komentarze, nie jest w tym pragnieniu Ojciec odosobniony. Nie jesteśmy sami i to jest krzepiące. Z drugiej strony, mówią one także, że nic się nie zmieni. Pozostaną co najmniej 2 obozy obrzucające się nawzajem błotem a pośrodku my - zgorszeni i zniesmaczeni. Ten rodzaj ludzi jest odporny na argumentację, nie potrafią słuchać nikogo oprócz siebie i tych, którzy im klaszczą. A przecież dialog zaczyna się od słuchania... Najsmutniejsze jest jednak to, że jest to zgorszenie dla świata, bo przecież miało być tak, że "po tym was poznają, żeście moi jeśli miłość wzajemną mieć będziecie". I tutaj jest miejsce dla drugiej części jutrzejszej Ewangelii. Słuchajcie gorszyciele!!! Wsłuchajcie się co jutro powie wam Duch Święty w waszych sercach. Jeśli ludzi nie chcecie słuchać to chociaż Jego posłuchajcie!!!
W
wrogprawdecipowieczasami
29 września 2012, 18:37
Widze, ze Ojciec jest "pozytwny". To znaczy widzi w czytaniach niedzielnych to co przyjemne dla ucha. A o tej "negatywnej" Dobrej NOwinie, to chyba inny ksiadz musi powiedziec, taki mniej "pozytwny". Prosze OJca, drugie czytanie i druga czesc Ewangelii to jak Miecz, ktory tnie i boli . Prosze to przemilczec bo moze niewygodne byc dla katolikow -gorszycieli, ktorzy jeszcze z tego zyja, ze innych do grzechu prowadza. A Klamstwa , "znieczulanie" Ewagelii , to moze juz Jezus wyjasni w cztery oczy, kiedys takze o.Pawlowi. Swoja droga, jak czytam Ewangelie, to Jezus malo kiedy byl "pojednawczy", raczej ciagle Jego slowo wprowadzalo kryzys czyli ciecie, czyli podzial, za lub przeciw niemu. NO ale O. Pawel moze lepiej wie co Jezus mial na mysli. Artykul oceniam jako rozlazly i lekliwy jak na "psa Panskiego".
jazmig jazmig
29 września 2012, 18:23
 Mi z kolei marzy się, żeby księża ewangelizowali, a nie podlizywali się ludziom, żeby szli na jakość, a nie na ilość. Pragnę, aby księża mówili prawdy ewangeliczne, a nie swoje wyobrażenia o tym, co Jezus powinien powiedzieć lub zrobić. Chodzi o to, żeby wskazywali grzechy i zagrożenie z nich płynące, a nie opowiadali banialuki, że Pan Bóg jest miłością, więc nam wszystko wybaczy, a piekło jest puste, bo puste ono nie jest. Wracając do planowanego na jutro kazania, warto by było, żeby ksiądz zauważył, że Jezus mówiąc: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie, mówił o cudach w Jego imię, a nie o każdym cudzie.
KS
Konrad Sawicki
29 września 2012, 16:56
Uczciwy artykuł. Mamy w tym momencie paranoiczną sytuację, że właściwie każda grupa w polskim Kościele może "pochwalić się" oznakami dyskryminacji ze strony innej grupy z tegoż samego Kościoła. W efekcie wszyscy są jakoś "prześladowani". Niby to zapowiadał nam Jezus. Tylko czy chodziło mu o przesladowania jednych ludzi Kościoła przez drugich? Naturalnie tak naprawdę to nie są żadne prześladowania tylko najczęściej wyraz frustracji lub nieładnej walki.
C
Cortez
29 września 2012, 16:34
Marzy mi się Kościół kiedy w RM usłyszę reklamę artykułu miesięcznika "W drodze" lub "TP" i na odwrót. Świetny tekst! Teraz tylko czekać na dyskuję tłumaczącą "kto naprawdę ma rację", "kto pierwszy zawinił" czy "kto prawdziwie jest wykluczony". Czas start.