Nie bądźmy nadąsani

(fot. Evil Erin/flickr.com)
Wojciech Żmudziński SJ / " Być dla innych"

Niewielu spotykam uśmiechniętych polityków, urzędników, nauczycieli. Czyż nie szkoda życia na ciągłe przygnębienie i utyskiwania. W pracy narzekamy, w rodzinie zrzędzimy a w kościele spuszczamy z powagą oczy, by nie zmącić grobowej ciszy.

Coraz więcej w naszym społeczeństwie zgorzkniałych, nadąsanych ludzi, epatujących smutkiem i serwujących sobie nawzajem niepotrzebny stres. Ktoś chce nas skrzywdzić, czyha na nasze potknięcia, śmieje się gdy trzeba rozpaczać. Wokół widzimy samych wrogów, którzy komplikują nam życie i nie szanują naszej powagi. Na ile jest to spuścizna czasów PRLu, a na ile żółć rozlewana przez przegranych polityków?

Dzisiaj wiele osób, które czują się kochane i doświadczają w życiu satysfakcji, skrzętnie ukrywa radość, by nie narazić się na podejrzenie, że nie pracują, że nie traktują serio swoich obowiązków. Bo jak można odpowiedzialnie pracować z uśmiechem na twarzy? A gdy praca zawodowa staje się dla nich radosną przygodą, gdy śmieją się w Sejmie lub w gabinecie dyrektora, często czują się winni. Ciekawe dlaczego?

Niektórzy rodzice pytają mnie dlaczego młodzież nie chce dorastać? Dlaczego młoda dziewczyna woli pozostać dzieckiem niż stać się matką, która z cierpiętniczą miną przygotowuje obiad. Dlaczego młodzieniec nie chce pójść w ślady ojca wkurzonego na cały świat? Życie dorosłych jest dla dorastających młodych ludzi życiem pełnym zniechęcenia, życiem smutnym, nieciekawym.

