Został uratowany na ulicach Indii przez Matkę Teresę. „Gdyby nie ona, nie byłoby mnie”

Patrick (Fot. Patrick Norton/youtube)
CNA/dm

W 1962 roku Patrick Norton, gdy był jeszcze niemowlęciem, został porzucony na ulicach Bombaju w Indiach. Tam znalazła go Matka Teresa.

Zaprowadziła go do żłobka św. Józefa, a później chłopiec został przeniesiony do domu dziecka - Domu Matki Bożej w Bombaju, gdzie dołączył do 250 osieroconych chłopców.

61-letni dziś Patrick wspomina, że codziennie chodził na mszę św. i o 19.00 z innymi odmawiał różaniec.

Pamięta też spanie na podłodze i trudne chwile. - Czasami byłem tak głodny, że zjadłem pracę domową. Inni chłopcy też - opowiada Catholic News Agency.

DEON.PL POLECA

Pewnego razu, gdy nie było jedzenia, Norton powiedział, że wszyscy odmówili dodatkowy różaniec, prosząc Matkę Bożą o pomoc. - Pamiętam, że przyjechały duże ciężarówki i przywiozły nam datki: mleko w proszku, jajka w proszku i mąkę - opowiada.

Dom z fotografii

- Czasami chodziliśmy do mieszkania obok sierocińca, żeby przekopywać śmieci w poszukiwaniu zabawek. Pewnego razu znalazłem kartkę papieru z magazynu. Było na nim napisane „USA”. Na zdjęciu był dom. Wyglądało to bardzo ładnie - dodaje.

Kartkę pokazał jednemu z księży, który polecił mu ją wyrzucić i dodał, że Patrick nigdy tam nie pojedzie. Zamiast tego chłopak wziął trochę mokrego ryżu i używając go jako kleju, przykleił zdjęcie na ścianie. - Modliłem się do Boga, aby pewnego dnia… tam pojechać - mówi.

Minęły miesiące.

Pewnej nocy, podczas wojny między Pakistanem a Indiami, dwie siostry zakonne i dwóch opiekujących się nimi księży wyprowadziły chłopców w nocy, mając nadzieję, że bombardowania ich nie dosięgną.

Chłopiec spojrzał na gwiazdy i księżyc, szukając wytchnienia od otaczających go eksplozji. - Powiedziałem: „Boże, zapomnij o wojnie”. Spójrz, jaki piękny jest twój świat” - opowiada. - Wtedy usłyszałem głos: „Zaprowadzę cię do jednego z największych narodów na świecie”.

I tak się stało.

Adopcja przez amerykańską rodzinę

Pewnego dnia Nortonowi powiedziano, że on i inny chłopiec o imieniu Martin zostaną adoptowani przez dużą amerykańską rodzinę: sędziego Johna Henry'ego i Marjorie Norton, którzy mieli dziewięcioro dzieci, a następnie adoptowali pięcioro kolejnych.

Było wiele opóźnień, ale w końcu Patrick wyjechał do Connecticut 25 października 1976 roku. Miał wtedy 14 lat, kiedy został przyjęty przez swoją nową rodzinę.

- Było nas 14 osób. Byliśmy w telewizji w programie „Good Morning America”. Zapytano mojego ojca: „Dlaczego adoptowaliście tyle dzieci?”. Odpowiedział: „Chciałem podziękować Bogu za wszystko, co nam dał”.

W nowej rodzinie Patrick mógł wzrastać w wierze i wartościach katolickich. Każdego wieczoru jego rodzina po kolacji gromadziła się na różańcu.

Jako młody dorosły Norton poznał podczas pielgrzymki swoją przyszłą żonę Sandy, z którą ma troje dzieci: Marię, Annę i Josepha. Sandy przypomniała sobie kiedyś, że jako nastolatka widziała rodzinę Nortonów w „Good Morning America”.

Pięćdziesiąt cztery lata po tym, jak Matka Teresa uratowała Nortona jako dziecko, pewien darczyńca umożliwił całej jego rodzinie udać się do Rzymu na jej kanonizację, która odbyła się 4 września 2016 roku.

Wśród tłumu siostra z Zgromadzenia Misjonarek Miłości poklepała Nortona po ramieniu i wskazała miejsce, w którym mogli stanąć. Kiedy się kiedy rodzina się odwróciła, nikogo tam nie było. Patric i jego rodzina udali się tam, gdzie wskazała siostra, a później podszedł do nich ochroniarz i wyprowadził ich na przód na mszę. Mężczyzna zastanawia się, czy kobieta ta nie była Matką Teresą?

Norton często dzieli się swoją historią o Matce Teresie

Kiedy po raz pierwszy poproszono go o przemówienie do grupy ludzi w kościele, był bardzo zdenerwowany.

- Poszedłem do spowiedzi i na Mszę św., przyjąłem Eucharystię. Chciałam mieć czystą duszę, aby Bóg mógł przeze mnie działać. Powiedziałem Bogu: „Cokolwiek chcesz, żebym powiedział ludziom, niech to będzie od Ciebie - opowiada.

Norton wygłosił już prawie 100 przemówień, zawsze przygotowując się w ten sam sposób. - Mówię ludziom, żeby po prostu żyli Ewangelią i pozwolili Bogu działać przez siebie - powiedział. - Nie musisz być kimś, kim nie jesteś - dodaje. Zachęca również ludzi do częstej spowiedzi, ponieważ - jak mówi - „dusza potrzebuje regularnego oczyszczania, tak jak wszystko inne”.

Norton przypisuje Matce Teresie swoją wielką miłość do Boga w Eucharystii. - Zanim siostry wyszły, aby opiekować się ubogimi, spędzały godzinę na adoracji - opowiada.

- Matka Teresa zawsze mówiła o kochaniu naszej Najświętszej Matki i mówiła, że ​​Ona nas poprowadzi. Nie miałam ziemskiej matki, ale rozmawiałam z Matką Najświętszą. Mówię ludziom, jeśli chcecie być z Matką Bożą, po prostu odmawiajcie różaniec, a Ona będzie z wami - mówi.

- Gdyby Matka Teresa mnie nie uratowała, nie robiłbym tego dla was - nie byłoby mnie tu - podkreśla.

Norton uwielbia słuchać historii innych o św. Teresie z Kalkuty i zaprasza ludzi do pisania do niego pod adresem 32304 Sunrise Road, Avon, MN (Minesota) 56310.

Historię opisał Catholic News Agency.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Został uratowany na ulicach Indii przez Matkę Teresę. „Gdyby nie ona, nie byłoby mnie”
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.