W jakim miejscu się znajdujemy?

(fot. EPA/TOBIAS KLEINSCHMIDT)
Łukasz Każmierczak / "Przewodnik Katolicki"

 Kiedy ogłaszano kard. Josepha Ratzingera następcą Jana Pawła II, jedna z niemieckich gazet dała na pierwszą stronę wielki tytuł: "Jesteśmy papieżem!". Dziś nie ma śladu po tamtej euforii.

Papież Niemiec przyjeżdża do swoje ojczyzny. Po raz pierwszy oficjalnie. Poprzednio, w sierpniu 2005 r., uczestniczył w obchodach XX Światowego Dnia Młodzieży w Kolonii, a rok później, we wrześniu 2006, odwiedził swoje rodzinne, bawarskie strony. Tym razem czeka go najważniejsza i najtrudniejsza z dotychczasowych wizyt. Po raz pierwszy od rozpoczęcia pontyfikatu odwiedzi Berlin - miasto będące nie tylko stolicą kraju, ale także symbolem nowych Niemiec "bez Boga". Już teraz środowiska lewicowe, homoseksualne i antyklerykalne zapowiadają zorganizowanie serii antypapieskich manifestacji w czasie wizyty Benedykta XVI. Niemieckie władze związkowe zapewniają jednak, że nie wydadzą zgody na tego typu zgromadzenia. Z kolei episkopat Niemiec przyznaje, że zainteresowanie wizytą papieża w ojczyźnie "jest większe, niż berlińscy organizatorzy mogli się spodziewać".

Do jakich Niemiec przybywa więc Benedykt XVI?

Brak zastępowalności

Najwięcej informacji na temat kondycji duchowej współczesnych Niemców pokażą nam suche liczby. Teoretycznie dane na temat niemieckiej religijności pozostają od lat mniej więcej na tym samym poziomie i sprowadzają się do wzoru: 1/3 katolików, 1/3 protestantów, 1/3 niewierzących (głównie mieszkańcy byłej NRD). Znajduje to także swoje potwierdzenie w deklarowanych postawach religijnych. Z ankiety przeprowadzonej niedawno przez Instytut Badania Opinii Publicznej "Infratest" wynika, że do wiary w Boga przyznaje się 58 proc. Niemców, natomiast ateizm deklaruje 38 proc. respondentów.

Tyle teoria. Inne dane nie są już bowiem tak optymistyczne. Przykładowo, niemiecki episkopat podał kilka tygodni temu, że liczba nowo ochrzczonych w ubiegłym roku była mniejsza od liczby osób, które zdecydowały się w tym samym czasie na wystąpienie z Kościoła katolickiego (odpowiednio 170 tys. i 180 tys. osób). Ten niekorzystny trend łagodzi nieco kilkutysięczna grupa osób, które powróciły na łono Kościoła lub konwertowały na katolicyzm. Teoretycznie nie jest więc tak źle, tyle że liczba osób, które wystąpiły z Kościoła w 2010 r., zwiększyła się aż o 50 tys. w stosunku do lat ubiegłych. A to jest już powód do bardzo poważnego niepokoju.

Fatalnie wygląda także praktykowanie wiary. Do kościoła chodzi regularnie jedynie 4 proc. niemieckich katolików. Niewiele więcej deklaruje przyjmowanie sakramentów świętych (przy czym statystyki te i tak podnoszą imigranci z Polski, Włoch, krajów byłej Jugosławii, a także z Afryki i Azji). Wiara jest zatem dla ogromnej większości rodzimych Niemców pojęciem czysto deklaratywnym. Jan Paweł II porównał kiedyś ten stan do wydrążonego drzewa - z zewnątrz prezentuje się całkiem przyzwoicie, w środku znajduje się jednak duchowa pustka.

I może jeszcze tylko jedna liczba - ale za to bardzo charakterystyczna dla dzisiejszych Niemiec i w ogóle dla całej zachodniej Europy. Otóż niemiecki urząd statystyczny podał właśnie, że liczba dzieci w Niemczech zmniejszyła się w ciągu minionego dziesięciolecia o 2,1 miliona! W 2010 r. w Niemczech żyło już tylko ok. 13,1 mln osób niepełnoletnich (czyli zaledwie 16,5 proc. populacji). Co czwarte niemieckie dziecko jest jedynakiem, a niemal połowa ma tylko jednego brata lub siostrę. Zdaniem prezesa Niemieckiego Urzędu Statystycznego Rodericha Egelera oznacza to, że Niemcy są dziś krajem "najuboższym" w dzieci. Co gorsza, statystycy przewidują, że do 2060 r. udział nieletnich w niemieckiej populacji zmniejszy się do zaledwie 14 proc.