DEON.PL POLECA

Aby nasza młodzież nie wyrosła na wkurzonych, nadąsanych starców, powinniśmy jej dać przykład pogodnego życia a nie piętnować ich za to, że się z nas śmieją. Nawet wtedy, gdy przed „walczącą” o krzyż grupą poważnych dorosłych, usiądą z popcornami i napiszą na transparencie „kino za darmo”. Pośmiejmy się trochę z nas samych. To nam wyjdzie tylko na zdrowie. Wspólny śmiech łączy, a nie dzieli. Po prostu uśmiechnijmy się. Just smile.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie bądźmy nadąsani
Komentarze (22)
kiedy życie cię uwiera...
13 września 2010, 19:25
Fraszkoterapia /M.Urban/ Kiedy życie cię uwiera jak zbyt ciasne buty, i goryczą myśli chmurnych umysł masz zatruty, gdy wiadomość ktoś przyniesie kwaśną jak cytryna a zbyt ciężkie losu brzemię twój kręgosłup zgina… wtedy sięgnij po ratunek! /żaden trunek/ starczy zwykła kartka i atrament - by płynęła stróżka liter wartka… Ułóż fraszkę ? by satyrą przekłuć smutku balon i wypełnić miejsce po nim uśmiechniętą wiarą!
ŚZ
śmiać z siebie się...
13 września 2010, 19:05
Fraszka o poczuciu humoru Łatwo śmiać się z innych, a gdy się pomylą celnie i boleśnie chłostać ich satyrą każdy chętnie wady u innych wyszuka… ale śmiać się z siebie ? to dopiero sztuka ! /M.Urban/
NS
nie stwarzać problemów
13 września 2010, 18:50
Refleksja o adrenalinie Człowiek lubi mieć problemy i powody do frustracji, więc nierzadko? sam je stwarza choćby w swej? imaginacji. /M.Urban/
T
to
13 września 2010, 14:35
 joan trafia w sedno. czasem jestem w środku wyluzowany i nawet radosny, ale ciało robi numery i powaga taka, że strach. juz kilka razy tłumaczyłem się ze zdenerwowania itp reakcji, gdy wcale tak się nie czułem hi hi albo mówią mi niektórzy zem taki luzak a ja w środku az się skręcam ...  więc ponure twarze mogą być czasem "zmyłką"? sam nie wiem, ale apostoł Paweł zauwazył, ze ciało dązy do czego innego niz duch. np. broda i paznokcie rosną nawet po śmierci czas jakiś ... jakoś to i połączone ale i pole bitwy, dlatego Paweł w kajdanach a inside wesoły! zapewne radość biła takze z ciała, szczęśliwiec !  pokręciłem coś ? pozdrawiam. 
13 września 2010, 13:04
Jest taka anegdota, że pan X nie chodzi na mecze rugby, bo kiedy zawodnicy robią tzw. "młyn", to pan X myśli, że się na niego namawiają. A ilu takich X-ów chodzi po ulicach! Pozdrowienia dla Irka. Anegdotka jest super- rozbawiła mnie. Ale cóż- my (piszę "my" przez grzeczność, ja tego nie robię:)) rzeczywiście często namawiamy się na innych.
13 września 2010, 13:00
Należałoby tu oddzielić kontakty codzienne, trochę przlelotne od tych bardziej towarzyskich. Jeżeli chodzi o te pierwsze, to tu się zgadzam- potrzeba nam więcej uśmiechu, życzliwości, gotowości pomocy, uprzejmości, a mniej dopatrywania się u innych złych intencji, mniej niezadowolenia. Kiedy jest się za granicą, to czuje się trochę inną atmosferę pod tym względem (na naszą niekorzyść- niestety)- takie są akurat moje obserwacjcje, ale i często słyszę od innych o podobnych doświadczeniach. Natomiast jeżeli chodzi już bardziej zaawansowane relacje towarzyskie, to jak pisałam wcześniej, jest chyba jednak duża tendencja do pochwalenia się sukcesami i bardziej akceptowana jest poza wesołka, często będąca po prostu wyrazem okreslonego sposobu bycia, a niekoniecznie radości i życzliwości. A jeżeli ktoś jest z natury poważny, to nie oznacza, że nadąsany i nieszczęsliwy- nie spieszmy się z ocenami. Myślę, że nie należy grupowo ganić narzekactwa, bo powody są rózne. Oczywiście nawet przy tych najpowazniejszych warto nie poddawać się zwątpieniu i zachować pogodę ducha, ale nie podciągajmy wszystkich niezadowolonych pod jedną miarę.
13 września 2010, 12:03
