Wojciech Żmudziński SJ: Dobry nauczyciel uczy przede wszystkim sobą
Czy pamiętasz jakąkolwiek definicję z fizyki lub chemii? A może datę wynalezienia dynamitu przez Alfreda Nobla? Przecież to wszystko było w szkole. Przyznam, że nic z tego nie pamiętam, ale dobrze przypominam sobie twarze nauczycieli, którzy coś dla mnie znaczyli. Nie ważne, czego uczyli, ale to, że ucząc towarzyszyli mi w moich szkolnych zmaganiach, w przezwyciężaniu ograniczeń i odkrywaniu, że wysiłek się opłaca. Uczyli mnie sobą, tym kim dla mnie byli.
Udzielenie wsparcia szkole, w której nauczyciel jest mistrzem i mądrze towarzyszy uczniom w procesie uczenia się a nie ich indoktrynuje, odbudowanie autorytetu nauczyciela i stworzenie przyjaznego klimatu w placówkach oświatowych. Takie cele postawiłbym dzisiaj każdej reformie oświaty.
Przyglądając się obecnym poczynaniom Ministerstwa Edukacji i próbując odgadnąć na czym polega głębszy zamysł zapowiadanych reform w edukacji, odnoszę wrażenie, że wciąż poruszamy się po obrzeżach tego, co istotne. Zmiana podstawy programowej i rewizja szkolnych podręczników, a także słuszne podwyżki uposażenia nauczycieli, nie dokładanie im biurokratycznych obowiązków, zapewnienie szkoleń metodycznych i materiałów dydaktycznych, nie zreformują radykalnie edukacji. Nauczyciel musi odzyskać swoją tożsamość i zdobyć autorytet wśród uczniów i ich rodziców.
Tożsamość i autorytet nauczyciela
Nauczyciel powinien być wspierany w poznawaniu siebie i umiejętnym zarządzaniu sobą, gdyż sobą przede wszystkim naucza i wychowuje. Nie może być kłębkiem nerwów i ciągle walczyć o swoje, gdy powinien zawalczyć o niejednego ucznia przeżywającego trudności. Oprócz zwykle stawianych nauczycielom pytań o to, jakiego przedmiotu uczy, jak go uczy i po co, brakuje najważniejszego: kim jest? Niewielu jednak spisało kiedykolwiek swoje edukacyjne credo, swoją osobistą filozofię nauczania czy wychowania. Niby wiedzą kim są, ale gdy wprost o to zapytać, z trudem wyjaśnią, na czym polega ich podejście do edukacji i ich pedagogiczny styl. To nie ich wina. Przyzwyczaił do tego system, który kontrolował zamiast wspierać.
Nauczyciel powinien być wspierany w poznawaniu siebie i umiejętnym zarządzaniu sobą, gdyż sobą przede wszystkim naucza i wychowuje. Nie może być kłębkiem nerwów i ciągle walczyć o swoje, gdy powinien zawalczyć o niejednego ucznia przeżywającego trudności.
Nawet jeśli są wybitnymi fachowcami w dziedzinie swojego przedmiotu nauczania, nie znają dobrze uczniów, nie dbają o swoją kondycję psychiczną i życie wewnętrzne. Nigdy nie zwerbalizowali swojego poglądu na edukację, bo mieli niewielki wpływ na jej kształtowanie. Jeśli nie otrzymają wsparcia w osobistym rozwoju, z powodzeniem będzie mogła ich zastąpić sztuczna inteligencja. Nauczyciel, który wie kim jest i jak ważna jest jego rola, nie pozwoli, by odebrano mu możliwość decydowania o tym, jak będzie wychowywał swoich uczniów. Gdy jego edukacyjne credo nie współgra z misją szkoły, zawsze może naleźć szkołę, która doceni jego podejście i styl, lub założyć własną. Nie musi być najemnikiem potakującym we wszystkim dyrekcji, by nie stracić pracy. Wciąż w wielu szkołach brakuje nauczycieli.
Psycholog kliniczny Gabora Maté, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej słusznie apeluje o zastanowienie się nad zmianą "wyobrażenia o tym, czym powinna być dobra edukacja, czemu ma służyć - czy temu, by tworzyć ludzi «sukcesu», czy też ludzi, którzy są stabilni, potrafią dać oparcie sobie i innym?" (Magazyn Gazety Wyborczej, 10-11 lutego 2024, s. 4-7). Im więcej treści do przyswojenia i ćwiczeń, by wyrobić w sobie odporność i nie polec w wyścigu szczurów, tym mniej czasu na budowanie relacji, na uczenie się współpracy i wrażliwości na innych. Odchudzenie podstawy programowej nie powinno mieć na celu, i chyba nie taki jest zamiar, by mniej się uczyć. Podstawa programowa powinna pełnić rolę drogowskazu, nakreślać cele, a nie narzucać treści. Czy nauczyciel języka polskiego nie potrafi samodzielnie dobrać lektur, by uczniowie nauczyli się czytać ze zrozumieniem i kochać literaturę piękną? Lista lektur przygotowywana przez działaczy partyjnych była dla mnie zawsze wielkim zgorszeniem.