Takie właśnie zgniłe owoce wydaje społeczeństwo sytych, znudzonych egoistów, zainteresowanych jedynie własnymi przyjemnostkami i aspiracjami ograniczonymi do nowego modelu mercedesa i własnego bungalowu na Majorce.

Wyjątkowo ostry kurs

Najważniejszą i bezpośrednią przyczyną gwałtownego odpływu wiernych z niemieckiego Kościoła jest ujawnienie w ostatnich latach przypadków molestowania nieletnich z udziałem niektórych duchownych. Najbardziej głośna tego typu sprawa miała miejsce w prestiżowym berlińskim kolegium jezuitów im. św. Piotra Kanizjusza. Wtedy jednak nastąpił przełom. Ówczesny rektor seminarium, ks. Klaus Mertes, jako pierwszy zgłosił bowiem do organów ścigania przypadki seksualnego wykorzystywania nieletnich w przeszłości szkoły. Podobnie ostry kurs przyjmuje dziś cały niemiecki Kościół. "Należy postępować jednoznacznie i zdecydowanie w stosunku do osób winnych" - powiedział kilka dni temu w rozmowie z dziennikiem "Berliner Zeitung" nowy arcybiskup Berlina Rainer Maria Woelki, precyzując, że duchowni dopuszczający się molestowania nieletnich muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności również przez zawiadomienie właściwych organów państwowych.

I nie są to tylko czcze deklaracje bez pokrycia. Niemiecki episkopat zlecił już bowiem dwóm zespołom składającym się z niezależnych naukowców przeprowadzenie badań, które miałyby wyjaśnić przyczyny i skalę molestowania seksualnego dzieci przez duchownych w minionych dekadach. Kościół nie tylko finansuje programy badawcze, ale także całkowicie otwiera swoje archiwa przed świeckimi badaczami. "Chcemy dojść do prawdy" - zadeklarował biskup Stephan Ackermann, pełnomocnik niemieckiego Kościoła ds. nadużyć seksualnych. Według informacji przekazanych przez niemiecką agencję prasową DPA, eksperci mają m.in. przeprowadzić wywiady zarówno z ofiarami nadużyć seksualnych ze strony duchownych, jak i ze sprawcami tych karygodnych czynów. "Rozliczenie z trudną przeszłością, na które zdecydował się Kościół katolicki w Niemczech, nie ma precedensu na świecie" - oświadczył Christian Pfeiffer, ekspert z Instytutu Kryminologii Dolnej Saksonii, kierujący jednym z programów badawczych.

Zebrane materiały mają pomóc w zadośćuczynieniu ofiarom molestowania seksualnego, a także zapobiegać w przyszłości podobnym nadużyciom. Najważniejsze jest jednak odzyskanie zaufania niemieckich wiernych. "Kościół powinien być miejscem, w którym nie ma miejsca na przemoc, miejscem ochrony zwłaszcza dla nieletnich oraz dla słabych i otoczenia ich miłością" - zaznaczył dobitnie metropolita Monachium i Fryzyngi kard. Reinhold Marx.

Kraj antypapistów

Skandale seksualne z udziałem duchownych, niż demograficzny, stale zwiększająca się populacja ludności muzułmańskiej - te powody, choć istotne, nie wyczerpują jednak wszystkich przyczyn obecnego kryzysu niemieckiego Kościoła. Wydaje się, że nadal zbyt mało mówi się o postępującej laicyzacji i protestantyzacji tamtejszych katolików. Niemiecki katolicyzm od kilkudziesięciu lat uchodzi wszak za jeden z najbardziej postępowych, a miarą owego "postępu" jest stosunek wiernych do Benedykta XVI. Wbrew pozorom papież Niemiec nie cieszy się wcale specjalną estymą w swojej ojczyźnie. "W żadnym innym kraju Benedykt XVI nie jest tak krytykowany jak w Niemczech" - napisał jakiś czas temu tygodnik "Bild". I to jest szczera prawda - niemieckie media pełne są zjadliwych i napastliwych uwag pod adresem rodaka na Stolicy Piotrowej, a hasło "wielki inkwizytor z Marktl" - to jedno z najłagodniejszych określeń. Na publiczne krytykowanie papieża pozwalają sobie nawet chadeccy politycy na czele z niemiecką kanclerz Angelą Merkel.