Jest jeszcze jeden problem, trudniejszy do rozwiązania: ludzie, którzy nie mają poczucia humoru. Ostrożnie z nimi rozmawiam, żeby głupstwo nie urosło do rangi obrazy. I unikam, kiedy czuję, że cierpliwości nie starczy...
Wojciech Żmudziński SJ
13 września 2010, 11:52
Z tego, jak nieporadnie wierzę śmiał się nawet mój ojciec duchowny i jestem pewien, że sam Bóg często śmieje się z mojej wiary. Z Twojej wiary "Błękitne Niebo" też pewnie Bóg miał ubaw niejednokrotnie. Nie lekaj się - śmiejąc się z własnej wiary nie urągasz Bogu tylko zdajesz sobie sprawę jak bardzo jesteś przywiązana do siebie i do swojego obrazu Boga.
T
tomasz
13 września 2010, 10:59
tu jest mowa o przygnębieniu, więc zaprzeć się swego przygnębienia, modnego jakoś u nas, to właśnie promyk dla innych. to dostrzegenie, ze szklanka jest do połowy pełna, wbrew sobie i innym, bo łatwiej narzekać ze do połowy jest pusta. to konkretne zaparcie się siebie właśnie, bez wielkich słów o ofierze itp. a co do pomagania innym - to widzę, ze wszyscy chcą pomagać. "wyślij smsa" to podstawowy biznes polski :)  Nie patrz na siebie - otwórz swe zdrowe ręce na potrzeby innych, którzy dziś jak nigdy indziej potrzebują Twoich rąk!  - wytłumacz mi to na dziś, konkrety plizz :) bo mam dziwne doświadczenia, ze to nie takie proste...
KRZYŻ łączy w radosci życia
13 września 2010, 09:25
Ciężko Ci przyjąć wezwanie Chrystusa, aby wziąć swój krzyż i naśladować Go? Rzeczywiście jest to bardzo trudne. Sam tego również doświadczam każdego dnia. Jezus na krzyżu umęczony i skatowany może bardzo straszyć i odsuwać. Chociaż często przedstawiany jest bardzo "cukierkowato". Ale nawet wtedy nie pasuje przecież do młodych i pięknych ludzi, jakimi jesteśmy, prawda? Jednak On na tym drzewie wyszydzenia wyciąga do Ciebie swe ramiona. Nie patrz na siebie - otwórz swe zdrowe ręce na potrzeby innych, którzy dziś jak nigdy indziej potrzebują Twoich rąk! Ofiaruj je im i PRZYBIJ JE DO KRZYŻA - z drugiej strony Spójrz! Jezus ma przybite także i nogi. Są oderwane od ziemi i przygwożdżone do drzewa. PRZYBIJ SWOJE NOGI z drugiej strony i oderwij się od tego, co trzyma Cię tu na ziemi! Wtedy Twoja ofiara - Twój krzyż - będzie Cię łączyć z ziemią, z wszystkimi jej problemami. będzie cie łaczyc z ludźmi, którym brakuje twojego usmiechu, optymizmu, miłosci...
T
to
13 września 2010, 08:59
 o tak! Paweł w kajdanach pełen radości. Paradoks, który mnie zawsze zastanawia.To jest potęga Ducha Życia. Vitalność przekraczająca granicę skorupy psychicznej ? Czyli na Nim się skoncentrujmy, to jest recepta. Ale bądźmy szczerzy - kultura, atmosfera dookoła nas, tv, itp mają na nas wpływ. Gdy po kilku dniach pobytu poza Polską wróciłem, to odczułem wszechogarniającą irytację i złość. Sam nie wiem czemu, zupełnie bezsensu, nikt mnie nie wkurzył, nie spojrzał krzywo, nie zmroził wzrokiem... hm... jakby wirus trawił nasz kraj. W Szkocji wywiesili plakaty z sugestią, ze oto przyjechali do nich do pracy smutasy z Polski. W Holandii nigdzie nie odczułem  na plecach wzroku ochroniarza w sklepie, a w Berlinie jakoś dziwnie cicho, nikt nie trąbi, nie piszczą opony, spokojnie... - nie idealizuję tamtych ludzi, ale kilku zdrowszych postaw warto się uczyć. choćby właśnie tego uśmiechu, nawet sztucznego, ale zawsze ...hej, pozdrawiam :) - miejmy nadzieję, ze wielu z nas przywiezie do kraju dobre pomysły i nawyki, a i docenimy co w nas i u nas jest cenne i piękne, bo moze nawet jeśli dzicy jesteśmy, to mamy tez fantastyczne zalety. Jeśli dodamy do tego dystans do siebie, umiejętność śmiania się z samych siebie, oczarujemy nasze dusze,i  dzięki Bogu :)
Jadwiga Krywult
13 września 2010, 08:29
Joan, narzekanie jest dzisiaj powszechne, np. narzekanie, że teraz w Polsce jest źle, gorzej niż w PRL.
Zbyszek Kruszewski
13 września 2010, 08:21
Jest taka anegdota, że pan X nie chodzi na mecze rugby, bo kiedy zawodnicy robią tzw. "młyn", to pan X myśli, że się na niego namawiają. A ilu takich X-ów chodzi po ulicach! Pozdrowienia dla Irka.
