Wierność własnej religii a dialog międzyreligijny
Zapewne w każdym z nas istnieje pewne napięcie pomiędzy tym, w co – jak się nam wydaje – wierzymy, a tym, co naprawdę reprezentuje nasza religia. Badania ostatnich lat wykazują często, jak wielka jest to różnica. Kontakt z osobą innej tradycji religijnej stwarza wyjątkową okazję, by poddać refleksji naszą osobistą wiedzę o własnej religii i osobiste zaangażowanie.
Granice naszych poszukiwań doskonale wyznaczają przytaczane poniżej wypowiedzi dwóch papieży, którzy bardzo wiele uczynili dla dialogu międzyreligijnego. Paweł VI w encyklice Ecclesiam suam pisał, że „nasz dialog nie powinien być skrępowany granicami”; uważał także, że winna nas skłaniać do niego „tylko gorąca i szczera miłość”. Jan Paweł II z kolei, w czasie pielgrzymki do Indii w listopadzie 1999 roku, podczas spotkania z przedstawicielami różnych religii, zaznaczył: „Wolność religijna jest sercem wszystkich praw człowieka. Jest ona niepodważalna do tego stopnia, że powinno być szanowane prawo poszczególnych ludzi do zmiany religii, jeśli im to nakazuje ich własne sumienie”.
Sumienie sprawia, że mówiąc o religii w sensie praktyki, pozostajemy w sferze subiektywnej. W tym wypadku nie oznacza to całkowitego braku obiektywności, ale podkreśla osobiste zaangażowanie, akt woli, bez którego religijność staje się czysto teoretyczna. Oznacza to także, iż wyznawaną przez siebie religię znamy inaczej niż inne. Stąd całkowicie bezstronne porównanie ich staje się niemożliwe. Ostatecznie bowiem chodzi nie tyle o teologiczną recepcję, co o egzystencjalną akceptację. Sens tego dobrze oddaje nauka św. Bonawentury: „A jeżeli chcesz wiedzieć, jak to możliwe, pytaj łaski, a nie wiedzy, pragnienia, a nie umysłu, modlitewnego błagania, a nie ksiąg pisanych; pytaj o to Oblubieńca, a nie nauczającego, ciemnię niewiedzy, a nie jasności poznania; nie pytaj blasku światła, lecz ognia, który rozpala płomieniem gorejącym i na jego skrzydłach unosi nas ku Bogu, pełnych niewypowiedzianej słodyczy”.
Teologia dialogu międzyreligijnego
We wstępie do Vademecum dialogu międzyreligijnego, wydanego przez Komisję do dialogu międzyreligijnego na płaszczyźnie monastycznej (DIM-MID), czytamy:
„Rodzina ludzka wyraża się w głębokiej jedności przez swój początek i cel ostateczny istnienia. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę na swój obraz, powierzył im misję dla wspólnego celu ostatecznego. Jedność ta jest bardziej fundamentalna i ważniejsza niż wszystkie różnice. Bóg Ojciec szukał zawsze zbawienia stworzenia, szczególnie ludzi (por. Rdz 9, 9-18). Ta wola zbawienia – jedynego i powszechnego – ma swoje źródło w Jezusie Chrystusie (por. Tm 2, 5-6)”.
Dla nas, chrześcijan, w Jezusie wcieliło się miłosierdzie Boże. Przez swe posłuszeństwo Bogu i przez dar z siebie dla wszystkich ludzi stał się Zbawicielem świata i nikt nie pozostaje poza Jego zbawieniem. Jezus Chrystus w szczególny sposób jednoczy się z każdym człowiekiem, każdemu też – chrześcijaninowi i niechrześcijaninowi – został, przez Ducha Świętego, ofiarowany kontakt z Tajemnicą Paschalną.
Abp Michael L. Fitzgerald, były przewodniczący Papieskiej Rady do spraw Dialogu Międzyreligijnego, często przypominał, że dla chrześcijan duchowość dialogu wypływa z istoty wiary w Boga, który jest Bogiem komunii. Możemy jej dotknąć w misterium Trójcy Świętej: Boga, który jest Ojcem każdego ludzkiego istnienia; Syna, który przyszedł pomiędzy nas; i Ducha, który działa we wszystkich sercach i religiach. Często można się spotkać z opinią, że dialog międzyreligijny prowadzi niekiedy do utraty wiary lub służy bardziej innym religiom niż własnej.
eklezjalną”.
Ostatecznie więc praktyka dialogu międzyreligijnego otwiera nas na wyzwania wszystkich wierzących i wspiera we wspólnym wędrowaniu, razem z braćmi i siostrami innych tradycji. Jest to – jak mówił w Asyżu Jan Paweł II, w przemówieniu na zakończenie Światowego Dnia Modlitw o Pokój (1986 rok) – „bratnia podróż”. W czasie tej podróży stajemy się dla siebie „towarzyszami ku transcendentnemu celowi”, który wyznaczył dla nas Bóg.
