Michał Anioł i jego fortepian

(fot. Matteo Mignani/flickr.com/CC)
Zofia Jabłonowska-Ratajska

Ręce Miguela Angela Estrelli z niesłychaną szybkością i siłą uderzają w klawisze. Mało kto gra Bacha z taką wirtuozerią, porywającego, żywego. Bacha, którego poznali i dzięki niemu uznali za "swojego" kreolscy mieszkańcy biednych, północnych prowincji Argentyny.

Niski, drobny, siwy pianista wydaje się jeszcze mniejszy i skromniejszy przy koncertowym  fortepianie, uderza w klawisze, choć jego ręce, ranione, bite i kłute ostrym narzędziem w czasie przesłuchań prowadzonych przez urugwajskiego pułkownika Gavazo miały pozostać bezużyteczne. "Uczyłeś się, po to żeby grać dla nas a nie dla jakiejś parszywej czerni!" krzyczał prowadząc okrutne przesłuchania. I dodawał lekceważąco: "Ty nie jesteś żadnym rewolucjonistą ani partyzantem, jesteś czymś znacznie gorszym, z twoim pianinem i z tym bezczelnym uśmiechem mieszasz się z czarnymi i pozwalasz im wierzyć, że mogą słuchać Beethovena!"  Ci "czarni" - "la negrada" - to pogardliwe określenie biednych mieszkańców Argentyny, o włosach i karnacji dużo ciemniejszych niż mieszkający w miastach imigranci. Określenie to bywa powtarzane przez wielu zamożnych przedstawicieli klasy średniej, głownie w odniesieniu do służby. "Ci czarni" są głupi, niezdarni, mnożą się jak króliki…

 

W 1989r. Miguel Angel Estrella został uznany za ambasadora dobrej woli UNESCO, jako ten, który całe życie walczył o dostęp do muzyki osób ubogich, w trudnej sytuacji, pozbawionych podobnej szansy. Dla nich właśnie powołał Fundację Musica Esperanza (Muzyka Nadzieją), która organizuje koncerty, przyznaje artystyczne stypendia i broni ludzkiej godności na każdym poziomie.

A oto jedna z typowych anegdot związanych z pianistą: Jujuy, sucha, biedna prowincja na północy Argentyny, Estrella grał gdzieś w górach, dla osób, które po raz pierwszy widziały fortepian "na żywo", nie na obrazku. Następnego dnia, poszedł na spacer i na wiejskim placyku usłyszał małego pastuszka, który goniąc kozy, gwizdał sobie Mozarta. Takie przeważnie otrzymuje wynagrodzenie za koncerty - w większości charytatywne.
 

Więzienie i tortury, jakie spotkały pianistę, zdarzyły się w czasie wojskowej dyktatury lat 1976-82. Jedynym "przestępstwem" Estrelli była wrażliwość na biednych i pokrzywdzonych oraz otwartość, z którą gościł w swoim domu potrzebujących. Oraz niebezpieczne przyjaźnie. Kiedyś przenocował  u siebie dwóch przyjaciół z walczącej z dyktaturą partyzantki.

I przyszło mu za to drogo zapłacić.

Miguel Angel Estrella czyli po polsku - Michał Anioł Gwiazda, pochodzi z rodziny arabskich imigrantów. Kiedy jego dziadek przyjechał z Libanu do Argentyny nie umiał słowa po hiszpańsku. Pytany przez urzędnika imigracyjnego o nazwisko wskazał palcem punkt na niebie. Estrella? Zapytał domyślnie urzędnik - i nakazał "wpiszcie estrella temu cholernemu Turco (Turco - Turek to popularne określenie dla imigrantów z krajów arabskich) Po arabsku to nazwisko brzmi Nachem. Miguel Angel urodził się w Tucuman w żyznej rolniczej prowincji, gdzie rośnie trzcina cukrowa i głównym miejscem zatrudnienia mieszkańców są fabryki cukru.

Okazał się fantastycznie zdolny, koncertował już w wieku 12 lat, ale regularna naukę mógł rozpocząć dopiero, jako 18 latek, dzięki pomocy dobrych ludzi, w Buenos Aires. Potem uczył się też w Paryżu, pod kierunkiem Nadii Boulanger i Marguerite Long 

Posypały się zaproszenia i nagrody, budził entuzjazm i uznanie. Był z nim tylko jeden problem: zupełnie nie ciągnęły go salony. Uważał, że muzyka należy do wszystkich. Najpierw sam, a potem razem z Martą, śpiewaczką i pianistką, jedyną miłością swego życia, jeździli tam, gdzie najbiedniej, do Tucuman, Salty grali i organizowali występy dla ludzi stamtąd. Stanowili piękną, utalentowaną i niepokorną parę, która potrafiła wywołać skandal w programach gwiazd argentyńskiej telewizji. Marta była jak bohaterka tanga "morena" o czarnych oczach i niezwykłym głosie.