BR
biedna rozpaczy
13 września 2010, 00:30
ks.Jan Twardowski Oda do rozpaczy Biedna rozpaczy uczciwy potworze strasznie ci tu dokuczają moraliści podstawiają nogę asceci kopią święci uciekają jak od jasnej cholery lekarze przepisują proszki żebyś sobie poszła nazywają cię grzechem a przecież bez ciebie byłbym stale uśmiechnięty jak prosię w deszcz wpadałbym w cielęcy zachwyt nieludzki okropny jak sztuka bez człowieka niedorosły przed śmiercią sam obok siebie
M
marzycielka
13 września 2010, 00:15
Na dobranoc :): "W środku nocy pielęgniarka budzi pacjenta. - Co się stało? - pyta zaspany chory. - Zapomniał pan wziąć proszki na sen!"
I
irek
12 września 2010, 23:56
Dlaczego wszędzie widzimy zagrożenia dla chrześcijaństwa? Przecież największym zagrożeniem dla zła jest własnie chrześcijaństwo, jego pogodne przesłanie i radość. Nadąsani i zalęknieni ludzi służą szatanowi, który nie ma juz żadnej władzy. Został zwyciężony na krzyżu.
TN
tylko nie płacz
12 września 2010, 23:34
....tylko nie  płacz w liście nie pisz że los ciebie kopnął nic ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno odetchnij popatrz spadają z obłoków małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju i zapomnij ze jesteś gdy mówisz że kochasz.../.../
WZ
wielkie zmartwienie
12 września 2010, 23:24
Przedsiębiorca przychodzi do rabina i powiada, że ma wielkie zmartwienie. – Co to za zmartwienie? – pyta rabin. - Jeśli świat umarł, to dlaczego bankrutuje moja wytwórnia trumien? – pyta przedsiębiorca – a jeśli świat żyje, to dlaczego bankrutuje mój spożywczy sklep? – Uj, ty nic nie rozumiesz – powiada rabin. – Świat ani nie umarł, ani nie żyje. Świat się po prostu męczy.
12 września 2010, 22:35
Sympatyczne, jak zwykle u ojca Wojciecha, ale jednak sporo uogólnień. Ale jeżeli już mielibyśmy szukać jakichś prawidłowości, to raczej powiedziałabym, że problemem jest nie tyle narzekanie, co generalnie nieżyczliwość wobec innych. A co do rzekomego narzekania, to chyba częściej słyszę zapewnienia o sukcesach, a ludziom, których spotykają trudności przypisuje się niezaradność życiową. Czy matki przygotowują obiad z cierpiętniczą miną? Bardzo różnie. Niektóre lubią prace domowe, niektóre może trochę cierpią przy tym gotowaniu, bo pracują jeszcze zawodowo i czują się przemęczone. Niepowodzenia często są wstydliwie skrywane, narzekanie było "modne" w dawniejszych czasach. A zresztą skoro życie dostarcza problemów, to dlaczego o nich nie mówić? Ojciec twierdzi, że weselenie się jest źle widziane, bo uznane za niepoważne, a mnie się zdaje, że właśnie jest pewnien przymus obnoszenie się ze swoim zadowoleniem z życia.
E
ewuss
12 września 2010, 20:45
"Aby nasza młodzież nie wyrosła na wkurzonych, nadąsanych starców, powinniśmy jej dać przykład pogodnego życia ..." Więcej artykułów w tak pogodnym tonie, to może nam będzie łatwiej z tą młodzieżą...?:)) Celne spostrzeżenia o.W. Żmudzińskiego, ale też mojego przedmówcy - Pawła :)
M
marzycielka
12 września 2010, 20:19
Fajny artykuł. To coś na wesoło :): "- To sam pan do siebie pisze listy ... A kiedy napisał pan ostatni? - Dzisia rano. - I co pan napisał w tym liście? - Tego, panie doktorze, nie wiem. Jutro poczta doręczy mi list, to się dowiem."
P
Pawel
12 września 2010, 19:22
Bardzo trafne uwagi. Od siebie dodam jeszcze takie drobne spostrzeżenie. Gdy przekazuję znak pokoju w czasie mszy w Niemczech najczęściej (oczywiście tez nie zawsze) spotykam usmiechnięte twarze i pogodne oczy sąsiadów w ławkach. W Polsce najczęściej widzę ten wzruszający wysiłek żeby tylko nie spojrzeć nikomu w oczy i kiwnąć głową nie oglądając za bardzo twarzy sąsiada. Dokładnie tak jak autor powyzej napisał o "spuszczonych z powagą oczach".