Wierność własnej tradycji i miłość do niej są z pewnością ważne w prowadzeniu głębokiego życia duchowego, ale stają się one tak samo istotne w procesie poznawania innych tradycji. Można „toksycznie” czy fanatycznie kochać brata lub siostrę w wierze, bez względu na to, jaką religię się wyznaje, podobnie też ojczyznę czy dom rodzinny. Często jednak miłość ojczyzny przeradza się w zazdrość, nacjonalizm i lęk przed obcymi, a miłość i religia – w bigoterię.
Czy prawdziwa miłość, której nauczał Jezus, może ulec takiej degeneracji? Szczera i wytrwała praktyka przekraczająca egoistyczne pokusy skupienia na samym sobie pozwala pozostać zakorzenionym we własnej tradycji i jednocześnie dostrzegać wszędzie promień prawdy, który oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi (J 1, 9).
Spotkanie w dialogu
Najbardziej owocny dialog dokonuje się nie na poziomie czysto intelektualnym, ale na poziomie dzielenia się doświadczeniem wiary między dwoma zaangażowanymi we własną praktykę religijną wyznawcami. Intelekt, aby poznawać, musi dzielić i abstrahować, stąd spotkanie religii na tym poziomie częściej podkreśla różnice.
Pierre de Bethune OSB, generalny koordynator wspomnianej wcześniej komisji DIM-MID, podkreśla, że dialog, choć niełatwy, jest zawsze ubogacający. Jego celem nie jest ani tylko „znajdywanie”, ani tylko „tracenie”, ale połączenie ich obu. A to zakłada zapomnienie o sobie i bezwarunkowe przyjęcie drugiego człowieka. Relacja z nim stanie się możliwa tylko w atmosferze ogołocenia.
„Nie mogę włączyć się w relację z innym –mówi francuski benedyktyn – jeśli czuję się osobiście doskonały”. Tylko ten, kto jest świadomy swojego ubóstwa i pozostaje otwarty na nieznane, może wyruszyć na często bolesne poszukiwanie, ponieważ pokłada nadzieję w bliźnim. W tym kontekście dialog międzyreligijny to spotkanie ludzi na płaszczyźnie doświadczenia religijnego, w którym ważne staje się zarówno słuchanie, jak i rozmowa. Tylko dzięki temu można uniknąć „pustego dialogu”.
O tym, że spotkanie między wyznawcami różnych religii ubogaca, mówi również Tenzin Gyatso, XIV Dalajlama Tybetu. Często spotyka się on z przywódcami różnych tradycji religijnych, szczególnie z katolikami. Podkreśla, że „kiedy nasze relacje stają się bliższe, okazuje się, że mamy wiele wspólnych praktyk. [...] Toteż poprzez zbliżenie naszych relacji możemy przekazywać sobie wiele doświadczeń z własnego życia i w ten sposób wzajemnie się wzbogacać. Buddyści mogą wiele się nauczyć od innych tradycji, a inni mogą się uczyć patrzenia na świat z perspektywy buddyzmu”.
Rolę spotkania w porozumieniu między religiami podkreśla także s. Gilchrist Lavigne, norweska trapistka, należąca do komisji DIM-MID. Dialog międzyreligijny stał się dla niej doświadczeniem Chrystusa w drugim człowieku. „To spotkanie z «innym» pogłębiło moją wiarę i rozumienie chrześcijaństwa” – mówi s. Gilchrist. Kiedy wyznawcy różnych tradycji religijnych pytali ją o wiarę, zaczęła na nowo studiować chrześcijańską naukę i głębiej wprowadzać ją w życie.
To sprawiło, że bardziej świadomie szukała Jezusa, na nowo też mogła doświadczyć bogactwa Ewangelii i daru chrztu. W spotkaniu z wyznawcami innych religii czuła się zachęcona do pogłębiania rozumienia własnej tradycji i poszerzania wiedzy w kierunku doświadczenia i mądrości serca.
Poznać i szanować
Wydaje się, że w dialogu międzyreligijnym najważniejsza jest owa świadomość własnej tradycji i umiejętność dzielenia się jej doświadczeniem. Język teologiczny czy filozoficzny, choć z pewnością bardziej precyzyjny, nie zawsze jest zrozumiały dla przedstawiciela innej religii, wychowanego w odmiennej kulturze, filozofii czy teologii. Istotne jest także, by pozostając wiernym własnej tradycji religijnej, rozwinąć w sobie szacunek dla innych.
W 1994 roku, w Londynie, odbyło się Seminarium Johna Maina, które prowadził Dalajlama. Na wstępie wspomniał on, że powodem, dla którego podjął się dialogu z chrześcijanami, nie była próba konstruowania jednej syntetycznej i uniwersalistycznej religii. Uważa bowiem, że nie jest to możliwe. Wierzy jednak niezachwianie w konieczność respektowania i pielęgnowania unikalnych wartości każdej religii. Zachęcał nas, chrześcijan, byśmy starali się być dobrymi chrześcijanami, wiernymi własnej tradycji. Podczas seminarium podkreślał też kilkakrotnie, że jest buddystą i jego interpretacja tekstów Ewangelii jest buddyjska, a nie chrześcijańska. Robił to zwłaszcza wtedy, gdy widział duże zbieżności w nauce Jezusa i Buddy. Zapewne wyczuwał niebezpieczeństwo fałszywego ich utożsamienia. Zwracał więc uwagę zarówno na podobieństwa, jak i na różnice. Chociaż każda z dróg może być światłem dla sąsiedniej, to jednak pozostają one zasadniczo niezależnymi ścieżkami. Po przekroczeniu pewnego punktu trzeba się na jedną z nich zdecydować i na niej pozostać. Taka postawa sprawia, że dialog nie staje się monologiem, religie mimo dostrzeżonych podobieństw nie mieszają się, a dzięki dostrzeżonym różnicom mogą stać się wzajemnie inspirujące i ubogacające.
