Nieść Chrystusa przez konkretną pomoc [WYWIAD]

Nieść Chrystusa przez konkretną pomoc [WYWIAD]
(fot. Padmanaba01 / Foter / CC BY-SA)
Logo źródła: Misyjne drogi Joy Vargas / Anna Świtalska

Moim największym marzeniem jest jednak to, by ludzie, którym pomagam przychodzili do mnie z pytaniem "Kim jest wasz Jezus?" Sama nie mogę im niczego narzucać - mówi Joy Vargas, misjonarka w Laosie.

Laos jest zapomnianym przez organizacje humanitarne krajem w południowo-wschodniej Azji, zdominowanym przez wyznawców buddyzmu i religii animistycznych. Rządzony jednocześnie przez partię komunistyczną, jest bardzo niewdzięczną przestrzenią dla działających tam misjonarzy i nielicznych organizacji.

Do tego kraju z przesłaniem Chrystusa, ale przede wszystkim pragnieniem pomocy, wyjechała Joy Vargas, Filipinka. Przy zielonej herbacie Joy opowiada o swojej pracy, sensie misji w kraju, który nieprzychylnie patrzy na taką działalność:

DEON.PL POLECA

Ania Świtalska: To jak się dziś miewa moja ulubiona Filipinka? A w zasadzie jedyna, którą znam.

Joy Vargas: Czuję się zaszczycona, że mogę być tą jedyną (śmiech). Od paru ładnych miesięcy jestem dość zajęta, a mój kalendarz jest niemal wypełniony po brzegi. Nie wiem czy pamiętasz, ale podczas naszej ostatniej rozmowy wspomniałam, że oczekuję wizytacji organizacji misyjnej, dla której pracuję.

Tak tak, pamiętam. I jak? Udało się?

Powiem tak. Przyjechali, zobaczyli, pojechali i... z radością mogę oznajmić, iż będziemy mogli wdrożyć do szpitala w Pakse projekt, któremu poświęciłam tak wiele serca i czasu. Wreszcie będę mogła przeprowadzić szkolenie z zakresu żywienia dla całego personelu medycznego w południowym Laosie. W ramach wolontariatu przyjedzie do mnie również dietetyczka z Ameryki.

Szkolenie dla całego personelu medycznego? Nawet lekarzy? Jak to?

No właśnie... Muszę ci powiedzieć, że Laos jest jednym z najbardziej pomijanych krajów, jeśli chodzi o pomoc humanitarną. Tutaj bardzo dużo dzieci umiera, zanim osiągnie wiek pięciu lat. Ma to związek z brakiem podstawowych zasad higieny oraz sprzętu medycznego. Z przykrością muszę stwierdzić, że często brakuje nawet jednorazowych rękawiczek dla lekarzy i pielęgniarek.

Azja Południowo-Wschodnia jest bardzo biednym obszarem. Spośród krajów, w których panuje skrajne ubóstwo, najczęściej wymieniane są Kambodża oraz Birma. Mało kto pamięta o Laosie.

A to właśnie tu nawet lekarze nie mają podstawowej wiedzy na temat opieki medycznej czy zasad prawidłowego odżywiania. Ten szpital, w którym przeprowadzimy szkolenie, a który jest największą placówką zdrowotną w całej prowincji, nie ma dobrze wyszkolonego personelu. Dlatego wierzę, że nasza pomoc przyczyni się, choćby w najmniejszym stopniu, do podniesienia jego standardu.

Jak to się w ogóle stało, że pracujesz w Asia-Pacific Missions? Od czego to się zaczęło?

To bardzo długa historia, ale postaram się ją streścić. Dyrektora mojej przyszłej organizacji poznałam już jako mała dziewczynka. Uczęszczałam do jednej szkoły wraz z jego córkami. Nasi rodzice się zaprzyjaźnili, a ja dzięki temu mogłam wzrastać w misyjnym duchu chrześcijaństwa.

Nasza organizacja znajduje się na Filipinach i to tam właśnie zaczęły się pierwsze projekty pomocy ludziom w potrzebie. Wspierają nas kościoły z Ameryki, a także z Australii. W 2002 roku zaczęliśmy poszerzać swoją działalność o inne kraje Azji Południowo-Wschodniej. Te najbardziej zapomniane - Kambodżę oraz Laos.

