2
Po wyjściu z kaplicy dwa maluchy łapią mnie za dłonie. Dwa inne się przytulają. Każdy facet pęka w takiej sytuacji. W gardle staje mi ość czułości. Oczy zaczynają się pocić - nie przez klimat. Kim jestem? Kim będę, jak wrócę z Misji? Czy potrzebuję czerwonej afrykańskiej ziemi do ociosania mojego serca? Nie pamiętają mojego imienia. Z szacunku zwracają się per wujku. (fot. Bartłomiej Ciok)