Zapewne w każdym z nas istnieje pewne napięcie pomiędzy tym, w co – jak się nam wydaje – wierzymy, a tym, co naprawdę reprezentuje nasza religia. Badania ostatnich lat wykazują często, jak wielka jest to różnica. Kontakt z osobą innej tradycji religijnej stwarza wyjątkową okazję, by poddać refleksji naszą osobistą wiedzę o własnej religii i osobiste zaangażowanie. Często czujemy się zawstydzeni, widząc na przykład, jak w innych tradycjach ludzie się modlą czy zachowują posty. Nasze reakcje w takiej sytuacji mogą być różne: od lękliwej krytyki, przez wyrozumiałą pobłażliwość, po zachętę do większej gorliwości z naszej strony. Dobrze pojęty dialog międzyreligijny pozwala nam poznać na nowo własną tradycję i niejako na nowo ją wybrać.
Kryterium owocnego dialogu nie zamyka się w wymiarach wzajemnego poznania oraz ukazania różnic czy podobieństw naszych tradycji. Na pewno pomaga to rozproszyć wiele fałszywych stereotypów czy rodzących się z nich lęków i uprzedzeń. Nie dotyka to jednak istoty religii, którą jest spotkanie z innym i rodząca się stąd moc wewnętrznej przemiany.
Dialog międzyreligijny różni się od rozmów polityków szukających jakiegoś praktycznego rozwiązania poruszanych przez nich problemów. Na poziomie dialogu religii może okazać się to bardzo fałszywym porozumieniem, szkodliwym dla obu stron.
W dialogu międzyreligijnym nie chodzi bowiem przede wszystkim o to, aby znaleźć wspólne rozwiązanie, a raczej o budowanie przyjaźni, która jest wymiarem miłości. Z niej mogą dopiero wyrastać inne działania i owoce. W pożegnalnej mowie Chrystus nazwał swych uczniów przyjaciółmi: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi (J 15, 15). Aby dzielić się z drugim tym, co mamy najcenniejszego, musimy okazać swoją bezbronność i ufność. „Dojrzałość psychiczna – jak pisze Jan A. Kłoczowski OP – to dążenie do tego, by człowiek miał mocne ja, mocne ego, zdrowe, uporządkowane emocje. Dojrzałość duchową zyskujemy wtedy, gdy przekraczamy własne ego”. Przyjaźń przekracza w sposób naturalny granice ego i pozwala nie tylko na wzajemność relacji, ale także staje się źródłem duchowego rozwoju.
Musimy także pamiętać, że dialog nie zamyka się jedynie w słowach. Cisza pełna pokoju jakże często wydaje się równie ważna. Staje się też nierzadko warunkiem owocowania słów. Powodzenie werbalnej komunikacji rodzi się na fundamencie wzajemnej obecności.
Dialog międzyreligijny, mimo że w obecnej formie trwa zaledwie kilkadziesiąt lat, nie jest czymś zupełnie nowym. Od początku chrześcijaństwa istniała konieczność podjęcia dialogu Ewangelii z innymi religiami, kulturami i filozofiami. Klasyczne pytanie Tertuliana o to, co mają wspólnego Ateny z Jerozolimą, rozszerza się dziś również o indyjski Benares czy inne równie symboliczne miejsca na Ziemi. Z historii Kościoła wiemy, jak trudne i pełne niepokoju, ale ostatecznie bardzo inspirujące i ważne okazało się spotkanie z tradycją judaistyczną oraz filozoficznymi i mitologicznymi spekulacjami Greków.
Dziś możemy mówić o wigilii dialogu. Warto w tym miejscu zaznaczyć na marginesie, że słowo „wigilia” pochodzi od łacińskiego vigilare, czyli „czuwać”. Wydaje się, że naszym zadaniem jest przede wszystkim cierpliwe czuwanie, które w kontemplacyjnym zachwycie rodzi doświadczanie obecności. Pamiętajmy – jak mówił ks. Jules Monchanin, współzałożyciel benedyktyńskiego aśramu Shantivanam – że w tym długim czuwaniu bardzo często Amor intrat ubi intellectus ad ostium – „Miłość może wejść, podczas gdy intelekt zmuszony jest do stania u drzwi”.
Jan M. Bereza OSB (ur. 1955), twórca Ośrodka Medytacji i Dialogu Międzyreligijnego w Lubiniu, były członek Komitetu Episkopatu Polski do spraw Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi. Opublikował: Sztuka codziennego życia.
Skomentuj artykuł