I tutaj znów warto powołać się na dane statystyczne. Według sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badania Opinii Publicznej "Forsa" dla "Christ & Welt" - dodatku do tygodnika "Die Zeit" - zaufanie wobec papieża deklaruje zaledwie 29 proc. ankietowanych, natomiast do Kościoła katolickiego jako instytucji tylko 21 proc. Wśród samych katolików te proporcje wyglądają nieco lepiej, ale także nie robią większego wrażenia: papieżowi i Kościołowi ufa ledwie co drugi niemiecki wierny. Pozostali krytykują Benedykta XVI za to samo, za co atakowali też Jana Pawła II. Nie podoba im się nadmierny konserwatyzm w sprawach seksualności i obyczajowości, "zacofanie" i nienadążanie za "duchem czasu".

Zestaw obowiązkowych postulatów serwowanych przez "postępowców" jest doskonale znany od dawna i sprowadza się do zniesienia celibatu, dopuszczenia kobiet do kapłaństwa, zmiany stosunku do antykoncepcji i związków homoseksualnych. To ma być rzekomo jedyne remedium na spadek liczby wiernych i złapanie wiatru w duchowe żagle Kościoła. Tak przynajmniej uważa grupa naukowców i duchownych, która podpisała się w lutym br. pod memorandum teologów z krajów niemieckojęzycznych "Kościół 2011: potrzeba przebudzenia". Ponad 150 teologów z Niemiec, Austrii i Szwajcarii napisało m.in., że "Kościół musi zrozumieć ten znak i sam wyjść ze skostniałych struktur, aby w ten sposób zyskać nowe siły żywotne i wiarygodność" .

Bardzo szybko i niezwykle celnie odpowiedział im kard. Walter Kasper, były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, stwierdzając, że nie rozumie, "dlaczego niemieccy teolodzy nie zauważyli, że Kościoły, które zdecydowały się na kapłaństwo kobiet i błogosławienie par homoseksualnych, wpadły w głęboki kryzys". 

Pięć lat naprawy

Niemiecki episkopat nie zamierza oczywiście czekać z założonymi rękami. Wręcz przeciwnie. Podczas tegorocznego spotkania z papieżem w Castel Gandolfo delegacja biskupów Niemiec przedstawiła konkretny pomysł na proces dialogu wewnętrznego w Kościele. Sformułowany już został nawet plan działań zakrojonych na pięć lat, które mają przyczynić się do naprawy "krytycznego stanu Kościoła". Aż do 2015 r. prowadzone będą szerokie "konsultacje społeczne" - kongresy, spotkania oraz inne formy dialogu z udziałem duchownych, osób świeckich, przedstawicieli ruchów kościelnych i organizacji społecznych. Każdy rok poświęcony zostanie innemu tematowi związanemu z wiarą i rolą Kościoła we współczesnym społeczeństwie. I tak będą to w kolejności: "Jak wierzyć dzisiaj. W jakim miejscu się znajdujemy?" (2011 r.), "Nasza odpowiedzialność w wolnym społeczeństwie (diakonia)" (2012 r.), "Oddawanie czci Bogu dzisiaj" (kwestie liturgii - 2013 r.), "Martyria - dawać świadectwo wiary we współczesnym świecie" (2014 r.), a całość zakończy w 2015 r. podsumowanie wszystkich omówionych wcześniej tematów.

Niemieccy biskupi przestrzegają jednak przed formułowaniem nierealnych żądań, przypominając, że "odpowiedzi na stawiane dzisiaj pytania należy szukać, opierając się na Objawieniu i nauczaniu Kościoła". Ważna jest także granica debaty wokół reform, którą stanowi "jedność wiary i Kościoła powszechnego".

Tak czy owak, proces dialogu został już zainaugurowany i zapowiada się na jedną z najciekawszych i najważniejszych debat ostatnich lat w łonie całego katolicyzmu.

Są również i tacy, którzy uważają, że na sytuację niemieckiego Kościoła należy patrzeć z optymizmem. Tak sądzi m.in. nuncjusz apostolski w Niemczech, abp Jean-Claude Perisset, który przekonuje, że wszelkie kontrowersje świadczą o żywotności miejscowego Kościoła. "Tylko dlatego, że jest żywy i coś znaczy, ściąga na siebie krytykę, a w tym wszystkim społeczeństwo widzi, jak Kościół jest dla niego ważny" - stwierdza watykański hierarcha.

