To, co mówimy i jak mówimy, potrzebuje ewangelizacji, ducha Chrystusa
(fot. EPA/HAYOUNG JEON)
Ks. Mieczysław Puzewicz
Jeżeli cokolwiek ma się w Polsce zmienić, zależy to - między innymi - od tego co i jak powiemy rano i w ciągu dnia - pisze ks. Puzewicz.
Dużą karierę robi "mowa nienawiści" i próby jej zwalczania. Nie wiem czy jakiekolwiek działania edukacyjne - potrzebne oczywiście - zahamują wojny werbalne w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w Internecie. Nie wierzę także w uregulowania prawne, w to, że za pomocą kar i grzywien czy więzienia, uda się powstrzymać słowną agresję.
Pisałem tu już wiele razy o zabójczej ale i uzdrowieńczej mocy słowa, o czym wiem z doświadczenia. Rana od zacięcia nożem zagoi się po tygodniu, rana zadana plotką, obmową, kłamstwem, cynizmem, drwiną pozostaje długo, czasem do końca życia. "Trzydzieści lat temu, powiedział mi…" Słowa, to nie tylko dźwięki, to raniące lub nawet zabójcze pociski. Albo najlepsze lekarstwa i wspaniałe dary.
To, co mówimy, jak mówimy, potrzebuje ewangelizacji, ducha Chrystusa. Najpierw słowa puste (dominujące dzisiaj) - "Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony" (Mt 12,36 - 37). Dalej czytamy: "Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym" (Ef 4,29). Jakbyśmy do tego się dostosowali, mamy o połowę mniej do powiedzenia.
Słowami możemy także ludzi odbudować, podnieść na duchu, wzmocnić, rozradować, uzdrowić, ucieszyć, rozniecić nadzieję, wyrazić miłość, rozgrzeszyć i ocalić. To wszystko czynił swoimi słowami Chrystus.
Jeżeli cokolwiek ma się w Polsce zmienić, zależy to - między innymi - od tego co i jak powiemy rano i w ciągu dnia. Oby to był posiew mocy, radości, nadziei i miłości.
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie itinerarium.pl
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł