"Zakochałem się w Woodstocku" [WYWIAD]

(fot. Drop of Light / Shutterstock.com // ks. Jacek Dziel)
Karol Wilczyński / ks. Jacek Dziel

Ks. Jacek Dziela jest misjonarzem miłosierdzia, czyli spowiednikiem wysłanym na specjalną misję przez papieża. W Polsce jest ich tylko czterdziestu. Ich głównym zadaniem jest głosić przesłanie Bożego Miłosierdzia.

Mają możliwość odpuszczania grzechów zastrzeżonych, tych najcięższych, jak na przykład profanacja Najświętszego Sakramentu czy bezpośrednie naruszenie tajemnicy spowiedzi.

Zanim rozpoczęliśmy wywiad, ks. Jacek przerwał pierwsze pytanie i podkreślił: - Muszę zaznaczyć, że tam było wiele osób, które zrobiły znacznie więcej niż ja. Ja byłem tylko jednym z wielu, byłem po raz pierwszy... Nawet na całym przystanku Jezus nie byłem.

Po zakończeniu wywiadu podkreślił: - Proszę pamiętać, by zaznaczyć, że nie byłem tam sam!

DEON.PL POLECA

Podczas Przystanku Jezus posługiwało setki osób: kapłanów, zakonnic i zakonników oraz osób świeckich. Jednak to wizerunek ks. Jacka siedzącego w stule obok człowieka z piwem w ręku na Woodstocku zrobiło furorę w sieci.

Posłuchajcie tej historii:

Karol Wilczyński, DEON.pl: Czemu ksiądz pojechał na Woodstock?

ks. Jacek Dziel: Pojechałem tam jako misjonarz miłosierdzia. Dostaliśmy zaproszenie - jako misjonarze miłosierdzia - od zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji, czy nie chcielibyśmy wyjechać na Woodstock, aby tam posługiwać.

Rozumiem. Ale to przecież mógł inny misjonarz pojechać. Czemu to właśnie ksiądz się na to zdecydował?

Bo myślę, że po to papież Franciszek powołał misjonarzy miłosierdzia. Miałem akurat kilka dni wolnych, więc nie namyślałem się długo i pojechałem.

Czyli była to misja specjalna od Ojca Świętego?

Dokładnie tak! Myślę, że to jest konkretna forma jej wypełnienia misji, którą otrzymałem od papieża.

Warto było pojechać?

Tak. Zakochałem się w Woodstocku. W jednym z wywiadów ks. Artur Godnarski powiedział, że uczestnicy festiwalu są wyjątkowo szczerzy, że jest to przestrzeń, gdzie ludzie naprawdę otwierają swoje serca. To jest coś, co powoduje, że to bardzo ważne wydarzenie i niesamowicie potrzebne.

Jak to jest spowiadać człowieka z browarkiem w ręku?

To nie była spowiedź. To była zwykła rozmowa.

Jak do niej doszło?

Po prostu wystawiłem dwa krzesła na placu, założyłem stułę i czekałem.

I ludzie korzystali z tej możliwości?

Podchodziły rozmaite osoby. Niektórzy nie chcieli się spowiadać, ale po prostu przyszli pogadać, jak człowiek z fotografii. Inni przychodzili zrobić sobie zdjęcie i odchodzili... Powiem tak: rozmawiałem z każdą osobą, niezależnie w jakiej była sytuacji. Nawet jeśli była pijana, to nie spowiadałem, ale zawsze rozmawiałem.

Niestety, czasami jest tak, że człowiek chroniąc się przed rozmową z innym, dotknięciem bolesnych ran, blokuje do nich dostęp alkoholem, narkotykami, ciągłą rozrywką... Czasem te rany są tak głębokie, że ludzie nie są w stanie żyć bez alkoholu. Nie mają odwagi zrobić tego pierwszego kroku.

I co ksiądz robił?

Na pewno nie podawałem alkomatu, by sprawdzać czy ktoś może lub nie może ze mną porozmawiać! Tu trzeba zostawić - i nie tylko tu - przestrzeń do działania Panu Bogu. Być może efektywność rozmów z pijanymi osobami jest po ludzku mniejsza, ale ja nie jestem po to, żeby je osądzać. Nie ode mnie zależy, ile dana osoba jest w stanie przyjąć i zrozumieć.

Co było dla księdza najtrudniejsze podczas tego Woodstocku?

Poczucie bezsilności. Bezsilność wobec problemów, wobec doświadczeń napotkanych osób. Te wszystkie dziwne zachowania - agresja, alkohol, narkotyki - mają znieczulać, są mechanizmem obronnym wobec ran, które zostały zadane tym ludziom.

Da się jakoś leczyć te rany?

Nawet jeśli ci ludzie się przede mną otwierali, to czułem bezsilność wobec zła, które było ich doświadczeniem. Cokolwiek bym w niektórych sytuacjach nie powiedział, to byłoby to zwykłym sloganem. Czasami mogłem po prostu z kimś usiąść i tylko posiedzieć. Wierzę, że Pan Jezus ma moc uzdrawiać te rany, czasami natychmiast, ale często potrzeba czasu, aby na tę łaskę się otworzyć.

Czego nauczył się ksiądz podczas Woodstocku?

To doświadczenie dało mi do zrozumienia, jak ludzie ogromnie potrzebują kapłanów, którzy będą wychodzić do ludzi, którzy będą ich słuchać.

Na świecie jest wiele zła, w którym bardzo często ludzie są zanurzeni. Ale tam gdzie są ludzie, jest miejsce dla kapłana. Tam jest miejsce Kościoła. I nie idziemy tam do nich po to, żeby osądzać. Jeśli człowiek doświadczył tyle zła, cierpienia, tyle ran - o których usłyszałem choćby podczas tego Woodstocku - to ja nie wiem, kim sam bym był na miejscu takiego człowieka.

Cudem jest to, że papież Franciszek tak rozumie Boże miłosierdzie. Że jest dla nas współczesnym prorokiem. I ta moja misja jest wypełnianiem misji zleconej przez papieża: by budować Kościół, który jest szpitalem polowym dla poranionych.

Czyli misja misjonarza miłosierdzia to słuchanie?

Przede wszystkim. Ale też odważne dawanie świadectwa o bezwarunkowej Miłości Pana Boga, w każdej sytuacji, w każdym doświadczeniu. I właśnie dlatego ta misja cały czas mnie zaskakuje.

Od początku było to dla mnie zupełnie niespodziewane, gdy ksiądz biskup zapytał mnie, czy nie chciałbym być misjonarzem miłosierdzia. Jest to niezasłużony przywilej - że mogłem być na Woodstoku oraz to, że jestem misjonarzem miłosierdzia.

* * *

Karol Wilczyński - dziennikarz DEON.pl. Współtwórca islamistablog.pl

ks. Jacek Dziel - proboszcz i rektor Bazyliki pw. Nawiedzenia NMP, Kustosz Sanktuarium Matki Bożej Królowej Miłości i Pokoju Pani Kujaw w Markowicach (archidiecezja gnieźnieńska), Misjonarz Miłosierdzia, lider Wspólnoty Skandal Krzyża (dla mężczyzn uzależnionych od alkoholu i narkotyków po odbytej terapii).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Zakochałem się w Woodstocku" [WYWIAD]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.