Nauczyciel wewnętrznie zintegrowany
Zabieram głos w sprawie edukacji po raz pierwszy od sześciu lat, gdy zakończyłem moją ponad dwudziestoletnią przygodę ze szkolnictwem, najpierw jako nauczyciel i dyrektor szkoły, a potem długoletni dyrektor placówki doskonalenia nauczycieli. Wiem, że czasy się zmieniły i prestiż nauczyciela osłabł. Nie łudzę się, że będzie tak jak było, bo też nie było idealnie. Chcę jednak przestrzec przed sprowadzaniem nauczycieli do roli egzekutorów narzuconych im z góry interpretacji nauczanych treści oraz "jedynych słusznych" metod. Nauczyciel jest istotą myślącą, mającą swoje poglądy na życie, swój styl i regularnie ocenianą, taką mam nadzieję, przez starszych kolegów, rodziców i uczniów, a nie jak w ostatnich latach przez kuratoryjnych funkcjonariuszy partyjnych.
Dobry nauczyciel uczy przede wszystkim sobą i to kim jest dla uczniów jest bardzo ważne w procesie nauczania. Nauczyciel wewnętrznie zintegrowany ma kluczowy wpływ na wychowanie. Jeśli o to się nie zadba, przeniesienie lekcji religii do salek przykościelnych czy też pozostawienie ich w siatce godzin szkół publicznych, niczego istotnie nie zmieni. Religia będzie nadal przedmiotem mającym niewielki wpływ na kulturę religijną uczniów. Moim zdaniem bardziej potrzebujemy w szkołach nauczycieli żyjących wiarą, niż przedmiotu o wierze. Ale jeśli on już jest, to zamiast walczyć o jego przetrwanie, zadbajmy bardziej o wewnętrzną integrację nauczyciela religii, by stał się autentycznym i szanowanym świadkiem tego, czego naucza.
Nie pamiętam większości lekcji, na których musiałem uczyć się skomplikowanych formułek i definicji. Pamiętam zarówno stres, gdy byłem odpytywany jak i oddanych uczniom nauczycieli. To nie podręczniki, nie szkolne lektury, nie krzyż wiszący na ścianie i nie sprawdziany mnie ukształtowały, lecz pani od polskiego i biologii.
Powinniśmy też skończyć z uleganiem pokusie wychowywania dzieci tak, aby lubiły to, co my lubimy, ubierały się tak, jak my się ubieramy i myślały zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Młodzież potrzebuje mistrzów, a nie wzorców.
Klimat szkoły
Warsztaty dla nauczycieli i dyrektorów szkół, jakie organizowałem na przestrzeni lat w kilku krajach, potwierdziły moje przekonanie, że również klimat szkoły odgrywa istotną rolę w kształtowaniu dzieci i młodzieży. Także na nim powinna skupić się reforma edukacji. Przyjazna szkoła, w której uczniowie czują się bezpieczni i są doceniani, traktowani poważnie i angażowani w realizację ich własnych pomysłów, inspirowani do twórczych działań, wysyła w świat ludzi odważnych, odpowiedzialnych i hojnych, którzy wiedzą, czego chcą od życia. Taka szkoła jest w kryzysie, o czym świadczy choćby wzrost liczby starszych uczniów decydujących się na nauczanie domowe. Rodzice coraz rzadziej traktują nauczyciela jako sprzymierzeńca. Postrzegają szkołę jako miejsce, w którym dziecko nie jest wystarczająco doceniane i może zostać skrzywdzone, a nie jako wspólnotę uczniów i nauczycieli opartą na wartościach.
Bardzo bym chciał, aby polskie szkoły bardziej dbały o własną tożsamość i dobry klimat, a także o tożsamość nauczycieli, by nie byli wewnętrznie rozbici, lecz stawali się coraz bardziej ludźmi "z jednego kawałka". To kim się jest i jakie buduje się relacje, nie mniej znaczy niż wiedza i umiejętności.
Na miejscu dzisiejszej pani ministry, postawiłbym na taki rozwój nauczycieli, by byli partnerami dla rodziców i polityków, a nie usługodawcami. Aby byli dla uczniów sobą a nie propagandową tubą. Dotychczasowe wymogi politycznej poprawności bardzo zaszkodziły polskiej oświacie. Prowadzona polityka zamiast zagwarantować wsparcie i kreatywność, zwiększyła indoktrynację, biurokrację i chaos. Czy jest jeszcze szansa na odbudowanie naturalnego autorytetu nauczyciela, nie uwikłanego w walkę polityczną? Chciałbym w to wierzyć.
Spytałem niedawno nauczycielkę z trzydziestoletnim stażem, czy zrezygnowałaby z podwyżki pensji, gdyby jej zagwarantowano, że jakimś cudem udałoby się przywrócić nauczycielom autorytet sprzed lat. Nie miała wątpliwości. Odbudowany autorytet byłby dla niej zapłatą o wiele bardziej satysfakcjonującą. Czy rządzący edukacją politycy są w stanie takiego cudu dokonać?
Skomentuj artykuł