Bóg stworzył każdego z nas wyjątkowym, dlatego staramy się służyć innym własnymi talentami. Ja jestem pielęgniarką oraz nauczycielką j.angielskiego dzieci.

Czy wasza organizacja ma charakter typowo misyjny? Czy jesteście mile widziani na terenie innego kraju? Jak rząd laotański na to wszystko patrzy?

Jesteśmy organizacją non-profit. W takich krajach jak Laos, Kambodża czy Wietnam ciągle panuje duch komunizmu, a nieufność wobec misjonarzy jest bardzo widoczna. Właśnie dlatego skupiamy swoją uwagę na niesieniu ludziom konkretnej pomocy. Tak naprawdę, to jesteśmy pierwszą chrześcijańską organizacją na południu Laosu, która ma dobre relacje z rządem.

Na początku politycy byli wobec mnie bardzo nieufni  i dużo czasu musiało minąć, zanim zdobyłam ich zaufanie. Wszystko zaczyna się od potrzeby serca i chęci niesienia pomocy ludziom, którzy żyją na skraju nędzy, a także tym, którzy nie mają zbyt wielu perspektyw na przyszłość. Chcę im przywrócić nadzieję, a jako narzędzie w Bożych rękach, tchnąć ducha walki o godziwe życie.

Dlaczego Laos? Z tego, co wiem, to jest też dużo do zrobienia na Filipinach.

Bardzo dobre pytanie. To prawda. Jest mnóstwo rzeczy do zrobienia w mojej ojczyźnie. Wielu ludzi czeka na pomoc ludzi dobrego serca. Człowiek jednak czasem odczuwa pewnego rodzaju misję, którą zwyczajnie musi wypełnić. Jakieś konkretne dzieło. Myślę, że mogę to nazwać powołaniem.

Tak właśnie jest ze mną. Wierzę, że owoce mej pracy, na które codziennie patrzę, są największym dowodem na to, że jestem na właściwym miejscu. Bóg daje mi do zrozumienia, że to właśnie w Laosie jestem Mu najbardziej potrzebna.

Z tego, co mówisz można odnieść wrażenie, że Wy, Filipińczycy, macie specjalną łaskę od Pana, by prowadzić działalność misyjną czy non-profit na terenie Azji.

Dokładnie. Myślę, że to wielki dar z Nieba, że możemy ofiarować siebie i swój czas najbiedniejszym. Po prostu. My też, w pewnym sensie, bardziej rozumiemy sytuację krajów Azji Południowo-Wschodniej. Nie jest tak, że mamy identyczną mentalność, ale z pewnością wiemy o sobie więcej, niż ktokolwiek inny.

A jakie masz pomysły na najbliższą przyszłość?

Chcę tu zostać jak najdłużej i rozwijać kolejne projekty. Bardzo bym sie cieszyła, gdyby coraz więcej osób pytało mnie o możliwość odbycia wolontariatu. Moim największym marzeniem jest jednak to, by ludzie, którym pomagam przychodzili do mnie z pytaniem "Kim jest wasz Jezus? " Sama nie mogę im niczego narzucać.

Wierzę jednak, że w takim kraju jak Laos, dobre uczynki są najlepszą drogą do przybliżenia ludziom Boga, którego nie znają.


Redakcja DEON.pl poleca:

Nieść Chrystusa przez konkretną pomoc [WYWIAD] - zdjęcie w treści artykułuBIOGRAFIA DUCHA ŚWIĘTEGO

Maria Miduch

Biografia Ducha Świętego?

To niewykonalne. Jak opisać życie Kogoś, kto jest bez początku i bez końca? Jak to zmieścić w książce?

Nie taki jest mój cel. Chcę, by Ten, o którym piszę, stał się bliższy Tobie, byś skupił się na Jego działaniu, doświadczył tego, kim On jest i jak może zmienić Twoje życie.

Chcę, żebyś spojrzał na Ducha z perspektywy swojej biografii, żebyś Go w niej odnalazł i zaprosił, by pisał ją dalej z Tobą. By ktoś, patrząc na Twoje życie, mógł zawołać: To jest biografia Ducha Świętego!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nieść Chrystusa przez konkretną pomoc [WYWIAD]
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.