Widmo upadłości odroczone. To był cud [ŚWIADECTWO]
Zakład, w którym pracowałam w 2003 roku, postawiono w stan likwidacji. Do świadczeń przedemerytalnych brakowało mi trzech lat pracy. Byłam załamana, bo kto w małym miasteczku przyjmie do pracy kobietę po pięćdziesiątce? Moje zdrowie pogarszało się coraz bardziej.
Miałam chore jelito, a do tego doszła cukrzyca. Gorąco prosiłam Boga o tę łaskę, aby mnie nie opuszczał i nie zostawił bez środków do życia.
Likwidacja trwała, zmieniali się likwidatorzy, a ja dalej pracowałam. W sierpniu 2005 roku decyzja o ogłoszeniu upadłości wydawała się bardzo bliska. W parafii ksiądz organizował pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej, Wadowic i Krakowa-Łagiewnik. Pojechałam na nią. Nigdy nie zapomnę moich przeżyć w kaplicy z łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego i przy grobie św. Siostry Faustyny, którą serdecznie prosiłam o pomoc. I wydarzył się cud. Tego, co się stało, nie można bowiem inaczej wytłumaczyć.
I wydarzył się cud
Otóż w poniedziałek po moim przyjeździe do pracy zgłosił się człowiek, który wpłacił dużą sumę pieniędzy jako zaliczkę na usługi i podpisał umowę. Widmo upadłości zakładu zostało odroczone. Ja czułam i wiedziałam, że to Siostra Faustyna uprosiła mi tę łaskę u miłosiernego Boga. Dopracowałam do świadczeń emerytalnych. Teraz dziękuję za otrzymane łaski, odmawiam Koronkę do Miłosierdzia Bożego i modlitwę do św. Siostry Faustyny, a przez to wypraszam kolejne łaski.
Moja córka otrzymała przepiękny dar - po pięciu latach małżeństwa, mimo poważnych komplikacji we wczesnym okresie ciąży, spodziewa się dziecka. I znowu wierzę, że to Siostra Faustyna ma w opiece to maleńkie poczęte życie. Dałam córce obrazek św. Siostry Faustyny z relikwiami i z nim się modli. I wiele innych próśb zostało wysłuchanych. Za wszystkie dziękuję.
Świadectwo pochodzi z książki „Cuda świętej Siostry Faustyny. Świadectwa i modlitwy”, wydanej nakładem wyd. WAM.
Skomentuj artykuł