I kto wie, czy właśnie to zdanie nie jest dziś najbliższe prawdzie o kondycji niemieckiej duszy…

Czwartek 22 września - Berlin

8:15 - odlot papieskiego samolotu z rzymskiego lotniska Ciampino do Berlina

10:30 - przylot papieża na międzynarodowe lotnisko Berlin-Tegel, oficjalne powitanie

11:15 - ceremonia powitania przez prezydenta Niemiec na zamku Bellevue. Przemówienie Ojca Świętego

12:50 - oficjalne spotkanie z kanclerz federalną w Akademii Katolickiej, siedzibie Konferencji Biskupów Niemieckich w Berlinie

13:30 - obiad w Akademii Katolickiej

16:15 - wizyta w parlamencie federalnym - Bundestagu w Reichstagu. Przemówienie Benedykta XVI

17:15 - spotkanie z reprezentacją wspólnoty żydowskiej w Reichstagu. Przemówienie papieskie

18:30 - Msza św. na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Homilia Ojca Świętego

Piątek 23 września Berlin, Erfurt, Etzelsbach

7:15 - Msza św. w prywatnej kaplicy nuncjatury apostolskiej

9:00 - spotkanie z reprezentantami wspólnoty muzułmańskiej w nuncjaturze apostolskiej. Przemówienie papieża

10:00 - wyjazd na międzynarodowe lotnisko Berlin-Tegel i odlot do Erfurtu

10:45 - przylot na lotnisko w Erfurcie

11:15 - wizyta w katedrze NMP

11:45 - spotkanie z przedstawicielami Rady Kościołów Ewangelickich Niemiec w kapitularzu klasztoru Augustianów. Przemówienie papieskie

12:20 - nabożeństwo ekumeniczne w kościele klasztoru Augustianów. Przemówienie Ojca Świętego

13:20 - obiad w seminarium duchownym
w Erfurcie

16:45 - wyjazd na lotnisko w Erfurcie i odlot helikopterem do Etzelsbach

17:45 - nieszpory maryjne w kaplicy sanktuarium w Etzelsbach. Przemówienie Benedykta XVI

19:00 - przyjazd na lądowisko w Etzelsbach i odlot do Erfurtu

19:40 - przylot na lotnisko w Erfurcie

Sobota 24 września Erfurt, Fryburg Bryzgowijski

9:00 - Msza św. na placu przed katedrą w Erfurcie. Homilia papieska

11:50 - przyjazd na lotnisko w Erfurcie i odlot do Lahr

12:50 - przylot na lotnisko Lahr

14:00 - wizyta w katedrze we Fryburgu Bryzgowijskim

14:15 - pozdrowienie wszystkich mieszkańców na placu katedralnym. Pozdrowienie Ojca Świętego

16:50 - spotkanie z byłym kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem w seminarium duchownym

17:15 - spotkanie z przedstawicielami Kościoła prawosławnego w seminarium duchownym. Przemówienie papieża

17:45 - spotkanie z seminarzystami w kaplicy seminarium. Pozdrowienie Ojca Świętego.

18:15 - spotkanie z Centralną Radą Katolików Niemieckich (ZdK) w sali seminarium duchownego. Przemówienie Benedykta XVI

19:00 - modlitwa wieczorna z młodzieżą na terenach wystawowych. Przemówienie Ojca Świętego

Niedziela 25 września Fryburg Bryzgowijski

10:00 - Msza św. na lotnisku sportowym. Homilia Ojca Świętego. Modlitwa Anioł Pański. Rozważanie Benedykta XVI

12:45 - obiad z członkami Konferencji Biskupów Niemiec w seminarium duchownym

16:20 - spotkanie z członkami Trybunału Konstytucyjnego w seminarium duchownym

17:00 - spotkanie z katolikami zaangażowanymi w życie kościelne i społeczne - Dom Muzyki. Przemówienie Ojca Świętego

18:45 - ceremonia pożegnania na lotnisku w Lahr. Przemówienie papieskie

19:15 - odlot do Rzymu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W jakim miejscu się znajdujemy?
Komentarze (3)
C
ciekawy
22 września 2011, 08:56
 Czyżby posoborowe owoce ?
M
Marcin
22 września 2011, 08:24
Staram się widzieć dobre strony ludzi i źle nie mówić, ale patrząc obiektywnie ludzie Kościoła (w tym także i może ja) sami zasłużyli na to co się dzieje. Nie można żyć wbrew wyznawanym zasadom i jeszcze oczekiwać szacunku od innych. Czas najwyższy w dziejach Świata żeby się określić: zimy lub gorący.
21 września 2011, 16:56
 Sytuacja w Niemczech jest naprawdę przykra. Jakiś czas temu oglądałem reportaż o tym, że w niektórych miastach z powodu małej liczby wiernych i braków finansowych zamykane są świątynie. Co więcej zostały one naprawdę pokazane i przedstawione jako budynki po prostu niepotrzebne... ------------------------------------- Zapraszam na mojego bloga: http://refleksja-slowa.blogspot.com/