Po kilku latach małżeństwa zachorowała i umarła. Pianista został z dwójką małych dzieci.

Tymczasem w Argentynie zaczynało robić się coraz bardziej niebezpiecznie, więc, już po przewrocie wojskowym w 1976r, przeniósł się obok, do Urugwaju.  Ale i tam nie było bezpiecznie, zwłaszcza, że znalazł się na czarnej liście przeciwników reżimu (dyktatura Urugwaju współpracowała z argentyńską juntą), co w tym czasie nie było trudne. Wystarczyło trochę nieodpowiednich kontaktów, książek i niezgodność ze standardami życia klasy średniej. W obawie o dzieci zaczął przygotowywać wyjazd do Meksyku. Niestety już wcześniej został osaczony, obserwowany i - dosłownie dwa dni przed planowana ucieczką - porwany. A potem już seria z ponurą prawidłowością powtarzanych w takich przypadkach aktów przemocy, tortur, odosobnienia, niewiadomej, w ciemności, z zawiązanymi oczami i kapturem na głowie. Estrellę uratowały dwie rzeczy: po pierwsze to, że znalazł się w urugwajskim wiezieniu a nie w zamienionej w katownię, szkole militarnej w Buenos Aires, (na wspomnienie tej ostatniej wzdrygał się sam pułkownik Gavazo nazywając ją "prawdziwym piekłem"), a przede wszystkim - międzynarodowa kampania o jego uwolnienie, w którą zaangażowały się takie sławy jak Nadia Boulanger czy Yehudi Menuhin. Przeniesiony do więzienia o nazwie Libertad (Wolność) spędził tam blisko dwa lata, ćwicząc na małej klawiaturze, którą mu, w rezultacie wielu interwencji, dostarczono.

Miguel Angel fantastycznie opowiada - o spotkaniach z drogimi mu, prostymi ludźmi, o tym, jak go proszą  i o grę i o szczegóły z życia kompozytorów, (najbardziej lubią słuchać o tych, którzy też doznali biedy i upokorzenia). O swoich inspiracjach muzycznych, o dzieciach i o więzieniu.

Opowiada jak przywoływał podczas tortur swych bliskich, aż wreszcie usłyszał głos zmarłej żony "odwagi mój kochany". Ten głos dawał mu ogromną odwagę. A potem: "Modliłem się jak zwierzę, wrzeszczałem Ojcze Nasz któryś jest w niebie trzydzieści, czterdzieści razy aż w ciemnościach, - bo wisiałem nagi i z kapturem na głowie - zobaczyłem Boga, miał twarz mojego starego, tylko z ogromna brodą tak, jak się wyobraża zwykle Wszechmogącego".

Opowiada równie emocjonalnie, jak gra i zachowuje się tak zwyczajnie, jak wtedy kiedy zaczynał.  Jakby 40 lat miedzynarodowej kariery, honory, nagrody i funkcja ambasadora dobrej woli UNESCO nie zmieniły go wcale. Może tu tkwi tajemnica ? Bo  kiedy siada do fortepianu , przykuwa uwagę widzów bez reszty, budzi podobne emocje na całym świecie.

Ambasadorem UNESCo jest od 20 lat, ale dzieło jego życia to wspomniana już Fundacja Musica Esperanza. W latach 1982-85 fundacja prężnie działała na rzecz RPA, Argentyny i Polski. Z inicjatywy zaprzyjaźnionej z organizacją aktorki, Simone Signoret, pomoc docierała do polskich artystów związanych z ruchem Solidarność. Sam pianista został honorowym członkiem Solidarności.

Z tego powodu za rządów Jaruzelskiego Miguel Angel Estrella otrzymał odmowę wizy wjazdowej do Polski. Tuż przed końcem PRL udało mu się jednak odbyć częściowo tajne  tournée w hołdzie księdzu Jerzemu Popiełuszce .Odwiedzał Polskę także po 2000roku.

 

I stale wierzy, że Bach, Bethoven, Chopin mogą zmieniać świat i ludzi i że powinni należeć do wszystkich. W ostatnich latach  gra też w wojskowych koszarach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Michał Anioł i jego fortepian
Komentarze (2)
H
hfd
31 marca 2014, 16:00
Szkoda, że nie załączono nagrania.
J
jewka
1 kwietnia 2014, 20:23
skoro grywa dla ubogich to pewnie niewiele jest "oficjalnych" nagrań , bo tą dziedziną dysponują ci "lepsi" ....