Wyjść z domu, żeby zabić księdza
Śmierć księdza Marina jest makabrycznym przypomnieniem, że nawet w XXI wieku sam fakt bycia chrześcijaninem może wystarczyć, by sprowadzić niebezpieczeństwo.
Chociaż wrogość religijna z pewnością nie jest jedyną siłą napędzającą globalną wojnę z chrześcijanami, z pewnością należy do jej przyczyn. Unaocznia to tragiczna śmierć księdza Tudora Marina. Kochany przez wielu kapłan z rumuńskiego miasta Fokszany został zadźgany w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat. Stało się to szesnastego czerwca 2012 roku wewnątrz kościoła, gdzie pełnił posługę. Kościół pod wezwaniem Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela (Sfantul Ioan Botezatorul) znajduje się przy jednym z głównych placów miejskich. Jedynym świadkiem zabójstwa była starsza parafianka, która sprzedawała świece wewnątrz świątyni.
Policja aresztowała później trzydziestodwuletniego Florentina Puşcoiu, który przyznał się do zabójstwa. Podczas przeszukania w jego mieszkaniu śledczy znaleźli Biblię z mnóstwem dopisków oraz wiele kartek z notatkami na temat różnych fragmentów Pisma. Podczas przesłuchania Puşcoiu powiedział, że wyszedł w tamten sobotni poranek z domu, "żeby zabić księdza". W swoich zeznaniach zabójca powiedział, że odwiedził trzy kościoły, lecz w dwóch pierwszych zrezygnował z napaści z powodu zbytniego tłoku lub też zbyt mocnej ochrony. Kiedy przyszedł w końcu do kościoła Narodzenia Jana Chrzciciela, zbliżył się do Marina i zadał mu kilka pytań na temat interpretacji Biblii. Niezadowolony z odpowiedzi księdza, wyciągnął nóż, wielokrotnie dźgnął Tudora i wyszedł, zostawiając go na śmierć.
Sprawa wzbudziła kontrowersje, ponieważ Puşcoiu był już wcześniej przesłuchiwany przez policję, kiedy wymachiwał nożem w miejscowej piekarni, gdzie pracował. Wówczas jednak go wypuszczono i nie postawiono mu żadnych zarzutów. Florentin miał wtedy opuścić na krótko Rumunię i wyjechać do Włoch, gdzie odwiedzał kościoły i rozwijał swoje specyficzne rozumienie Biblii. Oskarżenie przedstawiło go jako psychicznie niezrównoważonego. Według prokuratury miał obsesję na punkcie ukrytego znaczenia różnych fragmentów Biblii.
W następstwie ataku patriarchat rumuńskiego Kościoła prawosławnego wydał oświadczenie wzywające służby bezpieczeństwa do lepszej ochrony kościołów. W oświadczeniu hierarchowie ubolewali, że atak miał miejsce w kościele, w miejscu, gdzie "księża głoszą pokój i miłość bliźniego, a gdzie teraz ofiarą ataku padł poważany i pokojowo nastawiony kapłan", oraz że "to straszne przestępstwo ukazuje alarmujący poziom degradacji, przemocy i braku bezpieczeństwa, jaki charakteryzuje dzisiejsze społeczeństwo".
Tuż po śmierci Marin był wspominany jako skromny proboszcz, który pozostawał blisko ludzi, którym służył. Był teściem znanego lidera związków zawodowych Vasile Marica. Media donoszą, że wspólnota w Fokszanach była wstrząśnięta, zwłaszcza że Marin był znany ze swojej łagodności i dobroci. Nie dążył do wzbudzania kontrowersji ani nie zajmował skrajnych stanowisk w sprawach politycznych i kulturalnych. Obserwatorzy mówią, że Marin nie został zabity z pobudek osobistych, lecz jako symbol systemu religijnego, którego nienawidził zabójca.
***
Religia z pewnością ma zdolność wzbudzania bardzo gorących uczuć, zarówno dobrych, jak i złych. Śmierć księdza Marina jest makabrycznym przypomnieniem, że nawet w chrześcijańskim społeczeństwie i w XXI wieku sam fakt bycia chrześcijaninem może czasem wystarczyć, by sprowadzić niebezpieczeństwo.
Skomentuj artykuł